poniedziałek, 31 marca 2014

Sprawy samorządowe i narodowe – marzec 1914

   
    Na posiedzeniu Koła Polskiego w Wiedniu po raz kolejny pojawił się temat miasta Białej. Poseł Zamorski wykazał, że Niemcy bialscy wystąpili z zarzutami z powodu krytykowania ich nadużyć w akcji wyborczej miejskiej; nie mogąc nic zrobić mówcy, jako referentowi, oskarżyli sekretarza wiecu prof. Podgórskiego do sądu, ogłosili list otwarty do ministra oświaty i wysłali deputacyę do Wiednia, którą poprowadził do ministra oświaty poseł Demel z żądaniem odmówienia dalszego urlopu temu profesorowi.  Delegacja była także u kierownika ministerstwa skarbu i domagała się usunięcia radcy skarbowego Gajewskiego za to, że mianowany przez namiestnictwo cenzorem kina, chciał urząd swój wykonywać. Rada miasta Białej nie przyjęła tego do wiadomości. Z tego powodu mówca domaga się sparaliżowania tych zakusów. Polsko języczny „Nowy Czas”, który reprezentował niemiecką opcje,  pisząc o skardze miasta Białej na obrazę honoru przez profesora Podgórskiego stwierdził, że Miasto Biała zażądało od namiestnictwa i od Wydziału krajowego we Lwowie wydanie oryginalnej rezolucyi. Czy tą rezolucyę ale otrzyma, jest wielkiem pytaniem? Nim się to stanie, to Podgórski będzie miał dużo czasu do wymyślenia nowych wymówek. Skarga zaś prawdopodobnie nie będzie miała żadnego skutku.
Jak wyglądał ten konflikt ze strony polskiej najlepiej świadczy poniższy tekst autorstwa Jana Zamorskiego, który barwnie opisuję ówczesne stosunki.
    Stwierdzić należy, że wiec polski z dnia 2. lutego był jakoby włożeniem kija w mrowisko. Prasa magistracka, niemiecko narodowa, niemiecko-postępowa itd. zawrzała. Niemcy są oburzeni, że Polacy śmią żyć i mieć własne zdanie w Bielsku i w Białej, a gdy im Niemcy dojmą, odważają się protestować.
Psychologicznie jest to oburzenie u ludzi normalnych wprost nie do pojęcia. Przychodzą do rdzennie polskiego kraju nieproszeni obcy przybysze, wyzyskują gościnność i ustępliwość tubylców, ażeby wzrosnąć w siłę a kiedy im się zdaje, że są dość silni, aby antochtonów zgnębić, postanawiają na cudzem śmieciu założyć nowy Vaterland, potknąć ludność najechaną i gniewają się, że ludność ta połkniętą być nie chce. Oprócz tubylców prze-wynarodowieniu przez nieproszonych przybyszów uważają za prowokacyę, bezprawie i gwałt. Krzyczą jak opętani, że im się gwałt dzieje, w słuszność tego krzyku wierzą i naprawdę robią wrażenie stworzenia, które wór drze i kwicz. Jest to psychologia
nie normalnych ludzi, lecz Prusaków, których etyka dzisiaj stoi na poziomie owego Kanibala, co wyjaśniał, że grzechem jest, gdy drugi mnie żonę ukradnie, a cnotą jest, gdy ją drugiemu żonę ukradnę. Ponieważ Polacy jako tubylcy nie chcą być dalej odzieranymi ze słusznych praw, popełniają w myśl etyki prusko kanibalskiej ciężki grzech. Echem tego moralnego pojmowania porządku świata przez naszych nieproszonych najeźdźców, są głosy prasy bielsko bialskiej.
Wywody tej prasy opierają się na kruczkach godnych pokątnego adwokata czyli kauzyperdy. Przedewszystkiem milczą zawzięcie o powodach, które ściągnęły polonię bialską na ów wiec. A chociaż wszyscy Polacy znają te powody, nie zawadzi je przypomnieć, ponieważ w tej subtelnej kruczkowatej pisaninie, niemieckiej, która trwa już drugi miesiąc, pamięć o tym wypadku może się zatrzeć. Chodziło o nadużycie wyborcze, popełnione przez magistracką komisyę reklamacyjną w ten sposób, że na kilka minut przed upływem terminu do wnoszenia reklamacyi, wpisała na listę uprawnionych do głosowania i wszystkich obywateli honorowych, których władze unieważniły, i wielu wiedeńczyków, a nawet jednego Szwajcara. To nadużycie dało Niemcom 30 głosów większości w kole, w którem Polacy mają większość. Kiedy radny Dr. Woliński chciał w akta wzglądnąć, burmistrz Wenzelis zabronił mu tego.
    Takie łajdackie nadużycie, takie fałszowanie list wyborczych, musiało oburzyć wszystkich Polaków, a wyrazem tego oburzenia był wiec z 2. lutego.
A niemieccy jątrzyciele udają, że o ten nie wiedzą, bo całkiem zapomnieli. Rozprawiają tylko o tem, czy komisya reklamacyj na jest komisya radziecką, czy nie — czy radny ma prawo wglądać w jej akta czy nie i takiemi łamigłówkami prawniczemi odwracają uwagę od właściwej przyczyny. Do-
chodzą nawet do sentymentalnego wniosku, że Dr. Woliński postąpił niedelikatnie nalegając na burmistrza,- który wtenczas miał żałobę w domu z powodu śmierci syna. Wypadek śmierci jest rzeczywiście bolesnym ciosem, a boleść zasługuje zawsze na uszanowanie — nie wynika jednak z tego, że dotknięty boleścią przedstawiciel władzy publicznej ma wtedy nieograniczone prawo do popełniania bezkarnych nadużyć. Niemieckim gazetom podoba się nazwać owo upomnienie się o prawo postępowaniem rycerskicm.
    My nie pójdziemy do fałszującego pieniądze Fryderyka II. ani do łamiącego przysięgę Fryderyka Wilhelma uczyć się rycerskości.
Przy swojem pojęciu rycerskości, która brzydzi się bezprawiem, szuka sprawiedliwości i prawdy, pozostaniemy i nadal. Rycerskość Fryderyków ani na jotę nie odmienną Karaibów zostawiamy wielbicielom prusactwa bez żalu.
    Święte — po niemiecku — oburzenie chwyta niemieckie gazety za to, że śmiano gospodarkę rady miejskiej w Białej poddać krytyce. Zaręczają, że kradzieży w tej gospodarce nie ma. Być może! Prosilibyśmy tylko o dokładne wyjaśnienie sprawy z zakładem kontumacyjnym, przy którym jak wieść niesie, wydano znacznie więcej niż się wydać było powino. Ale to wspominam tylko mimochodem. Zwracam uwagę, jako referent na tym wiecu, że kradzieży nikt nie zarzucał, bo dowodów nie miał. Natomiast ja pierwszy, a obok mnie także i inni mówcy zarzucali i słusznie gospodarkę na szkodę miasta. Rada miejska przeszkadza rozwojowi miasta, nie chce wpuścić do miasta żadnych instytucyi, ani sądu przemysłowego, ani obwodowego, żadnych szkół średnich. A przecież inne miasta, chcące rozwijać się, ubiegają się o instytucye państwowe, a nawet ciężkie ofiary ponoszą, aby je pozyskać. Byłem przecie świadkiem, jakie zabiegi czyniono przeciw utworzeniu przystanku kolejowego Biała-Lpnik. A kiedy wbrew Niemcom z Bielska- Białej przystanek ten otwarto, wtedy rada miejska w Białej uznała to za zdobycz i mianowała p. Brülla obywatelem honorowym, chociaż ten akurat tyle zasłużył się około tego dzieła co śliwkarz z Sarajewa.
    Niechęć do rozszerzenia urzędu pocztowego, zależność bezwzględna w sprawie elektryki od Bielska, koncentrowanie ruchu kolejowego, centrali telefonicznej itd. w Bielsku są dowodem, że rada miejska nie chce samodzielności i rozwoju Białej, pracuje dla Bielska i stąd słusznym jest zarzut, że rada miejska w Białej prowadzi gospodarkę na szkodę miasta.
Niemieckie gazety powiadają, że z rozwojem instytucyi państwowych napłynęłoby do miasta zbyt wielu Polaków. Obawa z punktu widzenia prusko szowinistyczne go uzasadniona, ale my też nie zarzucamy rajcom gospodarki na szkodę niemczyzny, lecz gospodarkę na szkodę miasta jako całości. Ten zarzut proszę zbijać, z nim się rozprawiać. Proszę zestawić rozwój Bielska i upadek Białej wskutek tej szowinistycznej polityki. A jeżeli panowie Niemcy uważają
za swój obowiązek nie wpuszczać Polaków do Białej, to my mielibyśmy jeszcze większe prawo domagać się wyrzucenia Niemców z Białej, bo są tutaj przybyszami nieproszonymi gośćmi na ziemi polskiej od wieków.
    Nikt ich tu nie zapraszał, a gdyby chcieli odejść, nikt za nimi płakać nie będzie.
Z początku miotały się gazety niemieckie na wszechpolaków, do których zaliczano każdego, kto się na wiecu pojawił. Nagle zmieniły front i jedynym winowajcą zamianowały prof. Podgórskiego. A jak na szlachetne dusze przystało, jak wypada ludziom, uczącym nas rycerskości, puścili się na denuncyacye. Więc są i listy otwarte do ministra oświaty i skarga sądowa i nagonka taka, jaką się robi tylko dla wielkiej politycznej osobistości. Prof. Podgórski nie spodziewał się, że wyrośnie na tak olbrzymią postać, której cała opancerzona Germania wydała wojnę. Maluczko, a należy się obawiać dyplomatycznych ultimatów z Berlina wymierzonych przeciw p. Podgórskiemu.,
Skąd ten zaszczyt niezwykły? Niegdyś Germania miała jedynego wroga Edwarda VII — gdy tego nie stało, wyrósł drugi wróg zdaje się równie potężny i dla teutonn niebezpieczny p. Zygmunt Podgórski A jakże!
    A przecież winowajców wiecowych było więcej. Mówiłem ja i to bez obsłonek, stosując się do niemieckiej maksymy, że na gruby pień trzeba grubego klina, mówił Dr. Kupczynski, Dr. Mikulski i wielu innych Rezolucye odczytał p. Podgórski, ale były one ułożone poprzednio przez komitet a wynikały z mojego przemówienia, a nie z mowy p. Podgóskiego.
Szukam po gazetach przyczyny, dla której od pewnej chwili p. Podgórski został pasowany na wyłącznego wroga Germanii.
   Dzień ten krytyczny wypada nazajutrz po zgromadzeniu socyalistycznem w Kaiserhofie. A na tem zgromadzeniu podobno „polskich” socyalistów zamiast o porządku dziennym miano mówić tylko i wyłącznie o p. Podgórskim. Nasi zniemczeli towarzysze uważają p. Podgórskiego za najszkodliwszego dla siebie, bo przez realną pracę w czytelniach, kółkach i składnicy przyczynia się mimowoli do tego, że towarzysze obrzydzają sobie płytkie a wiecznie te same frazesy Arbeitlów, Grossów i innych pomniejszych, skoro za tymi frazesami nie przychodzi żaden czyn dla dobra robotnika. Ten zbieg dat- jest zastanawiający. Nie twierdzę, ale mam mocne podejrzenie, że jest to wspólna nagonka zniemczałych socyalistów i Niemców dla pozbycia się zasłużonego człowieka. Socyaliści przez usunięcie p. Podgórskiego spodziewają się upadku składnicy, a Niemcy chwilowego tryumfu. Byłby to zatem sojusz w myśl zasady: wrogowie mego wroga są moimi przyjaciółmi. Wcale wzorowe braterstwo broni. Wartałoby jednak stwierdzić te prawdopodobne kombinacye, bo spółka antypolska Josephy i Gross byłaby rzeczywiście bardzo zabawna. 

   ,,Uciśnieni” Niemcy znaleźli nowy powód do skarg. W miejskiej szkole niemieckiej, do której groźbą i przymusem ściąga się wiele polskich dzieci, był dotąd obyczaj, że katecheci uczyli religii polskie dzieci po polsku, a niemieckie po niemiecku. Kiedy katecheta został proboszczem i przyszedł nowy ksiądz, Niemcy postanowili zerwać z tym obyczajem, zgodnym z nakazami Stolicy Apostolskiej i wprowadzić na wzór pruski niemczyznę w nauce religii dla wszystkich dzieci tak polskich jak niemieckich. Katecheta ks. Czaputa ze względów religijnych oparł się temu żądaniu. Zaskomliła oburzona Germania i rozpoczęła się nowa wojna z Konsystorzem i Radą szkolną krajową. Sprawa nie miałaby miejsca, gdyby panowie Niemcy przyjmowali do niemieckiej szkoły tylko niemieckie dzieci. Nie kradnijcie polskich dzieci, a katecheta w waszej szkole i słowa po polsku nie wypowie. Ale naszym Niemcom trudno do rozsądku przemawiać.
    Postanowili połknąć i strawić jak największą liczbę Polaków, i każdego kto im to utrudnia uważają za zbrodniarza. Ot kanibalska etyka, która w języku tych przybyszów nazywa się szerzeniem kultury.
    Metody więc proste. Nie Jehowah ale król pruski obiecał Niemcom całą ziemię. Kto im w tem przeszkadza, popełnia grzech przeciw kulturze. Gdy popełnią nadużycie, wyciągają prawnicze kruczki i formalistyke, dotyczącą szczegółów ubocznych, drobnych, nieistotnych w myśl zasady: „chwytaj złodzieją”. Wreszcie nienawiść, denuncyacye; zwracają ku jednej osobie, a dopiero gdy się z nią uporają, zabiorą się do drugiej. W ten sposób możliwa jest koncentracya sił i nacisku, a spodziewane rozbicie między Polakami, bo ci, których chwilowo oszczędzono, mogą napadniętego opuścić, aby wynieść całą głowę z walki, a potem zupełnie wyrzec się walki i oporu. Metody obliczone na zastraszenie i rozbicie Polaków; ale zdaje się, że Polonia tutejsza dojrzała już i przejrzała te metody i wie, że ta walka ułagodzić się nie da, chyba żebyśmy pozwolili zjeść się bez oporu. I dlatego jest nadzieja, że ta nagonka nikogo nie odstraszy ani do zaprzaństwa nie pociągnie
. Jan Zamorski. 
    W tym samym czasie „Gwiazdka Cieszyńska” nawoływała: Zniknąć muszą w wioskach — szczególnie w powiecie bielskim — walki partyjne i bratobójcze, zniknąć musi wzajemna nienawiść, duma, pycha,
zarozumiałość, zniknąć muszą różne walki kastowe, zapomnieć musimy o prywatnych urazach, bo inaczej zaprzepaścimy sprawę; zgoda i miłość nam potrzebna. Zerwać musimy dalej ze wszystkiem, co nam wrogie. Wrogiem naszym, nie mniejszym jak Moskal i Niemiec, jest żydostwo, które, dzierżąc w rękach swoich handel i przemysł a przedewszystkiem gospody.

    Te jednak nawoływania były na marginesie głównej walki, która toczyła się z niemiecką większością. O tym jak ma wyglądać gospodarka miejsca pisze „Dziennik Cieszyński” w artykule pt. Troskliwość o miasto u kliki magistrackiej. Ten artykuł jest odpowiedzią na Organ tutejszego magistratu „Bielitz-Bialaer Anzeiger” wzywa pomocy posłów niemieckich, by przeszkodzili utworzeniu sądu obwodowego w Białej. Wniosek referenta komisyi prawniczej w sejmie posła Maissa uważają bialscy hakatyści za nowy zamach polski na niemieckość Białej. Fakt niebywały w kronikach jakiegokolwiek miasta na świecie, fakt nie do uwierzenia, aby radcy miejscy byli przeciwni podniesieniu gospodarczemu miasta, przyrostowi ludności a temsamem wzrostowi liczby konsumentów, tem bardziej sprawa ta niezrozumiała że rada miejska składa się przeważnie z kupców i rzemieślników, którzy jako korporacye są za utworzeniem sądu obwodowego a na dowód posłużyć może rezolucya kupieckiego stowarzyszenia uchwalona jednomyślnie na zebraniu członków przed trzema laty.

Sprawy gospodarcze – marzec 1914


     Najważniejszą informacją, która dosłownie zelektryzowała cały region, były plany, jakie przedstawiono na spotkaniu 1 marca 1914 roku w Bielskim „Kaiserhofie”. Tam inżynier Schwarzl z Czechowickiego gwarectw szybu „Silesia” przedstawił rewolucyjny plan elektryfikacji nie tylko miasta, ale całego regionu.  Wspomniane przedsiębiorstwo poinformowało, że jest wstanie wytworzyć tak dużo prądu elektrycznego, aby nie tylko dostarczyć go do fabryk, ale również: nasi chłopi z Bielskiego mogliby mieć po wsiach w miejsce kopcących naftowych światełek elektryczne oświetlenie, mogliby wszelkie maszyny rolnicze pobudzać taką siła.  Wykładowi temu przysłuchiwało się znaczne grono burmistrzów ze wsi jak i z miast.  Zawiązało się specjalne towarzystwo, do którego wstępnie przystąpiło 18 gmin, wpłacając symbolicznie po 100 koron. Wybrano zarząd i radę nadzorczą. O tym wielkim przedsięwzięciu mówiono również w Białej w hotelu pod Czarnym Orłem.  Warto podkreślić, że do tej pory nikt w całej c.k. Austrii nie proponował takiego rozwiązania. Oto inicjatorzy chcieli nie tylko zelektryfikować miasto jego przedsiębiorstwa i domy fabrykantów, ale chcieli doprowadzić prąd dosłownie pod strzechy sąsiednich 18 gmin. I pomyśleć, że jest to kolejna wielka inicjatywa jak budowa zapory w Porąbce, czy kolei z Żywca do Oświęcimia przez Kęty, którą zniweczyły zbrojenia c.k. Austri, a potem wybuch I wojny światowej.
    Prawa i przywileje jakie panowały w gospodarczym porządku prawnym wprawiły by w osłupienie nawet nas przyzwyczajonych do absurdów prawnych.  I tak na przykład przewóz wagonu kukurydzy z Wiednia do Białej kosztował tylko 82 K, z Wiednia do Bielska, aż 182 K!!! Ten cud gospodarczy zawdzięczać można było temu, że Biała swego czasu załatwiła sobie w Wiedniu zniżki taryfowe. W tych okolicznościach poseł Josephy wystosował protest, w sprawie dyskryminacji kupców w Bielsku, na który jednak rząd nie znalazł czasu by go rozpatrzyć.... Od taka bezwładna machina biurokratyczna. 
    To samo państwo nie zapominało natomiast poinformować, że do 15 kwietnia pracodawcy i pracobiorcy są zobowiązani do złożenia zeznania podatkowego.  Co po raz kolejny potwierdza tezę, że w życiu nigdy nie uciekniesz od śmierci i...podatków. Wspomniany uprzednio poseł miał też swój wkład w tworzenie nowych podatków. Zaproponował on Wydziałowi Krajowemu, aby gminy mogły ściągać tzw. podatek rozrywkowy. Miało to był 20 % pobierane w cenie biletu do kinotekatrów.  Z innych doniesień prasowych możemy domyślać, się, że chciał on przez to przysporzyć środków na utrzymanie miejskiego Teatru w Bielsku, który był bankrutem.

    Walne zgromadzenie Kółka Rolniczego w Białej, które odbyło się 1 marca w auli Seminarium TSL ciekawie pokazuję ich działanie. Walne zgromadzenie członków Kółka rolniczego i udziałowców Składnicy towarowej.
    Zainteresowanie było ogromne, zjawiło się przeszło 300 uczestników. Zagaił zebranie profesor Podgórski, który przypomniał zebranym, że obecnie zamyka się trzeci rok istnienia Kółka rolnczego, a drugi rok istnienia Składnicy, a w dalszym ciągu wszystkie kłopoty związane z założeniem a potem z
prowadzeniem sklepu, który nie znalazł takich kierowników odrazu, którzyby interesem chcieli i umieli dobrze pokierować. Mimo ciężkiego przesilenia ekonomicznego Składnica przetrwała wszystko obróciła wciągu dwóch lat blizko milionem, dawała utrzymanie 9 — n ludziom zajętym w sklepie, wypłaciła zeszłego roku 6 proc. dywidendy a 1 i pół proc. premii towarowej. Po
przemówieniu tern powołał przewodniczący p. Podgórski na sekretarza p. Młodeckiego, poczem udzielił głosu dyrektorowi Składnicy prof. Bieńkowi, który przedstawił zebranym ostatnie sprawozdanie lustracyjne, które lustrator Zarządu Głównego Kółek rolniczych zrobił w ostatnich dniach stycznia, objaśnił udziałowcom bilans, poczem dał kilka drobniejszych wyjaśnień. Prof. Rybarski w imieniu komisyi kontrolującej postawił wniosek o udzielenie Zarządowi absolutoryum za rok 1913.
W dyskusyi zabierało głos około 10 członków, wszystkie przemówienia nacechowane były zaufaniem do Zarządu i do dyrekcyi, troską o byt składnicy. Podnoszono z naciskiem kilkakrotnie, jakim znakomitym regulatorem była składnica od początku istnienia, że kupcy nie odważali się podwyższać cen,
cytowano przykłady jak n. p. z cukrem, który w Skoczowie i Cieszynie był o 60 halerzy droższy na kilu. Z samych udziałowców wychodziły gorące wezwania, by dyrekcya uważała na kredyta, by nikomu nie dawano ponad udział, bo kredytując podkopuje się byt składnicy. Gdy przewodniczący imieniem
zarządu zaproponował rozdział czystego zysku w ten sposób, by dać 5 proc. dywidendy, a 2 proc. premii towarowej znowu z pośród samych członków zjawiały się propozycye, by obniżyć te procenta, a dać więcej na fundusz żelazny, albo uchawlić wezwanie, by wszyscy im należne procenta zostawili, dobili do udziałów, by w ten sposób powiększyć kapitał zakładowy. Wniosek o udzielenie absolutoryum i wniosek o rozdział zysków wedle propozycyi zarządu przeszedł bez opozycyi, drugi z poprawką, że nie należy członków krępować żadną uchwałą, jeżeli chcą mogą należną dywidendę — premię dopisać
do udziału, kierownik jednak ma obowiązek w towarze należny proc. wypłacić!
Przy wyborach uzupełniających weszli do Zarządu na wiceprezesa p. Piasecki, na sekretarza p. Rozmaryrtowicz, oraz X. Mączyński. Kooptowano również nowych ludzi na wolne miejsca w komisyi rewizyjnej i w dyrekcyi.
     W odpowiedzi na pisma byłych prezesów prof. Dr. Mikułowskiego i sędziego Dr. Wolińskiego, których pierwszy przekazał swój udział 62 korony na rzecz Kółka rolniczego, drugi przysłał życzenia dalszego pomyślnego rozwoju sklepu i Kółka uchwalono przesłać im podziękowanie i wyrazy uznania za pra-
cę, jaką włożyli w Składnicę i Kółko rolnicze.
Zebranie całe nacechowane było powagą, robotnicy z pośród których głównie rekrutują się członkowie dali przykład, iż mają duże wyrobienie w obradach, potrafią się sami krępować w wyrażeniach, choć nieraz słowa oburzenia cisnęły się na usta, a wszystko to robili dla dobra sprawy, by polityki i wogóle rzeczy postronnych nie mieszać z ekonomicznemu.
    W marcu zorganizowano specjalny wykład o nowoczesnym pszczelarstwie. Poszkodowanym w roku poprzednim hodowcom bydła rozdzielono sól. Jednak Ministerstwo rolnictwo poszło o krok dalej i wezwało wszystkich rolników, którzy posiadają zdolne do rozpłodu ogiery, a chcą je sprzedać, ażeby donieśli o tem na osobnem podaniu, do tegoż ministerstwa, zaopatrzonem w 1-koronowy stempel, najpóźniej do końca kwietnia. W podaniu tem należy zamieścić pochodzenie, wysokość, maść, wiek i cenę, oraz miejsce, gdzie można tego ogiera oglądnąć.  Jak widać z powyższego nasza administracja ma z czego brać wzorce...

piątek, 28 marca 2014

Kronika Kryminalna – marzec 1914


    „Napad na dziewczynę”, „Zdziczenie”, to tylko niektóra z tytułów mówiące zbiorowym gwałcie w Bielsku. Minioną niedzielę udało się trzem włóczęgom zwabić jedną służącą na boisko gry w Białej. Tam trzej mężowie zgwałcili dziewczynę a następnie żądali od niej jeszcze jedną koronę. Gdy służąca z obawy wyciągła sakiewkę, aby im koronę wypłacić, spostrzegli owi włóczędzy, że ona ma jeszcze więcej pieniędzy. Powalili ją na ziemie i zabrali jej sakiewki Policyi udało się ich wyśledzić i aresztować.  Gwałtu dopuścili się Olma, Rodak i Gätler, którzy zwabili dziewczynę na plac zabaw przy ulicy Żywieckiej.  
    Równie dużo emocji wzbudził napad na plebanie w Buczkowicach.
Z soboty na niedzielę, o godzi nie 3-ej nad ranem jakieś indywidua przypuściły szturm do tutejszej plebanii sypiąc na nią grad kamieni. Z tych które wpadły do sypialni i pokoju gościnnego każdy ważył najmniej po 3 kg. — Ogólnie sądzą, że to zrobili socyaliści, którzy odbyli tu zgromadzenie, ze zemsty, że na zgromadzenie robotników chrześcijańskich przyjechał zaproszony z Krakowa ks. Kasprzyk, sekretarz katolickiego Związku.
W Bielsku, a właściwie w Aleksandrowicach spalił się doszczętnie w młyn p. Józefa Bulowskiego.  Młyn spalił się doszczętnie. Dom mieszkalny i stodołę uratowano. Szkoda poniesiona jest znaczna. 
    Sąd wydał wyrok w sprawie w prawie zabawa w Domu Polskim, która odbyła się w październiku minionego roku. Na tańce jednak nie postarano się o urzędowe pozwolenie. Gdy więc policyant Malcher urządzającym zwrócił na to uwagę, uchwycili go dwaj goście powyższej zabawy Wolski i Garliński i wrzucili go do pobocznego pokoju. Oprócz tego uderzyli go silno w kark. Przy wtorkowej rozprawie sądowej osądzono obóch na 14 dni aresztu. 
    Do „przypadkowego” napadu doszło w leszczynach. Tam z piątku na sobotę wieczorem napadło dwu drabów Jakób Worek i Górny wracającego drogą Żywiecką do domu stolarza fabrycznego p. Polaka, człowieka bardzo spokojnego i wybitnie grzecznego, którego bez najmniejszego powodu w straszny sposób nożami poranili —Napad ten widocznie musiał być przeciw komuś innemu skierowany, a tylko przez pomyłkę dostało się p. Polakowi. — Cała ludność okoliczna oburzoną jest na sprawców, napadu hardzi to tem więcej, że p. Polak dla swego prawego charakteru i niestrudzonej pracy tak w Kółku Kolniczem jak i Kole T. S. L. zyskał sobie ogólna miłość i poważanie. — Sprawców zamachu już uwięziono —najwyższy czas jednak by powołane czynniki zajęły się jak najrychlej uporządkowaniem tu stosunków bezpieczeństwa, które obecnie pozostawiają wiele do życzenia.
    Policji udało się wyśledzić fałszywego inżyniera, który podając się za Henryka Wika, inżyniera w Mor. Ostrawie, zażądał przysłania do wiedeńskiego Banku w Bielsku, 300 K.  Nie udało się natomiast wyśledzić kto napadł i zdemolował wille kupca Stavro z Bielska, który posiadał ją w Jaworzu, a przebywa w niej w miesiącach letnich.
     Szybko natomiast wyjaśniła się sprawa zaginięcia 100 koro u handlarza owoców p. Morgensterna. Okradziony nie musiał daleko szukać sprawcy, gdyż była nią służąca Bronisława Braszkę, pochodzącą ze Starej Wsi. Jak się okazało to nie był jej pierwsza kradzież. Przyznała się do winy, a „dodatkowe” dochody, jak to u prawdziwej kobiety bywa, potrzebne jej były na... zakup nowych szat. 
Sprzeniewierzenia dopuścił się Antoni Walocha, parobek browaru, który sprzeniewierzył 50 K, które nazbierał u odbiorców piwa w Jaworzu i w Jasienicy. Walocha zbiegł bez śladu, pozostawiwszy swą książkę robotniczą w browarze. 

Pecha miał parobek jednej tutejszej fabryki sukiennej, który zgubił na drodze dworcowej kawał sukna 46 m długi w wartości 400 K. Jak wiadomo zgodnie z prawem przyrody, nic nie ginie, a tylko zmienia swojego właściciela. Tak też było i tym razem. Sukno to znalazła żona sługi pomocniczego K. K. i przyniosła je swemu mężowi. Mąż oderznął 3 m sukna i poszedł do sprzyjaźnionego krawca, aby sobie dać ubranie uszyć. Krawiec zaś sukno zaniósł do banku zastawniczego. Policya dowiedziała się o znalazcy i podała skargę z powodu zatajenia znalazku. 
Wykryto złodzieja w składzie towarów pp. Bellak i Haffnera w Bielsku.  Już od dłuższego czasu zauważono braki w asortymencie jednak nie mogąc niczego udowodnić, czekano na potknięcie złodzieja. Nareszcie złapano go przy nowej kradzieży i oddano policyi. Jest nim jeden urzędnik towarni, który cieszył się zaufaniem swego pana. Wysokość szkody jeszcze nie jest dokładnie oznaczona.  
    Prasa podaję, że jednej nocy hałasował na ulicy do Komorowic w Białej podpity robotnik. Gdy jeden z policyantów chciał go uwięzić, napadło go trzech robotników, którzy policyanta powalili na ziemię i zranili, a pijaka uwolnili. Policya uwięziła wszystkich. 
Trudna sytuacja życiowa również sto lat temu popychałą ludzi do desperackich czynów. Dnia 11. marca o godzinie 7. wieczór znaleziono w sieni pewnego domu 2-letniego chłopca. Wkrótce wyśledzono na dworcu matkę, którą aresztowano. Jest nią służąca Zofia Vojcik, która przyznała się do czynu, podając, że bieda zmusiła ją do tego czynu. 




    W Bielsku doszło też do- jak pisała prasa- Starcia się z koleją elektryczną. Dnia 16. marca około godziny 2. po południu przejeżdżał parobek Józef Jura przez tor kolejowy. Równocześnie nadjechała kolej elektryczna w kierunku dworca. Kolasa i kolej elektryczna zderzyły się, przyczem parobek został ciężko poraniony. Kolasa zgruchotała się.  
    Na koniec informacji nadzwyczajnych przestroga, aby przed zbyt wielką miłością do zwierząt. Właściciel bielskiej ślusarni Alscher & Sohn trzymał sobie psa, który był bardzo do swego pana przywiązany. Jednego dnia zachorował pies. Młody inżynier zabrał psa ze sobą do łóżka i pielęgnował go. Wdzięczny pies lizał zaś swego pana, lizał go i po twarzy, na której była mała, otwarta rana. Inżynier zachorował na zakażenie krwi. I natychmiast dokonana operacya nie mogła mu pomódz. Inżynier zapłacił śmiercią swą miłość do psa. Rodzice, nie pozwalajcie dzieciom waszym bawić się z psem.

Sprawy Kultury i oświaty – marzec 1914

 

    Sprawy kultury warto rozpocząć, od datacji jaką przyznano gminie Bielsko przez sejm śląski na rzecz miejskiego muzeum. Przyznano roczny zasiłek wysiłek 500 K. Muzeum to powstało, aby zbierać eksponaty potwierdzające niemieckość tego miasta i całego regionu.
    W tym też duchu prowadzono ostatnie prace wykończeniowe przy budynku Szkoły Przemysłowej w Bielsku. Na te prace oraz na wyposażenie sejm przyznał 20 tyś koron, które wpłyną do szkoły w 4 ratch po 5 tysięcy.  Szkoła prezentowała się znakomicie. We wtorek zwiedziło 72 członków opawskiego stowarzyszenia przemysłowego tutejszą szkołę przemysłową. Dyrektor p. Joch i kilku profesorów udzielało gościom obszerne objaśnienia. Wszyscy panowie wyrazili się nader chwalebnie o zakładzie.
    W tym czasie Koło TSL w Bielsku pod przewodnictwem Józefa Biechowskiego założyło też między innymi dwie biblioteki w Aleksandrowicach i Kamienicy. Przygotowali szereg odczytów, obchodów rocznic narodowych, przedstawień amatorskich i wieczorków. Nie mniej korzystnie przedstawiło się sprawozdanie skarbnika p. Makowskiego, który w dochodach wykazał sumę 1848 K. W ożywionej dyskusyi na wniosek p. Olecha, uchwalono już w najbliższym czasie zająć się serdecznie zorganizowaniem młodzieży rękodzielniczej. — Po wyrażeniu podziękowania ustępującemu Wydziałowi za iście obywatelską pracę — przystąpiono do nowych wyborów, których wynik tak się przedstawia: Prezesem p. J. Madejski, zastępcą' prezesa p. .Biechowiak, sekretarzem p. Bryan, zastępcą sekretarza p. Matłosz, skarbnikiem p. Makowski, zastępcą skarbnika p. Kwapińska. — Wydziałowymi pp. Figna, Kubica, Łosiówski, Podgórska, Stolarczyk i Szupernak..
    W tym czasie Koło TSL i. Króla Władysława Jagiełły zorganizowało wykłady: 9. marca „Podróż Nilem po Egipcie” (z obrazami świetlnymi), który wypowie p. Józef Madejski, 12. marca „.Iskra elektryczna i jej skutki”, który wypowie p. Karol Rybarski. Z seryi wykładów powszechnych Uniwersytetu Jagiellońskiego przypadają na najbliższą niedzielę na godzinę 6. wieczorem wykład profesora Adama Wodziczki, p. t. Genezis z Ducha Juliusza Słowackiego.
W Seminarium naucz. TSL w Białej jest poinformowało, że od dnia
15. marca b. r. jest do obsadzenia posada tercyana. Młodzież z tutejszego Seminarium nauczycielskiego TSL urządziło dnia 15. b. m. w sali hotelu pod „Czarnym Orłem” uroczysty wieczorek ku czci Adama Mickiewicza.
Natomiast Polskie Towarzystwo Pedagogiczne, którego oddział był w Białej świętowało 45 lat swojej działalności.
Natomiast Polskie Tow. gimnastyczne „Sokół” i katolickie Stowarzyszenie rękodzielników urządziły w niedziele 22. marca b. r. w sali hotelu pod „Czarnym Orłem” przedstawienie amatorskie. Odegrano sztukę ludową Władysława L. Anczyca pod tytułem „Kościuszko pod Racławicami”.
    W tym samym czasie, gdy na kresach zachodnich trwała mozolna praca u podstawa polskich nauczycieli w sejmie poseł Jan Zamorski przekonywał do podniesienia płac dla nauczycieli. W swym przemówieniu stwierdzaj, jak relacjonowała gazeta, że: Z tych samych ust, z których mówca przed 6 laty słyszał, że nauczyciele poza szkołą, nie powinni nic robić, ani bawić się agitacją, ani chłopów bałamucić, dziś usłyszał mówca żądanie, aby ci nauczyciele stali się ośrodkami pracy obywatelskiej na wsi. Kiedy w Kole Polskim w owych czasach był mowa o potrzebie zaspokojenie potrzeb nauczycielstwa, ten sam poseł mówił, że chłopi tego nie zniosą, że nie pozwolą na podwyższenie dodatków do podatku na poprawę płac tych ludzi, którzy nic nie robią, tylko spacerują, że to byłoby krzywdą dla chłopów. Chociaż Zamorski nie wymienia z nazwiska posła, to łatwo się domyślić, że chodzi mu o posła Jana Stapińskiego,
    Powyższa informacja jest bardzo adekwatna do następnej wiadomość, gdyż nauczyciel z Białe prof. Podgórski, właśnie za swoją aktywność społeczno polityczną i edukacyjną został wezwany przed sąd za krytykę władz samorządowych w Białej. Jednak ze względu na wnioski formalne sprawa został odroczona.  Formalnie spór toczył adwokat Rosner, który stwierdził, że w Białej nie ma żadnych polskich szkół!? W odpowiedzi gazety przypomniały, że: 
w Białej istnieją następujące polskie zakłady naukowe: 1.) Gimnazyum realne. 2.) Seminaryum nauczycielskie połączone ze szkolą ćwiczeń ludową i wydziałową. 3. Krajowa szkoła kupiecka. 4.) Szkoła ludowa im. T. Kościuszki. 5. Szkoła ludowa i Wydziałowa żeńska. Działała również ochronka im. hr. Potockiego, która w tym czasie rozpoczęła akcje zbierania datków, na przebywające tam dzieci.  Pomagali wszyscy. Również wyrazy szczerego uznania należą się p. Surowieckiej, która nie szczędząc nakładu pracy — wprost po mistrzowsku — odegrała we środę z dziatwą szkół TSL. — na dochód Polskiej Ochronki — fantastyczną baśń: ,,Krasnoludki”.
    Akcja przeciw prof. Zygmuntowi Podgórskiemu nie załamała go lecz była dla niego powodem do chwały, dlatego tez niezrażony prowadził odczyt o sejmach polskich. Prasa zapowiedziała, że pod koniec miesiąca odbędzie się w Białej Walne Zgromadzenie Kółka Rolniczego.

czwartek, 27 marca 2014

Sprawy osobiste- marzec 1914

     Gdy pisze o pogrzebach to trzeba przypomnieć, że w Bielsku coraz bardziej utrwalał się nowy zwyczaj. Jest to piękny i polecenia godny zwyczaj, miasto wieńców na trumnę zmarłego złożyć dar na kościelne cele dobroczynne. Uczci się tym sposobem najlepiej zmarłego a zakładowi, utrzymywanemu z dobrowolnych darów, przysporzy się środków. Wielu zborowników i przyjaciół ś. p. ks. Marcina Modlą kierowało się tą myślą i tak ofiarowali dary miasto wieńców na trumnę na cele opieki zborowej, którą swego czasu nieboszczyk wraz z swym kolegą w urzędzie w zborze zorganizował. Zebrało się tą drogą 332 K.

    Prasa odnotował również zgon nadinspektora kolejowego Rudolfa Schulza.  Jak się okazuję Schultz zmarł tuż po przejściu na emeryturę. Gdy już jesteśmy przy sprawach ostatecznych i duchowych warto odnotować, że ustalono w Bielsku porządek nabożeństw polskich w Bielsku, Białej, Dziedzicach i Starem Bielsku na rok 1914. Co ciekawe pełne zestawienie nie drukuję żadna polska katolicka gazeta, a zamieszcza ją ewangelicki „Nowy Czas”.
    Adolf Mazur, dzierżawca hotelu pod „Czarnym Orłem” złożył z okazji wieczorku Mickiewiczowskiego seminarzystów na pomoc koleżeńską uczniów seminarium TSL w Białej kwotę 10 K.
Jak się okazuję cenzorami miejskiego kina w Białej mianowano: radcę Gajewskiego i profesora Skarbka.
  
    Do spraw osobistych trzeb również zaliczyć zmiany personalne w zarządzie TG „Sokół” w Bielsku. W poprzednim miesiącu odbyło się w sali Domu Polskiego na Blichu Walne zgromadzenie TG „Sokół” w Bielsku. Prezes druh Podgórski w przemówieniu wstępnem zcharakteryzował prądy ożywiające Sokolstwo w ostatnim roku, kiedy to z powodu grożącej wojny ogólno europejskiej — i naród polski począł się przygotowywać, aby go wypadki, któreby się na obszarze dawnej Rzeczypospolitej odgrywały, nie zaskoczyły nieprzygotowanego. Ze spraw dotyczących wzrost gniazda bielskiego, podniósł, że rok sokoli był rokiem krytycznym, gniazdo straciło sporo członków, ale stało się to z zyskiem dla idei sokolej, bo oto druhowie ustępujący stali się ośrodkiem dla nowych gniazd po wsiach powiatu bielskiego. W roku 1913 powstały w ten sposób kosztem gniazda w Bielsku gniazda w Pisarzowicach, Bujakowie,. Kozach, Międzybrodziu lipnickiem, Łodygowicach.   Po krótkiej udzielono absolutorium i przystąpiono do wyborów na nowy rok administracyjny. Prezesem jednomyślnie wybrano, co nie było dla nikogo zaskoczeniem, Druha Podgórskiego, zastępcą Druha Fignę, do zarządu weszli druhowie Wolski, Biechowiak, Zatorski, Wolny, Głowacki, Iżewski, Matłosz, na zastępców wybrano Druhów Garlińskiego, Łosiowskiego, Olejarczyka. Do komisyi rewizyjnej weszli Druhowie Trepka, Zontek, Janiszewski.
    Wśród wniosków, jakie się wyłoniły znalazł uznanie wniosek, by w łonie gniazda stworzyć orkiestrę, a gniazdo ułatwi druhom nabycie instrumentów, które jednak sami druhowie zakupią. Uroczystość dziesięciolecia postanowiono urządzić w pierwszą niedzielę czerwca. Warto zapamiętać tę inicjatywę, gdyż to wydarzenie przejdzie do bolesnej historii regionu. Tym bardziej, że już wtedy Niemcy bowiem już na 3 miesiące przedtem zapowiadają, że nie dopuszczą do polskiej „inwazyi, pieni się ze złości ,,Ostschlesische”  pojawiły się nawet osobne odezwy, nawołujące germańskie żywioły do przeszkodzenia I polskiej uroczystości, na własnej polskiej ziemi. Niema to jak mina wilka prowadzonego na rzeź przez barana!
Ten właśnie nastrój wrogości spowodował, że dr Stanisław Łazarski marszałek powiatu postanowił zrezygnować ze swojej funkcji.  Rada powiatowa uchwaliła votum zaufania dla dra Łazarskiego i nie przyjęła jego rezygnacyi. Uchwalono dalej wysłać do marszałka deputacyę, z prośbą o cofnięcie rezygnacyi.-W skład deputacyi wchodzą ze strony polskiej: ks. Kondolewicz i włościanin Ledwoń, ze strony niemieckiej burmistrz Białej.
    Na koniec informacji osobistych warto zaznaczyć, że 3 marca drużyna z Bielska Sturm- Bielitz wygrało mecz z drużyną z Gliwic w stosunku 8:0!

Sprawy osobiste ks. kardynał Jerzy Kopp - marzec 1914






    4 marca w nocy umarł w Cieszynie ks. kardynał dr. Jerzy Kopp. Ten wybitny duchowny urodził on się w roku 1837 w Duderstadt. „Silesia” o zmarłym wspomina wielokrotnie, a 5 marca poświęca mu prawie całą pierwszą stronę.  Książęce biskupstwo wrocławskie objął w roku l837, godność kardynała w roku 1893. Jak wiadomo część Śląska Austriackiego należało do diecezji wrocławskiej, stąd stanowisko ś. p. Koppa, jako księcia biskupa wrocławskiego było szczególne pod względem praw międzynarodowych. Jako ks. biskup wrocławski był on członkiem Izb Prawodawczych w państwie niemieckim, jako zaś zwierzchnik kościelny części Śląska Austriackiego był członkiem Izby Panów we Wiedniu i członkiem Sejmu Śląskiego a nawet od roku 1891 wicemarszałkiem sejmowym.
    O jego wielkości i takcie postępowania, szczególnie w tamtych czasach na tak trudnym narodowościowo obszarze, świadczy fakt, że o jego działalności pozytywnie pisali zarówno Niemcy jak i Polacy. Działo się to przecież wtedy, gdy w Prusach, wyrzucono dzieci pierwszo komunijne z kościoła, bo chciały ją przyjąć „po polsku”, a w Białej magistrat zarządził, że nauka religii w szkołach ma się odbywać po niemiecku. Z tego powodu jego neutralna postawa tym większy budzi szacunek. Polacy, chociaż nie ze wszystkimi jego decyzjami się zgadzali teraz ze smutkiem pisali: Dzięki wysokiej godności kościelnej, jak i wybitnej swej indywidualności odgrywał ś. p. Kopp wielką rolę polityczną. Nie omawiając w tej chwili kierunku polityki ś. p. kard. ks, Koppa w zaborze pruskim, skonstatować musimy, że na Śląsku austryackim odnosił on się do ludności polskiej bardzo lojalnie, częstokroć z wielką życzliwością. Posłowie nasi sejmowi, spotykając się na gruncie sejmu śląskiego z niesłychaną bezwzględnością i niekulturalnym szowinizmem panującej większości sejmowej, w najważniejszych sprawach krajowych znajdowali pomoc i poparcie ze strony zmarłego kardynała. Ponieważ zaś ś. p. Kopp, wicemarszałek sejmu śląskiego, posiadał w sejmie niezmiernie silne stanowisko i cieszył się jako wysoki dostojnik kościoła katolickiego niezwyczajną powagą tak w kraju, jak w państwie, życzliwość jego była ogromnej wagi i znaczenia dla spraw naszych. W sprawach mniejszych lub większych, gdy chodziło o zaspokojenie słusznych i sprawiedliwych żądań ludności naszej a do sumienia Niemców nikt nie zdołał przemówić,, zwracano się do kardynała Koppa i odwołanie się do tej instancyi odnosiło zawsze dobry skutek.
    Szczególnie podkreślić należy zasługę ś. p. Koppa w przyjściu do skutku uchwały sejmowej co do częściowego równouprawnienia językowego na Śląsku. Opór Niemców był wtedy wielki i tylko interwencya ś. p. kardynała sprawiła, że większość sejmowa zgodziła się na zasadę równouprawnienia językowego. Tak samo w zatargach kościelnych, powstających na terenie walki polsko-czeskiej a Śląsku, zajmował kardynał Kopp stanowisko sprawiedliwe, stając niejednokrotnie po stronie słusznych i uzasadnionych żądań katolickiej ludności polskiej.


środa, 26 marca 2014

Sprawy gospodarcze – marzec 1913

    Sprawy gospodarcze zaczynamy od Straconki. Tam Kasa Kaiffeisena założona staraniem miejscowego Proboszcza rozwija się doskonale. Obrót kasowy przekroczył już 48.000 K,  wkładki przeniosły 20.000 K. Są to przeważnie pieniądze wyjmowane z kas niemieckich.
W innych miejscach pomimo kryzysu również było całkiem nieźle. 
    Ostatnie przesilenie finansowe w bardzo małym stopniu dotknęło galicyjskie kasy raiffeisenowskie, które rozwijają się w dalszym ciągu doskonale pod kierunkiem Dra Franciszka Stefczyka. Z kas w powiecie bialskim; znajdujemy w ostatniem Czasopiśmie dla Spółek rolniczych zestawienią rachunkowej z Lipnika. Członkowie: przybyło 18, ubyło 6, stan z końcem roku III, Udziały: K 1110.- Stan czynny: K 53433'44. Stan bierny: K 52940’76. Fundusz rezerwowy: K 1026'52! Zysk czysty: K 492’68. Obrót kasowy: K 102.033’79 Lipnicka spółka raiffeisenowska dzięki gorliwej pracy nauczycielstwa miejscowego jako też włościan i robotników z P. Jakubcem i Bąkiem na czele — zyskała sobie poważne znaczenie w gminie i staje się coraz skuteczniejszą bronią w walce z niemczyzną. (...)
Rychwałd, powiat Żywiec. Zamkniecie rachunków kasy raiffeisenowskiej. Członków: 63, w udziałach K 511, — stan czynny K 8620'29; stan bierny: K 8388'69; fundusz rezerwowy: K D3 — Czysty zysk : K 231'60. Obrót kasowy: K 19255'96.

    Gospodarka bezustannie przeplata się z polityką, z tych też powodów „Kurier Lwowski” informuję, że po zamknięciu fabryki zapałek w Zadzielu otworzyć taką w Żywcu.
Równocześnie podczas zgromadzenia robotniczego w sprawie galic. reformy wyborczej, poruszano ważne kwestie dla robotników. W zebraniu Domu polskim uczestniczyło około pięćset robotników pracujących w Białej i Bielsku, a zamieszkałych  w Galicyi.
    Poseł Zamorski omawiał zasady przyszłej ordynacyi wyborczej do Sejmu galicyjskiego, stwierdzając, że w przyszłym sejmie na podstawie projektowanej ordynacyi wyborczej, będą uwzględnione różne warstwy społeczne a nawet zawody, jak obszarnicy, kupcy, rękodzielnicy, wielcy rolnicy, mali rolnicy a zapomniano tylko o bardzo licznej warstwie! społecznej t. j. robotnikach. Poseł wzywa wszystkich robotników zamieszkałych w Galicyi, by upomnieli się u komisyi wyborczej o swoje prawa i zażądali na razie przynajmniej dwa mandaty robotnicze t. j. jeden dla robotników w przemyśle tkackim a drugi dla górników. Jako centrum przemysłu tkackiego byłaby Biała a górnictwa powiat chrzanowski. Po przemówieniach p. Biechowiaka, Matłosza, Rychlika i innych uchwalono odnośną rezolucye i postanowiono wszcząć żywą agitacyę za tymi postulatami, zanim jeszcze zbierze się sejm.
    Sytuacja gospodarcza była trudna, gdyż większość fabryk w regionie pracowała zaledwie przez 4-5 dni w tygodniu i tylko niektóre utrzymywały ciągłą pracę. To jednak odbywało się kosztem zmniejszenia zatrudnienia. Gazety zauważają, iż coraz mniej ludzi na ulicach i w sklepach, a coraz więcej przygotowuje się do wyjazdu za pracą i chlebem za granice.
    W tych okolicznościach „Ślązak” przestrzegał poszukujących lepszych warunków do życia, aby nie wyjeżdżali do Brazyli okręgu Para, gdyż jest tam klimat zabójczy do życia dla Europejczyka. W tym czasie informowano: Po świętach zwiększył się ogromnie ruch wychodźców do Prus. Przez Kraków przejeżdża dziennie 10 tysięcy robotników specyalnemi pociągami ze wszystkich stron Galicyi. W tym roku emigranci wyjeżdżają także do Czech. Dotąd wyjechało tam 8 — 10.000 robotników. Na stacyi krakowskiej panuje przez cały dzień olbrzymi ruch, poczekalnie i dworzec zapełnione stale są emigrantami.

    Prasa dużo uwagi poświęca sprawą związanym z ubezpieczeniem się od gradu. Wśród wielu rolników panuje mniemanie, że ubezpieczenie to jakaś przykra konieczność, podatek i co najwyżej ubezpieczają się od ognia. To prawda, że rolnik nie może sobie pozwolić na wiele, ale już trochę zamożniejszy gospodarz na tyle zdobyć się powinien, aby także ubezpieczyć plony od gradu. Klęski gradowe są w naszym kraju wielkie i coraz większe wskutek trzebienia lasów. Rokrocznie wyrządzają u nas grady szkód prawie na 30 milionów koron. Dalej redakcja pokazuję szczegółowo jak działa ubezpieczenie i jaki wariant wybrać, a kończy swój wywód: Pieniądze powinien zostać u nas i pomnażać własny dobrobyt tem bardziej, że mamy w kraju najstarsze i największe — oparte na funduszach setek milionów — a pierwsze miejsce w świecie zajmujące Towarzystwo Wzajemnych ubezpieczeń w Krakowie zwane „Floryanką” od ognia, gradu, na życie, renty, od kradzieży, włamania i rabunku tudzież od wypadku i odpowiedzialności prawnej.

Sprawy osobiste – marzec 1912

    Gdy chodzi o sprawy osobiste, to najwięcej i najszerzej komentowana była śmierć Gustawa Molendy. Ten właściciel fabryki i radca miejski umarł mając 62 lata. Zmarł 14 marca. Pogrzeb odbył się 16 o godzinie 4 na cmentarzu ewangelickim przy duży udziale publiczności. Bardzo szeroką informacje o jego życiu i działalności zamieściła „Silesia”.
    Z gazet dowiadujemy się, że: Sokół włościański ma powstać w najbliższej przyszłości w Międzybrodziu Lipnickiem. Inicyatorami są robotnicy, pracujący w fabrykach bielsko-bialskich. Równocześnie usiłowania założenia w Międzybrodziu „Strzelca” z ramienia komisyi tymczasowej spotkały siej
ze stanowczym oporem ludności włościańskiej i robotniczej. Inaczej było w Pietrzykowicach. Tampo wykładzie Józefa Sanojcy, pt. Sprawa bałkańska, a kwestia polska”, który odbył się 9 marca 1913 w kółku rolniczym doszło do zawiązania organizacji Strzeleckiej. Na czele 20 ochotników stanął Karol Baron.
Aby zrozumieć te różnice trzeb cofnąć się w czasie. Oto gdy na terenie Galicji już od wielu lat działało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, w dość zaskakujących okolicznościach pojawia się Związek Strzelecki. Zakłada go Józef Piłsudski, który wszystkie działania z tereniu zaboru rosyjskiego przenosi się do Lwowa i zakłada Związek Strzelecki. Jest to organizacja paramilitarna założona oficjalnie w Galicji w 1910 roku z inicjatywy powołanego wcześniej Związku Walki Czynnej.

    W tym samym czasie również we Lwowie Józef Haller rozpoczyna formować drużyny polowe TG Sokół. Podobny cykl zajęć, a równocześnie „podkradanie” wyćwiczonych już „Sokołów” do drużyn Związku Strzeleckiego, prowadzi do licznych sporów i nieporozumień pomiędzy tymi związkami. Na skutek intryg, których podobno inicjatorami byli ludzie Piłsudskiego w 1913 r. Haller zrezygnował z funkcji pełnionych w tej organizacji. Fakt ten jest o tyle ważny, że położy on się cieniem na relacjach pomiędzy tymi środowiskami, jak również stworzy mur pomiędzy Piłsudskim a Hallerem.

    Tym bardziej, że swobodne działanie w pełnym majestacie prawa Związku Strzeleckiego na terenie c.k. Austrii u bardzo wielu historyków budzi zrozumiałe zdziwienie i prowadzi do stawiania tezy, że Piłsudski musiał być zaufanym człowiekiem Austro-Węgier i Niemiec (czytaj: ich agentem). Tym bardziej, że jego sława jako rewolucjonisty, a nawet terrorysty, używając dzisiejszych określeń, była powszechnie znana. Dodatkowo ktoś musiał pomóc rewolucjonistom przewieźć zrabowane pieniądze w Bezledach i przymknąć oko na ich wprowadzenie do obiegu. Przyzwolenie na nieskrępowaną działalność jego i jego ludzi na terenie Galicji, w tym samym czasie, gdy podobne organizacje sokole są pod ciągłym obstrzałem i nadzorem Policji, dodatkowo pozwalają na stawianie takich tez. Tym bardziej, że Sztab Generalny wojsk c.k. zwracał uwagę galicyjskiej adminis­tracji, iż : leży w interesie wojska zaniechanie systematyczne­go prześladowania tej partii!.
Różnice te były bardzo wyraźne. Po pierwsze Odziały Strzeleckie były bojówkami ściśle związanymi z nurtem robotniczo-socjalistycznym, uważane były wręcz za „zbrojne ramię” PPS, gdy tymczasem „Sokoły”, choć „bezpartyjne”, to z wyraźnym ciążeniem do środowisk narodowych i konserwatywnych. Strzelec przygotowywał się do walki z Rosją, a „Sokoły” za głównego wroga Słowian uznawały narody germańskie, co uwidoczniło się oficjalnie w 1910 roku podczas uroczystości grunwaldzkich. Nie oznaczało to, iż w „Sokole” nie było zwolenników orientacji austriackiej, jednak dominował duch czysto polskiej orientacji. Te właśnie różnice w sposób zasadniczy zadecydowały o różnym traktowaniu przez władzę Austro-Węgier tych organizacji. Dodatkowo trzeba wspomnieć, że Strzelcy z wyższych szarż, aby awansować w Związku musieli przyrzec, że uznają w przyszłości tylko ten rząd polski za prawowity, który uzna za taki także Polska Partia Socjalistyczna.
    Z tych też powodów Jan Zamorski na łamach „Wieńca i Pszczółki” pisał: Lud, mając polskie organizacje niema zaufania do Związków strzeleckich, które zakładane są za pieniądze rządowe i z rozkazu Bobrzyńskieg. (...) Mamy z jednej strony Radę narodową i powołany przez nią komitet obywatelski, do którego należą konserwatyści, wszechpolacy, stojałwszczycy, stronnictwo katolicko-narodowe, chrześcijańsko-społeczne, Sokół, dryżyny Bartoszowe, drużyny sokole i wszystkie organizacje narodowe. Z drugiej strony jest Komisja Tymczasowa, której nikt nie wybierał , do którego należą żydzi i żydodemokraci, socjaliści i stapińczycy. Wybór łatwy. Naszym hasłem jest: Precz z Komisją Tymczasową. Niech żyje Rada narodowa i Komitet obywatelski. Dodatkowo dla uwiarygodnienia swoich słów, podał skład gdzie oprócz Piłsudskiego, Daszyńskiego znajdują się same żydowska brzmiące nazwiska.
    Z tych też powodów rywalizacja „Strzelca” i „Sokoła” narastała. A aktywne zwalczanie TG „Sokół” przez władze czy jednoczesnym „niedostrzeganiu” Strzelca utwierdzało wielu w przeświadczeniu, że miano doczynienia  z „koncesjonowaną” organizację. Przykładem tego traktowania może być zażalenie, jakie złożył poseł Jan Zamorski na starostwo w Białej, które uniemożliwiło odbycie 26 stycznia wiecu w Kozach, podczas którego chciano oficjalnie ogłosić założenie tam gniazda.  Równie ciężko pracowało się w Bielsku. Jak donosi Przegląd Sokoli: Gniazdo uścielone w samem środowisku niemieckiem, postawiwszy hasło „Czołem Ojczyźnie, szponem wrogowi”, nie tylko nie doznało uszczerbku, lecz pracą swą przyczyniło się do tem silniejszego zespolenia tutejszej Polonii. Praca to tem cięższa, że polski żywioł w Bielsku składa się przeważnie z mas rzemieślniczych i robotniczych, które tłumaczą swą rezerwę niejednokrotnie zależnością stanowiska czy bytu od Niemców.
 
    Oprócz tych zewnętrznych trudności, były i kłopoty wewnętrzne co ujawniło się podczas walnego zgromadzenia Sokoła w Białej, które odbyło się w sobotę 15 marca. Dyskusya nad sprawozdaniem ustępującego wydziału przybrała charakter namiętny z powodu listu, jaki ustępujący wydział wystosował był do Wydziału Związku. List ten zredagowany bez wiedzy ogółu członków udzielał w tonie ostrym wskazówek Wydziałowi Związku z powodu przystąpienia do Komitetu Obywatelskiego. List po dłuższej dyskusyi uchwalono odczytać na zgromadzeniu, jakkolwiek niektórzy członkowie Wydziału byli zdania, że samo odczytanie listu, mającego rzekomo charakter poufnej enuncyacyi Wydziału, może się przyczynić do naruszenia karności w Sokole. Nad treścią listu wywiązała się żywa dyskusya,; Druhowie Matuszewski i Makuch twierdzili, że stanowisko Wydziału Związku było nieformalne. W obronie Wydziału Związku wystąpili druhowie Podgórski, Dziedzic, dr. Mikułowski i Olech, udawadniając, że tak przystąpienie do Komitetu obywatelskiego jako organu Koła sejmowego wszystkich posłów polskich, jak i wystąpienie z Komitetu z chwilą usunięcia się z niego pewnych stronnictw! było słuszne i ze strony Związku Sokolego usprawiedliwione. List do Wydziału Związku zdaniem mówców opozycyjnych był aktem niekarności, bo nie wydziały gniazd, ale delegaci na Zjeździe są powołani do krytykowania Wydziału Związku. Był ten list przytem krokiem politycznym, bo naruszał zapatrywania polityczne wielu członków Sokoła, w imieniu których wydział gniazda list wystosował.
Na końcu posiedzenia wybuchła jeszcze raz bardzo burzliwa dyskusya, stwierdzona bowiem, że w czasie Zgromadzenia członkowie Sokoła zbierają składki nie na Skarb Sokoli, ale na Polski Skarb Wojskowy, będący pod zarządem socyalistycznej Komisyi Tymczasowej. Organizacyę tę Wydział Związku uważa za konkurencyjną z powodu zaciętych! atków na Sokół, wychodzących z tamtej strony. Powszechne zdumienie wywołał fakt, że wiceprezes gniazda bielskiego z całą otwartością przyznał się, iż on jest organizatorem! składek na Komisyę Tymczasowa.. W dłuższym wywodzie motywował to stanowisko, nie szczędząc ostrej krytyki Wydziałowi Związku Sokolego. Ze stanowiska sokolego odpowiadał na wywody wiceprezesa dr. Mikułowski, powołując się na ostatni okólnik Wydziału Związku. Zarazem udowadniał faktami i składem osobistym organizacyi, że rzekomo międzypartyjna Komisya Tymczasowa jest w istocie ekspozyturą partyi socyalistycznej, zachodzi więc wielkie pytanie, czy obowiązkiem Sokoła jest popieranie obozu socyalistycznego.
Zgłoszony przez opozycyę wniosek wyrażenia wotum ufności Związkowi Sokolemu nie uzyskał większości. Większość stanęła bowiem na stanowisku Dyr. Steina, że wszelka krytyka Wydziału Związku, a więc zarówno nagana jak i pochwała jest niedopuszczalna.
Na rok przyszły wybrany został prezesem druh Matuszewski, wiceprezesem druh Makuch, do wydziału przeszła cała lista popierana przez wydział dotychczasowy
.  Ta relacja najlepiej pokazuje jakie wtedy panowało zamieszanie, a z drugiej strony jaka walka i rywalizacja pomiędzy tymi organizacjami.

    Po tym trochę długim wywodzie Sokolo-Strzeleckim warto powrócić do typowych spraw osobistych. Warto zwrócić uwagę, że w Bielsku pojawił się jako katecheta w ewangelickiej szkole ludowej Fryderyk Christ. Przyjął on też redakcje gazety kościelnej dla całej Austrii, której wydawcą jest ks. dr Schmidt. Ten sam pastor przyjął również kierownictwo oddziału młodzieżowego działającego przy Seminarium Nauczycielskim. W tych dniach bowiem dotychczasowy dyrektor Seminarium Nauczycielskiego Karol Gerhardt zrezygnował ze stanowiska, a jego miejsce zajął Fryderyk Täuber.

    Prasa odnotowuję również wyjazd z Białej państwa Roszkowskich. W p. Roszkowskiej traci też mała dziatwa ochronki najserdeczniejszą opiekunkę. Nie mniejszą pracą i życzliwością wspierali państwo Roszkowscy także Towarzystwo Szkoły ludowej. Żegnając państwo Roszkowskich, czujemy wielki ubytek w szczupłych i tak szeregach pracowników narodowych, co w Białej wobec wzmożonej zaborczości Niemców nie może być drobną sprawą.
„Nowy Czas” wspomina o jubileuszu 60 lecia urodzin Edwarda Sikory, dyrektora żeńskiego seminarium w Bielsku.
    „Ślązak” przypomniał o obowiązku meldunku, każdej osoby, która zostaje na noc w urzędzie gminy.
Na koniec spraw osobistych, miłośnikom sporów politycznych polecam kolejny cykl artykułów, jakie zamieszcza „Przyjaciel Ludu”, organ posła Jana Stapińskiego, który ze wszech miar atakuję posła Zamorskiego. Tym razem Zamorskiemu dostaje się za szerzenie fobii socjalistyczno-żydowskiej i za zbyt dużą aktywność polityczną na Żywiecczyźnie, gdzie od zawsze był matecznik PSL. Tak na marginesie po cichu trwają już przymiarki do nowych wyborów, ale o tym następnym razem.


wtorek, 25 marca 2014

Bielsko-Bialskie Prace Historyczne

    Właśnie na rynku wydawniczym pojawiły się „Bielsko-Bialskie Prace Historyczne” najnowsza publikacja Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego, która zawiera 19 tekstów autorów ukazujących różne aspekty z dziejów Bielska-Białej. Są one pokłosiem sesji naukowej, którą BBTH zorganizowało z okazji 700 lecia miasta. Wszystko to jest uzupełnione o informacje o działalność towarzystwa w ostatnich trzech latach.
    Promocja wydawnictwa odbyła się 20 marca br. w ramach cyklu Historycznych Czwartków zorganizowanych w Książnicy Beskidzkiej. Nowe wydawnictwo prezentowali dr Ewa Janoszek prezes BBTH oraz dr Jerzy Polak honorowy prezes BBTH.
- Oddajemy Państwu do rąk pierwszy tom nowego pisma historycznego w Bielsku-Białej, którego wydawca – Bielsko-Bialskie Towarzystwo Historyczne – ma nadzieję i ambicję, że stanie się periodykiem naukowym, ukazującym się w miarę postępu regionalnych badań nad przeszłością. Przyjęta jego nazwa – „Bielsko-Bialskie Prace Historyczne” – koresponduje z nazwą naszego towarzystwa, zaznaczając zarówno trzon autorów zawartych w piśmie tekstów, związanych pod różnymi względami ze 170-tysięcznym miastem pod Beskidami, jak i proponowaną tematykę, poświęconą miastu Bielsku-Białej w jego aktualnych granicach i regionowi bielskiemu, położonemu na pograniczu dawnych historycznych krain polskich, Śląska i Małopolski. Pismo nie stosuje cezur chronologicznych, bowiem wydawcę interesują czasy od epoki kamiennej, przez średniowiecze i nowożytność, aż po czasy nam współczesne, badane nie tylko przez historyków, ale również przez naukowców z różnych kierunków szeroko rozumianych nauk humanistycznych. Po części wynika to również z charakteru samego BBTH, wśród którego członków rzeczywistych i wspierających znajdują się nie tylko zawodowi historycy i sympatycy historii, ale również profesjonaliści pokrewnych zawodów. Nie oznacza to oczywiście, że krąg autorów nowego pisma, miałby się ograniczyć tylko do nich. Wręcz przeciwnie, wydawcy zależy na publikowaniu badań wszystkich innych polskich i zagranicznych autorów, o ile będą one poświęcone zarysowanej wyżej tematyce. Już teraz zaprasza on wszystkich zainteresowanych do poszerzenia dyskursu o przeszłości Bielska-Białej i tożsamości regionalnej jego mieszkańców, tak ważnego w czasach postępującego odwracania się od historii, czy prób narzucania fałszywej świadomości- informował dr Jerzy Polak.

Istniejące od wiosny 2011 roku Bielsko-Bialskie Towarzystwo Historyczne postawiło za swój podstawowy cel upowszechnianie i rozwijanie wiedzy dotyczącej historii i dziedzictwa kulturalnego Bielska-Białej oraz regionu bielskiego m.in. przez wydawanie czasopisma o ambicjach naukowych.

W „Pracach Historycznych” zamieszczono 19 tekstów merytorycznych uwidacznia wielowątkowość tematyki badawczej. Są tam teksty przedstawiające najnowsze odkrycia historyków i nauk pokrewnych od średniowiecza po współczesność. Czytelnik znajdzie tam artykuły profesora Warchali czy prof. Trombskiego.
    Gdy do tego dodamy publikacje takich osób jak: Chorąży, Janoszek, Kenig, Polak oraz innych członków BBTH, to wszyscy miłośnicy lokalnej historii mają pewność, że otrzymają najwyższej próby informacje.



Ponadto publikacja została wzbogacona o teksty przybliżające Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego i jego dotychczasową, bogatą działalność badawczą i edukacyjną oraz konkretne dokonania, m.in.w postaci systematycznych wykładów dla mieszkańców miasta, wycieczek terenowych i atrakcyjnych gier miejskich, realizowanych w dniu Święta Niepodległości 11 Listopada.
- Bielsko-Bialskie Prace Historyczne, które właśnie ukazały się na bielskim rynku wydawniczym są swoistym ewenementem. Nie często bowiem zdarza się, by ludzie nauki, reprezentujący różne dyscypliny wiedzy wspólnie pochylili się nad jednym tematem, chociaż zagadnienie dziejów rodzimego miasta wydaje się być bliskie każdemu, kto w jakikolwiek sposób czuje się z nim związany. Okazją do takiego spotkania w maju 2012 roku była konferencja „Siedem wieków Bielska-Białej”, a jej pokłosiem jest niniejsza publikacja, prezentująca prawie wszystkie wygłoszone wówczas referaty.
    Mimo iż nie jest to pozycja popularno-naukowa, jednak w przystępny sposób przybliża dzieje i kulturę miasta, dając możliwość poszerzenia wiedzy, sięgnięcia głębiej do źródeł. Wśród autorów są osoby doskonale znane bielszczanom z wielu poczytnych publikacji, uznani specjaliści w swoich dziedzinach, jak i młodzi naukowcy prezentujący swoje badania. Naturalnie, tematy związane z historią miasta – od pradziejów po lata powojenne zajmują tu najwięcej miejsca, sporą część wypełniają teksty ukazujące bogactwo kultury materialnej – architekturę, malarstwo, wzbogacone licznymi ilustracjami. Bardzo cenne są spojrzenia od strony językoznawczej czy socjologicznej, mówiące zarazem wiele o nas samych i naszej współczesności. Współorganizatorem wspomnianej konferencji była Akademia Techniczno-Humanistyczna, stąd też wśród zamieszczonych artykułów nie mogło zabraknąć tekstów przybliżających dokonania tej uczelni i osób z nią związanych.

    Na okładce Bielsko-Bialskich Prac Historycznych, poniżej tytułu widnieje Tom I, co w znaczący sposób obrazuje nasze zamierzenia – kontynuacji tego typu wydawnictwa. Mam nadzieję, że obecna publikacja w owocny sposób zapoczątkuje serię, która zagości w domowych biblioteczkach miłośników Bielska-Białej – informował dr Ewa Janoszek, prezes BBTH.

    Pierwszy tom „Bielsko-Bialskich Prac Historycznych” stara się wypełnić lukę występującą na lokalnym rynku wydawniczym w zakresie badań z zakresu szeroko pojmowanych nauk historycznych oraz w rozwijaniu lokalnej świadomości historycznej. Recenzentami naukowymi tej pozycji byli prof. dr. hab. Dariusz Nawrot z Uniwersytetu Śląskiego i dr Andrzej Laskowski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
    Najnowsze wydawnictwo BBTH można nabyć w postaci „cegiełek” wspierających towarzystwo w Stowarzyszeniu przez członków oraz podczas imprez przez nich organizowanych.






Sprawy narodowe – marzec 1913

    14 marca 1913 roku nastąpiła zmiana w kierownictwie „Gazety Bielskiej” przejął ją Józef Matłosz zamieszkały w Białej, współredaktor „Wieńca-Pszczółki”.
    Ciekawie też przedstawiał się spór sądowy o język polski. Oto Spółka pomocy i ochrony narodowej w Białej otrzymała swego czasu na pismo wniesione do c. k. Sądu powiatowego w Bielsku odpowiedź w języku niemieckim. Stało się to z pogwałceniem praw języka polskiego na Śląsku Cieszyńskim.
Język polski bowiem na Śląsku jest językiem krajowym i c. k. urzędy są zobowiązane z polską ludnością w tym języku urzędować. Wspomniana Spółka wniosła też zażalenie na c. k. Sąd w Bielsku do c. k. Sądu obwodowego w Cieszynie z żądaniem, aby tenże pouczył sąd bielski w prawach języka polskiego w zewnętrznem urzędowaniu. Ale Prezydyum c k. Sądu obwodowego nie mogło widocznie wytykać podległemu sądowi tego, co zresztą samo praktykuje. Wykręciło się więc na razie sianem: Orzekło bowiem, że nie jest — kompetentne do merytorycznego rozstrzygania tego rodzaju zażaleń i zwróciło stronę interesowaną na zwykłą drogę sądowego rekursu, tak jakgdyby jej zażalenie zwrócone było przeciwko treści załatwienia. Tymczasem chodziło tu jedynie i wyłącznie o formę załatwienia C. k. Prezydyum Sądu obwodowego w Cieszynie, nie dbając widocznie o swoją prawniczą powagę, wydało orzeczenie, które wstydziłby się podpisać pierwszy lepszy pokątny pisarz. Jasnem bowiem jest, że do tego rodzaju zażalenia jest kompetentną droga administracyjna, której przecież po myśli instrukcyi sądowej przysługuje naczelny nadzór nad całością agend sądowych. W myśl tej ustawy zobowiązane są prezydya do czuwania, by w sądach sprawy nie zalegały, by sędziowie rozumieli języki krajowe, by ludność otrzymywała rezolucye sądowe w języku dla niej zrozumiałym itd. A w takim stanie rzeczy c. k. Prezydyum Sądu obwodowego w Cieszynie było powołane i uprawnione bezwarunkowo do merytorycznego załatwienia wspomnianego zażalenia.
Dlatego też Spółka pomocy ochrony narodowej w Białej wniosła rekurs od reskryptu c. k. Sądu obwodowego w Cieszynie do Prezydyum c. k. Sądu krajowego wyższego w Bernie, i Tą drogą powinien postępować każdy Polak otrzymujący pisma niemieckie c. k. Sądów na Śląsku cieszyńskim, aż prawa naszego języka będą uszanowane. Każde ustępstwo pod tym względem łamie zasadę i sprowadza nieobliczalne straty narodowe.
    Nie litujmy się nad sędzią, nie umiejącym polskiego języka, bo taka litość w sprawach narodowych — staje się zdradą. Nie umiesz panie sędzio po polsku prowadzić rozprawy, to zawieś ją, aż wyszukasz odpowiedniego zastępcę, bo sprawiedliwość może być ślepą, ale głuchoniemą nigdy.
Wspomnienia o tych perypetiach nie byłby tak ważne gdyby nie to, że czytając pisma niemieckie można dojść do wniosku, że to Polacy są tutaj większością polityczną i ekonomiczną i to oni uciskają „biednych” Niemców. Stąd pojawiają się apele do Niemców siostrzanych miast Bielska i Białej, by chwytali się energicznej obrony. „Nasi wschodni sąsiedzi — mówił profesor Piesch — pragnęliby swoje narodowe dążenia przeszczepić w najbliższe nasze otoczenie, a jeżeliby się to im udało, spowodowałoby bardzo ostrą obronę z naszej strony. Spodziewamy się jednak, że wglądnięciu miarodajnych sfer w Galicy!, tudzież w toku będącej naszej akcyi obronnej, uda się rozprószyć chmury, jakie naszemu spokojowi narodowemu zagrażają.”
(..) Poseł Dr. von Demel wygłosił referat o stosunkach szkolnych na Śląsku, w którym starał się wykazać (nawet na cyfrach!) ucisk szkolnictwa niemieckiego przez polskie. Niestety wszystko to, co powiedział znany już z parlamentu „statysta śląski”p. Demel, świadczyło przeciw niemu samemu i polityce szkolnej Niemców: Najpierw stwierdził, że sprawa szkół stała się w Austryi rzeczą politycznych partyi a nie potrzeb oświatowych. (A przecież Austryą Polacy nie rządzą.) (...)
Przy punkcie „szkolnictwo ludowe” wykazał znów na cyfrach (!) p. Demel, że pokrzywdzeni są Niemcy, bo na 573 wszystkich szkół ludowych, jest 244 niemieckich i 128 czeskich, a 153 polskich.
Kiedy do takich informacji dodamy, że na przykład w Wapienicy wójt Mückler szykanuje, tych Polaków, którzy posłali dzieci do szkoły polskiej w Białej.  Otrzymujemy obraz szykan jakie musieli znosić Polacy, którzy chcieli aby ich dzieci uczyły się w polskiej szkole.

poniedziałek, 24 marca 2014

Sprawy oświatowe – marzec 1913 cz. 2


    Dobrze rozwijał się kulturalny ruch amatorski. I tak na przykład 2 marca 1913 roku w Białej amatorzy żywieccy odegrali pod „Czarnym Orłem” dramat L. Rydla pt. „Na Zawsze”. Na pierwszy plan sceny wybiła się przedewszystkiemi p. Fąferkowa, grająca Żonę, ale niemniej i inne kreacye zdobyły ogólne uznanie. W gazetach odnotowano też kolejne imprezy w ramach obchodów 50 rocznicy powstania styczniowego, które odbyły się w: Leszczynach, w Bielsku,  Bestwinie, Rybarzowicach.
   Dużym powodzeniem cieszył się kurs murarski w Białej, zorganizowany przez Wydział Krajowy w gmachu Seminaryum w Białej. Na kurs ten, trwający blisko 3 miesiące zapisało się około 30 murarzy, do końca zaś wytrwało w stałej frekwencji mniej więcej 15. Galicyjska Rada Krajowego Patronatu rękodzieł i drobnego przemysłu uchwaliła przyznać Tow. zaliczkowemu w Białej 600 K subwencji na fundusz gwarancyjny dla Oddziału rękodzielniczego, tudzież 400 K subwencji na obniżenie stopy procentowej dla pożyczek wytwórczych rękodzielniczych. 
Ciekawy kurs pierwszej pomocy zorganizowało TG „Sokół” w Żywcu. Na wykłady dr Fonferko zgłosiło się ponad 100 osób.
   W tym miejscu trzeba by wspomnieć, że w Wiedniu po raz kolejny Koło Polskie debatowało na upaństwowieniem gimnazjum polskiego w Białej. Ustalono, że zostanie ono formalnie przejęte na garnuszek państwa od 1 września, natomiast do tego czasu, otrzyma specjalną subwencję, aby mogło funkcjonować bez przeszkód.
    Kolejne odczyt w Białej wygłosili ks. Władysława Mączyńskiego p.t. „Męka Pana Jezusa w obrazach mistrzów malarstwa". Odczyt ten ilustrowany obrazami świetlnymi zgromadził nie bywałą ilość: 700-800 słuchaczy. Natomiast w Komorowicach odczyt pt. „Kraków i jego okolice” miał Franciszek Zolich.
    Prasa polska szeroko informowała o działalności Koła TSL w Białej w roku 1912. Zarząd odbył 9 posiedzeń w r. 1912. Liczba pism wysłanych i odebranych przez Zarząd wynosi według dziennika podawczego 1434, nie liczące dużej korespondencyi komsyi gwiazdkowej. Liczba członków wzrosła z 200 w roku 1911 do liczby 294. Z liczby tej zmarło w roku sprawozdawczym 3, wystąpiło zaś z powodu zmiany miejsca pobytu 5. Zostało zatem członków 286.
Zarząd wypłacał 2 uczniom Seminaryum T. S. L. stypendyum w kwocie po 100 koron w ratach 10-koronowych z obowiązkiem pracy w bibliotece bialskiej Koła; udzielał też subwencja dwu ubogim uczenicom miejscowej szkoły wydziałowej TSL im. Tadeusza Kościuszki. Z okazyi śmierci ś. p. Glatmanowej uchwalił Zarząd zapomogę imienia zmarłej w kwocie 100 ła Rudolfowi Wali, uczniowi piątej klasy gimn. realti. T. S. L. w Białej. Nad grobem przemawiał imieniem Koła P. Matuszewski.
Zarząd Koła wspólnie z Dyrekcya Gimnazyum realnego i Seminaryum T. S. L. przeprowadził akcyę celem umieszczenia na wakacyach uczniów tutejszych zakładów średnich. Umieszczono 15 uczniów w domach obywatelskich we wszystkich trzech zaborach, a 2 na koloniach TSL. W. Koszta tej akcyi ze strony Koła wyniosły 100 kor. Zarząd udzielił w tym roku subwencyi dla Towarzystwa Św. Salomei w kwocie 50 koron. Na Dar Narodowy zebrano 352'95 kor., zaś na deficyt Zarządu głównego 452'83 kor., które to kwoty odesłano Zarządowi Głównemu. Koło otrzymało w roku 1912 liczne dary: Kasyno w Jaśle darowało 100 książek, Pan Hubert Linde z Tarnowa kilkanaście książek, P. Stanisław Pszon fotografie na pocztówki, Zarząd główny książki za cenę 150,17 kor., P. Helena Marcoin w Krakowie 2 paki książek dla Czytelń Koła, P. Wincenty Migdał przeszło 500 książek z przeznaczeniem na mającą się założyć publiczną bibliotekę Koła i kilkaset wylepianek firmy „Krak" dla młodzieży, P. Bełdowski z Krakowa 500 egzemplarzy Noworocznika, P. Zofia Rogoszówna z Krakowa 3 książki.

