piątek, 22 września 2023

Szczelina miejscem zbrodni?

 

Niedawno odkryta na nowo dla mieszkańców szczelina przeciwlotnicza za budynkiem Ratusza w Bielsku-Białej przynosi nam kolejne pytania i zagadki. Historycy stawiają pytanie, czy aby jedna ze ścian znajdujących się w niej nie była… miejscem straceń. 



- Z okazji 125 lat urodzin Ratusza zorganizowaliśmy dla chętnych zwiedzanie siedziby samorządu. Udostępniliśmy nie tylko sale sesyjną i mój gabinet, ale również tzw. tunel ucieczkowy i szczelinę przeciwlotniczą. W trakcie oprowadzań moi współpracownicy zauważyli na jednej ze ścian w szczelinie, dużo owalnych kształtów, które mogą być śladami po pociskach- informował prezydent Jarosław Klimaszewski. – Bardzo interesuje się dziejami naszego miasta i nie mogłem tego przypuszczenia tak sobie pozostawić dlatego  poprosiłem o dokładniejsze przyglądniecie się tej ścianie moim współpracownikom jak również poprosiłem, przed zgłoszeniem tego fakt właściwy służbą o opinie specjalistów z naszej Miejskiej Komendy Policji. Ich rekomendacja jest jednoznaczna, że to miejsce należy gruntownie zbadać. Z tego powodu podjąłem natychmiast dwie decyzje. Nakazałem wyłączyć szczelinę z oprowadzań i zgłosiłem nasze podejrzenia do Instytutu Pamięci Narodowej. O wynikach przeprowadzonych badań będziemy państwa  na bieżąco informować- dodaje prezydent Jarosław Klimaszewski. 



Domniemane miejscem zbrodni znajduje się w schronie przeciwlotniczym, a właściwie, używając terminologii fachowej, szczelinie przeciwlotniczej.
Obiekt ten usytuowany w parku za Ratuszem ma dwa wejścia i służył do chwilowego ukrycie się podczas nalotu. Schron ma około 50 metrów długości, jest podzielona na dwa duże pomieszczenia. Powierzchnia ogólna to 150 m2, powierzchnia użytkowa 140 m2. Maksymalnie mogło się tu pomieścić jednorazowo 280 osób. Świeże powietrze dostaje się do szczeliny samoczynnie za pomocą 5 kominów wentylacyjnych.
Szczelina przeciwlotnicza  ma wejścia/wyjścia z przedsionkami gazoszczelnymi, wyposażonymi w dwoje drzwi gazoszczelnych. Komory do przebywania to korytarze załamujące się pod kątem prostym. Dodatkowo zastosowano tam specjalne grodzie zbudowane z cegły, aby zabezpieczyć przebywających tam ludzi zarówno przed falą uderzeniową, jak i gazem, którego ewentualne rozprzestrzenianie one spowalniały. 



I to jedna z tych grodzi, przykuła uwagę historyków. Okazało się, że na jednej z nich znajduje się bardzo dużo okrągłych otworów. - Po pobieżnym zbadaniu wyglądają one jako otwory wlotowe od pocisków. Promieniste ślady odchodzące na boki na cegłach i wielkość otworów w spoinach wskazują, że możemy mieć do czynienia z użyciem  tzw. Tetetki  (ros. Тульский Токарев, Tulskij Tokariew; oficjalnie 7,62 мм пистолет самозарядный обр. 1933 года, pot. tetetka)- mówi historyk Jacek Kachel. - Zaletą tego pistoletu była duża przebijalność jego silnej amunicji. To właśnie sprawiło, że kilka spłaszczonych pozostałości po pociskach zauważyliśmy na sąsiedniej ścianie, gdzie dotarły one pewnie jako rykoszety. Na domniemanej ścianie straceń widać efekty zacierania śladów. Wyraźnie widać efekty wydłubywania naboi i łatania po nich spoin- dodaje Jacek Kachel. 




O fachową pomoc oraz wstępną opinie w tej sprawie poprosiliśmy dr Dariusza Szydłowskiego, na co dzień technika kryminalistyki w Komendzie Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.  – W trakcie oględzin ujawniono wiele otworów mogących wskazywać na użycie w tym miejscu broni, tym bardzie, że w niektórych z nich można zobaczyć prawdopodobnie spłaszczone metalowe części pocisków. Zbadanie tego miejsca może mieć niesamowite znaczenie historyczne dla poznania dziejów naszego miasta- ocenił dr Dariusz Szydłowski.



Dodatkowo po zastosowaniu światła UV zarówno grodź z cegły jak i ściana do niej przylegająca „zaświeciły”  w różnych odcieniach fioletu. Co może wskazywać na obecność śladów biologicznych. Oczywiście zawsze istnieje możliwość błędu, gdyż podobnie na te promienie reaguje pleśń. Jednak intensywny odblask jest niezwykle mocny na grodzi i ścianie przylegającej, im dalej od tego miejsca tym mniejsze natężenie odblasku. Nie można oczywiście wykluczyć, specyficznej reakcji na światło UV innych substancji, niż ślady biologiczne. 






Tym samym trzeba przyjąć, że obiekt ten jest potencjalny miejscem zbrodni i należy go przekazać odpowiednim służbom do zbadania. Odkryte poszlaki wskazują, że w tym miejscu mogło dojść do zamordowania co najmniej kilku osób. Kto, i kogo zabił oraz kiedy dokonał tej zbrodni dowiemy się po przeprowadzonym śledztwie. 



Wstępnie postawiona hipoteza zakłada, że ze szczeliny przeciwlotniczej jako miejsca straceń mogli korzystać w 1945 roku żołnierze radzieccy z NKWD, a po nich pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Warto przypomnieć, że te instytucje swoją siedzibę miały kilkadziesiąt metrów od tego miejsca w budynku przy dzisiejszej ul. Stojałowskiego nr 18. Jednak na razie, co trzeba podkreślić, są to tylko domysły i dopiero rzetelne badania prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej potwierdzą te założenia. Oczywiście o postępach w śledztwie będziemy państwa informować na bieżąco. Gdyż jak mówi prawidłowość kryminalna. Każda zbrodnia kiedyś wyjdzie, a sprawcy zostaną ujawnieni, trzeb tylko dużo determinacji i czasu, aby do tego doprowadzić.  

poniedziałek, 4 września 2023

Tablica ku pamięci

 Pamiątkowa tablica upamiętniająca nadanie praw miejskich Białej została umieszczona na elewacji kamienicy przy placu Wojska Polskiego, która przed wiekami była pełniła funkcję drugiego ratusza w Białej. 


- Trzysta lat temu król polski August II Mocny na wniosek starosty lipnickiego nadał prawa miejskie dla wsi Biała. Od tego momentu Biała stała się miastem królewskim i otrzymała dużo przywilejów, co pozwoliło jej na szybki rozwój. Prowadzenie targów połączone z pozostałymi przywilejami sprawiło, że - używając dzisiejszej terminologii - stała się ona specjalną strefą ekonomiczną. Odnowiony plac Wojska Polskiego był wtedy rynkiem i stanowił prawie 20 procent całego miasta. Bardzo się cieszę, że dzięki apelom mieszkańców i historyków ta tablica będzie upamiętniała tamtą dziejową chwilę – mówił podczas odsłaniania tablicy prezydent Jarosław Klimaszewski. 



Na uroczystość przybyli licznie mieszkańcy, historycy związani z miastem oraz członkowie Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego. Samorząd miasta reprezentowali wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Piotr Ryszka oraz radni Barbara Waluś i Roman Matyja. W trakcie uroczystość przygrywała Bielska Orkiestra Dęta prowadzona przez Jarosława Grzybowskiego. 





Prezes Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego Maciej Bujakowski dziękował prezydentowi Jarosławowi Klimaszewskiemu za przychylność i podjęcie bez chwili wahania decyzji o upamiętnieniu trzechsetnej rocznicy nadania praw miejskich Białej przez króla Augusta II Mocnego. Podziękowania zostały skierowane także do zastępcy prezydenta Adama Ruśniaka i naczelnika Wydziału Kultury i Promocji UM Przemysława Smyczka i wszystkich, którzy przyczynili się do zorganizowania rocznicowych obchodów. Tablicę zaprojektowała Ewa Janoszek, jej treść została opracowana przez Jerzego Polaka, natomiast wykonanie popiersia króla i tablicy zostało powierzone artyście rzeźbiarzowi Wiesławowi Arminajtisowi. 





 - Odsłonięta dziś tablica jest swoistym uzupełnieniem tablicy, która zawisła w 2012 roku na rynku w Bielsku, a która przypomina księcia cieszyńskiego Mieszka, założyciela Bielska. W ten sposób Bielsko-Biała upamiętniło ojców założycieli Bielska i Białej. Historia Białej zaczyna się dość skromnie, kilkadziesiąt drewnianych domów i kilkuset mieszkańców. Po niespełna 230 latach, w monecie połączenia obu miast w 1951 roku, Biała była miastem przemysłowym z własną historią i pokaźnym dorobkiem kulturalnym. Z pewnością nie była to uboga narzeczona. Wniosła do związku z Bielskiem pokaźny posag w postaci wielu perełek, w tym dzisiaj odnowiony plac Wojska Polskiego - mówił Maciej Bujakowski. 





Na koniec warto przypomnieć uzasadnienie historyczne powstania tej tablicy przygotowane przez honorowego prezesa BBTH Jerzego Polaka. 
9 stycznia 1723 roku król polski i zarazem elektor saski August II Mocny nadał wiosce Białej, położonej nad samą granicą Rzeczypospolitej Obojga Narodów z monarchią habsburską (Austrią), prawa miejskie na zasadach prawa magdeburskiego (w odmianie chełmińskiej). Decyzja ta została podjęta na usilne prośby ówczesnego starosty lipnickiego (w latach 1718-1725) Jakuba Zygmunta Rybińskiego herbu Wydra, generała artylerii koronnej i wojewody chełmińskiego. Jego zabiegi wynikały z rosnącej roli gospodarczej tej rzemieślniczo-handlowej osady należącej do starostwa lipnickiego (dóbr królewskich), która wyrosła około 1560 roku na prawym brzegu granicznej rzeki Białej, naprzeciwko śląskiego miasta Bielska oraz na ważnym szlaku handlowym tzw. solnym, wiodącym z Krakowa w głąb krajów habsburskich (Morawy, Czechy i Austria). Biała, stanowiąca od 1613 roku samodzielną gminę, była zamieszkana głównie przez rzemieślników i kupców różnej profesji, o mieszanym pod względem etnicznym i wyznaniowym składzie (niemiecko-polskim i ewangelicko-katolickim). Obsługiwali oni nie tylko rynek lokalny, ale przede wszystkim rozwijający się handel tranzytowy na wspomnianym szlaku solnym, a nawet rynek krakowski (wraz z Bielskiem).
Jak zaznaczono w przywileju lokacyjnym Augusta II z 9 styczna 1723 roku, będącym zarazem przywilejem herbowym, Biała została podniesiona do godności Miasta Jego Królewskiej Mości za zasługi polityczne J.Z. Rybińskiego, dawnego dworzanina króla, zwalczającego ówczesną opozycję – obóz byłego króla Stanisława Leszczyńskiego. W swych zabiegach starosta lipnicki kierował się względami gospodarczymi – założenie nowego miasta miało przyciągnąć nowych osadników, a w konsekwencji zintensyfikować gospodarkę starostwa i dostarczyć jego dzierżawcy zwiększonych dochodów. W momencie nabycia praw miejskich Biała zajmowała powierzchnię zaledwie 12,5 ha, posiadała około 300 mieszkańców oraz około 40 drewnianych domów mieszkalnych. Lokacja związana była z nowym, urbanistycznym rozplanowaniem miejscowości, która otrzymała duży, centralny plac rynkowy (obecny plac Wojska Polskiego). Pozwolił on już w połowie XVIII w. odgrywać Białej rolę znaczącego ośrodka handlowego na południowo-zachodnich kresach ówczesnej Polski i poważnego partnera gospodarczego sąsiedniego Bielska.






wtorek, 29 sierpnia 2023

Ratusz po raz kolejny

 

Bielski Ratusz i jego lochy ponownie zwiedzały grupy zainteresowanych bielszczan. Nie zważając na niesprzyjającą aurę, 26 sierpnia nadkomplet zapisanych osób poznawał siedzibę samorządu Bielska-Białej oraz schodził do tunelu ucieczkowego i szczeliny przeciwlotniczej. 



Zwiedzanie Ratusza i podziemi prowadzili historycy Jakub Krajewski i Jacek Kachel. Ze względu na ogromne zainteresowania kolejne wycieczki historyczne zaplanowane są już na wrzesień oraz październik.

 

Już dzisiaj zapraszamy chętnych na spotkanie 23 września. Zwiedzanie Ratusza i tunelu ucieczkowego z historykami zaplanowano w grupach o godz. 10.00, 10.30, 11.00, 12.00, 12.30, 13.00. Należy zabrać ze sobą dobre pełne obuwie i latarki (najlepiej czołówki). 

 



Uwaga zapisy mailowo będą przyjmowane od poniedziałku 18 września na adres zwiedzanie@um.bielsko-biala.pl. Liczba miejsc ograniczona.


środa, 23 sierpnia 2023

Świątynią opatrzności Bożej w Białej

 




Kościół pw. Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej jest perełką architektoniczną tej części miasta. Mało jednak osób wie, że kryje on w swoich dziejach sporo niespodzianek i sekretów. Począwszy od tego, że gdy powstawał wcale nie leżał w granicach administracyjnych Białej.

W tym odcinku spróbujemy rozwikłać kilka zagadek i odpowiedzieć na kilka pytań. Między innymi: dlaczego regularnie do tej katolickiej świątyni chadzał Peter Bohun wyznawca religii Marcina Lutra. Odpowiemy na pytanie w jakim celu udał się do niej w roku 1915 sam brygadier Józef Piłsudski. Zaprezentuje co ma wspólnego obraz Miłosiernego Chrystusa z Bialską świątynią i dlaczego obok niej stoi figura św. Jana Nepomucena.


czwartek, 10 sierpnia 2023

Rozpusta tak, garkuchnia nie

 


Bielska rada miejska w sierpniu 1913 roku podjęła dwie decyzje dotyczące nowych inwestycji w mieście. W kwestii zorganizowania taniej jadłodajni dla robotników w Domu Polskim na Blichu radni powiedzieli zdecydowane NIE. Podczas następnego głosowania zdecydowanym TAK poparli otwarcie domu publicznego na Pasternaku.

 


Jak łatwo się domyślić, decyzja była szeroko komentowana. Jedna z polskich gazet tak o tym pisała: Ostatnimi czasy starała się Spółka pomocy i obrony narodowej w Bielsku o pozwolenie na urządzenie w Domu Polskim taniej kuchni ludowej dla robotników. Spółka wniosła podanie do magistratu i po pół roku otrzymała odpowiedź odmowną. Na ostatniem posiedzeniu Rady miejskiej zabroniono urządzenia taniej garkuchni dla ubogich robotników polskich, ale ta sama Rada miejska na temsamem posiedzeniu udzieliła koncesyi (…)  na otwarcie publicznego domu rozpusty. Panowie radni są bowiem tego zdania, że dom rozpusty da wielkie dochody gminie, a z garkuchni robotniczej nie będzie zysku.



Ot taka ciekawostka sprzed 110 lat.

piątek, 4 sierpnia 2023

Ratusz i jego lochy

 


 


Kolejną możliwość zwiedzenia bielsko-bialskiego Ratusza zaplanowano na 26 sierpnia.

 

26 sierpnia nadarzy się kolejna możliwość zwiedzenia siedziby samorządu oraz tunelu ucieczkowego, który prowadzi z Ratusza do parku oraz szczeliny przeciwlotniczej. Zapisy mailowo do poniedziałku 21 sierpnia na adres zwiedzanie@um.bielsko-biala.pl. Liczba miejsc ograniczona.

 


Zwiedzanie Ratusza i podziemi z przewodnikami – historykami Jakubem Krajewskim i Jackiem Kachlem odbywać się będzie w grupach o godz. 10:00, 10:30, 11:00, 12:00, 12:30, 13:00.

Wycieczka rozpoczyna się przed Ratuszem, skąd zapisanych zabierze Jakub Krajewski i poprowadzi między innymi do sali sesyjnej i gabinetu prezydenta. Później do tunelu ucieczkowego i szczeliny przeciwlotniczej wprowadzi Jacek Kachel

 

Należy zabrać ze sobą dobre pełne obuwie i latarki (najlepiej czołówki).

Zapraszam!!!

czwartek, 29 czerwca 2023

Quo vadis w Kaiserhofie

 

Największym wydarzeniem kulturalnym czerwca 1913 roku w Bielsku, które przykuwało uwagę wszystkich, była zapowiedź sprowadzenia do teatru elektrycznego - czyli kina- w Kaiserhofie (dzisiejszym hotelu President) mega produkcji filmowej pt. Quo vadis. 



Ten włoski film na motywach książki polskiego noblisty, Henryka Sienkiewicza stał się wielkim hitem lata. Jeszcze przed premierą Kurier Lwowski pisał: Film ten będący arcydziełem w swoim rodzaju, kosztował 684.000 lirów. Własnemi oczyma więc oglądać będziemy mogli cudną baśń wyśnioną przez naszego wielkiego artystę, dzieje tych czasów, które tak wiele miały piękności i czaru, że my ludzie dzisiejsi, Jak zahypnotyzowani idziemy za poetą na spotkanie idealnej Lygji, złotowłosej, boskiej Eunicą, niedościgłego arbitra elegancji Petroniusza, szlachetnego i dzielnego Winicjusza, krwawego Nerona. Wynalazek 20. wieku pozwoli nam zobaczyć ten zepsuty Świat patrycjuszowski i ten drugi męczeński kryjący się w podziemiach, ponad którym błogosławiące dłonie wyciąga św. Piotr apostoł.  



Na pierwszym pokazie filmu w Wiedniu obecny był sam cesarz Franciszek Józef. 


Jakież było poruszenie wśród widzów w regionie, że niecały miesiąc po cesarskiej premierze tak znakomity film będzie można zobaczyć w Bielsku. Wszystko to oczywiście sprawił Adolf Zenker, obrotny właściciel kina w Bielsku. Przy tej okazji po raz kolejny na ulicach miasta doszło do wojny o polskie plakaty. Magistrat w Bielsku zakazał formalnie rozlepiania jakichkolwiek afiszów w języku polskim zapraszających na film, uznając, że plakaty z niemiecką treścią w zupełności wystarczą. Jak łatwo się domyślić, sprytny właściciel kina nie przejął się tym zakazem i odniósł oszałamiający sukces propagandowy i finansowy, jednocześnie podnosząc poziom niechęci u władz Bielska.  


Trzymając się spraw kinowych, trzeba wspomnieć, że 25 czerwca 1913 roku kino LUX - działające w Hotelu Pod Czarnym Orłem w Białej - musiało odwołać swoje seanse, ze względu na brak widzów. Wszyscy tłumnie udawali się bowiem do Kaiserhofu na Quo vadis. Tym samy ten wielki sukces Adolfa Zenkera stał się gwoździem do trumny kina LUX, które miesiąc później definitywnie zakończyło swoją działalność…


środa, 28 czerwca 2023

Witkacy, ewangelicy i żaby

 W Książnicy Beskidzkiej 22 czerwca odbyło się kolejne spotkanie w cyklu Historii czar. Historyk i dziennikarza Jacek Kachel poświęcił je ciekawostkom dotyczącym Białej – mówił o związkach Witkacego z Białą, opowiedział, jak zmieniał się plac Wojska Polskiego i wyjaśniał zagadkę obecności żab na wprost świątyni ewangelickiej. 



Na spotkanie pt. Kamienica Pod Żabami z ewangelikami i Witkacym w tle do nowej sali audiowizualnej Książnicy Beskidzkiej przybyło wielu gości (wśród nich radny Rady Miejskiej w Bielsku-Białej Roman Matyja), którzy jeszcze długo po spotkaniu dyskutowali o zaprezentowanych tematach.



- O tym, że Stanisław Ignacy Witkiewicz wielkim literatem był, wiemy wszyscy. Jednak mało osób pamięta o jego związkach z naszym miastem, a dokładniej z Białą. Jego kontakty i upodobania zaskakują – zaczął swoja opowieść Jacek Kachel. 

Witkacy bardzo często bywał w Białej Krakowskiej. Do legend miejskich przeszła jego przyjaźń z Kazimierą Alberti, bialską poetką i literatką. Prowadziła ona wraz z mężem Stanisławem, ówczesnym starostą powiatu bielskiego, salonik literacki. Spotkania bohemy artystycznej odbywał się w ich mieszkaniu w kamienicy u zbiegu ul. Staszica i placu Wojska Polskiego. Stanisław Alberti recenzował na przykład dramat Witkiewicza pt. W małym dworku, a artysta namalował jej portret.


- O ile te spotkania literackie są niejako oczywiste, to niewiele osób ma świadomość, że Witkacy miał słabość nie tylko do Kazimiery Alberti, ale również do bialskich szczotek – zdradził Kachel. 

Artysta często odwiedzał nie tylko swoich przyjaciół, ale także fabrykę szczotek i pędzli, która znajdowała się tuż za rogiem. Witkacy osobiście kupował w niej potrzebne wyroby, a gdy nie miał takiej możliwości – wysyłał list z konkretnym zamówieniem do fabryki. Pisarz przykładał ogromną wagę do higieny osobistej. Zalecał regularne kąpiele i codzienne rytuały pielęgnacyjne z wykorzystaniem mydła oraz szczotek. Dlatego szczotki braci Sennewaldt trafiły jako jeden z nielicznych naszych produktów wprost do literatury.  



W zbiorze esejów Stanisława Ignacego Witkiewicza pt. Narkotyki – Niemyte dusze, autor udziela takich porad:  

„... najlepsze są dla tego celu szczotki firmy Braci Sennewaldt (Bielsko, Biała Śląsk), które przez tę firmę polecane są do bielizny. Wszyscy, którym ofiarowałem szczotki te (a rozdałem już przeszło dwa tuziny dla propagandy), błogosławią mnie i tę firmę. (…) Znałem panie skarżące się na chroniczną chropawość skóry. Po użyciu szczotek stały się gładkie jak alabastry.  

- Dzisiaj nazwalibyśmy takie postępowanie lokowaniem produktu, a w tamtych czasach Witkacy robił to z przekonania, dzięki czemu bialskie szczotki trafiły do literatury - wspominał Jacek Kachel. 



Jak żaby na ścianę wskoczyły 

Mówiąc o świątyni ewangelickiej Białej, historyk porównywał jej wystrój do kościoła Opatrzności Bożej, wskazując na posągi ewangelistów i ambonę w kształcie łodzi. Powiedział też, że pośrednio ze świątynią ewangelicką związana jest kamienica Pod Żabami. Dekoracyjna elewacja tego budynku imituje mur pruski, na ścianie od strony ul. Targowej znajduje się portal z figurami dwóch żab, ubranych we fraki. Jedna gra na mandolinie, zaś druga trzyma w jednej ręce fajkę, a w drugiej kieliszek, opierając się na beczce wina. 



- Dzisiaj mało już kto pamięta, że umieszczenie tych figur naprzeciwko kościoła ewangelickiego w Białej było nie tylko zabiegiem artystycznym, ale swoistym aktem wrogości wobec wiernych tego wyznania - podkreślał Jacek Kachel.  



A doszło do tego za sprawą Rudolfa Nahowskiego. Ten wpływowy radny miasta Białej był właścicielem renomowanej winiarni. I to on zamówił u bialskiego architekta Emanuela Rosta juniora taką wymyślną kamienicę. Zleceniodawca zażyczył sobie, aby kamienica zwieńczona była wieżyczką, a na ścianie od kościoła fasada miała być ozdobiona żabami. Jego wymogi podyktowane były niechęcią do Lutrów. Podwyższenie na rogu miało przysłonić wieżę świątyni, gdyż jego zdaniem powinno zostać tak jak w czasach, kiedy zbory protestanckie nie mogły upodabniać się do kościołów katolickich i nie mogły mieć wież. Alegoryczne przedstawienie żab, które piją i palą, nawiązywało bezpośrednio do określenia żabi kraj - chętnie wówczas używanego wobec zamieszkiwanych przez ewangelików terenów na Śląsku Cieszyńskim, obfitujących w stawy. Jak Nahowski postanowił, tak też uczynił. 



- Jednak jego pierwotny zamysł przyniósł dokładnie odwrotny skutek. Pijące i pajace żaby nie wywołały zgorszenia, a kamienica Pod żabami stała się atrakcją turystyczną, przyciągająca swoją oryginalnością przechodniów, którzy niejako przy okazji dowiadują się, że tuż obok znajduje się świątynia ewangelicka. Ta historia po raz kolejny potwierdza, że modrością narodów są ich przysłowie, a stwierdzenie: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło w tym konkretnym przypadku sprawdziło się w 100 procentach - mówił Jacek Kachel.



Podczas spotkania wyświetlono dwa filmy dokumentalne ukazujące plac Wojska Polskiego w trakcie przebudowy w latach 60. XX wieku oraz piknik, jaki odbył się tam 1 maja 1974 roku. 



Organizatorem cyklu Historii czar jest Stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa BB. Następne spotkanie, dotyczące kościoła Opatrzności Bożej, odbędzie się we wrześniu. 


wtorek, 13 czerwca 2023

Zapraszam na wykład

 

Książnica Beskidzka zaprasza na kolejne spotkanie z cyklu Historii czar. Tym razem Jacek Kachel, historyk i dziennikarz opowie o Kamienicy Pod Żabami.

 


22.06.2023 r. godz. 17:00 – Kamienica Pod Żabami  z ewangelikami i Witkacym

w tle– spotkanie z historykiem i dziennikarzem Jackiem Kachlem

 

Organizatorem cyklu spotkań jest Stowarzyszeni „Wspólnota Samorządowa BB”

piątek, 2 czerwca 2023

Nowe bruki i drogi w Białej

 Sprawami brukowania ulic i murowania muru oporowego wzdłuż potoku Niwka zajmowała się Rada Miejska Białej w maju 1913 roku.


W Białej Firma Kulka & Comp. Otrzymała od gminy dofinansowanie w wysokości 21 587 K. na brukowanie ulic, z czego po potrąceniu jej 10% kaucji od razu powinno zostać wpłacone 19 000 K. Wymurowanie brzegów Niwki należących do Lipnika wzdłuż kościoła katolickiego w Białej zlecone zostało firmie budowlanej Emanuela Rosta po zeszłorocznej cenie, pod warunkiem, że zapłata za to będzie dokonana dopiero w 1914 roku. Radny Scholz ponaglił ostateczne ukończenie prac nad murowanym ogrodzeniem i chodnikiem koło willi Neumanna przy ulicy Komorowickiej; radny Strzygowski wnioskował o wymurowanie brzegów ochronnych, na co właścicielowi domu Neumannowi został udzielony przez magistrat 14-dniowy termin prekluzyjny – informowała prasa po sesji Rady Miejskiej w Białej.

poniedziałek, 22 maja 2023

Ratusz nie tylko nocą 20 maja 2023

 



Bardzo dziękuję za Państwa obecność, rozmowy i do zobaczenia następnym razem.













KK 1913 film Noc Muzeów 2023

 


Kronika Kryminalna maj 1913

 


Maj 1913 roku był wyjątkowy, gdy chodzi o pracę organów ścigania w naszym regionie. Rabusie, bandyci i złodzieje nie próżnowali.

 

 Prasa w maju 1913 roku informowała, że w Kamienicy u gospodarza Waloszkiego wybuchł pożar, który zniszczył stodołę i znajdujące się w niej maszyny, przez co właściciel poniósł znaczną szkodę. Jednak opinie publiczną bardziej rozpaliło odnalezienie trupa dziecka, noworodka, którego znaleziono w ogrodzie jednego z tutejszych kupców przy okazji prac wiosennych.

 

Trup pozostawał prawdopodobnie w ziemi, już kilka miesięcy. Policya zdołała już wykryć i uwięzić matkę dziecka. Chodzi teraz o stwierdzenie, czy dziecko urodziło się nieżywe, czy też mamy tu do czynienia z morderstwem.

 

Jak ustalili nasi wywiadowcy tego czynu zabronionego dokonała 22-letnia służąca Anna Bernatówna z okolic Białej. 

 

W pobliżu przystanku kolejowego Biała— Lipnik znaleziono na torze kolejowym robotnika Jana Kocura z Krościenka, któremu pociąg przejechał przez obie nogi.

 Nieszczęśliwy 3 godziny leżał obok toru kolejowego, aż go odnaleziono i nie stracił przytomności.

 

Niestety po ulicach grasowali też złodzieje.

 Kupcowi Grossowi w Białej skradziono we środę wieczór różne kosztowności wartości około 1.000 K.

  

Przed kilku dniami skradło dwóch próżniaków w Czechowicach 30 K, a w ubiegłą środę włamali się do pewnej gospody w Komorowicach niewyśledzeni dotąd złodzieje i zabrali ze sobą piwo, wino, kiełbasę i wódkę. W czwartek skradli znowu nieznani złodzieje w sklepie Zontka w Bujakowie różne rzeczy i 120 K gotówki a kupcowi Guttmannowi piwo we flaszkach i 15 kg kiełbasy. -

Zdaje się, że się tu ma do czynienia z rafinowaną szajką złodziei.

 

Również konduktorzy na kolei okazali się złodziejami.

 Konduktorzy Hutko i Hawliczek, pełniący służbę przy pociągach ciężarowych na szlaku Bielsko—Kojecin, zostali w tych dniach przez żandarmeryę aresztowani, w chwili, gdy z jednego wagonu przyswoili sobie beczkę piwa. Podczas rewizyi domowej znaleziono u nich różne towary pochodzące z kradzieży kolejowych.

 

Odnotowano też włamanie. Do sklepu rzeźnika Englerta w Białej włamali się w sobotę w nocy złodzieje i skradli 57 K w gotówce.  Dziwny wypadek natomiast odnotowano w Lipniku.

 W niedzielę 19. maja około godz. 11. w nocy powrócił do domu w Lipnik tkacz Karol Bobek. Przed spaniem chciał zawiesić swojo odświętne ubranie do szafy. W szafie w kącie stała nabita strzelba, która podczas wieszania ubrania przewróciła się i wypaliła. Kula przebiła ramię Bobka i utkwiła w dolnej szczęce. Rannego przewieziono do szpitala w Białej. Rana nie zagraża wcale życiu.

 

Prasa informowała, ze Ślady po zbiegu wojskowym zostały odesłane.

 Przed kilku dniami oddał p. Karol Bucki w Leszczynach koło Białej miejscowej policyi mundur wojskowy swego syna wraz z bagnetem, który zbiegłszy od wojska, teraz dopiero z Felsbergu mu go przesłał.

   W niedzielę w nocy zastrzelił się tu 17-letni uczeń szkoły przemysłowej Wiktor Aksmann, pochodzący z Mikuszowic. Przyczyna samobójstwa dotąd nie została wyjaśniona. Prasa odnotowała też nagłą śmierć Józef Tomczykiewicz, majstra szewskiego i właściciel domu na Blich.

W tym też miesiącu w dyrekcja kolei państwowych ogłosiła rozporządzenie, że:  w obrębie austrjackich kolei państwowych noszenie szpilek przy kapeluszach damskich niezaopatrzonych klapsami.

Niestosując się do tego panie narażały się na mandat w wysokości nawet do 200 koron albo karze aresztu od 6 do 14 dni. 

 

piątek, 12 maja 2023

Powspominali kino Wanda

Powspominali kino Wanda

 


O tym, jak kino miejskie w Białej stało się kinem Wanda, opowiadał 11 maja w Książnicy Beskidzkiej - podczas spotkania z cyklu Historii czar - historyk i dziennikarz Jacek Kachel.

 


 

Na wykład pt. Jak Kino Miejskie w Białej stało się kinem Wanda. Początki sztuki filmowej w Bielsku i Białej licznie przybyli mieszkańcy miasta, wśród których byli również prezydent Jarosław Klimaszewski i radna Rady Miejskiej w Bielsku-Białej Urszula Szabla.

 


- Kino jak pałac i aparat Edisona do wyświetlania filmów dźwiękowych oraz tysiące wzruszeń to niewymierny, ale trwały ślad w pamięci wcześniej urodzonych mieszkańców miasta, którzy z rozrzewnieniem wspominają kino miejskie w Białej, z czasem nazwane kinem Wanda – mówił Jacek Kachel.

 


Historyk opowiadał, że pokazy filmowe, a następnie regularne seanse dosyć wcześnie przywędrowały do naszego regionu. Prekursorem kina w Bielsku był niejaki Adolf Zenker, który swój filmowy biznes prowadził w Hotelu Kaiserhof (obecnie Hotel President). Jednak jego działalność nie spotykała się z aprobatą władz Bielska - oficjalnym powodem był zarzuty o szerzenie zgorszenia, nieoficjalnie zaś burmistrzowi i rajcom nie podobało się to, że kino Zenkera było konkurencją dla dotowanego przez magistrat Bielska teatru miejskiego.



W tych okolicznościach Zenker postanowił poszukać bardziej sprzyjającego miejsca na kinową działalność za rzeką Białą. Zaintrygowani rajcy z Białej pomysł podchwycili, ale zdecydowali się go zrealizować samodzielnie. Samorząd Białej i podjął starania o koncesję na prowadzenie kina. Nie czynił tego z miłości dla X muzy, lecz dla... podreperowania kasy miejskiej.



- W owym czasie kino uważano, za kurę znoszącą złote jaja. Konstrukcja finansowa tej inwestycji była, przynajmniej teoretycznie, bardzo prosta. Najpierw wykładamy środki, w tym również z te przegródki na tzw. pomoc społeczną, a potem całe zyski przekazujemy na pomoc społeczną i edukację dzieci - mówił Kachel.



Historyk zrelacjonował etapy rozwoju kina na terenie dwumiasta. Zaprezentował archiwalne filmy i dotąd nie pokazywane projekty architektoniczne budynku kina nadesłane na konkurs zorganizowany przez samorząd Białej, przypomniał perypetie związane z budową.

 


Intensywne prace trwały kilka miesięcy, wreszcie 12 października 1913 roku dokonano uroczystego otwarcia. Historyk cytował relację prasową z tego wydarzenia:

Budynek kina, tak z zewnątrz, jak i wewnątrz, jest jedną z najelegantszych i najpiękniejszych budowli tego rodzaju w całej monarchii i pod architektonicznym względem tworzy prawdziwą ozdobę miasta. Wygląda jak mały zameczek z nader ujmującą fasadą i przy całej przestronności jest niezwykle drobny. Projekt dostarczył pan architekt Artur Corazza z Igławy. Sala jest wysoka, zaopatrzona w sufit z nowoczesnym oświetleniem, podczas gdy na ścianach umocowane zostały nieduże lampy. W sumie dostępnych jest równo 550 miejsc siedzących, dalej 6 lóż na ścianach głównego wejścia i 8 lóż bocznych. Na widownię prowadzi gustownie utrzymany westybul. Koszty budowy opiewają na około 200.000 Koron.

 

Już w listopadzie 1913 roku nowe kino w Białej zostało wyposażone w najnowszy aparat Edisona do wyświetlania filmów również dźwiękowych. 

- To była zupełna nowość. Jak to bywa z prototypami, na początku w nielicznych w tym czasie filmach dźwiękowych obraz rozjeżdżał się z głosem, wywołując wesołe sytuacje - opowiadał Jacek Kachel

 

Z entuzjastycznym przyjęciem spotkał się wyświetlany w miejskim kinie film pt. Johann Strauss nad pięknym, modrym Dunajem. Można w nim było zobaczyć sopranistkę Selmę Kurz - primadonnę Opery Wiedeńskiej, pochodzącą z bialskiej rodziny żydowskiej.

 


Historyk wspomniał też filmowo-obyczajowy skandal, do którego doszło w mieście. Oto niejaki pan L., pracujący dla firm zajmujących się produkcją filmów, pod nieobecność żony zaprosił kolegów na męską imprezę. Aby nie było zbyt nudno, panowie zaprosili na ową kolacyjkę dwie damy.

Po kolacyi, zakrapianej obficie trunkami, uprzejmy gospodarz zaproponował gościom utrwalenie miłego wieczoru na filmie kinematograficznym. Goście chętnie zgodzili się na ów projekt. W dwa dni po festivalu wszyscy uczestnicy jego znowu zebrali się w mieszkaniu, gdzie p. L. zademonstrował na ekranie całe widowisko, którego aktorami byli przed dwoma dniami obecni widzowie. Całe towarzystwo ogromnie się bawiło, wspominając niektóre szczegóły festivalu.

 

- Można by zakończyć w tym miejscu tę historię i tak pewnie chcieliby uczestnicy tej kolacji. Jednak życie napisało ciekawszy scenariusz. Pan L. musiał wyjechać w sprawach zawodowych za granicę. Pod jego nieobecność w dniu urodzin najstarszej córki jego żona zaprosiła liczne grono gości - mówił Kachel.

Wieczorem pani L., na prośbę dzieci, urządziła im widowisko kinematograficzne. Przez zbieg okoliczności wyjmując z biurka mężowskiego filmy do kinematografu, trafiła właśnie na tę, która uwieczniła opisany powyżej festiwal. Gospodyni z gośćmi usiadła w salonie, demonstrator lokaj zgasił światło i zaczęło się widowisko. Łatwo zrozumieć przerażenie i osłupienie samej pani domu i jej dorosłych gości, poznających na ekranie własnych mężów w towarzystwie dam. Przeciwnie, dzieci były ogromnie rozradowane, poznawszy swych ojców w towarzystwie pięknych pań. Gospodyni w osłupieniu nie była w stanie przemówić ani słowa, a niczego nie podejrzewający lokaj demonstrował obraz do końca, ujawniając wciąż nowe szczegóły festivalu. W grobowym milczeniu rozeszły się damy po skończonym seansie mimo protestów dzieci, które domagały się powtórzenia widowiska raz jeszcze.

- Takie to były historie, które równie dobrze mogłaby się zdarzyć dzisiaj, a zdarzyły się naszym przodkom w 1912 roku - podsumował Kachel.

 

Wspaniałe kino w Białej, chociaż piękne i świetne wyświetlało filmy, to jednak kokosów nie przyniosło. Wojny bałkańskie, a potem I wojna światowa ograniczyła możliwości kinematografu. Kiedy wydawało się, że lokalny świat podnosi się z pożogi wojny, przyszedł czas wielkiego kryzysu. Totalne bezrobocie i bieda odcisnęło piękno na kondycji finansowej tej instytucji. Pojawiły się konkurencyjne kina Apollo i Rialto.

Po II wojnie światowej kino w Białej przeszło rewolucję, która ostatecznie doprowadziła do jego unicestwienia. Najpierw zamieniono mu nazwę na Wanda. Oczywiście miało to mieć wydźwięk propagandowy, bo to wiadomo - Wanda Niemca nie chciała, a po wojnie o Niemcach można było pisać tylko źle i z małej litery.

Kino nie miało szczęścia. Na domiar złego na jaw wyszły oszczędności ojców założycieli. Rezygnacja w trakcie budowy z klasycznego fundamentu na rzecz wysokiej podmurówki, połączona z wilgocią od przebywającego obok potoku Niwka sprawiały, że budynek popadał w ruinę. Prowadzone przez całe lata 60. XX wieku pozorne remonty dopełniły dzieła. To wtedy kino pracowało po kilka tygodni w roku, a w pozostałym czasie było zamknięte.

 

                                    foto ze zbiorów Wiesława Dziubka 

Czas agonii nastąpił na początku lat 70. Postanowiono wówczas nie remontować obiektu, lecz rozebrać go i poskładać na nowo w rejonie dzisiejszej dzielnicy Złote Łany, gdzie planowano budowę osiedli robotniczych, aby pełnił funkcję domu kultury.

Niestety, plan udał się częściowo. Kino rozebrano tak skutecznie, że nie było z czego poskładać go na nowo.

- Dzisiaj młodzi nie wiedzą, że w ogóle istniało takie kino. Wcześniej urodzeni patrzą na zdjęcia tego obiektu z perspektywy swojej pierwszej randki lub wyciśniętej podczas melodramatu łzy. I taka właśnie jest magia kina..., trwa pomimo tego, że kina już dawno nie ma – podsumował Jacek Kachel.

 

Organizatorem cyklu spotkań Historii czar jest Stowarzyszenie Wspólnota Samorządowa BB. Następne spotkanie z tego cyklu odbędzie się w Książnicy Beskidzkiej 22 czerwca, a historyk będzie mówił o Kamienicy pod Żabami, ewangelikach z Białej, placu Wojska Polskiego i o związkach Witkacego z Białą.