czwartek, 13 marca 2014
Wiadomości gospodarcze – marzec 1912
Dużym echem w regionie odbiła się planowana na ten rok w Żywcu wystawa przemysłowo rolnicza. Jak donosił „Dziennik Cieszyński” w sali Rady Miejskiej w Żywcu pod przewodnictwem burmistrz Minkińskiego obradował wiec powiatowy. Na to spotkanie, którego sekretarzem był dr W. Peper przybył dyrektor Filii Ligi Pomocy Przemysłowej z Krakowa dyr. Krzaczyński, który wygłosił referat na temat: Wystawa okręgowa przemysłowo-rolnicza w Żywcu. W zebraniu uczestniczyli również prof. Koczur i ks. Sadowski. Uchwalono, że powołane zostanie szersze grono, które oceni, czy taką wystawę uda się przygotować jeszcze w tym roku. Aby zagadnienie nabrało odpowiedniej rangi: deputacja Ligi Pomocy Przemysłowej złożona z Andrzeja hr. Lubomirskiego i dyr. Olszewskiego, była u arcyks. Karola Stefana z prośbą o przyjęcie protektoratu nad wystawą przemysłowo-rolniczą w Żywcu. Przebywający w Wiedniu Karol Stefan deputację życzliwie przyjął i zobowiązał się udzielić wszelkiej pomocy oraz patronatu. „Czas” pisząc o dalszych przygotowaniach informuje, że zawiązał się komitet na czele z dr Idzińskim i uchwalił, że wystawa odbędzie się od 20 sierpnia 1913 roku do końca września na gruntach należących do miasta obok budynku TG„Sokoła”. Uchwalono wstępny kosztorys, program przygotowań i postanowiono wysłać do arcyksięcia Karola Stefana delegacje, aby podziękować za patronat i poinformować o nowym terminie imprezy.
„Ślązak” informował, że od 1 lutego w Kamienicy u Jerzego Snüra hodowcy mają do dyspozycji dwa wypróbowane silne rządowe ogiery. Natomiast burmistrz Bielska Karol Steffan poinformował radnych o nowych regulacjach podatku od alkoholu. Swoje propozycje przedstawił w oparciu o to jak tą kwestie załatwiono w 20 innych miastach Austrii.
Gazety polskie w sposób szczególny zwracają uwagę na to, że duży wpływ na życie społeczno polityczne mają instytucje finansowe. I chociaż pieniądze i ich obrót był ponadnarodowy, to jednak już zysk zazwyczaj był przekazywany na ścisłe cele często sprzeczne z polskim interesem narodowym. Z tego powodu jeden z tygodników zamieścił artykuł pod wymownym tytułem: Niemieckie banki w Galieyi.
Niemcy wiedeńscy zakładają coraz to nowe banki czyli kasy w Galicy, a zarobione pieniądze wywożą z powrotem do Wiednia. Pożyczki zaciąga ten, kto jest w potrzebie — a więc pieniądze, które idą do Wiednia i tworzą z bankowców milionerów, pochodzą z kieszeni biedaków galicyjskich.
Warto się przypatrzyć, jakie niemieckie banki zarabiają w Galieyi. Najstarszy jest Zakład kredytowy. Założony bardzo dawno we Wiedniu ma już oddawna filię we Lwowie. Potem idzie Wiedeński związek banków. Te są najstarsze.
W ostatnich dwóch latach wiedeńskie banki zaczęły się mnożyć szybko. I tak: Unionbank przemienił przed kilku miesiącami zakład pożyczkowy Sokala i Liliena we Lwowie na swoją filię. Bank handlowy założył filię w Krakowie; Bank depozytowy, który ma filie w Tarnopolu i Stanisławowie, założył filię główną we Lwowie.
Obok tego wielkie banki wiedeńskie dają pieniądze na tworzenie niby to osobnych banków galicyjskich, a w rzeczy samej tymi galicyjskimi bankami z Wiednia rządzą. Tak rakuski bank eskontowy z Wiednia przyczynił się do założenia galicyjskiego Banku przemysłowego. Lenderbank z Wiednia założył we Lwowie tak zwany Bank ludowy, na który Stapinski dostał koncesyę i sprzedał ją Lenderbankowi. Ale to się nazywa Bankiem ludowym, bo mu się tak nazywać wolno. Galicyjski Bank dla handlu i przemysłu jest naprawdę tylko odnogą wiedeńskiego Zakładu kredytowego.
W ten sposób Niemcy zalewają Galicye swojemi pieniądzmi, ciągną stąd ogromne zyski i zabierają, je do Wiednia. Wymienione wyżej banki są to ogromne zakłady, z których każdy ma grube miliony kapitału zakładowego.
Obok Niemców rozpierają się Czesi. Ustrzedni, Żiwnostenska i inne banki pracują we Lwowie i w Krakowie.
Zapyta się kto, czy u nas niema pieniędzy, skoro obcy muszą je przywozić i na nich zarabiać? Pieniądze są, tylko ci, którzy mają pieniądze, umieszczają je we Wiedniu, w Paryżu i w Londynie. U nas z wyjątkiem Banku krajowego i Banku hipotecznego, wszystkie kasy większe to są drobiazgi z małym kapitałem zakładowym. A mały kapitał przynosi mały obrót i małe dochody. Jeżeli zaś właściciele małych kapitałów chcą mieć wielkie dochody, to zdzierają z ludzi skórę. I ludzie tracą do tych banków zaufanie.
Do tego przychodzi galicyjska głupota. U nas dyrektor banku myśli, że robi łaskę, jeżeli człowiekowi, który daje rękojmię czy zabezpieczenie dla pożyczki, udzieli tej pożyczki. Tymczasem na całym świecie wita się takiego gościa, co daje pewną rękojmię, bardzo grzecznie i bez trudności pożycza się mu pieniądze.
Chłopi i robotnicy skarżą się nieraz, że choć dają rękojmię i zabezpieczenie hipoteczne, to im w kasach pożyczać nie chcą. To się dzieje nietylko wobec chłopów i robotników. U nas i milionerom nie pożyczają kilku tysięcy, jeżeli ci milionerzy nie podobają się dyrektorowi banku. Taki dyrektor banku zamiast puszczać pieniądze w ruch, bo to daje zarobek, bawi się w dobrodzieja, żąda, żeby go proszono i kłaniano się, a czasem przy pożyczaniu mści się za jakieś kłótnie wyborcze.(..)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz