piątek, 28 lutego 2014

Sprawy oświatowe i kulturalne - luty 1914


    Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” i Koło Towarz. Szkoły Ludowej w Bielsku urządziło 7. lutego 1914, w sali „Domu Polskiego” w Bielsku bal karnawałowy.   Zjawiło się na nim około 150 osób. Zabawa wypadła znakomicie, zadawalniajac uczestników, którzy też bawili się do rana. Zachęcone rezultatem wydziały urządzają drugą zabawę tanecznąw niedzielę, 22. lutego- Początek o 8 wieczorem. Wstęp na zabawę 20 K.Swoje bale urządzili też Sokoli w Białej 21. lutego w Domu Towarzystwa Zaliczkowego przy placu Franciszka, oraz w Bujakowie.
    Natomiast Koło TSL im. Króla Władysława Jagiełły zapraszało na popularne wykłady z obrazami świetlnymi. O obrocie ciał niebieskich p. Józef Madejski, 9. lutego-wypowie odczyt O usiłowaniach podboju powietrza (z obrazami świetlnymi) p. Alfred Horodyski, 12. lutego wypowie odczyt O księgach pielgrzymstwa i narodu polskiego Adama Mickiewicza p. Adam Wodziczko .  
    Prasa lutowa wspomniała również o uroczystościach rocznicowych, które odbyły się w Żywcu podczas których oddano hołd powstańcom styczniowym. Organizatorem było miejscowe TSL, a główny odczyt wygłosił Franciszek Pantofliński. Towarzystwa „Sokoł” TSL i Związek akademicki urządziły 15 lutego 1914 roku wieczorem, którego główną atrakcją muzyczną był występ uczniów i orkiestry szkoły realnej.  1 lutego odbyło się walne zgromadzenie żywieckiego TSL. Ze sprawozdania dowiadujemy się, że miało ono ponad 260 członków.

    W 1913 roku założono 7 nowych wiejskich czytelni i powiększono zbiory czytelni w Żywcu. Zorganizowano kursy czytania dla analfabetów. Dochody koła wynosiły – 3. 512. 62 kor. Frekwencja na wykładach wahała się od 35 do 175 osób. Wprowadzono też nowatorskie działanie pt. Godziny bajek dla dzieci. Podczas których odbywał się specjalne pokazy z wykorzystaniem „świetlnych obrazów” ukazujące ciekawostki przyrodnicze ze świata. Przewodniczącym został ponownie Fr. Pantofliński, sekretarzem p. Osostowicz, skarbnikiem Bauer. Do wydziału weszli: Zieba, ks. Sadowski, Tournelle, Horóbska, dyr. Waśniowski, Moliński, Michejda, Ganszer, Czerwicz, Fela, Bydliński, Biliński, Kuliński.
W Bielsku zapowiedziano walne zebranie Koła TSL na 27. lutego. Natomiast w seminarium w Białej prof. Podgórski wygłosił wykład pt. Pesymistyczne poglądy na dzieje Polski.
Bardo optymistycznie natomiast zrobiło się w Wilkowicach, tam bowiem 
15. lutego, została otwarta Czytelnia TSL. Książek do biblioteki dostarczyło Koło TSL w Białej, sprawą na miejscu zajęło się grono nauczycielskie, zwłaszcza P- kierownik Krzemień.
    Dużo więcej miejsca należy się informacji o walnym zgromadzeniu „Czytelni Polskiej” w Białej. „Czytelnia Polska”, było to jedno z najstarszych towarzystw polskich na gruncie bielsko-bialskim, odbyło się ono dniu 20 lutego.  Po zagajeniu zebrania przez prezesa dra Mycińskiego i odczytaniu protokołu przez sekretarza p. Wankego sprawozdanie z czynności Wydziału złożyli pp. Wanke, jako sekretarz, p. Myciński w zastępstwie skarbnika i p. Choma jako bibliotekarz.
Na wniosek p. Obłego, jako członka komisyi rewizyjnej, udzielono prezydyum
Wydziałowi absolutoryum. Ze sprawozdań zaznaczy należy, iż Czytelnia miała dochodów w roku sprawozdawczym 5'568 K. rozchodów zaś 5652 K z czego wynika, iż rok przeszły zamyka niedoborem 65 K. Dotychczas Czytelnia zamykała swoje sprawozdania dochodami, obecny zaś niedobór spowodowały z jednej strony przejścia, na jakie Czytelnia była narażona, z drugiej zaś zakup-
no w większej ilości nowych dzieł i książek dla powiększenia i uzupełnienia biblioprawie że jedynej w Białej. Dotychczas posiada biblioteka 1989 dzieł* samych, nie wliczając do tego tomów większych dzieł.
Majątek „Czytelni" wynosi kwotę 54.067 koron.
Po udzieleniu absolutoryum ustępującemu Zarządowi przystąpiono do wyborów
nowego wydziału. Prezesem wy^brano p. dr. Mycińskiego
27 głosami na 35. Wiceprezesem pierwszymi p. radcę Gajewskiego, a drugim w drugiem głosowaniu p. Deimla, dyrektora szkoły handlowej. Do wydziału weszli pp.: Jastar, Podgórski, Choma, Paczesniowski. Wanke, Matuszewski, Opuszyński i Wymiałek. Na zastępców wybrani pp.: Zieliński, Barański,
Mikulski i nauczyciel pan Makuch Wybory mimo szalonej agitaeyi ze strony
p. Grossa i towarzyszy wypadły dla naszycli bezpłodnych socyałów i radykałów
niepomyślnie. Zwyciężyła zdrowa myśl i chęć zoczenia Polaków ze wszystkich obozów partyjnych do wspólnej pracy. Po uchwaleniu zmiany niektórych paragrafowi statutu postanowiono na wniosek p. Matuszewskiego zakupić nowych książek do biblioteki za kwotę 1000 koron. Uchwalono
również zaprenumerować „Wieńca i Pszczółkę”, pismo ludowe, wychodzące w Białej przez jakiś czas przez Czytelnię bojkotowane.
Jest nadzieja, iż dotychczasowe nad wyraz przykre stosunki między tutejszą inteligencyą należą już do przeszłości a obecnie zapanuje zgodna praca w towarzystwie zwrócona przeciw wspólnemu wrogowi, jakim jest tutejszy polip prusacki.

