Marzec roku 1911 rozpoczął się od intensywnych opadów śniegu. W Bystrej spadł śnieg na 1 metr wysokości, a na okolicznych szczytach Klimczoka i Magurki warstwa śniegu osiągnęła 3 metry. Ta doskonała aura sprawiła, że miłośnicy sportów zimowych mieli doskonałe warunki do uprawiania narciarstwa.
Jednak w rozkoszowaniu się z uroków białego szaleństwa przeszkadzał „klimat narodowy jaki wytwarzało” wrogie Polakom Bielsko. Pomiatani i przeganiani na terenie miasta Polacy, odpłacali podobnie na swoim terenie, o czym mogli się przekonać turyści odwiedzający Buczkowice. Tam to 5 marca grupa 33 osób w tym 6 pań wracając z zawodów sportowych w Szczyrku została napadnięta. Relacja z tego zdarzenia niemieckiej „Silesi” jest dość zawiła i czytając ją odnosi się wrażenie, że redaktor opisujący to zdarzenie nie tylko w nim nie uczestniczył, ale w ogóle nie orientuję się dobrze w topografii terenu. Pomijając nieścisłości wszystko wskazuję, że wspomniana grupa narciarzy przyjechała pociągiem turystycznym do stacji Wilkowice-Bystra. Stąd udali się wozami do Szczyrku i tam uprawiali zimowe sporty. Kiedy jechali już z powrotem dzieci obrzuciły ich kulkami śniegowymi. Niezadowoleni z tego faktu sportowcy przegonili dzieci, a jednego z chłopców złapali. Redakcja nie opisuje, w jaki sposób tłumaczyli mu niestosowność takiego zachowania, możemy się tylko domyślać, że ze względu na barierę językową, ręce były mocno używane... W tym czasie, gdy wycieczkowicze oczekiwali na odjazd wycieczkowego pociągu, tam gdzie mieli postój dotarł tłum ludzi z Buczkowic, jak pisze redakcja z miejscowym księdzem i krzyczeli: Szwaby, prusacy! Znowu możemy się domyślać, że pobity chłopak poskarżył się jaką „edukacje” odebrał od turystów, co wywołało wściekłość miejscowych. Z tego powodu doszło nie tylko do przepychanek słownych, ale rękoczynów, w trakcie których ktoś zranił nożem prezes klubu sportowego Kroczka. Tak najprawdopodobniej wyglądało to zajście. O tym wydarzeniu w Buczkowicach tak zaś pisała „Gwiazdka Cieszyńska”: W ubiegłą niedzielę 5. b. m, grupa rozhulanych Niemców jadąc wieczorem przez wieś Buczkowice, wyszydzała i prowokowała sokołów, idących spokojnie na walne zgromadzenie. I inni przechodnie nie mieli spokoju przed tą hołotą, wreszcie wzburzeni rzucili się na nieproszonych gości i byliby zostali porządnie poturbowani, gdyby nie to ich szczęście, że jechali na wozach i potrafili umknąć. Niemiecka „Silesia” z tego powodu apelowała do Niemców, aby tę miejscowość ze swych planów turystycznych wykreślili. Natomiast „Wieniec i Pszczółka” opisując to wydarzenie stwierdził: Gazety niemieckie nie wyjmując arbajtlowsko - grossowej socyalistycznei „Volksstimme” rozwodzą gorzkie żale za przetrzepanie burszom niemieckim skóry w Buczkowicach w niedzielę przed trzema tygodniami. Dobrze powiadomieni o całem zajściu stwierdzamy, że „nordmarkowcy”sprowokowali lud polski w Buczkowicach, nawymyślali Buczkowianom od polskiego bydła itp. i za to otrzymali cięgi. Już to szwabi nie mają w Buczkowicach szczęścia!
Jednak w rozkoszowaniu się z uroków białego szaleństwa przeszkadzał „klimat narodowy jaki wytwarzało” wrogie Polakom Bielsko. Pomiatani i przeganiani na terenie miasta Polacy, odpłacali podobnie na swoim terenie, o czym mogli się przekonać turyści odwiedzający Buczkowice. Tam to 5 marca grupa 33 osób w tym 6 pań wracając z zawodów sportowych w Szczyrku została napadnięta. Relacja z tego zdarzenia niemieckiej „Silesi” jest dość zawiła i czytając ją odnosi się wrażenie, że redaktor opisujący to zdarzenie nie tylko w nim nie uczestniczył, ale w ogóle nie orientuję się dobrze w topografii terenu. Pomijając nieścisłości wszystko wskazuję, że wspomniana grupa narciarzy przyjechała pociągiem turystycznym do stacji Wilkowice-Bystra. Stąd udali się wozami do Szczyrku i tam uprawiali zimowe sporty. Kiedy jechali już z powrotem dzieci obrzuciły ich kulkami śniegowymi. Niezadowoleni z tego faktu sportowcy przegonili dzieci, a jednego z chłopców złapali. Redakcja nie opisuje, w jaki sposób tłumaczyli mu niestosowność takiego zachowania, możemy się tylko domyślać, że ze względu na barierę językową, ręce były mocno używane... W tym czasie, gdy wycieczkowicze oczekiwali na odjazd wycieczkowego pociągu, tam gdzie mieli postój dotarł tłum ludzi z Buczkowic, jak pisze redakcja z miejscowym księdzem i krzyczeli: Szwaby, prusacy! Znowu możemy się domyślać, że pobity chłopak poskarżył się jaką „edukacje” odebrał od turystów, co wywołało wściekłość miejscowych. Z tego powodu doszło nie tylko do przepychanek słownych, ale rękoczynów, w trakcie których ktoś zranił nożem prezes klubu sportowego Kroczka. Tak najprawdopodobniej wyglądało to zajście. O tym wydarzeniu w Buczkowicach tak zaś pisała „Gwiazdka Cieszyńska”: W ubiegłą niedzielę 5. b. m, grupa rozhulanych Niemców jadąc wieczorem przez wieś Buczkowice, wyszydzała i prowokowała sokołów, idących spokojnie na walne zgromadzenie. I inni przechodnie nie mieli spokoju przed tą hołotą, wreszcie wzburzeni rzucili się na nieproszonych gości i byliby zostali porządnie poturbowani, gdyby nie to ich szczęście, że jechali na wozach i potrafili umknąć. Niemiecka „Silesia” z tego powodu apelowała do Niemców, aby tę miejscowość ze swych planów turystycznych wykreślili. Natomiast „Wieniec i Pszczółka” opisując to wydarzenie stwierdził: Gazety niemieckie nie wyjmując arbajtlowsko - grossowej socyalistycznei „Volksstimme” rozwodzą gorzkie żale za przetrzepanie burszom niemieckim skóry w Buczkowicach w niedzielę przed trzema tygodniami. Dobrze powiadomieni o całem zajściu stwierdzamy, że „nordmarkowcy”sprowokowali lud polski w Buczkowicach, nawymyślali Buczkowianom od polskiego bydła itp. i za to otrzymali cięgi. Już to szwabi nie mają w Buczkowicach szczęścia!
[1] „Ślązak”
nr 10, 11.03.1911, s. 4.
[2] „Silesia” nr 62, 16.03.1911,
s. 3.
[3] „Gwiazdka
Cieszyńska” nr 20, 11.03.1911, s. 3.
[4] „Wieniec
i Pszczółka” nr 13, z 26.03.1911, s. 186.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz