Porywy serc i pies ogrodnika,
czyli jak to z miłością bliźniego w kręgach opery bywało...
Tyle sukcesów i słów uznania dla jednej osoby było nie do zniesienia dla środowiska opery dworskiej. Znawcy branży podkreślali, że trudno o hipokryzję i zazdrość równą tej, jaka ówcześnie tam panowała. W powietrzu więcej niż tlenu było ludzkiej zawiści. Początkowo próbowano Selmie podkładać kłody pod nogi, używając do tego „zaprzyjaźnionych” recenzentów, którzy pisali np., że stoi ona na scenie jak kołek, a tembr jej głosu jest nie do zniesienia. Krytycy jednak musieli dbać o wiarygodność i po pierwszych złośliwościach, nie mogąc się przyczepić do jej śpiewu i gry, zaczęli ulubienicę publiczności chwalić. Gdy złe recenzje nie pomogły, zawistne środowisko postanowiło zniszczyć ją medialnie. Pojawiły się plotki dotyczące jej wyznania, humorystyczne pisma pytały, czy modli się w synagodze, czy w kościele, a dobre recenzje tłumaczono tym, że dyrektor Mahler przynosi je do redakcji gotowe jeszcze przed występem swojej protegowanej.
Wszystkie te insynuacje sugerowały, że młoda śpiewaczka i dyrektor mają romans. Czy były prawdziwe? Oczywiście, że tak! Proszę przypomnieć sobie historię przesłuchań wstępnych. Selma była chora, nie zdołała dokończyć śpiewu, a mimo to została przyjęta. Mahler kojarzył ją jeszcze z czasów studenckich, teraz wypiękniała, no i umiała śpiewać. Nic dziwnego, że wpadła w oko dyrektorowi, który był koneserem kobiecej urody.
Szczególnie intensywnie ich romans rozkwitł wiosną 1900 roku. We wspomnieniach rodzinnych zachowała się opowieść o romantycznym wypadzie do Wenecji. Jednak po kilku miesiącach żar namiętności się wypalił i para przestała się spotykać. Oficjalnie oboje poszli po rozum do głowy i postanowili zostać przyjaciółmi – prawo zabraniało bowiem intymnych relacji pomiędzy dyrektorem a podwładną. Czy w grę wchodziło małżeństwo? Moim zdaniem raczej nie, Selma musiałaby zrezygnować z kariery, a przecież jej marzenia dopiero zaczęły się spełniać. Jeżeli chodzi o dyrektora, Selma była dla niego kolejną z lansowanych śpiewaczek operowych. To on zerwał znajomość. Trudniej jednoznacznie ocenić, jaki charakter miał ten romans dla niej – na ile był porywem serca, a na ile – akceptowaną ceną sukcesu. Adorowanie przez wpływowego, dużo starszego mężczyznę było zapewne miłe, jednak musiała sobie doskonale zdawać sprawę ze wszystkich uwarunkowań. Tym bardziej że opinia, jaką cieszył się dyrektor Mahler, znana była w całej monarchii. W tych okolicznościach sprawne przejście od miłości do przyjaźni może sugerować, że obie strony uznały ten układ za korzystny...
Ich rozstanie nie zostało zauważone, bo Selma dostawała kolejne role, a dyrektora zaczęto widywać z nową artystką. Na dodatek księżna Paulina Metternich-Sandor poprosiła, aby w towarzystwie nie powtarzać tych okropnych plotek. Życzenie tak wpływowej osoby zostało spełnione.
Selma odniosła kolejny sukces w operze Piotra Czajkowskiego pt. „Jolanta”. W tym samym czasie sprowadziła do Wiednia matkę, z którą zamieszkała. Stała się częścią najlepszego wiedeńskiego towarzystwa, czego dobrym przykładem było zaproszenie jej do udziału w oficjalnych obchodach powitania wiosny.