Nowo wybrany Wydział daje wszelkie gwarancye iż poprowadzi pracę -w kierunku twórczym i postawi Czytelnię na stanowisku na jakim już od dawna, znaleźć się powinna była.
    15 lutego odbyło się doroczne walne zebranie katolickiego stowarzyszenia rękodzielników przy udziale blisko 70 członków. Przystąpiono do wyborów nowego Zarządu. Wybrano przez aklamacyę: prezezsem ks. dr. Domasika, wiceprezesem p. Wojciecha Kołodzieja, skarbnikiem zaś p. Kolowratka. Do Wydziału weszli p.: Józef Plfonka, Józef Konturek, Józef Palichleb, Feliks Pietruszewski, Piotri Rusin, Obrza Wł. i Jan Miodoński.
Na wniosek prezesa zamianowało zebranie dwóch członków honorowych, dyr. Ign. Steina i dr. Niżyńskiego, dyrektora Banku krajowego.

Sprawy samorządowo – narodowe - luty 1914

    Lutowa prasa pełna jest protestów Polaków przeciw rabunkowej gospodarce Niemców w Białej. Czytając te relacje trzeba mieć w pamięci, że właśnie rozpoczęła kampania przed wyborami samorządowymi i z tego powodu, ton jak i moc zarzutów ma dodatkowy wymiar, tym bardziej, że po raz pierwszy stanęła przed Polakami szansa przejęcia władzy w mieście. W tych okolicznościach Niemcy nie pozostali bierni i nie przebierając w środkach walczyli o utrzymanie się przy władzy.  Postępowaniem swojem wywołali rozgoryczenie nie tylko u ludności polskiej, którą bez skrupułów w biały dzień z praw jej przynależnych okradano, ale nawet u uczciwych i niezależnych żywiołów żydowskich i niemieckich.  W tych okolicznościach komitet wyborczy polski zwołał wielki wiec ludności polskiej do sali Sokoła na dzień 2. lutego 1914.   Już o godz. 1. popołudniu sala wypełniła się pobrzegi: Zebranie zagaił p. dr. Mikulski, dyrektor seminaryum. Do prezydyum weszli: dr. Mikulski; p. Frydel i jako sekretarz wiecu p. prof. Podgórski. O gospodarce gminnej i nadużyciach jakich dopuszcza się Magistrat na ludności polskiej a ujętych w niżej podanych rezolucyach mówił p. dr. Kupczyński. Rozwinęła się żywa dyskusya, w której zabierali głos posłowie Zamorski i Dobija p.p. Barcik. Szłagori Bukowski. Wszyscy mówcy zgodnie z posłem Zamorskim stanęli na stanowisku samoobrony, boć na bezprawie i gwałt można tylko po wyczerpaniu środków prawnych gwałtem odpowiedzieć; Z przemówień można było wyczuć, iż o ile Niemcy tutejsi nie zastosują się do ustaw, prawnych, to upomnienie się przez ludność polską o swoje prawa może mieć dla nich przykre następstwa, za które tylko na nich samych odpowiedzialność spadnie.  Po ożywionej dyskusji prof. Podgórski przedstawił zebranym kilka rezolucji. Wśród nich Polacy zwracali uwagę na wydanie: przeszło 200.000 K. wynoszący fundusz w roku 1913, częściowo przeznaczony nawet „dla chorych i kalek", na wystawienie kinoteatru miejskiego, chociaż z góry było do przewidzenia, że z takim rozmachem podjęte przedsiębiorstwo w mieścinie liczącej 8.700 mieszkańców jest lekkomyślnością.
