Kontynuując wątki przywłaszczania sobie mienia gazety informowały, że Jakóbowi Korczykowi z Jawiszowic skradziono parę koni ze stajni! Żonie konduktora Lubienieckiego w Lipniku skradziono na targu w sobotę portmonetkę, w której znajdowało się 50 K. Posługacz; Skowronek, zajęty u kupca Schmelza, skradł swemu chlebodawcy różne rzeczy, jak pierzynę, lustro, stołek, ubrania i bieliznę. Skowronek odstawiony został do sądu. — Służąca Aniela Pawlik, zajęta u niejakiego Schmelzaj. W Bielsku, ukradła tamże również zajętej kucharce kwotę. 50 K. Nieznani sprawcy ukradli z trafiki Zellera na Pastornaku kilka paczek tytoniu. Niepowodzeniem natomiast skończyła się prób włamania do urzędu podatkowego w Białej. Złodzieje wykonali już 4 centymetrowy otwór do kasy w której było 57 000K, jednak nie dokończyli swojego dzieła, gdyż zostali spłoszeni. W firmie Büttnera skradziono 10 metrów sukna, a Karol Skwara najpierw ukradł flaszkę wódki w winiarni u Grossa, a następnie z kolegami, pewnie ją wypili i wstąpili na zagrychę do rzeźnika w Białej Knopka, któremu na odchodne zabrali 273 korony. Jednak nie cieszyli się łupem długo bowiem zostali zauważeni i pomimo ucieczki już następnego wylądowali w więzieniu
„Dziennik Cieszyński” dużo miejsc poświęca napadom z użyciem broni. Wieczorem napadniętych zastało trzech ludzi na drodze, wiodącej do Leszczyn. Napadniętym udało się uciec, napastnicy jednak strzelali za nimi, lecz nikogo nie trafili. Napastników aresztowano i odstawiono do sądu w Białej. W
czwartek wieczór nieznane indywiduum strzelało przed mieszkaniem majstra Palitzera w Bielsku. Jedna kula przebiła szybę i przeleciała nad głową będącego w pokoju właściciela mieszkania. — Wyrobnik Antoni Hajek rodem za Szczyrku, został przed kilku dniami przez policyę bialską aresztowany pod zarzutem kradzieży drobiu, którą popełnić miał u Adolfa Schneidnera w Leszczynach. Po wypuszczeniu z aresztu udał się on do żony Schneidnera i gwałtem chciał od niej wydostać odszkodowanie za dwa dni, które przesiedział w areszcie. Ponieważ kobieta nie chciała dać odszkodowania, Hajek podniósł kamień i chciał rzucie go na jej głowę, lecz chybił. Na policyi podał on, że miał zamian zabić Schmajderową.
„Gwiazdka Cieszyńska” wspomina o wypadku z udziałem automobilu, który prowadził inżynier Roszkowski. Oto gdy jechał w Białej ulicą Żywiecką mijał wóz napełniony sianem rolnika z Wilkowic niejakiego Kubicy, który podróżował z córką. Kiedy samochód zbliżył się do wozu, nagle koń się spłoszył, a córka gospodarza wyskoczyła z wozu, tak nieszczęśliwie, że trafiła wprost pod nadjeżdżające auto. Właściciel samochodu natychmiast poszkodowaną odwiózł do szpitala.
Dużo też radości wywołała brawurowa ucieczka dezertera Stablika. Ten były żołnierz, którego złapano w Bielsku i przewożono do Krakowa pociągiem, nagle w okolicach Komorowic zgłosił chęć pójścia za potrzebą. Kiedy udawał się ze strażnikiem, aby załatwić potrzeby fizjologiczne nagle szybkim ruchem odepchnął żołnierza, a sam szybko otworzył drzwi i wyskoczył. Pociąg był w pełnym pędzie, więc uznano, że Satblik zginął pod kołami dlatego zatelegrafowano po pociąg pomocniczy, aby zabrał jego zwłoki. Nikogo jednak nie znaleziono, a nawet nie natrafiono na ślady skaleczeń, co wskazywało na fakt, kolejnej szczęśliwej ucieczki.