Ożywioną działalność rozwijały też komisye Koła. 1 tak Komisya bibioteczna opiekowała się 10 bibliotekami Koła, z których 4 założono w roku bieżącym. Najlepiej rozwijała się czytelnia w Komorowicach. Komisya finansowa pod jęła sprzedaż wydawnictw Zarządu głównego i wydała gustowne pocztówki z widokami Białej. Komisya obchodowa urządziła lub dopomogła do urządzenia szeregu obchodów majowych, jak w Bestwinie, Buczkowicach, Bujakowie, Cięcinie, Hecznarowicach, Janowicach, Komorowicach, Kozach, Międzybrodziu, Straconce i Szczytku. Urządziła też koncert Chóru Akademickiego z Krakowa, który wywołał w Białej ogólny zachwyt. Rocznicę listopadową święciła wieczorkiem w auli Seminaryum. W maju zorganizowała Komisya składkę na Dar Narodowy z rezultatem K 352'95, w listopadzie zaś na pokrycie deficytu Zarządu gł. z rezultatem K 452'83.
Komisya gwiazdkowo-majówkowa zajmowały się zbieraniem składek na gwiazdkę i majówkę dzień szkół polskich w Białej. Na gwiazdkę w r. 1911 zebrano K 1759'95., na majówkę i cele oświatowe Koła w r. 1912 K 1098'84. Za ' pieniądze zebrane drogą składek w Białej i w całym kraju, Komisya urządziła tradycyjną majówkę na Hanslik, która odbyła się W dniu 14. maja 1912, jakoteż obdarowała na gwiazdkę 260 dzieci szkół polskich w Białej.
Przy tej sposobności należy się szczera wdzięczność tym wszystkim, którzy złożyli składki na cele gwiazdki i majówki, jakoteż 1.
T. Paniom miejscowym, które kilkakrotnie w ciągu roku niestrudzenie kwestowały na cele Kola.
Komisya odczytowa pracowała i w bieżącym roku wytrwale, mimo bardzo niekorzystnego nastroju na wsi: na wiosnę skutkiem lokautu, pod koniec roku zaś skutkiem naprężenia politycznego wywołanego widmem wojny, komisya utrzymała się przy dotychczasowej liczbie odczytów i pogadanek, a nawet zdołała ją nieco podnieść. Doczekała się też poważnego uznania ze strony Zarządu Głównego T. S. L., który na kilku miejscach ostatniego sprawozdania rocznego wymienia Koło jako jedno z najczynniejszych na. polu odczytowem. Kołu przypadł też w udziale rekord, świadczący o ścisłych stosunkach z Zarządem Głównym: stoi ono na czele wszystkich Kół prowincyonalnych, korzystających z wypożyczalni przeźroczy TSL W Białej urządziło Koło w bieżącym roku 75 odczytów, przeważnie w auli Seminaryum.
Jest to cyfra cokolwiek mniejsza niż w roku ubiegłym (82), ponieważ mniej więcej od połowy roku odczyty w Ognisku terminatorów objęło Grono nauczycielskie Szkoły przemysłowej uzupełniajcej i prowadzi je w własnymi zarządzie. Odczyty bezpłatne dla robotników urządzano w miesiącach styczniu, lutym, marcu, listopadzie i grudniu po dwa, razy tygodniowo,
w kwietniu zaś, w maju i -październiku raz na tydzień. Frekwencya na niektórych odczytach, zwłaszcza na odnoszących się do ludów bałkańskich, podniosła się do niebywałej dotąd cyfry 500 — 700 słuchaczy.
Poza Białą objęto działalnością 24 miejscowości w powiecie bialskim, żywieckim i bielskim (w roku 1911. — 18 gmin). Najczęściej odwiedzanemi gminami były Komorowice i Bujaków. W obu tych miejscowościach Koło posiada własne czytelnie.
Bibliotekę prelegentów powiększono do liczby 90 dziełek. Jest również zawiązek bibliojekt dla teatrów amatorskich, dzięki staraniom P. A.
Horodyskiego. Księgę informacyjną uzupełniano coraz nowemi wiadomościami z gmin wiejskich.
Kołu przybyła w roku bieżącym jeszcze jedna bardzo użyteczna praca, bardzo wdzięczna i aktualna: praca oświatowa wśród robotnic.
Z oddzieleniem nowo zorganizowanej Szkoły żeńskiej TSL. im. królowej Jadwigi, staraniem Dyrekcyi Szkoły zaprowadzono przy poparciu Koła stałe odczyty i pogadanki dla kobiet, szczególnie dla dziewcząt, robotnic z Białej i okolicy.

Odczyty i pogadanki odbywają się stale każdego poniedziałku w budynku Szkoły żeńskiej
TSL im. królowej Jadwigi od godziny 6 -8 wieczorem. Wykłady z dziedziny religijnomoralnej prowadzi katecheta szkoły Ks. Dr. Domasik, niestrudzony w swej gorliwej pracy nad wychowaniem młodzieży, inne pogadanki urządzają PP. Sobocińska i Surowiecka.
    Prowadzi się również odczyty i pogadanki z historyi polskiej, z hygieny, społecznego stanowiska kobiety Polki i jej obowiązków względem rodziny i Ojczyzny, z ekonomii kobiecej, tudzież z geografii i etnografii ziem polskich. Na pierwszym odczycie było 7 dziewcząt, dziś liczba wzrosła do przeszło 50.
Dla atrakcyi urządziło Grono Szkoły żeńskiej „drzewko” dla dziewcząt. Dziewczęta po przełamaniu się opłatkiem śpiewały kolędy i grały w loteryę fantową, wygrywając łakocie.
W upominku dostały też broszury jubileuszowe o Skardze, Krasińskim i Kraszewskim. Koło T. S. L. ofiarowało 50 K na prenumeratę czasopism i zakupno odpowiednich broszurek. Na razie innych funduszów niema, lecz przy dobrych chęciach wszystko się da zrobić.
Taki jest całoroczny dorobek pracy Koła, dorobek obfity, zasługujący na poparcie. Redakcya nasza życzy przyszłemu zarządowi również pięknych rezultatów.


Sprawy oświatowe – marzec 1913 cz. 1



    Tym razem sprawy edukacyjne rozpoczniemy bardzo nietypowo od artykułu o ciężkich tornistrach jakie uczniowie muszą dźwigać do szkoły. Tych których zaniepokoiła ta zapowiedz uspakajam, że nie ma tu mowy o pomyłce autora, ale jest to autentyczny zapis sprzed stu lat, a oto jego treść: Jedną z bardzo rozpowszechnionych chorób w wieku szkolnego jest skrzywienie kręgosłupa. Nie da się wprawdzie zaprzeczyć, że cierpienie to spotyka się takie w wieku przedszkolnym i pewna ilość dzieci z tem zboczeniem wstępuje do szkoły. Jednak Jest rzeczą udowodnioną, ze naj­więcej przypadków skrzywienia kręgosłupa wy­stępuje w okresie przymusowego wieku szkolnego, głownie między 8 a 11 rokiem życia, i ze liczba tych przypadków zwiększa się w każdej klasie. Gdy nieznaczne już zmiany w ustawieniu kręgo­słupa rażą pod względem estetycznym, to każda cięższa forma tego zboczenia wywołuje upośledze­nie zdrowia w mniejszym lub większym stopniu, a doprowadzić może do kalectwa, „Obowiązkiem szkoły jest chronić dzieci przed tymi czynnikami, które takie zboczenie wywołują, lub też do rozwo­ju Jego się przyczyniała. Jednym z tych czynników obok krótkowzroczności, nieprawidłowych ławek i złego oświetlenia izb szkolnych, jest nieodpowiednie noszenie: książek szkolnych w zwieszonej ręce lub pod pachą. Oba sposoby są szkodliwe. — Przez dźwiganie- w ręce zwieszone dość znaczne­go ciężaru, a więc wskutek jednostronnego obcią­żenia kręgów, dziecko przychyla się w przeciwną stronę dla utrzymania równowagi. Wskutek tego przychodzi zwolna do nierównego rozrostu kręgosłupów, kręgosłup krzywi się, i klatka piersiowa sta­je się niesymetryczną. Nadto przy noszeniu ksią­żek pod pachą utrudnione jest oddychanie. Złe skutki takiego noszenia książek pojawiają się tem pewniej, gdy dziecko nawykułe do noszenia ksią­żek zawsze w tej samej ręce. Należy przeto wpły­wać na młodzież szkół miejskich, aby bezwarun­kowo nie przynosiła więcej książek i przyborów do szkoły niż nauka szkolna koniecznie wymaga, oraz pouczać rodziców przy wpisach, że Biedniejszym sposobem noszenia książek u jest używanie tornistra na plecach, O ile dzieci nie miałyby tornistrów, należy im przypominać, że idąc do sokoły z miejsc odległych powinny często przekładać ciężar z jednej ręki do drogiej.
    Po tej informacji, która równie dobrze mogłaby się dzisiaj ukazać warto wrócić do specyficznych realiów ówczesnego życia. Szczególnie nieprzyjazne dla polskiej oświaty było koło miejscowego niemieckiego „Schulvereinu” Bielska-Białej.  Działało ono pod przewodnictwem pastora bielskiego Dra Schmidta, znanego germanizatora i hakatysty oraz wiceburmistrz dr. Eichlera. Jak informowała prasa postanowiono ogłaszać publicznie dwie listy. Na jednej tych Niemców, którzy odważyli się odmówić przyjęcia karty członka „Schulvereinu”, i ogłaszać ich jako szkodników narodowych. Równocześnie dla przeciwwagi stworzone listę Polaków, którzy są członkami tej organizacji.
Dla zobrazowania co to była za organizacja wystarczy tylko wspomnieć, że „Schulverein” bielsko-bialski liczył w r. 1912. 947 członków, a dochody jego około 7000 kor. Członek tej organizacji Sonnenberg stwierdził: „że my Niemcy nie prowadzimy polityki zaczepnej, — bo bronimy tylko swego stanu posiadania, — Szkoły niemieckie zakładamy tylko tam gdzie są potrzebne, gdzie proszą o nie,, a nie tak jak Polacy, którzy zakładają tylko „Hetz = und Trutzschulen" jak n. p. w Białej. — (!) Niemcy w Austryi zdaniem tego czarno-żółtego dzioba — mają tylko jeden obowiązek, t. j. stworzyć mur ochronny, za którym by potężne państwo niemieckie (czytaj pruskie) rozwijać się mogło." !
Członek tej organizacji Piesch narzekając, że do tej pory nie udało się zahamować rozwoju polskiego ruchu narodowego zwracał uwagę, na to, że coraz więcej posiadłości niemieckich przechodzi w ręce polskie, a na dodatek następuję ciągły odpływ Polaków ze szkół niemieckich do Polskich, co oczywiście dla niego jest skandalem...
    W tych okolicznościach regularnie w prasie krajowej pojawiają się apele o pomoc dla oświaty na zachodnich kresach Galicji. Lud kresowy prosi o książki.(...) Do koła T. S. L. w Bielsku na Śląsku cieszyńskim nadchodzą liczne prośby o założenie bibliotek polskich w sąsiednich wio­skach powiatu bielskiego, objętych gwałtowną germanizacją niemieckiego „Schulvereinu” i „Nordmarku”. Kolo TSL w Bielsku pracujące w naj­bardziej zgermanizowanem mieście Śląska cieszyń­skiego, ma z natury rzeczy bardzo ograniczone dochody i mimo najskrzejnlejszycli zabiegów, nie tylko, ze nie może obdarzyć sąsiednich wiosek książkami, ale samo nawet odczuwa brak ksią­żek w miejscowej wypożyczalni. Z tego kłopo­tliwego położenia może wybawić koło jedynie ofiarność publiczna naszych P. T, nakładców księgarń, zamożniejszych kół TSL, towarzystw czytelnianych, kasynowych, oraz poszczególnych sfer obywatelskich, które rozporządzają jakimś zapasem książek polskich, przeczytanych lub mniej potrzebnych. Zwraca się też Kolo TSL. w Bielsku z gorącą prośbą do szan, rodaków w kraju o łaska­we nadsyłanie książek do czy t. zwłaszcza histo­rycznych i obyczajowych, Z książek tych ułoży zarząd koła kilka bibliotek ruchomych, umieści Je w gminach najbardziej zagrożonych pod wzglę­dem narodowym koło Bielska na Śląsku. Lud pra­gnie światła, wola o książkę polską, a spełnienia tych żądań odmawiać mu nie wolno! Przesyłki książek adresować należy: Zarząd koła T. S. L. na ręce przewodniczącego p, Wincentego Sierakowskiego w Bielsku (Śląsk austr.) tu Stadtberg 3.

W Białej TSL zorganizowało liczna odczyty. Alfred Horodyski omówił temat p t. „Rozwój malarstwa w Polsce aż do Jana Matejki”, a inż. Stanisław Majewski. „O fabrykacyi cukru”. Natomiast prof. St. Pszon wygłosił odczyt z obrazami świetlnymi „O Krakowie”. W tym czasie w Zabłociu w ramach Uniwersytetu Ludowego serie odczytów wygłosili: dr Woroniecki, „Poezja polska o r. 1863”, inż. Glücksmann, „Granice między życiem , a śmiercią”, Mężyński, „O pracy oświatowej”, prof. Michejda, „O oświetleniu gazowym”, inż. Skoflega, „Drogii wodne, a dr Brodera, „Z dziedziny prawa”. Największą popularnością cieszył się wykład Szczepańskiego „O życiu i obyczajach w Japonii”. Prezesem Uniwersytetu Ludowego w Zabłociu został Łopatka, sekretarzem Szczepańska i Broderówna, a skarbnikiem Mężyński. Natomiast w Żywcu Koło Towarzystwa szkół wyższych wybrało na przewodniczącego prof. M. Radwańskiego, zast. Prof. J. Felę, do zarządu weszli prof. Bauer, Biliński, Michejda, Osowicz.

piątek, 21 marca 2014

A na zamku u Sułkowskich - marzec 1913


    Tradycyjnie też co jakiś czas tematu do plotek dostarcza rodzina Sułkowskich. Tym razem gazety pisały: Sprawa uprowadzenia Ks. Sułkowskiego z zakładu dla obłąkanych. Wiedeński cywilny sąd krajowy zajmował się w tych dniach skargą p. Karoliny Friedlander, wytoczoną przeciw księciu Józefowi Marya Sułkowskiemu, panu na Bielsku o zapłacenie 60.000 K- tytułem oswobodzenia go z zakładu dla obłąkanych Leidesdorfa w dniu 9. maja 1889 r. Skarga ta, zawieszona w r. 1898, odnowioną została właśnie teraz.
    Brzmi zaś: Książę Sułkowski w r. 1883 dostał się na życzenie swej małżonki do prywatnego domu obłąkanych profesora Leidesdorfa w Módlingu, aczkolwiek był on zdrowym na umyśle i w zakładzie tym przebywał kilkanaście lat.
Książę utrzymywał stosunki z Alojzyą Beczeghy i prosił ją, by postarała się o jego wyswobodzenie. Panna ta zwróciła się zaś do wnoszącej tę skargę, która spowodowała ucieczkę księcia przy pomocy personalu zakładu dla obłąkanych w dn. 9. maja 1889 r. Służba odpowiadała za czyn swój przed sądem — została jednak uwolnioną.
    Tak samo za Friedlanderową, która z księciem pojechała do Szwajcaryi, wysłano list gończy, lecz list ten wkrótce cofnięto. Odchodząc z domu Friedlanderów z płaczem ks. prosił męża, by pozwolił żonie do towarzyszenia mu w drodze, zapewniając słowem szlacheckiem, że gdy tylko przyjdzie do swych praw, sowicie wynagrodzi im ogromną przysługę. Tymczasem wyzwolił się z pod kurateli, a o spłaceniu długu zapomina.

czwartek, 20 marca 2014

Kronika Kryminalna – marzec 1913 cz. 2.



    W tym też czasie policja w Bielsku prowadziła zakrojone na szeroką skale śledztwo, gdyż: nadeszło zawiadomienie, że ktoś z personelu sądowego dopuszcza się manipulacyi stemplowych przez to, iż w miejsce nowych, nakleja stare, potrzebowane już stemple. Nieprawidłowości odkryto głównie przy 40  aktach, pochodzących głównie z kancelarii Dra. Tragera. Podejrzenie padło więc na solicytatora Jana P. i kancelistę sądowego Antoniego Teślara. Ostatecznie Teślar dostał się pod klucz, oskarżony o sprzeniewierzenie 4000 K z pieniędzy państwowych. Solicytator P. nie przyznaje się do winy; jest on ojcem 6-ciorga dzieci, z których najstarsze liczy 13 lat. O tym wydarzeniu „Ślązak” napisał dopiero w Kwietniu.
    Kontynuując wątki przywłaszczania sobie mienia gazety informowały, że Jakóbowi Korczykowi z Jawiszowic skradziono parę koni ze stajni! Żonie konduktora Lubienieckiego w Lipniku skradziono na targu w sobotę portmonetkę, w której znajdowało się 50 K.  Posługacz; Skowronek, zajęty u kupca Schmelza, skradł swemu chlebodawcy różne rzeczy, jak pierzynę, lustro, stołek, ubrania i bieliznę. Skowronek odstawiony został do sądu. — Służąca Aniela Pawlik, zajęta u niejakiego Schmelzaj. W Bielsku, ukradła tamże również zajętej kucharce kwotę. 50 K. Nieznani sprawcy ukradli z trafiki Zellera na Pastornaku kilka paczek tytoniu. Niepowodzeniem natomiast skończyła się prób włamania do urzędu podatkowego w Białej. Złodzieje wykonali już 4 centymetrowy otwór do kasy w której było 57 000K, jednak nie dokończyli swojego dzieła, gdyż zostali spłoszeni. W firmie Büttnera skradziono 10 metrów sukna, a Karol Skwara najpierw ukradł flaszkę wódki w winiarni u Grossa, a następnie z kolegami, pewnie ją wypili i wstąpili na zagrychę do rzeźnika w Białej Knopka, któremu na odchodne zabrali 273 korony. Jednak nie cieszyli się łupem długo bowiem zostali zauważeni i pomimo ucieczki już następnego wylądowali w więzieniu
„Dziennik Cieszyński” dużo miejsc poświęca napadom z użyciem broni. Wieczorem napadniętych zastało trzech ludzi na drodze, wiodącej do Leszczyn. Napadniętym udało się uciec, napastnicy jednak strzelali za nimi, lecz nikogo nie trafili. Napastników aresztowano i odstawiono do sądu w Białej. W
czwartek wieczór nieznane indywiduum strzelało przed mieszkaniem majstra Palitzera w Bielsku. Jedna kula przebiła szybę i przeleciała nad głową będącego w pokoju właściciela mieszkania. — Wyrobnik Antoni Hajek rodem za Szczyrku, został przed kilku dniami przez policyę bialską aresztowany pod zarzutem kradzieży drobiu, którą popełnić miał u Adolfa Schneidnera w Leszczynach. Po wypuszczeniu z aresztu udał się on do żony Schneidnera i gwałtem chciał od niej wydostać odszkodowanie za dwa dni, które przesiedział w areszcie. Ponieważ kobieta nie chciała dać odszkodowania, Hajek podniósł kamień i chciał rzucie go na jej głowę, lecz chybił. Na policyi podał on, że miał zamian zabić Schmajderową.

    „Gwiazdka Cieszyńska” wspomina o wypadku z udziałem automobilu, który prowadził inżynier Roszkowski. Oto gdy jechał w Białej ulicą Żywiecką mijał wóz napełniony sianem rolnika z Wilkowic niejakiego Kubicy, który podróżował z córką. Kiedy samochód zbliżył się do wozu, nagle koń się spłoszył, a córka gospodarza wyskoczyła z wozu, tak nieszczęśliwie, że trafiła wprost pod nadjeżdżające auto. Właściciel samochodu natychmiast poszkodowaną odwiózł do szpitala.  
    Dużo też radości wywołała brawurowa ucieczka dezertera Stablika. Ten były żołnierz, którego złapano w Bielsku i przewożono do Krakowa pociągiem, nagle w okolicach Komorowic zgłosił chęć pójścia za potrzebą. Kiedy udawał się ze strażnikiem, aby załatwić potrzeby fizjologiczne nagle szybkim ruchem odepchnął żołnierza, a sam szybko otworzył drzwi i wyskoczył. Pociąg był w pełnym pędzie, więc uznano, że Satblik zginął pod kołami dlatego zatelegrafowano po pociąg pomocniczy, aby zabrał jego zwłoki. Nikogo jednak nie znaleziono, a nawet nie natrafiono na ślady skaleczeń, co wskazywało na fakt, kolejnej szczęśliwej ucieczki.
    Będąc przy tematach kolejowych i militarnych trzeba wspomnieć, że: W nocy z piątku na sobotę spadł z platformy wagonu pociągu zdążającego w stronę Dziedzic rezerwista Kuźma i to tak nieszczęśliwie, iż pociąg odciął mu nogi. Zamiast więc wrócić do domu, biedny rezerwista powędrować musiał do szpitala w Bielsku. Tej samej nocy taki sam wypadek notują na linii kolejowej Żywiec-Bielsko. Tu zaś starszy mężczyzna wskutek upadku z platformy doznał obrażeń cielesnych.
    Prasa odnotował też duży pożar w Żywcu, gdzie płomienie objęły kompleks stodół znajdujących się nieopodal szkoły realnej. Jak się okazuje 10 stodół stanęło w ogniu. W akcji ratunkowej wyróżnili się uczniowie szkoły realnej. W tłumieniu pożaru brały udział 4 straże pożarne. Jak się okazuję ostatnią przybyłą na miejsce katastrofy była straż z Żywca, którą spowolnił brak koni i ... klucza do strażnicy! 
    Prawdziwy horror przeżyła rodzina niejakiego König gajowego z dóbr ks. Sułkowskiego.
W niedzielę, dnia 23. b. m. rano udał się tutejszy gajowy z dóbr ks. Sułkowskiego p. König na nabożeństwo do kościoła ewangelickiego do Jaworza. Odprowadziła go aż na granicę Jaworza mała 4-letnia córeczka. Ojciec, powróciwszy z kościoła, zadziwił się nie mało, gdy zauważył, że córki nie ma w domu. Myślał, że jest u krewnych i sądził, że wróci ku wieczorowi.
    Tymczasem wieczór nadszedł a dziewczynka nie powróciła. Poszukiwania w lesie, ciągnącym się na przestrzeni kilkunastu kilometrów, okazały się niemożliwe. Musiano zaczekać aż do poniedziałku Pod kierownictwem gajowych przeszukano cały las, lecz bezskutecznie Łatwo wyobrazić sobie rozpacz stroskanych rodziców, którzy stracili w ten sposób nadzieje odszukania dziecka! A tymczasem zaczął rosić rzęsisty deszcz skutkiem czego zaprzestano około godz. 6-tej wieczór poszukiwań. Kto opisze radość rodziców, którzy około godz. 7-mej wieczór zauważyli córkę w pobliżu chaty. Zabłąkała się ona w kierunku Błatnej i zmarzła i zgłodniała powróciła po dwudniowej tułaczce do domu.
    Inne nastroje zapanował w domu Leona Damka szewca z Hałcnowa. Pewnego razu przybył do niego znany lekkoduch tow. Zemanek znany z licznych bijatyk. Przyniósł on buty do naprawy, a widząc 21 letnią córkę szewca, pewnie chcąc jej zaimponować wyciągnął rewolwer i zaczął nim popisywać. Niewiasta zwróciła mu uwagę, że wymachując bronią może komuś lub sobie zrobić krzywdę. Towarzysz Zemanek nie przejął się tymi słowami i jeszcze bardziej wywijając pistoletem tłumaczył, że bronią zajmuję się do 17 lat. Ledwie to powiedział rewolwer wypalił i postrzelił leżącego w łóżku 12-letniego syna Damka. Postrzelony musiał zostać poddany operacji w szpitalu.
    W Bielsku z nieznanych powodów 25 letnia żona buchaltera E.M. popełniła samobójstwo zażywając trucizny.
    Aby nie pozostawiać w minorowych nastrojach czytelników dwie informacje lżejszego gatunku. Pierwsza pod wielce wymownym tytułem: Plaga gołębia na zasiewach. Z Lipnika piszą nam: Rokrocznie z wiosną i jesienią w czasie zasiewów oblega tysiące gołębi zasiane grunta lipnickie, a niszcząc ziarno do szczętu naraża właścicieli gruntowych na nieobliczalne szkody. Gołębie karmiące się cudzą pracą są własnością chałupników i lokatorów; Aby tej pladze położyć koniec — gołębie przydybane po zasiewach przez ustanowionych polowych będą tępione, a oprócz tego gołębiarze będą pociągnięci do odpowiedzialności za zrządzone szkody polne i kosata opłacane polowym.
   Zarazem uprasza się burmistrza Lipnika p. Hoffmana, aby w tej sprawie wydał również odpowiednie zarządzenia, biorąc w o piekę płacących tak wielkie dodatki na potrzeby gminy właścicieli gruntów.