Natomiast na froncie walk o wpływy narodowe i sprawy językowe warto odnotować następujące wydarzenia. Pierwsze kuriozalne dotyczące Komorowic, kiedy to naczelnik tejże gminy odesłał wezwanie sądowe wysłane z sądu powiatowego w Białej, motywując zwrot nieznajomością języka polskiego.[1] W tej kategorii można również umieścić informacje, że: Jacyś, dotąd nie wyśledzeni złośliwcy wypisują na nowym gmachu seminaryum i gimnazyum polskiego w Białej rozmaite paszkwile i nieprzyzwoite, prostackie wyrazy. Świadczy to najlepiej o wyższej kulturze niemieckiej. Zwracamy na to postępowanie hołoty uwagę czynnikom kompetentnym, by bezczelności swej nie posuwali do granic niemożliwych, bo snąć łatwo? darzyć się może, że „kij się obróci” i bije w winnych niewinnych.[2]
Ciekawie przedstawia się spór, jaki rozgorzał w związku z wymuszoną rezygnacją Pawła Sikory z ubiegania się o stanowisko podróżnego kaznodziei Senioratu śląskiego. Oto „Ślązak” przed wyborem Sikory opublikował artykuł, z którego wynikało, że kandydat wezwał jednego z chłopów, aby ten nie posyłał swego syna do niemieckiej szkoły, tylko do polskiej. Z tego powodu władze kościelne wymusiły na nim rezygnacje. Motorem tych działań było prezybiterstwo w Bielsku i sam ks. dr Artur Schmidt. W odpowiedzi na to ewangelicy polscy nie ukrywając rozgoryczenia pisali: Przez naszą potulność i ustępliwość niemieccy nasi współwyznawcy, także w sprawach kościelnych, urośli w zarozumiałość. (...) Dotąd widziano tylko, ile jest polskich ewangelików, kiedy na wspólne cele było trzeba pieniędzy. Kiedy chodzi o płacenie do funduszu pensyjnego, to według liczby dusz, kiedy o pieniądze na potrzeby Superintendentury, to podatek na głowę (Polacy 75.000 halerzy, Niemcy 20.000 halerzy), ale kiedy o wybory to według liczby zborów i pastorów (4 zbory niemieckie liczące 4000 dusz, 8 głosów, a 1 zbór polski, liczący 7000 dusz, 2 głosy), a kiedy o zarząd kościoła, to Niemcy sami. Niemcy mając takie uprzywilejowane stanowisko, powinni tem bardziej i tem sumienniej dbać o to, aby ich zachowanie się wobec wszystkich polskich współwyznawców i zborów było słuszne i sprawiedliwe. My polscy ewangelicy, nawet narodowcy, nie mieliśmy dotędwłaściwie z niemieckimi naszymi współwyznawcami żadnych głąbszych, zasadniczych sporów, ani ich nie chcemy mieć, chcemy żyć z nimi w zgodzie”.[3] Tyle polscy ewangelicy. Jak można zauważyć z powyższych informacji, ze względu na panujące praktyki i uprzywilejowanie Niemców, łatwo było powtarzać slogany, że Polka to katolik, a Niemiec to „Luter”. Było to tym prostrze, że sami ewangelicy skupieni wokół pisma „Nowy Czas” podkreślali: Kościół ewangelicki ma jednego rodzonego wroga, a ten się nazywa: polonizm. „Co Polak to katolik, co katolik to Polak”. A choćby kto z ewangelików był najlepszym Polakiem, póki jest ewangelikiem, to w oczach katolickiej Polski nie jest Polakiem ale „szwab”. Równocześnie ta sama gazeta wychwala narodowe dążenia czechów. W czechizmie płynie, że tak powiem, krew husytyzmu, literatura czeska jest po większej części ewangelicką, czechizm jako taki nie występował wrogo przeciw kościołowi ewangelickiemu, można być dobrym ewangelikiem, a oraz dobrym czechem. Kościół ewangelicki, powinien więc unikać zatargu z czechizmem, nie narażając się na jego niechęć, nie wywoływać niepotrzebnie jego przeciwieństwa.[4]
Jak również warto zapoznać się z informacją o zbliżających się wyborach do miejskiej rady w Białej. Wybory do miejskiej rady bialskiej odbędą się jak się dowiadujemy z źródła wiarygodnego w pierwszej połowie maja. Jakoś teraz agitacya przycichła. Wieść, ze stronnictwo magistrackie t. zw. „Bürgerverein" ofiarowało Polakom 4 krzesła radzieckie (dwa z I Koła i dwa z III. Koła) nie przybrała dotąd realniejszych kształtów. Sęk w tem, że „Bürgerverein" życzy sobie, by Polacy postawili na kandydatów, osoby lojalne. Zdaje się nam, że również pobożne życzenia p. Grossa za wszelką cenę wieść do rady, pozostaną wilczym apetytem.[5]
Jak również warto zapoznać się z informacją o zbliżających się wyborach do miejskiej rady w Białej. Wybory do miejskiej rady bialskiej odbędą się jak się dowiadujemy z źródła wiarygodnego w pierwszej połowie maja. Jakoś teraz agitacya przycichła. Wieść, ze stronnictwo magistrackie t. zw. „Bürgerverein" ofiarowało Polakom 4 krzesła radzieckie (dwa z I Koła i dwa z III. Koła) nie przybrała dotąd realniejszych kształtów. Sęk w tem, że „Bürgerverein" życzy sobie, by Polacy postawili na kandydatów, osoby lojalne. Zdaje się nam, że również pobożne życzenia p. Grossa za wszelką cenę wieść do rady, pozostaną wilczym apetytem.[5]
Równie ciekawie zapowiadały się wybory do rady gminy w Zabłociu. Wszystkie partie i stronnictwa zapowiedziały, że chcą wprowadzić swoich członków do rady. Jak donosił „Kurier Lwowski”: Najbardziej agituje papiernia. Fabryka ta płaci największy podatek i dla tego, że jej zastępcy mają prawo zasiadać w pierwszym kole. Przy ostatnich wyborach wprowadziła swoich kandydatów do drugiego koła, dzisiaj zaś siega też po 3 koło. Przyczyną tego jest to, że przez ostatnie lat 10 gmina zwalniała papiernię od płacenia podatku gminnego w kwocie 150.000 k. Tego roku kończy się to dziesięciolecie, papiernia więc owładnąwszy trzecim kołem ma nadzieję, że i teraz uda się jej otrzymać tak śliczny podarunek.[6] Większość zapowiedziała, że zwolnienia podatkowego nie będzie, gdyż potrzeby gminy są wielkie, gdyż ówczesny obraz Zabłocia, któray miał zaledwie kila latarni naftowych i „pływające” błotniste drogi daleki był od ówczesnych norm.
[1] „Dziennik
Cieszyński” nr 72 z 28.03.1911, s. 3.
[2] „Wieniec
i Pszczółka” nr 13 z 26.03.1911, s. 186.
[3] „Poseł
Ewangelicki” nr 10, z 11.03.1911, s. 1-2.
[4] „Nowy
Czas” nr 10, z 5.03.1911, s.77.
[5] „Wieniec
i Pszczółka” nr 13 z 26.03.1911, s. 186.
[6] Por. „Kurier
Lwowski” nr 117 z 13.03.1911, s. 2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz