poniedziałek, 30 września 2013

Spotakanie Kino w Białej

    Bardzo serdecznie dziękuję za to że zechcieliście państwo poświęcić swój czas i spotkać się ze mną w Książnicy Beskidzkiej.

12 października 2013 roku minie sto lat od uruchomienia w Białej pierwszego kina. Było to wydarzenie nie tylko o znaczeniu kulturalnym, ale również cywilizacyjnym.

    Książeczka pt. „Bialski ilusion”, przedstawia nie tylko sam proces powstawania kina, ale również pokazuje całą otoczkę obyczajową, polityczną i narodową, jaka temu towarzyszyła. Starając się oddać ówczesne realia bazowałem głównie na informacjach prasowych. Mam nadzieję, że mocny język epoki i prezentacja filmów, jakie były tutaj wyświetlane do pierwszej wojny światowej, sprawią czytelnikom dużo radości.

    Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim moim przyjaciołom z Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego za wsparcie moich poszukiwań swoją wiedzą i zbiorami. W sposób zaś szczególny dziękuję dr Ewie Janoszek, prezesowi BBTH, za liczne konsultacje językowe oraz Walterowi Franke za inspiracje.
    Za wsparcie wydania tej publikacji dziękuję: Violettcie Krzemień-Banot, dyrektorowi Hotelu Magura,

Rafałowi Knop, właścicielowi biura turystycznego Bella Toskana, 

Panu Grzegorzowi Misiąg, współzałożycielowi Restauracji „Browar Miejski” w Bielsku-Białej, 

Panu Piotrowi Dudek, prezesowi firmy Aqua S.A. 

oraz w sposób szczególny Stefanii Filek właścicielce Księgarni Klimczok. To właśnie ta księgarnia jest jedynym dystrybutorem tej książki zarówno na terenie regionu jak i całego kraju.


    Pełny wykaz tych, którym jestem winien wdzięczność znajdą Państwo na kolorowej wkładce w tej książce. Polecam korzystanie z ich usług, gdyż nie tylko są najlepsi w swojej branży, ale są miłośnikami wszystkiego, co jest związane z historią, kulturą i tożsamością naszego regionu.



 Raz jeszcze dziękuję.  Patronat medialny nad całością przejęło „Radio Bielsko” oraz „Kurier Radia Bielsko”.
   
 Książka „Bialski Iluzion” otwiera nową serie wydawnicza pod nazwą  Małe Formy ( MF), w której członkowie BBTH będą prezentować nie tylko okolicznościowe tematy, ale również wyniki swoich najnowszych badań naukowych. Mżna ją nabyć w księgarni Klimczok za jedyne 12 złotych.Polecam Jacek Kachel

Sto lat temu w Bielsku i Białej odc. 20


piątek, 27 września 2013

Kronika Kryminalna


   Prasa donosiła, że w pewnym lokalu restauracyjnym w Białej przyłapano złodzieja, który nazywał się Franciszek Kejtas. Dużo uwagi poświęcono również wiadomości o oskalpowaniu żywcem robotnicy. W bielskiej przędzalni juty zamiatała wieczorem w sobotą 30-letnia robotnica Anna Martyniak posadzkę, podczas gdy jeszcze cała fabryka była w ruchu. Czy wskutek nieostrożności, czy przez zapomnienie, zbliżyła się owa robotnica do obracającego się walca, który pochwycił ją za włosy z skórą z głowy. Nieszczęśliwą odwieziono natychmiast do szpitala bielskiego.
Jednak najwięcej uwagi media poświęcały procesowi o morderstwo, który właśnie dobiegał końca. „Dziennik Cieszyński” przypominał: Mordertswo dokonane w hotelu. Hotel Zaunera w Bielsku był dnia 1. marca b. r. — jak to swego czasu wyczerpująco podaliśmy — widownią krwawego dramatu. Sługa hotelowy, 20 letni Adolf Formeister kochał się w tamtejszej pokojówce Annie Iskierka, o cztery lata starszej od niego. Iskierkówna domagała się od Formeistra bezprzykładnej wierności, nie pozwalała mu nawet — jak sam podsądny zeznaje — tańczyć z inną dziewczyną, lecz sama o stałości do niego ani słyszeć nie chciała, przeciwnie, bawiła się w najlepsze z innymi mężczyznami, a gdy jej czynił wymówki, natrząsała się z niego. Najbardziej rozgniewała go zaś, gdy pewnemu agentowi przyrzekła „randez vous" i wtedy to właśnie powziął zamiar położenia kresu „męczarniom”. Rewolwer kupił w celu zgładzenia jej ze świata. 

Prokurator wskazuje, że chodziło w tym wypadku o brudny akt zemsty. Formeister nie mógł mieć do Iskierkównej aż tak wygórowanych pretensyi, by tylko do niego należała, skoro była jeszcze wolną i ani ślub, ani też zaręczyny nie wiązały jej z Formeistrem. Dalej wskazał, że podsądny już kilkakrotnie był karany za swój „temperament”, wreszcie na jego zeznanie i zeznania świadków, które chyba nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do tego, iż Formeister dokonał najpospolitszego w świecie morderstwa.
Po wygłoszeniu obrony przez dra Kleinberga, starającego się rozproszyć złą opinię, sędziowie przysięgli usunęli się na naradę. Rezultat narady był następujący; 10 głosami przeciw 2 uznano Formeistra winnym morderstwa i przekroczenia patentu co do pozwolenia noszenia broni — po czem trybunał skazał go (nieletność biorąc pod uwagę) na 5 lat ciężkiego więzienia z postem co kwartał. — Prokurator zgłosił odwołanie od wyroku 2 powodu niskiego wymiaru kary.

    W samym więzieniu w Białej panowały wówczas tak tragiczne warunki sanitarne, że postanowiono trzymać tam tylko pochwyconych na gorącym uczynku. Osadzonych zaś na krótkie wyroki ponad 10 dni przenoszono do Bielska, a zasądzeni na ponad 6 tygodni odbywali karę w Cieszynie.
    Tam zapewne powinni się znaleźć cmentarni złodzieje z Bielska, którzy w nocy z 12. na 13. bm., wdarli się na cmentarz katolicki w Białej i skradli z grobu Strzygowskich dwie latarnie na brązowych podstawach. Szkoda została oszacowana na około 2.000 kor. Również cela więzienna czaka na złodzieja który włamał się do urzędu pocztowego w Lipniku. „Filatelista” ukradł znaczki i książeczki oszczędnościowe na kwotę 230 K.

    Tragiczny wypadek zdarzył się na dworcu kolejowym w Żywcu. Tam przez nieuwagę dostał się pod koła wagonu uczeń II klasy szkoły realnej H. Kowalski.  Równie nieciekawego odkrycia dokonano w stawie fabryki oleju Binzera w Kamienicy. Nad ranem odkryto tam trupa 53-letniego robotnika Wilhelma Barhelda z Bielska. Podobno miał on już przed dwoma dniami w zamiarze samobójczym skoczyć do stawu.
   „Silesia” z niepokojem informowała, że w okolicy pojawiły się przypadki cholery. „Gwiazdka Cieszyńska” natomiast z Białej donosił, że: W ubiegłym tygodniu przewieziono do szpitala osiem osób, podejrzanych o cholerę. Badanie jednak wydało rezultat negatywny. Zdaje się, że przyczyną zachorowania tych ludzi jest zła żywność. Dwie osoby zmarły.



    Kończąc wyliczanie spraw nadzwyczajnych trzeba odnotować, że na katolickim cmentarzu w Białej pochowano Rudolfa Franka, znanego restauratora, który prowadził lokal na tzw. strzelnicy gdzie często odbywały się liczne spotkania polityczne mieszkańców miasta. 


 

środa, 25 września 2013

Młody Karol Stefan Habsburg

Sprawy polityczne wrzesień 1913

    Głośnym echem w całej prasie europejskiej odbiły się wywody „Kaufhauser Zeitung”, która była jednym z organów rządu pruskiego. Przytaczam jej fragment, aby w całym świetle zobaczyć ówczesne dążenia wszechniemieckie, które zmierzały do Anschlussu Austrii!!! Idee powstałą wtedy ostatecznie zrealizował Adolf Hitler 12 marca 1938 roku, któremu omylnie przypisuję się jej powstanie. Pruska gazeta pisała: „Przeciwko nam (Prusom) widzimy koalicyę mocarstw, która jest daleko silniejsza niż my i nasi sprzymierzeńcy (Austrya i Włochy). Wobec tego powstaje pytanie, czy postępujemy roztropnie, że upieramy się przy przymierzu, z którego nie możemy mieć żadnych korzyści. Co więcej Niemcy nie mogą się spodziewać ani dziś, ani za dziesiątki lat, aby Austro- Węgry mogło coś dla nich zdziałać. Nawet gdy rzeczywiście w Austryi chciano coś dla Niemie uczynić, nie potrafiłaby Austrya dać Niemcom w wojnie ma dwa fronty tych subsydyów, jakie byłyby im potrzebne!  (...) Ponieważ tego rodzaju stosunki nie dadzą się absolutnie utrzymać, przeto jasną rzeczą jest, iż pierwsza poważna próba wojenna musi sprowadzić pewną jak śmierć katastrofę t. j, zupełne rozpadniecie się Austryi! A wówczas mogą same Niemcy popaść w niebezpieczeństwo, jeżli pozostaną w nieprzynoszącem im żadnych korzyści przymierzu z takim żyjącem trupem.... (...)
 „Im prędzej, tem lepiej — lecz najwyższy czas, aby przystąpić do podziału Austryi — z której niemieckie prowincye i tak kiedyś wreszcie muszą państwu niemieckiemu, jako owtoc jego bytu politycznego, przypaść w udziele!”.
Powyższy fragment, to jeden z bardzo wielu przykładów ukazujących proces tworzenia się podwalin pod pewne działania, które nastąpią w przyszłości. Trzeb je tylko dostrzegać. W tych okolicznościach wystąpienia ówczesnych polskich posłów przeciwko zapędom Cesarstwa Niemieckiego i sojuszem z nim należy jednoznacznie ocenić jako dążenia pro państwowe do utrzymania jedności c.k. Austrii z dużą autonomia dla Polaków.
    Tymczasem w lokalnej polityce dużym ruchem był kongres zjednoczeniowy „klerykałów” i „narodowców”, który odbył się w Krakowie. Zamorski i Grabski połączyli środowiska, które do tej pory raczej szły osobno. Chociaż tej mieszance opozycja polityczna nie wróżyła przyszłości, to jednak ilość ataków prasowych na jej powstanie przeczyła temu. O swoich obawach pisała nawet „Silesia”, a „Przyjaciel Ludu” tradycyjnie kąsał Zamorskiego, Dobije i wszystkich „stojałowczyków”.


    Kolejnym nowym ruchem na politycznej scenie był zjazd mieszczan polskich we Lwowie. Zjechało tam mieszczaństwo polskie grupujące się w Towarzystwach Strzeleckich. Stu delegatów postanowiło powołać Polskie Stronnictwo Mieszczańskie, którego organem ma być „Gazeta Mieszczańska”, a jednym z celów miało być dążenie do połączenia trzech organizacji strzeleckich w jedno. Do komitetu wykonawczego z naszego regionu wszedł Piotr Bielewicz z Żywca.

wtorek, 24 września 2013

Sprawy samorządowe wrzesień 1913


    Duże niezadowolenie zapanowało w polskim obozie narodowym, gdy Namiestnictwo lwowskie zatwierdziło rozdział zysków miejskiej kasy oszczędności w Białej za rok 1912, który zakwestionowali polscy radni. Prasa pisała: Mimo zażalenia polskich radnych na wyznaczenie miastu przez kasę oszczędności zapomogi 60.000 K. na germanizacyę polskich dzieci w niemieckich szkołach miejskich. Zapomoga ta wychodzi też na korzyść najbogatszym fabrykantom i kupcom niemieckim, gdyż inaczej musieliby oni sięgnąć do swej kieszeni na utrzymanie szkół. Kasa ma udzielić zapomogi na cele dobroczynne, a więc dla najbiedniejszych mieszkańców, a nie wspierać ludzi zamożnych i bogatych. Tymczasem w Białej tuczą się na kasie oszczędności bogacze, a biedny rzemieślnik i robotnik wychodzi z kwitkiem, aczkolwiek po myśli statutu kasy należy mu się wsparcie ze zysków kasy. Przeciw tym bezprawnym praktykom protestowali polscy radni, jednak bez skutku,; dlatego że w kasie manny niedołężnego komisarza rządowego, który na wszystko patrzy przez palce, aby się Niemcom nie narazić. Komisarzem tym jest znany na bruku bialskim z niewyraźnego chodu i zakazu dnia kwiatka na polską ochronkę starosta Fedunio. Za funkcyę komisarską bierze 1000 koron rocznie i siedzi cicho. Myślałby kto, że dlatego bo po niemiecku nie umie. Bynajmniej nie, lecz dlatego, że chodzi o Niemców, którym Fedunio na wszystko pozwala. Ma on ciężką i twardą rękę dla swoich rodaków, którym zabrania zgromadzeń, zakazuje składek na polską ochronkę, konfiskuje gazety, stara się i zabiega a przeniesienia profesorów po polsku czujących.
    Jednak o ile chodzi o Niemców, to pracuje on po cichu, t. zn. pozwala im na wszystko i na łajdactwa ich nie zwraca uwagi. Rządzą tez Niemcy w kasie oszczędności, jak szare gęsi, wspomagają bogatych zamiast biednych, a Fedunio milczy jak zaklęty. Wspomnieć tu należy, iż, dotąd nie załatwił zażalenia 12. obywateli honorowych, dlatego że to są sami Niemcy, a przed nimi, chociaż staroście, drżą mu kolana jak we febrze. To też zamożnych, że przy takim staroście Polacy wobec Niemców nić" wskórać i uzyskać nie mogą. I Bzika dostali szowiniści niemieccy na ratuszu bialskim. Dotąd nie mają koncesyi na szkołę handlową i jak Wtajemniczeni twierdzą, koncesyi nie dostaną, a już trzymają w pogotowiu lokal na szkołę handlową i płacą dyrektora szkoły. Kosztować ich to będzie na razie 6.000 kor. rocznie, ale ich to nie boli. Znowu pewnie bialska kasa oszczędności pomoże szowinistom do wybrnięcia z kłopotu i udzieli im subwencyi. Jednak sam fakt utrzymywania lokalu i dyrekora dla dotąd pustej szkoły świadczy, do czego prowadzi szowinizm kliki magistrackiej. Przez szereg lat nikt nie słyszał o ich staraniach o szkołę handlową. Dopiero gdy Wydział krajowy we Lwowie otworzył w Białej polską szkołę handlową, nagle wypłynęła u szowinistów niemieckich potrzeba niemieckiej szkoły handlowej. Zaślepieni i ogłupiali z toczącego ich umysły szowinizmu zwrócili się o koncesyę do ministerstwa oświaty. Tymczasem sprawy szkół handlowych załatwia Wydział, krajowy w porozumieniu z Radą szkolną krajową. Tam też podanie o koncesyę odstąpiło ministerstwo oświaty, jednak dopiero po 5 miesięcznych studyach. Z powodu wakacyi załatwiono podanie we Lwowie dopiero z początkiem września hr. Okazało się, że podanie ma istotne braki. Nie dołączono doń ani statutu organizacyjnego założyć się mającej szkoły handlowej, ani planu nauki, ani nie przedstawiono osoby kierownika szkoły.
    We Lwowie dopiero pouczono starających się, jak się ma wnosić podania i co należy dołączyć. Uzupełnienie podania potrwa kilka tygodni, a tymczasem klika zapowiada rozpoczęcie nauki na początek października. Jest to wyraźne tumanienie publiczności, aby odciągnąć uczniów i uczennice od polskiej szkoły handlowej. Kto zna sposób urzędowania
we władzach krajowych, ten wie, że nawet za trzy miesiące podania o szkołę handlową nie
będzie załatwione. Ponieważ wobec polskiej szkoły handlowej zbyteczną jest szkoła niemiecka, przeto podanie niemieckie podanie w ogólności odrzucone i Niemcy szkoły handlowej nie otrzymają. Dlatego słusznie się mówi, że szowiniści niemieccy, trzymając lokal i dyrektora dla nieniającej się otworzyć niemieckiej szkoły handlowej w Białej, dostali bzika z nadmiernego szowinizmu. Fedunio jednak i w tym wypadku siedzi cicho.



    W tym samym czasie nieliczne grono wyrostków niemieckich z Bielska zebrało się pod „Czarnym Orłem” w Białej urządziło i zawezwało Dra Łazarskiego do złożenia mandatu poselskiego do Rady państwa z tego powodu, że uchylił uchwałę Rady miejskiej z Białej i posłał 12 obywateli honorowych w zasłużony stan spoczynku. Dodatkowo zgromadzenie tutejszych Niemców, po przemowie fabrykanta Josephy'go, uchwaliło również votum nieufności dla posła Łazarskiego. Atmosfera i rzucane tam słowa musiały należeć do ciężkiego kalibru, gdyż spokojny i unikający burd i sądów Stanisław Łazarski tym razem nie puścił ich mimo uszu. Poseł Dr Łazarski zaskarżył o obrazę honoru asesora magistrackiego Dra Oskara Rosnera, fabrykanta i hakatystę Josephy'ego, oraz rolnika Zajonca z Hałcnowa. Panowie ci obrazili Dra Łazarskiego na owem sławetnem zgromadzeniu protestującem w Białej, pod Czarnym Orłem.


    Franciszek Wenzelis, burmistrz bialski, który również obraził się na Łazarskiego i zapowiedział rezygnacje ze współpracy razem z polskim marszałkiem powiatu po namyśle, który trwał przez 6 tygodni, postanowił zostać dla dobra niemczyzny. Przekonać miał go Adolf Bartling, prusak z pochodzenia, stosujący hakatystyczną zasadę „Siła przed prawem.
    Równie ciekawą postacią był ówczesny starosta bialski dr Kazimierz Fedorowicz. We wrześniu 1913 roku poseł Jan Zamorski na łamach „Słowa Polskiego” napisał kwiecistym językiem obszerny artykuł charakteryzujący tę postać. Wszystko wskazuję, że portret naszkicowany przez Zamorskiego był tak dosadny, że Starosta bojąc się ośmieszenia wykupił cały nakład gazety w regionie! Z tego powodu zapewne „Dziennik Cieszyński” postanowił obszerne jego fragmenty przedrukować. Można oczywiście humorystycznie stwierdzić, że redakcja liczyła, że teraz starosta ich dofinansuje i wykupi cały nakład, jednak chyba nie o to chodziła. Co zatem znalazło się w tym artykule pt. „Kto jest pan Federowicz”, oceńcie państwo sami. W gazecie czytamy: Jest to ten sam pan, który zostawszy rzeczywistym kierownikiem starostwa, zaczął wyrzucać strony za drzwi, który zabronił uczczenia rocznicy styczniowej w Kozach i w Janowicach, który nawet nie pozwolił na wiec, mający za przedmiot obrad założenie „Sokoła” w Kozach. W tych samych Kozach, w których niegdyś jako komisarz ze łzami w oczach błagał chłopów, aby mu podpisali fałszywy protokół wyborczy, bo chodziło o „jego chleb”.
Ktoby myślał, że tego rodzaju niepolskie postępowanie tego pana wynika z jakiejś wyższej germanofilskiej polityki, przypisywałby jego głowie zbyt na nią szerokie horyzonty. Przyczyna, jest inna i dobrze na bruku bialskim znana, niezliczoną mocą konceptów ustalona.
    Oto kierownictwo starostwa zamąciło mu zdrowy sąd, bo mu się wydawało, że jakiś ogrom władzy posiada. Aby tę władzę pokazać, zaczął ludziom robić na złość, bo aby dobrze robić, na to jest zbyt ograniczony. Urzędowanie w nowym charakterze „kierownika” rozpoczął od wyrzucania za drzwi. Znosił to ludek długo i cierpliwie, uważając wszelką „władzę” za dopust Boży na równi z gradem, powodzią lub szarańczą, aż wyrzucona za drzwi delegacya rady gminnej z Wilkowic zażądała odemnie umieszczenia korespondencyi o tem w „Wieńcu i Pszczółce”.
    Po pojawieniu się tej korespondencyi redakcya została nasypana takiemi samemi skargami, z czego wynikało, iż p. Fedorowicz uprawia wyrzucanie za drzwi zawodowo, z pewną sadystyczną lubością.
Ażeby pomścić zniewagę, wyrządzoną przez umieszczenie tej korespondencyi, odkomenderował p. kierownik wydział t. zw. „Czytelni polskiej”, która ani czytelnią nie jest, bo się w niej pije piwo i gra w karty, ani polską, bo należą tam Niemcy i międzynarodowcy. Ta więc „Czytelnia polska” przysłała mi naganę za ataki przeciw osobom „wybitne stanowiska piastującym”, uzając moją robotę za szkodliwą narodowo. Nie przyszło jednak tym panom na myśl, że nagana należałaby się urzędnikowi, uważającemu strony za materyał do ćwiczeń sportowych w wyrzucaniu za drzwi. Mówiąc stylem właściwym, „der beschrankte Untertanenverstand” ma wszelkie czyny władzy wielbić, choćby ta władza była reprezentowana przez niepoczytalnego woźnego. I oto poczucie władzy tak przejęło p. Federowicza, że sam o sobie począł mówić „władza”, że chłopu, który onowiadał, iż redakcya „Wieńca” kazała święcić uroczystość styczniową, z pasyą odpowiedział, jako redakcya żadna niema prawa kazać, bo kazać może tylko władza, a tą jest on, kierownik starostwa.
    Aby władzę pokazać, zabrał się do nękania ludzi. Mimo, iż ludność bardzo niepochlebne ma wyobrażenie o bystrości p. kierownika, muszę stwierdzić, iż okazał wielką bystrość w doborze nękania ludzi. Niemców i zniemczałych żydów oszczędza, bo ci potrafiliby się o szykany upomnieć skutecznie, za to polscy przedsiębiorcy i kupcy, oraz wójtowie chrześciańsko ludowi nie wychodzą z pod grzywien lub zagrożeń. Dopóki „Drukarnia polska” była zapisana na imię moje,, wszystko było źle — skoro przeszła na imię mojego wspólnika, stała się znośną. Na nieszczęście Wspólnik ten jest Polakiem i wybitnym parlamentarzystą polskim — bo gdyby był Niemcem, „Drukarnia polska” stałaby się zapewne wzorem urządzenia dla innych. Nazwisk szykanowanych polskich kupców i wójtów nie wymieniam, aby ich nie narażać na gorsze jeszcze szykany.
    Ostatnio zabronił p. kierownik urządzenia dnia kwiatka w Białej, na rzecz TSL Natomiast, kiedy Niemcy z Bielska urządzili 14. bm. u siebie w Bielsku dzień niemieckiego kwiatka, p. kierownik pozwolił im rozbijać się po całej Białej z Lipnikiem i „władzy” nie pokazał, choć Niemcy pozwolenia na buszowanie po Białej nie mieli. Nie dziw, że nadobne Niemkinie z Bielska karotowały na swój cel nawet w budynku starostwa w Białej”. Następnie pisze p. Zamorski o praktykach konfiskacyjnych starosty, co wszystko daje obraz i wizerunek tego urzędnika, którym tylko Niemcy się zachwycają. Prasa niemiecka, omal nie postawi go na świeczniku jako wzoru urzędnika austryackiego. Jeszcze jakiś czas takiego urzędowania, a p. Fedorowicz pomnoży godną swą osobą zbiór obywateli honorowych miasta Białej w nagrodę za usługi, oddawane gminnej klice hakatystycznej.



poniedziałek, 23 września 2013

Sprawy oświatowe i narodowe wrzesień 1913 cz. 2

  

    Kiedy sprawy bulwersujące mamy już za sobą trzeba nadmienić, że Gimnazjum i seminarium TSL Białej zmieniło sposób funkcjonowania. Z nowym rokiem przestały one działać pod jednym kierownictwem i w jednym budynku przy ulicy Komorowickiej. Od września obie szkoły rozdzielono ze względu na wzrost zainteresowania jakiego spodziewano się po upaństwowieniu placówki. Kierownictwo gimnazyum realnego, które liczy już sześć klas, pozostało nadal w rękach dotychczasowego kierownika obu zakładów dyrektora Ignacego Steina — kierownictwo seminaryum objął profesor seminaryum żeńskiego z Krakowa dr. Antoni J Mikulski. Jako szkołę ćwiczeń czteraklasowej szkoły pospolitej jeszcze trzyklasową szkołę -wydziałową, przez co stworzono pierwszy w kraju i państwie typ tego rodzaju zakładów, siedmioklaswą szkołę ćwiczeń. Gimnazyum pomieszczono w gmachu szkoły im. Kościuszki — seminaryum pozostało nadal w dotychczasowym budynku przy ul Komorowiekiej. Jednak te przygotowania i oczekiwania po raz kolejny przez władze zostały wystawione do wiatru. W tej sprawie interweniował prof. Głąbiński w Wiedniu. Zażądał on natychmiastowego upaństwowienia gimnazjum, albo przyznanie znacznej subwencji na jego prowadzenia. Udzielając odpowiedzi negatywnej, tym razem urzędnicy ministerstwa stwierdzili, że budynek jest...nieodpowiedni. Takie stwierdzenie było o tyle dziwne, że do tej pory tam odbywały się lekcje i nie zgłaszano żadnych uwaga. Powyższe zachowanie wpisuje się idealnie z znane powiedzenie, które uczy, że: Gdy władza mówi, że zabierze, to zabierze, a gdy mówi, że da, to tylko ... mówi.

    W tych okolicznościach Polacy po raz kolejny zwrócili się z apelem, aby władze lokalne nie utrudniały wynajęcie lokali na szkoły polskie.  Kiedy TSL zwróciło się do władz samorządowych o subwencje odmówiono. Prośbę o subwencyę uznali hakatyści za zamach na niemieckość Białej, która ich zdaniem była zawsze niemiecką i taką ma pozostać. Tymczasem każdy nieuprzedzony uzna, że jeżeli jednej dziewiątej części ludności wyznania ewangelickiego należy się osobna szkoła wyznaniowa, to jednej trzeciej części ludności, narodowości polskiej należą się szkoły polskie. Tymczasem dyrektor szkoły ewangelickiej Adolf Bartling, prusak - z pochodzenia, stojący na czele kliki odmawia Polakom szkół polskich i subwencyi na szkoły polskie, a sam wyciąga corocznie rękę do gminy po 7.500 K subwencyi na szkołę ewangelicką. (...) Rada miejska odmawia stale subwencyi na polską ochronkę li tylko dlatego, że chodzi o polską ochronkę, na niemiecką zaś ochronkę daje co roku po 4.500 K subwencyi!.
  
    W dużo lepszej sytuacji znajdowała się niemiecka szkoła przemysłowa w Bielsku. Tam 20 września uroczyście dokonano otwarcia nowego gmachu państwowej szkoły przemysłowej.
W uroczystości wzięli udział miedzy innymi prezydent kraju Coudenhove, marszałek hr. Larisch-Mönnicha, poseł Günther  lokalni samorządowcy z obu miast oraz były starosta Kulisz.  W ramach podziękowania za wsparcie tej inicjatywy na posiedzeniu Rady miejskiej w Bielsku, które odbyło się we czwartek 11. bm., zapadła uchwała, mianująca prezydenta kraju hr. Coudenhovego i starszego radcę budowniczego Günthera członkami honorowymi. Rozbudowa budynku prowadzona przez firmy budowlane K. Korna i A. Walczoka prowadzona na gruncie przekazanym przez miasto trwała od 1910 roku. Dyrektorem placówki był Emil Joch. Placówka posiadał 143 pomieszczenia i działała tam między innymi czteroletnia Wyższa Szkoła Przemysłowa. Uczniowie tam pobierający naukę chodzili w białych czapkach.
    Po wakacjach również towarzystwa oświatowe w Żywcu wznowiły działalność. 14 września dr Michał Sokolnicki wygłosił wykład pt. „Drogi współczesnej myśli politycznej”, a 16 września Władysław Studnicki pogadankę pt. „Polska w dobie współczesności”.

piątek, 20 września 2013

Sprawy kulturalne i sportowe wrzesień 1913

    W poprzednim miesiącu pisałem o zamknięciu polskiego kina Lux w Białej. Teraz na skraju opłacalności stanęło prowadzone przez TG „Sokół” kino w Żywcu. Jak się okazuję i to nowe kino nie radziło sobie w starciu z Antonim Kasztelnikiem, który swoje kino w tym mieście prowadził co najmniej od 1911 roku.
W tym samym czasie w Białej, kończyła się budowa kina miejskiego. Polacy szeroko krytykowali powstające kino tym bardziej, że całkowity koszt sięgał już prawie 250 tysięcy koron. Budynek w stylu Majera Biedy postawiono w pobliżu policyi miejskiej, skutkiem czego zapewne zrobił on półobrotu w zamiarze ucieczki na rynek. Zamiar mu się jednak nie powiódł, gdy zobaczył naprzeciwko siebie zaklętego wroga w osobie Maurycego Kohna. Stanął jak wryty i dotąd stoi na miejscu z miną wystraszoną. Budynek to nieszczególny, coś w rodzaju murowanej stodoły lub też gmachu domu publicznego, który ma powstać na Pastornaku w Bielsku, a o który wielki hałas podnosi się w lokalnej prasie niemieckiej. 

Fasada frontowa odznacza się tem, że mogłaby być bardzo dobrze i tylną, ma na wysokości 3 metrów czerwony daszek. Odtąd każdy do kina zdążający będzie musiał iść pod czerwony daszek, co dawniej miało fatalne znaczenie. Fasadę podziurawiono wielka liczbą otworów prostokątnych, owalnych, jajowatych i innych. Mają to być drzwi i okna. Po bokach dwie krótko ucięte, a tęgie wieże, przypominają filary krótkie ale grube. Dach czerwony z 3 wieżyczkami, czy też sygnaturkami wieńczy szczyt nowego gmachu.

    Dużo lepiej niż prowadzenie kina szło „Sokołom” z Żywca organizowanie wyścigów kolarskich. Prężny oddział tamtejszych kolarzy zorganizował 7 września wielkie zawody. Arcyksiążę Karol Stefan Habsburg ufundował dwa srebrne puchary dla zwycięzców na najważniejszych dystansach. Przewidziano również nagrodę, dla właściciela najładniej udekorowanego roweru, a wszyscy uczestnicy mogli uczestniczyć w przedstawieniu kinomatograficznym oraz zabawie tanecznej. Zawody odbywały się na trasie Żywiec- Oczków- Zadziele. Tym razem niestety lokalny mistrz z Żywca Tadeusz Jänich, który w poprzednich latach był niepokonany musiał się zadowolić trzecim miejscem w Biegu o mistrzostwo Żywca na dystansie 8 kilometrów. Całą imprezę trochę popsuł fakt, że: Wielu uczestników musiało się wycofać wskutek zapsucia pneumatyków przez gwoździe rozsypane po drodze ręką niewyśledzonego sprawcy...

czwartek, 19 września 2013

Sto lat temu w Bielsku i Białej odc. 21


Sprawy gospodarcze wrzesień 1911 cz. 2

    Niezadowoleni z wyników obrad rady miejskiej w Bielsku byli mieszkańcy okolic placu Blichowego i tzw. plantacyi, bowiem przedstawione przez radcę miejskiego Fuchsa propozycje oświetlenia tych okolic uznano za zbyt drogie i odesłano do ponownego zbadania sekcji budowlanej.

    Dobre natomiast informacje pojawiły się dla korzystający z kolei. Na stacyi Wilkowice-Bystra mię­dzy Bielskiem a Żywcem będzie można od 1 września, oprócz osób i pakunków, na­dawać wszystkie towary i ładunki.
    Na terenie Podbeskidzia zarówno w miesiącu sierpniu jak i we wrześniu pojawili się prelegenci tłumacząc zainteresowanym działalności „Floryanki" czyli zakładu ubezpieczeń. Zgromadzeni przez usta swoich naczelników gminnych, złożyli podziękowa­nie Dyrekcyi Krak. Tow. wz. ubezpieczeń, na ręce pp. prelegentów, a zarazem pro­sili, aby takie odczyty częściej urządzano i we wszystkich wsiach, gdyż przez nie mie­szkańcy i z najdalszych zakątków, będą mieli sposobność poznania ważności i zna­czenia asekuracyi i w ten sposób chronić się przed klęską pożarów i gradów, a tem samem od nędzy, a nieraz i od kija żebraczego.
    O tym, że natura może być mało życzliwa przekonali się mieszkańcy zarówno Bielsko jak i Białej. Ze względu na to, że opadów było bardzo mało, a istniejące źródła zanikały ograniczono pobór wody. W Bielsku z wodociągu można było korzystać tylko w godzinach od 6 do 12, natomiast w Białej na nowo zaczęto pobierać wodę z 34 starych studni.  
    Władze wojskowe poinformowały, że początkiem września cały garnizon krakowski odbędzie samodzielne manewry w rejonie Kalwarii, Suchej, Żywca i Bielska. Po ćwiczeniach pułkowych nastąpią ćwiczenia w brygadzie; około 6 września zetrą się z sobą w różnych stronach zachodniej Galicyi brygady, łącząc się na ćwiczenia dywizyjne przy udziale artyleryi i oddziałów kawaleryi. Manewry trwały od 2 do 16 września.

środa, 18 września 2013

Sprawy oświatowe i narodowe wrzesień 1913 cz. 1

    Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego władze edukacyjne poinformowały, że egzamin dojrzałości w seminarium nauczycielskim w Białej odbędzie się 26 września, a 27 w Kętach. Jednak rozpoczęcie roku szkolnego w Białej w 1913 roku, odbyło się w cieniu pożegnania prof. Podgórskiego, którego 30 sierpnia żegnało liczne grono przyjaciół oraz ponad 90 osób z różnych sfer, wśród których przeważali robotnicy. Świadczyło to najlepiej o sympatyach, jakie sobie zaskarbił u ludu prof. Podgórski przez całoletni okres pracy obywatelskiej nad Białką. Im większa była sympatya ludu, — tem większy żal przejawiał się na pożegnaniu, a zarazem i rozgoryczenie do tych, którzy, spełniając życzenia Niemców, przyczynili się do usunięcia prof. Podgórskiego.  – z żalem donosił „Dziennik Cieszyński” i dodawał: prof. Podgórski był to człowiek żelaznej woli i niebywałej konsekwencyi. Praca obywatelska była pierwszą potrzebą jego duszy i w tej pracy przewyższał nietylko gorliwością, ale i umiejętnością.
Przedewszystkiem był organizatorem i nie znosił ludzi chwiejnych przekonań. Każdą kwestyę stawiał jasno i po męsku, a wartość ludzi oceniał według ich użyteczności społecznej. Takich ludzi więcej trzebaby ściągnąć na kresy, — bo tu, gdzie walka z brutalnym naporem pruskim, nie pomogą, żadne romantyczne umizgi i płaczliwe mowy, — tu trzeba- pracy realnej, konsekwentnej, a przedewszystkiem zorganizowanej. Prof. Podgórski tej idei służył i dlatego ubytek jego osoby jest wielką stratą narodową.


    Wraz z Podgórskim prace w Białej straciło kilku innych profesorów, o których wspomniałem w poprzednim miesiącu, teraz jako motto do tamtych wydarzeń warto przytoczyć obszerny artykuł pokazujący ówczesny klimat. Jeden z publicystów tak przekonywał: Jak słusznie stwierdził Stańczyk, że najwięcej zawsze jest na świecie doktorów, tak śmiało można zaryzykować twierdzenie, że potem najwięcej jest krytyków nauczania, oraz krytyków nauczycieli, którzy temu żmudnemu zajęciu się poświęcają. Zasadniczo jest to objaw słuszny, świadczy o zainteresowaniu się społeczeństwa wychowaniem młodego pokolenia, które z kolei obejmuje ster prac obywatelskich, podejmie niezapomniane mimo wszelkiego kołtuństwa i zaprzaństwa idee niepodległej Polski. Niestety krytyka nauczycieli i nauczania niema tego głębszego podłoża i— troski o przyszłość narodu, ale przyświeca jej egoizm rodziców, by dziatwa bez względu na wiedzę i zalety charakteru przebiła się przez szkoły i zdobyła przez rząd posmarowany kawałek chleba. Bardzo często czepiają zdemoralizowane elementy społeczne nauczycieli za ich przekonania polityczne, i nie mogąc nic zarzucić metodzie nauczania, gorliwości i owocom pracy pedagogicznej, zarzucają nauczycielom partyjność, wmawiają w siebie, w prasę, we władze szkolne, że nauczyciel należy do tego czy owego stronnictwa i uprawia w szkole politykę. Dowodów naturalnie oszczercy nie podają.
    Wiedzą jednak, że puszczona między ludzi wieść w końcu się przyjmie, bo oszczerstwo to jak to pierze puszczone z wiatrem rozleci się na wszystkie strony. Ludzie tacy, nie zdają sobie zupełnie z tego sprawy, że oszczerstwa nie można zupełnie cofnąć, że ono szkodzi jednostkom, oplwanym ustawicznie, nie wiadomo z której strony potem spada na nich kara niezasłużona, jak nieda się już nigdy pozbierać pierzą rozniesionego wichrem, do tak dalekich stron bowiem doleci! Taka krytyka szkół polskich rozpanoszyła się w ostatnich miesiącach w Białej. Ludzie lubiący spokój, przyzwyczajeni do rezygnowania z dóbr narodowych na rzecz Niemców, uczuli się zagrożonymi, gdy na terenie bialskim zjawili się ludzie reprezentujący ostrzejszy ton, typowi, kresowcy, którzy zaczęli otwierać ludziom oczy, że rezygnacya, ustępstwa, cofanie się to zbrodnie narodowe, które muszą w końcu doprowadzić do zupełnego upadku sprawy polskiej na kresach zachodnich. Nowi ludzie psuli spokój, a nadto zaczęli zbierać sukcesy, które zasłaniały dotychczasowe zaśniedziałe wielkości. Długo toczono tajemne narady, wreszcie wpadli intryganci na pomysł, uderzmy na niewygodnych pracowników, którzy są nauczycielami, że uprawiają politykę w szkole, zohydźmy ich wobec Rady szkolnej. Zarzut taki sprawdzić się nieda, młodzieży nikt badał nie będzie — władze szkolne coś zrobić muszą, a nie mogąc dowieść winy i ukarać, spowodują przeniesienie posądzonych nauczycieli, dla zerwania nici wiążących ich z daną szkolą. O to też tak zwanym niemoralistom w Białej chodziło. 


    Gdy zaś już tak w dobranem kółeczku o szkołach zaczęto rozprawiać, zapragnęli panowie od egzekucyi, od warstatu ślusarskiego, urzędnicy podatkowi, czy dawni agenci winni rządzić w szkołach. Ponieważ zaś szkoły te są prywatne, a utrzymuje je całe społeczeństwo polskie, poczuli panowie memoryaliści wolę Bożą — reprezentowania całego społeczeństwa i zażądali od Towarzystwa Szkoły Ludowej, by utworzyło Wydział szkolny w Białej i temuż wydziałowi oddało decyzyę we wszystkich, kwesty ach odnoszących się do szkół bialskich zarówno ludowych jak i średnich. Chodzi zaś tym panom głównie o skład personalny gron nauczycielskich pod względem przekonań politycznych i kwalifikacyi towarzyskich, i Pomysł ten spotkał się z niechęcią w sferach nauczycielskich, które uczuły się zagniewanemi przez stworzenie takiej cenzury policyjnej przez ludzi nie znających się na rzeczy, ale za to tem fanatycznej rezonujących o szkole i nauczaniu. Ze zdziwieniem dowiedział się o tem okoliczny lud wiejski zapełniający dziatwą swą szkoły TSL., bo
nie mógł się pogodzić_z myślą, że Zarząd Główny, który daje na szkoły pieniądze, ma oddać rządy w szkołach kresowych w ręce ludzi, którzy na równi z tysiącami Polaków w kraju płacą tylko 2 K rocznie do kasy miejscowego Koła TSL., osądzili zdrowym chłopskim rozumem, że w takim razie każdy członek TSL powinien mieć prawo rządzenia w szkołach kresowych, coby jednak doprowadziło do anarchii, do zburzenia do Zamiar utworzenia Wydziału szkolnego w szczętnego spokoju, harmonii, jaka powinna panować w szkole.
    Białej, któryby wyręczał Zarząd Główny w kierowaniu szkolnictwem kresowem jest pomysłem poronionym, bo oddaje los szkół w ręce ludzi, którzy nie dostarczają na nic funduszów, w dodatku ludzi nie mających osobistych warunków, by spełniać tak ważne zadanie. Na ironię wyglądałoby nadto, gdyby do Wydziału takiego weszli nauczyciele szkół kresowych, a na to się zanosi bo na czele miejscowych towarzystw stoją nauczyciele, a te towarzystwa mają delegować po dwóch członków do takiego Wydziału. Koledzy byliby sędziami rodzajem władzy dla drugich kolegów, ciekawie ukonstytuowałby się stosunek w takiem gronie, gdzie na 10 sił n. p. byłoby oprócz dyrektora, jeszcze dwóch poddyrektorów.
    Uwzględniając nadto okoliczności wśród, których się ten pomysł zrodził, należy cały projekt odrzucić, bo kryje w sobie zarzewie walk o szkołę i wpływy w niej, podczas gdy szkoła powinnna stać zdała od walk partyjnych. R.

    Zupełnie inne nastroje panowały wśród Polaków, gdy dowiedzieli się o przenosinach byłego inspektora, obecnego dyrektora niemieckiego seminarium w Cieszynie Wiśniowskiego. Chociaż na posiedzeniu Rady szkolnej okręgowej w Bielsku, wychwalano jego dokonania, to polska prasa lokalna z ulgą przyjęła tę wiadomość i kąśliwie pisała: Na szczęśliwej planecie musiał się urodzić p. Wiśniowski, skoro za wysługiwanie się Niemcom i wyparcie się swego pochodzenia — został aż — dyrektorem seminaryum. Nie każdego renegata zaszczyt taki spotyka, a niektórzy życie kończą aż zbyt mamie. Dziwi nas niezmiernie, jakiem prawem cesarski radca Salamon Pol1ak zapewniał p. Wiśniowskiego na posiedzeniu Rady szkolnej okręgowej o pewnej -sympatyi wszystkich kół ludności — skoro rolnicza i robotnicza ludność polska, oraz kilkudziesięciu nauczycieli powiatu bielskiego żywi dla p. Wiśniowskiego tylko to, co żywić można dla renegata tego pokroju, a więc wstręt, o czem chyba p. Wiśniowski dobrze jest poinformowany.

wtorek, 17 września 2013

Sprawy gospodarcze wrzesień 1913


    Pomimo tego, że tzw. II wojna Bałkańska właśnie się skończyła i trwały ostatnie rokowania pokojowe, to rynki w tamtym regionie nadal nie funkcjonowały normalnie. To zaś powodowało, że przemysł tekstylny w Bielsku i Białej nie mógł wrócić do normalnej produkcji. Gazety z nadzieją pisały, że: Przesilenie w przemyśle tkackim w Bielsku i Białej jeszcze nie minęło. W niektórych fabrykach, gdzie zredukowano czas pracy na 5 dni w tygodniu, w ubiegłym tygodniu pracowano przez cały tydzień. W innych znów fabrykach jeszcze obniżono czas pracy. Są jednak widoki, że w najbliższym czasie stosunki robocze się poprawią, a wtedy też robotnicy będą mogli normalnie pracować. Optymizm ten trzeba nazwać życzeniowym, bowiem c.k. Austria, a dokładniej jej dyplomacja postawiwszy na złego konia, straciła na tym konflikcie nie tylko prestiż, ale również tamtejsze rynki zbytu. Z tego powodu sytuacja ekonomiczna regionu została zachwiana.


    Podobnie z destabilizowana został praca w składnicy w Białej. Pisząc o sprawach oświatowych nadmieniłem o przymusowym odejściu prof. Podgórskiego. Wspomniany był również dyrektorem Składnicy Towarowej w Białej, teraz na jego miejsce i prof. Dziedzica, którego przeniesiono do Nowego Targu musiano wybrać nowych kandydatów. Na posiedzeniu Kółka rolniczego w Białej dnia 4. września b. r. przyjęto rezygnacyę dyrektorów „Składnicy towarowej" pp. profesorów Podgórskiego i Dziedzica, którzy na skutek intryg rodaków musieli ustąpić. Profesor Podgórski udał się na stałą posadę do Tarnopola, prof. zaś Dziedzic do Nowego Targu. Byli to niestrudzeni pracownicy narodowi na kresach, przepojeni miłością i ofiarnością dla ludu polskiego. Zajęci ciągle i niezmordowanie pracą oświatową i gospodarczą w Bielsku, Białej i okolicy — poświęcali cały swój czas wolny od obowiązków zawodowych dla dobra ludności polskiej. Do nich należał również prof. Mikułowski, prezes Kółka rolniczego w Białej, który już dawniej ustąpił. Za trudy i prace należy się im pełne uznanie i cześć. W miejsce prof. Podgórskiego i Dziedzica wybrał Zarząd Kółka rolniczego profesorów Wawrzyńca Bieleńka i Adama Dziębaja dyrektorami Składnicy towarowej. Ich fachowe wykształcenie i zdolności tudzież praca społeczna na dotychczasowych stanowiskach dają rękojmię, że zaczęte dzieło poprowadzą należycie dalej i że wkrótce zdobędą sobie zaufanie wśród wszystkich udziałowców Składnicy i wśród wszystkich warstw tutejszej ludności. Oby ich praca przyniosła stokrotne i błogosławione owoce znękanej ostatniemi zajściami polskiej ludności kresowej.


    Pewne nadzieję na ożywienie życia gospodarczego w regionie widziano w częstych wizytach przedstawicieli „Austriackiego Towarzystwa akcyjnego dla wierceń i kopalń we Wiedniu”, którzy regularnie odwiedzali Gilowice i prowadzili tam próbne odwierty w poszukiwaniu węgla. Miejscowi jednak podobnie jak „Przyjaciel Ludu”, sceptycznie podchodzili do tej inwestycji tym bardziej, że za kapitałem niemieckim i urzędnikami szli również robotnicy niemieccy. 
    Prasa poinformował, że: Agencya Krak. Tow. wzaj. ubezp. (Floryanki) w Bielsku z dniem 1. września b. r. została przeniesioną na ul. Główną nr. 7. I. piętro, do mieszkania kierownika tejże, p. Juliana Budowskiego. Subagencya Krak. Tow. wzaj. ubezp. (Floryanki) została nadana p. Pawłowi Królowi, (młodszemu) w Jasienicy, a to dla dogodności włościan tak miejscowych jak i okolicznych. Pan Król jako człowiek młody, inteligentny, chętny i pracowity niewątpliwie spełniać będzie swoje zadanie ku zadowoleniu wszystkich.
   Odnotowano również skargi mieszkańców Rychwałdu, na brak przystanku kolejowego w tej wsi. Mieszkańcy starali się o jego postawienie już od 1907 roku. Ówczesny poseł z Żywiecczyzny Maciej Fijak sprowadził nawet na miejsce specjalną komisję. Ta po wizji lokalnej stwierdziła, że przystanek może powstać jedynie pod warunkiem, że okoliczne wsie złożą się wspólnie na jego wybudowanie. Koszt oszacowano na 3700 K. Kolejny raz komisja kolejowa zajmował się tą sprawą 9 kwietnia 1913 roku z inicjatywy posła Hallera. Teraz do sprawy włączył się poseł Zamorski, jednak i jemu komisja odpowiedziała, że tylko wkład własny gminy w wysokości 3 tyś. K może spowodować, że kolej przystanek postawi.

 

Serdecznie zapraszam!


poniedziałek, 16 września 2013

Podatek od głupoty



    Niedawno wydał rząd austryacki sprawozdanie z dochodów, osiągniętych w zeszłym roku za pośrednictwem loteryi państwowych. Z tego sprawozdania wynika, że na loterye postawiono przeszło 37 milionów koron, a suma wypłaconych za wygrane wynosi zaledwie 17 ½  milionów koron. Rząd zarobił więc na czysto w r.1906 i. przeszło 19 milionów koron! Tyle pieniędzy w postaci dobrowolnego podatku od głupoty zarabia rząd w jednym roku, od ludzi biednych, którzy grają w loteryę w nadziei wygrania. 91 milionów razy stawiono na loteryę, a wygrano tylko 17 milionów, to znaczy bodaj piąta część grających. Zważywszy dalej, że wygrywają tylko ci, którzy często stawiają i że wygrana rzadko kiedy przewyższa kwotę przegraną, jakże żałować trzeba tych łatwowiernych biedaków, którzy sami się opodatkowują, sądząc, że „pieczone gołąbki same przyjdą do gąbki”. 

Gwiazdka Cieszyńska” nr 68, 24.08.1907, s. 348

piątek, 13 września 2013

Moda Wrzesień 1912

 
    Wrzesień 1912 odznaczał się, co w naszym klimacie nie jest rzeczą nadzwyczajną, tym iż śliczna pogoda przeplatała się szarugą. Znowu zapanowała moda przejściowa, która jak mówią złośliwi trwa u nas z małymi przerwami cały rok... Zanim więc wykształtowała się główna linia jesiennych kreacji, styliści zajęli się kapeluszami przypominając, że duże są bardziej twarzowe, ale małe są bardziej praktyczne. Jeżeli chodzi o dobór tzw. fantazyi do przybierania kapeluszy, to żaden sezon nie dostarczył ich tak wiele jak obecny.  Toki utrzymały się w swoich prawach i kształtach. Najchętniej będą noszone toki pluszowe lub futerka, do przybrania zaś używane będą skunksy lub gronostaje. Dla tych pań, które potrafią z szykiem się prezentować moda paryska przynosi specyalne cylinderki Velurowe o podłużnej główce, z tyłu przybrane fantazją z piór albo też zgrabne amazonki, oraz wielkie, miękkie fasony przybrane olbrzymimi piórami. Moda czyni jednak odnośnie do tych kapeluszy zastrzeżenie, że trzeba je umieć nosić...

    Elegantki w Paryżu postanowiły zwrócić jeszcze bardziej uwagę na swoje zgrabne nogi. Oto noga ubrana w zgrabny pantofelek i przystrojona elegancką pończoszką nie dość, że wyłaniała się z bocznego rozcięcia spódnicy, ale dodatkowo przyciągała wzrok złotą gładką bransoletką noszoną nad kostką.    Kiedy już udało się zwrócić uwagę mężczyzn świecidełkiem, warto zanim zobaczy przepiękną twarz zatrzymał swój wzrok na kobiecym atrybucie jakim są piersi. Z tego też powodu Francuzi reklamowali specjalny krem, który: biust nikły pięknie zaokrąglić piersi zniszczonej latami czy jakimkolwiek zmęczeniem, przywrócić kształt i jędrność pierwotną.

    Jak się okazuje, moda jesienna nie pokazywała żadnych fajerwerków, dlatego też recenzenci mody nie mając za bardzo co komentować, po raz kolejny pisali o nakryciach głowy:  


Zasadniczo robione są formy kapeluszy zimowych z pluszu i aksamitu. Filc, który w przeszłym sezonie zimowym został usunięty na plan drugi, obecnie znowu powraca, ale tylko w postaci wielkich i miękkich.

W kolorach zaczyna zyskiwać wpływ barwa brązowa. Obok rejerów i ubrań różnego kształtu z piór strusich powraca znowu stara moda wstążek. Służyć one będą do przybierania kapeluszy w kolorach i mają barwy złoto-brązową, ciemnoniebieską lub zieloną. 




    Brak nowości jesiennych spowodował, że wcześniejsze nadejście ostrego zimnego powietrza już we wrześniu wprowadziło ożywczy prąd w propozycjach na zimę. Jak się okazuje po raz kolejny podrożały, najbardziej pożądane futra z soboli i bobroszczurów.



Po tej informacji ekologom już mocniej zabiły serca, dlatego bardziej wrażliwym proponowałbym opuścić ten akapit, gdyż: Jako bardzo elegancie uważane są płaszcze z naturalnych wiewiórek, z szerokimi rękawami. Są one bardzo miękkie i noszą się doskonale. (...) Jako futro późnego sezonu jesiennego uchodzą skórki kretów, które na zimę są za cienkie. 


czwartek, 12 września 2013

Wybuch niezadowolenia wrzesień 1911


    Sytuacje społeczno gospodarcza w całej c.k. Austrii z każdym dniem stawała się coraz trudniejsza i ostatecznie doszło do wybuchu niezadowolenia w Wiednu. Na ulice wyszło około 140 tysięcy mieszkańców stolicy. Doszło nie tylko do zamieszek, ale wojsko użyło broni, aby poskromić manifestantów. Podobne zamieszki rozlały się na cały kraj, a ich pomruki dotarły do naszego regionu.



    22 września przed Domem Polskim w Bielsku Związek zawodowy robotników chrześcijańskich zorganizował zebranie, aby zaprotestować przeciwko lichwie i drożyźnie.
    25 września Zarząd powiatowy Kółek rolniczych na powiat bialski, obradował a głównym referatem, który był wprowadzeniem do dyskusji nosił tytuł: Drożyzna artykułów żywności i czy rolnik i jest temu winien, jak rolnik ma się w tych warunkach drożyźnianych zachować i jaka pomoc byłaby wskazaną. 


    To, że sytuacja z każdym dniem stawała się trudniejsza świadczy informacja, że w Bielsku cena mięsa wzrosła kolejny raz. Teraz za kilogram płaci się 1 Korone i 92 halerze, a masarze zapowiadają kolejne podwyżki. Z tych właśnie powodów robotnicy z firmy Weiss i Gotz oraz z fabryki sukna K.T. Zipsera poprosili o podniesienie płacy, gdy to nie znalazło zrozumienia u fabrykantów robotnicy zastrajkowali. W obawie przed napadem robotników strajkujących oraz dla obrony łamistrajków, policja pilnuje tej fabryki, w pobliżu której gromadki strajkujących robotników zabawiają się, grając na ulicy w karty. Aby łagodzić objawy drożyzny Rada miejska w Bielsku, postanowiła zobowiązać wszystkich handlujących do umieszczania na widocznym miejscu cennik. Jeżeli ktoś się nie zastosuje do tego zarządzenia po 11 sierpnia czeka go grzywna 100 koronowa, a nawet zamknięcie sklepu. Magistrat postanowił również zorganizować sprzedaż tańszego mięsa z ryb morskich. Jednak jak pokazała podobna akcja przeprowadzona dwa lata wcześniej, „owoce morza” docenili bardziej ludzie zamożni, niż robotnicy, którzy mieli inne nawyki żywieniowe. Atoli ponieważ mięso od tego czasu podrożało, można przypuszczać, że teraz i uboższa klasa ludzi będzie korzystała z zarządzenia miejskiego w sprawie sprowadzania i sprzedaży ryb morskich. 


    Odpowiedź, a może próbę odpowiedzi i sposób na walkę z drożyzną podpowiada w kolejnym numerze redakcja „Wieńca i Pszczółki”: Wszędzie i wszyscy odczuwamy ogromną drożyznę narzeka rolnik, urzędnik; lamentuje rzemieślnik i robotnik. Przychodzi do wybuchów wśród zgłodniałych mas, które nie mogą z marnych zarobków utrzy­mać swych rodzin. Sytuacya staje się wprost groźną. Wybryki uzasadnione przy­czynowo — przechodzą w stan chorobliwy.
Oglądamy się za pomocą rządu, po­mocy z zewnątrz, zamiast szukać jej w sobie, w organizacji. Przeklinamy w unie­sieniu kupców za podniesienie cen na artykułach spożywczych, zapominając, ze oni są tylko ostatniem ogniwem w całym łań­cuchu pośredników.
   Precz z nimi, usuńmy pijawki, które pochłaniają wszystkie zyski, rozchwytują je nim dowozy z fabryk dojdą do rąk naszych ujmijmy handel w swe ręce — stwórzmy spółkę spożywczą pod firmą Kółka rolni­czego — załóżmy wielki sklep detaliczny: któryby zarazem dostarczał hurtowych towarów sklepom chrześcijańskim w całej okolicy.
    Składnica taka usunie wyzysk ze stro­ny kupców, agentów i spowoduje w na­stępstwie zniżkę cen, a po pewnym okresie czasu ureguluje je. Tańszy cukier, tańsze masło, tańsza mąka choćby o dwa, kilka halerzy, będzie pierwszym zyskiem składnicy.
    Drugim zaś, to dywidenda wpła­conych udziałów, dochodząca od 6—8%, przewyższająca wydatnie procent, jaki uzyskujemy po ulokowaniu oszczędności w kasach oszczędności czy bankach. Zyski te są pewne, strata udziału z powodu złej gospodarki wykluczona. Członkowie mogą każdej chwili zmienić wadliwy zarząd czy dyrekcyę. Nad całym interesem czuwa Zarząd główny Kółek rolniczych, dokonując przynajmniej dwa razy do roku szczegó­łowej lustracyi.
Trzecim najważniejszym zyskiem jaki przynosi składnica są premie kunsumcyjne - to znaczy procenta od pobranych towarów. Premia, taka wynosi 2-3%, co przy zakupnie towarów za 800 koron rocznie, da zysku 16-24 koron. Tę kwotę dostaje spożywca należący do składnicy i pobierający w niej towary — po upływie roku, później zaś może dostawać premie, ratami miesięcznemi. Wspólne zaś zyski uwzglę­dniając, że towar będzie tańszy, że dywi­denda wyniesie tylko 7%, a premie tylko 2% — dojdą do znacznej kwoty, która pozostanie w naszych kieszeniach, da mo­żność postępowania naprzód pod wzglę­dem ekonomicznym.
    Każdy dzień zwlekania z przystąpie­niem do takiej spółki handlowej, do Składnicy towarowej jest wzmacnianiem prze­ciwników, wzmacnianiem legionów pośre­dników, którzy tuczą się naszym potem i krwią.
    Poprzyjmy zamierzone w Białej dzieło, zapisując się na członków Kółka rolnicze­go, i składając udziały dla stworzenia ka­pitału, potrzebnego do puszczenia w ruch takiego przedsiębiorstwa.
Nie czekajmy pomocy od rządu, od socyalistów, od przypadku, ale wyjdźmy do walki ze złem, złączmy się, stwórzmy dzieło, które dźwignie nas pod względem materyainym, a w następstwie natchnie wiarą we własne siły, we własną organizacyę.

    Polscy chrześcijańscy robotnicy i rze­mieślnicy łączcie się - inteligencyo polska przyjdź im z pomocą w otworzeniu Składnicy towarowej! Idąc za tymi wskazaniami mieszkańcy Żywca postanowili w ramach Kółka rolniczego powołać składnice towarową z kapitałem założycielskim 100.000 k.

Sto lat temu w Bielsku i Białej, odc 19


środa, 11 września 2013

Sprawy gospodarcze wrzesień 1911 cz. 1.


    Wrześniowe gospodarcze informacje z regionu rozpoczynam od postępów prac nad zakładaniem Składnicy Towarowej w Białej. We wtorek, dnia 5. września o godzinie 7. wieczór odbyło się w Domu polskim w Bielsku zgromadzenie w sprawie składnicy towarowej. Na ze­branie przybyli bardzo licznie robotnicy i kilka osób z inteligencyi bialskiej, które sprawa składnicy obchodzi. Zebranie za­gaił prof. Z. Podgórski. Przewodniczącym wybrano prof. Sierakowskiego, który udzie­lił głosu p. Podgórskiemu. Mówca podzię­kował zebranym za zgromadzenie urządzone w jego sprawie 28. sierpnia, które było zachętą do pracy na przyszłość, nie tylko dla niego, ale dla innych ludzi dobrej woli. Poczem przedstawił dotychczasowe starania około rozwoju składnicy. Zebrano 6.114 Koron udziałów, urządzono kilka zebrań, ale pozyskać trzeba jeszcze do 20.000 i poruszyć wszystkich Polaków rozumiejących doniosłość tego celu. Na przykładach in­nych składnic, dowiódł ogromnej ich wagi, przedstawił jakie zyski przynosi udziałow­com i konsumentom, każdy taki sklep spółkowy. Na zakończenie podał środki dalszej agitacyi. Po referacie przemawiali liczni mówcy: p.p. Sierakowski, Bomba, Stein, Jasiczek, Urbaniec, Weyde, Micherdziński, Woliński, Podgórski, Suchanek.

wtorek, 10 września 2013

Kronika kryminalna cz. 2.

    Jak się okazuję i złodziei czasami rusza sumienie. Na takiego trafił niejaki Kołodziej, któremu amator cudzej własności, odesłał pocztą swoją zdobycz.
    Pod kołami pociągu zginęła 60 letnia Maria Kućka z Kóz. Wszystko wskazuję, że było to samobójstwo. Zwrotniczy Jędrzej Nawrocki, widząc zamiary samobójcze Kućkowej, dał maszyniście sygnały na wstrzymanie pociągu. Maszynista jednak z powodu nader bliskiej odległości nie był w tasnie pociągu zatrzymać. (...) Co było powodem tego rozpaczliwego kroku Kućkowej, nie wiadomo. Według twierdzenia niektórych osób czynu tego dopuściła się ona z powodu choroby, która dręczyła ją od dłuższego już czasu.
    Z informacji groźnych trzeba odnotować pożar w Żywcu, który wybuchł 22 września w stodole należącej do karczmy pod „Góralkiem”. W okamgnieniu w płomieniach stanęło kilka budynków. Tym razem przyroda była łaskawa, a wiatr praktycznie przestał wiać, dzięki czemu ogień nie rozprzestrzenił się na całe Zabłocie, a może i Żywiec. Połączona straż ogniowa, zabłocka i żywiecka, spisała się jak na ochotniczą, wcale dzielnie.(...) Zabrawszy się energicznie do akcyi ratunkowej, zlokalizowała pożar w krótkim czasie. Na czwalebne wyszczególnienie zasługują straże prywatne: dworska arcyksiążęca, papierni w Zabłociu i fabryki śrub w Sporyszu. Straty wyceniono na 80.000 tysięcy koron.


Sprawy edukacyjne wrzesień 1911 cz. 3.

    Obraz edukacyjny na Podbeskidziu zmieniał się nie do poznania, tym bardziej, że do nowo otwartej Ochronki polskiej w Białej zapisało się 53 dzieci. Szeroko działające Towarzystwo Szkół Ludowych w Bielsku zapowiada cykl bezpłatnych odczytów oraz poszerzenie oferty czytelniczej dla członków. Jak również wezwano do jeszcze liczniejszego wstępowania do TSL. W tym czasie odbył się w Krakowie zjazd delegatów krajowego związku nauczycieli szkół ludowych. Warto odnotować, że do ścisłego zarządu wszedł z naszego terenu Feliks Koczur z Milówki.



    Zasługi TSL dla rozwoju polskiego szkolnictwa były nie do podważenia. Gimnazjum realne działające już wtedy od czterech lat w trzech klasach miało 129 uczniów, w seminarium nauczycielskim na kursy uczęszczało 105 uczniów. Wcześniej jeszcze powstała szkoła wydziałowa męska licząca 34 chłopców, 48 dziewcząt, szkoła ludowa IV klasowa o 366 dzieciach, szkoła świczeń przy seminaryum nauczycielskiem o 129 uczniach. W Białej zorganizowano także kurs krawieczyzny dla 25 kobiet, buchalteryi dla 9, wreszcie kurs analfabetów z którego korzystało 42 mężczyzn i kobiet. Dodatkowo TSL imieniem króla Władysława Jagiełły w Białej ogłosiło plan ponad 20 bezpłatnych odczytów, które mają się odbyć w ostatnim kwartale roku w gmachu seminarium nauczycielskiego przy ulicy komorowickiej.
    Nie wszyscy jednak się z tego cieszyli np. polskojęzyczny tygodnik „Ślązak” organ Śląskiej Partii Ludowej, o powyższych informacjach nie poinformował, tylko zamieścił taki oto komentarz dotyczący Czechowic. Lud nasz pomimo wściekłej wszechpolskiej agitacji i wmawiań nam, że nam języka niemieckiego wcale nie potrzeba, zaczyna coraz bardziej przychodzi do przekonania, że owszem bez władania językiem niemieckim obejść się nie możemy. Oto z początkiem roku szkolnego ma być urządzona szkoła z językiem wykładowym niemieckim.
    Kiedy „Ślązak” podważał sens działalności narodowej Polaków. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” z Bielska urządziło 3 września wycieczkę do Jaworza, gdzie gościny użyczył im park hr. Larischa. Prezes „Sokoł” Władysław Trepka i sekretarz Andrzej Zontek na łamach „Gwiazdki Cieszyńskiej” bardzo dziękowali społeczności Jaworza, za życzliwe przyjęcie.
    Natomiast prężny Oddział Kolarzy działający przy TG „Sokół” w Żywcu zapowiedział zorganizowanie na zakończenie sezonu (1 października) wycieczkę pod przewodnictwem naczelnika Rakowskiego do Kocierza. Wcześniej w żywieckim „Sokole” odbyły się zawody w dziesięcioboju, w którym najlepszym okazał się Antoni Bałut, tuż za nim dr Jeziorski, a na trzecim dr Obtułowicz. Warto też odnotować, że z prezesury zrezygnował Klimek, a nowym szefem został Maksymowicz. W tym też czasie zamocowano orał na cokole grunwaldzkim i sprawiono nową kurtynę do sokolni, którą wykonał prof. Kowal z Brodów.
    Pod koniec miesiąca pojawiają się informacje, że: Z dnie m 1 października 1911 zaprowadza się na wszyst­kich liniach c. k. Dyrekcyi kolei Północnej, oraz na wszystkich liniach, zarządzanych przez c. k. Dyrekcyą kolei Północnej, zi­mowy rozkład jazdy. O ciekawym przypadku związanym ze sprawami narodowymi i koleją pisał „Kurier Lwowski”, który wspominał, że w Dziedzicach na dworcu panie z Goczałkowic, czyli z pruskiego Śląska sprzedawała podróżnym nie tylko kartki pocztowe, ale i bławatki symbol narodowców niemieckich zbierając przy tym datki dla organizacji hakatystycznych. Związku z tym gazeta ironicznie zapytuje, czy podobnie życzliwie zostali by potraktowani Polacy gdyby chcieli swoje widokówki sprzedawać w Bielsku skoro: przejeżdżającym tylko w zeszłym roku przez Bielsko „Sokołom” głowy kamieniami porozbijali.