Będąc przy tematach kolejowych i militarnych trzeba wspomnieć, że: W nocy z piątku na sobotę spadł z platformy wagonu pociągu zdążającego w stronę Dziedzic rezerwista Kuźma i to tak nieszczęśliwie, iż pociąg odciął mu nogi. Zamiast więc wrócić do domu, biedny rezerwista powędrować musiał do szpitala w Bielsku. Tej samej nocy taki sam wypadek notują na linii kolejowej Żywiec-Bielsko. Tu zaś starszy mężczyzna wskutek upadku z platformy doznał obrażeń cielesnych.
Prasa odnotował też duży pożar w Żywcu, gdzie płomienie objęły kompleks stodół znajdujących się nieopodal szkoły realnej. Jak się okazuje 10 stodół stanęło w ogniu. W akcji ratunkowej wyróżnili się uczniowie szkoły realnej. W tłumieniu pożaru brały udział 4 straże pożarne. Jak się okazuję ostatnią przybyłą na miejsce katastrofy była straż z Żywca, którą spowolnił brak koni i ... klucza do strażnicy!
Prawdziwy horror przeżyła rodzina niejakiego König gajowego z dóbr ks. Sułkowskiego.
W niedzielę, dnia 23. b. m. rano udał się tutejszy gajowy z dóbr ks. Sułkowskiego p. König na nabożeństwo do kościoła ewangelickiego do Jaworza. Odprowadziła go aż na granicę Jaworza mała 4-letnia córeczka. Ojciec, powróciwszy z kościoła, zadziwił się nie mało, gdy zauważył, że córki nie ma w domu. Myślał, że jest u krewnych i sądził, że wróci ku wieczorowi.
Tymczasem wieczór nadszedł a dziewczynka nie powróciła. Poszukiwania w lesie, ciągnącym się na przestrzeni kilkunastu kilometrów, okazały się niemożliwe. Musiano zaczekać aż do poniedziałku Pod kierownictwem gajowych przeszukano cały las, lecz bezskutecznie Łatwo wyobrazić sobie rozpacz stroskanych rodziców, którzy stracili w ten sposób nadzieje odszukania dziecka! A tymczasem zaczął rosić rzęsisty deszcz skutkiem czego zaprzestano około godz. 6-tej wieczór poszukiwań. Kto opisze radość rodziców, którzy około godz. 7-mej wieczór zauważyli córkę w pobliżu chaty. Zabłąkała się ona w kierunku Błatnej i zmarzła i zgłodniała powróciła po dwudniowej tułaczce do domu.
Inne nastroje zapanował w domu Leona Damka szewca z Hałcnowa. Pewnego razu przybył do niego znany lekkoduch tow. Zemanek znany z licznych bijatyk. Przyniósł on buty do naprawy, a widząc 21 letnią córkę szewca, pewnie chcąc jej zaimponować wyciągnął rewolwer i zaczął nim popisywać. Niewiasta zwróciła mu uwagę, że wymachując bronią może komuś lub sobie zrobić krzywdę. Towarzysz Zemanek nie przejął się tymi słowami i jeszcze bardziej wywijając pistoletem tłumaczył, że bronią zajmuję się do 17 lat. Ledwie to powiedział rewolwer wypalił i postrzelił leżącego w łóżku 12-letniego syna Damka. Postrzelony musiał zostać poddany operacji w szpitalu.
W Bielsku z nieznanych powodów 25 letnia żona buchaltera E.M. popełniła samobójstwo zażywając trucizny.
Aby nie pozostawiać w minorowych nastrojach czytelników dwie informacje lżejszego gatunku. Pierwsza pod wielce wymownym tytułem: Plaga gołębia na zasiewach. Z Lipnika piszą nam: Rokrocznie z wiosną i jesienią w czasie zasiewów oblega tysiące gołębi zasiane grunta lipnickie, a niszcząc ziarno do szczętu naraża właścicieli gruntowych na nieobliczalne szkody. Gołębie karmiące się cudzą pracą są własnością chałupników i lokatorów; Aby tej pladze położyć koniec — gołębie przydybane po zasiewach przez ustanowionych polowych będą tępione, a oprócz tego gołębiarze będą pociągnięci do odpowiedzialności za zrządzone szkody polne i kosata opłacane polowym.
Zarazem uprasza się burmistrza Lipnika p. Hoffmana, aby w tej sprawie wydał również odpowiednie zarządzenia, biorąc w o piekę płacących tak wielkie dodatki na potrzeby gminy właścicieli gruntów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz