czyli jak tworzyła się piąta kolumna.
Inspiratorami działań piątej kolumny było kilka osób, które przez lata organizowały nad Białą niemieckie bojówki. Ciekawymi postaciami, których życiorysy nadają się do napisania powieści szpiegowskiej byli Rudolf Lantschner i Ernest Lanz.
Lantschner był młodym dobrze się zapowiadającym narciarzem austriackim, triumfował podczas słynnych zawodów Hahnerkammrennen w 1935 roku. Jednak popularny Rudi nie został zapamiętany jako wybitny sportowiec - przeszkodziło temu podwójne złamanie nogi i działalność polityczna. Na Podbeskidziu Lantschner pojawił się w styczniu 1937 roku. Na zaproszenie Beskiden Sportverein zajął się pracą trenerską z młodymi narciarzami. Przystojny i sympatyczny młody człowiek okazał się nie tylko dobrym trenerem, ale również bardzo aktywnym pracownikiem wywiadu niemieckiego.
Rudolf Lantschner zaprzyjaźnił się i podjął współpracę z braćmi Johannem i Brunonem Gajduschkami, znanymi działaczami Beskiden Sportverein, którzy w Pasażu Schodkowym prowadzili sklep z artykułami sportowymi i turystycznymi. Sklep był zakamuflowanym punktem kontaktowym bielskiego Freikorpusu. Tam też w sierpniu Rudi Lantschner po raz pierwszy spotkał Ernesta Lanza, szarą eminencję, prawą rękę przywódcy Jungdeutsche Partei — inż. Rudolfa Wiesnera, organizatora bielskiego okręgu Freikorpusu — zakonspirowanych bojówek hitlerowskich, które miały szerzyć defetyzm i sabotaż w bielskim społeczeństwie.
Austriak Rudolf Wiesner, kolejna ważna postać z tamtych wydarzeń, od młodych lat był zaciekłym szowinistą i nacjonalistą niemieckim. Jako przedstawiciel mniejszości niemieckiej w Bielsku stał się jej duchowym przywódcą, jednym z założycieli organizacji Deutscher National-Sozialistischer Verein in Polen (Niemiecki Związek Narodowo-Socjalistyczny w Polsce), która z czasem przekształciła się w bardzo agresywną i niebezpieczną Jungdeutsche Partei (Partię Młodoniemiecką).
ramka
Organizacja skupiająca całe środowisko niemieckie aktywnie zaangażowane w latach trzydziestych na rzecz hitlerowskich organizacji przez cały czas prowadziła niebezpieczną działalność antypolską na Podbeskidziu. Rozwój Jungdeutsche Partei był błyskawiczny - z 300 osób w 1930 roku partia urosła do liczby 50 tysięcy w roku 1933. Bojówkarze pod płaszczykiem zajęć sportowych Wintersportclubu szkolili się w Szczyrku i na Hali Lipowskiej. Opanowanie górskich szlaków i schronisk bardzo ułatwiało działania mniejszości niemieckiej. Hitlerowscy agenci i dywersanci licznie przeciekający przez granicę znajdowali punkty oparcia w okolicznych schroniskach Beskidensportverinu i Wintersportverinu, zorganizowanych i prowadzonych przez JDP, pod szyldem placówek bojówkarzy.
Zupełnie inną osobą był Ernest Lanz - ten nie pokazywał się na salonach, zawsze pozostając w cieniu. Jednak to on wraz z Rudim Lantschnerem przygotował plan opanowania najważniejszych punktów wojskowych i strategicznych w Bielsku. Człowiek-cień rzadko pokazywał się na oficjalnych zjazdach JDP czy na hitlerowskich fajerwerkach w Szczyrku lub na Hali Lipowskiej. Lanz pozostawał w cieniu, będąc szczególnie groźny, gdyż przejawiał niewątpliwie duże zdolności organizacyjne. Nawet wnikliwa obserwacja sklepu Gajduschków, gdzie jednym z ekspedientów byt nasz człowiek, 19-letni Jan Kurczak, nie odkryła oblicza tego wytrawnego lisa hitlerowskiego podziemia w Bielsku. Lanz starał się nas przechytrzyć, tym bardziej, ze udawało mu się stale mylić siady. Trzeba przyznać, że był wytrawnym szpiegiem, świetnie wyszkolonym w robocie dywersyjnej - wspomina ppor. Aleksander Kunicki, kierownik polskiej placówki kontrwywiadowczej w Bielsku. – Jako kierownik (placówki wywiadowczej - przyp. aut.) miałem jednak w wielu wypadkach ręce mocno związane, jeżeli chodziło o inż. Rudolfa Wiesnera i jego najbliższych współpracowników, co do których byłem absolutnie przekonany, że uprawiają szpiegostwo na rzecz Niemiec hitlerowskich. Senatora Wiesnera chronił jednak mandat nietykalności nadany mu przez prezydenta Ignacego Mościckiego. W tej sytuacji trzeba było szukać innych śladów tropu prowadzącego do maskującego się Rudiego Lantschnera i późniejszego SS-Obersturmbannfuehrera Ernesta Lanza, którego w tym czasie znaliśmy jedynie jako bielskiego ogrodnika- pisał Aleksander Kunicki.
Tuż przed wybuchem wojny bielskie bojówki niemieckie w liczyły od 200 do około 400 osób, były podzielone na 15 grup. Grupy te miały przygotowany bardzo dokładny harmonogram działań. W przededniu wybuchu wojny oddział miał przygotować prowokację usprawiedliwiającą napaść hitlerowskich Niemiec na Polskę i utrudnić działania obronne polskiego wojska. Planowano przeprowadzić zamachy bombowe na siedziby Jungdeutsche Partei (ul. Cieszyńska 64), gazety partyjnej Der Aufbruch (ul. Celna 2) i willę Rudolfa Wiesnera (ul. Sobieskiego 63). Zamachy zostały udaremnione 24 sierpnia przez polski kontrwywiad. Czołowych działaczy Jungdeutsche Partei ujęto i osadzono w więzieniu. Wiesnera aresztowano, Lanz uciekł w góry i schronił się na Hali Boraczej. Jednak po interwencji ministra Becka senator Wiesner został zwolniony i udał się do Niemiec.
W willi Rudolfa Wiesnera przy ul. Sobieskiego nr 63 na poddaszu Karl Urbandtke i jego dwaj młodsi podwładni Helmuth Singer i syn Johanna Gajduschka — Walter zainstalowali dwa stanowiska bojowe dla RKM-u. Pole obstrzału obejmował teren wzdłuż ul. Sobieskiego, Cieszyńskiej, Celnej, uliczek dookolnych oraz część terenu koszarowego.
aby opóźnić marsz wroga wysadzono tunel
We wrześniu z 2 na 3 września 1939 roku opuszczające miasto wojsko polskie aby opóźnić marsz wroga wysadziło tunel kolejowy w centrum Bielska.
Saperzy tak dobrali ładunek wybuchowy, by uszkodził tylko sklepienie podziemnego korytarza, nie niszcząc kamienic po lewej stronie ulicy 3 Maja oraz budynku hotelu Prezydent. Pomimo wybuchu w pawilonach handlowych nie pękła żadna szyba.
Tunel wraz z biegnącą nad nim ulicą został wyremontowany w lipcu 1940 roku. Ruch tramwajowy na ulicy - nazywającej się wówczas już Adolf Hitler Strasse - przywrócono w listopadzie.