piątek, 28 marca 2014

Kronika Kryminalna – marzec 1914


    „Napad na dziewczynę”, „Zdziczenie”, to tylko niektóra z tytułów mówiące zbiorowym gwałcie w Bielsku. Minioną niedzielę udało się trzem włóczęgom zwabić jedną służącą na boisko gry w Białej. Tam trzej mężowie zgwałcili dziewczynę a następnie żądali od niej jeszcze jedną koronę. Gdy służąca z obawy wyciągła sakiewkę, aby im koronę wypłacić, spostrzegli owi włóczędzy, że ona ma jeszcze więcej pieniędzy. Powalili ją na ziemie i zabrali jej sakiewki Policyi udało się ich wyśledzić i aresztować.  Gwałtu dopuścili się Olma, Rodak i Gätler, którzy zwabili dziewczynę na plac zabaw przy ulicy Żywieckiej.  
    Równie dużo emocji wzbudził napad na plebanie w Buczkowicach.
Z soboty na niedzielę, o godzi nie 3-ej nad ranem jakieś indywidua przypuściły szturm do tutejszej plebanii sypiąc na nią grad kamieni. Z tych które wpadły do sypialni i pokoju gościnnego każdy ważył najmniej po 3 kg. — Ogólnie sądzą, że to zrobili socyaliści, którzy odbyli tu zgromadzenie, ze zemsty, że na zgromadzenie robotników chrześcijańskich przyjechał zaproszony z Krakowa ks. Kasprzyk, sekretarz katolickiego Związku.
W Bielsku, a właściwie w Aleksandrowicach spalił się doszczętnie w młyn p. Józefa Bulowskiego.  Młyn spalił się doszczętnie. Dom mieszkalny i stodołę uratowano. Szkoda poniesiona jest znaczna. 
    Sąd wydał wyrok w sprawie w prawie zabawa w Domu Polskim, która odbyła się w październiku minionego roku. Na tańce jednak nie postarano się o urzędowe pozwolenie. Gdy więc policyant Malcher urządzającym zwrócił na to uwagę, uchwycili go dwaj goście powyższej zabawy Wolski i Garliński i wrzucili go do pobocznego pokoju. Oprócz tego uderzyli go silno w kark. Przy wtorkowej rozprawie sądowej osądzono obóch na 14 dni aresztu. 
    Do „przypadkowego” napadu doszło w leszczynach. Tam z piątku na sobotę wieczorem napadło dwu drabów Jakób Worek i Górny wracającego drogą Żywiecką do domu stolarza fabrycznego p. Polaka, człowieka bardzo spokojnego i wybitnie grzecznego, którego bez najmniejszego powodu w straszny sposób nożami poranili —Napad ten widocznie musiał być przeciw komuś innemu skierowany, a tylko przez pomyłkę dostało się p. Polakowi. — Cała ludność okoliczna oburzoną jest na sprawców, napadu hardzi to tem więcej, że p. Polak dla swego prawego charakteru i niestrudzonej pracy tak w Kółku Kolniczem jak i Kole T. S. L. zyskał sobie ogólna miłość i poważanie. — Sprawców zamachu już uwięziono —najwyższy czas jednak by powołane czynniki zajęły się jak najrychlej uporządkowaniem tu stosunków bezpieczeństwa, które obecnie pozostawiają wiele do życzenia.
    Policji udało się wyśledzić fałszywego inżyniera, który podając się za Henryka Wika, inżyniera w Mor. Ostrawie, zażądał przysłania do wiedeńskiego Banku w Bielsku, 300 K.  Nie udało się natomiast wyśledzić kto napadł i zdemolował wille kupca Stavro z Bielska, który posiadał ją w Jaworzu, a przebywa w niej w miesiącach letnich.
     Szybko natomiast wyjaśniła się sprawa zaginięcia 100 koro u handlarza owoców p. Morgensterna. Okradziony nie musiał daleko szukać sprawcy, gdyż była nią służąca Bronisława Braszkę, pochodzącą ze Starej Wsi. Jak się okazało to nie był jej pierwsza kradzież. Przyznała się do winy, a „dodatkowe” dochody, jak to u prawdziwej kobiety bywa, potrzebne jej były na... zakup nowych szat. 
Sprzeniewierzenia dopuścił się Antoni Walocha, parobek browaru, który sprzeniewierzył 50 K, które nazbierał u odbiorców piwa w Jaworzu i w Jasienicy. Walocha zbiegł bez śladu, pozostawiwszy swą książkę robotniczą w browarze. 

Pecha miał parobek jednej tutejszej fabryki sukiennej, który zgubił na drodze dworcowej kawał sukna 46 m długi w wartości 400 K. Jak wiadomo zgodnie z prawem przyrody, nic nie ginie, a tylko zmienia swojego właściciela. Tak też było i tym razem. Sukno to znalazła żona sługi pomocniczego K. K. i przyniosła je swemu mężowi. Mąż oderznął 3 m sukna i poszedł do sprzyjaźnionego krawca, aby sobie dać ubranie uszyć. Krawiec zaś sukno zaniósł do banku zastawniczego. Policya dowiedziała się o znalazcy i podała skargę z powodu zatajenia znalazku. 
Wykryto złodzieja w składzie towarów pp. Bellak i Haffnera w Bielsku.  Już od dłuższego czasu zauważono braki w asortymencie jednak nie mogąc niczego udowodnić, czekano na potknięcie złodzieja. Nareszcie złapano go przy nowej kradzieży i oddano policyi. Jest nim jeden urzędnik towarni, który cieszył się zaufaniem swego pana. Wysokość szkody jeszcze nie jest dokładnie oznaczona.  
    Prasa podaję, że jednej nocy hałasował na ulicy do Komorowic w Białej podpity robotnik. Gdy jeden z policyantów chciał go uwięzić, napadło go trzech robotników, którzy policyanta powalili na ziemię i zranili, a pijaka uwolnili. Policya uwięziła wszystkich. 
Trudna sytuacja życiowa również sto lat temu popychałą ludzi do desperackich czynów. Dnia 11. marca o godzinie 7. wieczór znaleziono w sieni pewnego domu 2-letniego chłopca. Wkrótce wyśledzono na dworcu matkę, którą aresztowano. Jest nią służąca Zofia Vojcik, która przyznała się do czynu, podając, że bieda zmusiła ją do tego czynu. 




    W Bielsku doszło też do- jak pisała prasa- Starcia się z koleją elektryczną. Dnia 16. marca około godziny 2. po południu przejeżdżał parobek Józef Jura przez tor kolejowy. Równocześnie nadjechała kolej elektryczna w kierunku dworca. Kolasa i kolej elektryczna zderzyły się, przyczem parobek został ciężko poraniony. Kolasa zgruchotała się.  
    Na koniec informacji nadzwyczajnych przestroga, aby przed zbyt wielką miłością do zwierząt. Właściciel bielskiej ślusarni Alscher & Sohn trzymał sobie psa, który był bardzo do swego pana przywiązany. Jednego dnia zachorował pies. Młody inżynier zabrał psa ze sobą do łóżka i pielęgnował go. Wdzięczny pies lizał zaś swego pana, lizał go i po twarzy, na której była mała, otwarta rana. Inżynier zachorował na zakażenie krwi. I natychmiast dokonana operacya nie mogła mu pomódz. Inżynier zapłacił śmiercią swą miłość do psa. Rodzice, nie pozwalajcie dzieciom waszym bawić się z psem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz