czyli druga polska stolica łaskawsza
Słynna Selma Kurz wystąpiła wczoraj po raz pierwszy w Warszawie i zdobyła od razu olbrzymie powodzenie. W istocie jest to pod wieloma względami fenomenalna śpiewaczka. Przede wszystkiem posiada głos dźwięczny i silny, co rzadko się spotyka u śpiewaczek koloraturowych, obdarzonych zwykle głosami niewielkiemi. Brzmienie głosu znakomitej śpiewaczki jest miłe, skala bardzo rozległa, technika posunięta do ostatecznych granic. (...) Ze szczegółów technicznych podnieść należy niezwykle wyrobiony tryl, którym śpiewaczka sprawia nadzwyczajny efekt, rozpoczynając go od ledwo dosłyszalnego „pianissima” i dochodząc do potężnego „forte”. Gamy, pasaże, biegaiki, słowem najtrudniejsze figury techniczne zadziwiają w wykonaniu p. Kurz nadzwyczajną precyzyą, niewymuszoną lekkością i wdziękiem – pisał zachwycony recenzent „Nowej Gazety”.
Przy tej okazji powstaje jednak pytanie, dlaczego takich problemów nie było przy pierwszym rosyjskim tournée Selmy. Cóż, najprawdopodobniej dopiero po nim ktoś skojarzył, że ta Austriaczka jest Żydówką i, co gorsza, tą samą artystką, która w 1905 roku, w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej, występowała dla Japońskiego Czerwonego Krzyża.
Dzisiaj już nie rozstrzygniemy, co bardziej zaszkodziło: żydowskie pochodzenie czy wspieranie japońskiego wroga. Oba te czynniki sprawiały, że Selma Kurz była źle postrzegana przez władze Rosji. Na szczęście w tym wypadku sztuka zwyciężyła.