Zwrócono również uwagę, że przemysłowa gmina Lipnik mająca ponad 10.500 mieszkańców i zajmująca obszar około 2.025 ha powierzchni posiada do sprawowania tych samych funkcji urzędowych tylko 14 ludzi., którym płaci rocznie 13.120 K. Z tego wynika, że w Lipniku administracja gminna kosztowała przeciętnie na głowę 1 K 24 h, to mieszkaniec w Białej płacił blisko 9 K
. O przyjętych rezolucjach szeroko pisał również „Kurier Lwowski”.
    Pokazaniem tych i wielu innych nieprawidłowości, o czym poniżej będzie więcej, zajmował się sędzia dr Kazimierz Woliński, który był również radnym. Jak łatwo się domyślić takie zaangażowanie radnego było bardzo źle widziane przez „grupę trzymających władze”. Niemiecka „Silesia” regularnie atakowała jego osobę ukazując, że wznoszone przez niego zarzuty są czystą fikcją literacką.  Zmęczony tymi wojnami podjazdowymi dr Woliński postanowił zmienić otoczenie. Żegnając się z przyjaciółmi przekazał na Dom Polski w Bielsku 50 koron, na Koło TSL w Białej 20 koron, na Czytelnię Polską, Tow. „Sokół” i tow. rękodzielników po 10 koron. Charakteryzując go prasa pisał:
Dr Woliński miał jeszcze jedną zaletę, mówił prawdę w oczy chłostał ironią
słabość obłudę, zaprzaństwo, intrygi, był głosem sumienia, który wołał, co wolno a co nie wolno robić w obliczu wroga.

    W tym samy czasie na forum politycznym toczyła się zupełnie inna walka w sejmie. Oto w poprzednim miesiącu Niemcy chcąc mieć mandat z Białej zaproponowali by stworzyć nowy okręg wyborczy z Białej i Lipnika, gdyż to dawało im jedynie szansę na uzyskania niemieckiego mandatu.  W tych okolicznościach we Lwowie w gmachu sejmowym depntacya polska z Białej pod przewodem posła Dobij i Deputacya bawiła u marszałka i namiestnika, przedstawiając im niesłychane nadużycia, popełnione przez Niemców, i domagając się; przyłączenia do miasta Białej Ket i Żywca i stworzenie z tych miejscowości jednego okręgów wyborczego. Namiestnik Korytowski oświadczył, iż to jest niemożliwem i na tem samem stanowisku stanęły oba” subkomitety dla reformy wyborczej. Wobec tego pos. Zamorski zastrzegł sobie votum separatum na pełnem posiedzeniu komisyi. ewentualnie sejmu. To stanowisko władz jasno pokazywało, że polskie sprawy i walki o polskość Podbeskidzia, dla rządzących we Lwowie są tylko niewiele znaczącym elementem gry politycznej. Po raz kolejny na którego ołtarzu kompromisu politycznego płonęły polskie starania.
    Ośmieleni tym faktem włodarze Białej postanowi pójść za ciosem tym bardziej, że widzieli chwiejną postawę starostwa i skreślili księży z listy wyborców. Wszystko to obliczone było na przeciąganie spraw formalnych, tak aby wybory odbyły się po staremu. W tych okolicznościach dr Woliński odchodząc złożył swój ostatni rekurs. Przedstawiam go prawie w całości, aby pokazać do jakich punktów działalności Polacy zgłaszali zastrzeżenia i jak zostały one potraktowane przez radnych niemieckich. Szczegółowo o polskich żalach piszę „Silesia” w numerze 33 z 11 luego 1914 roku.  Rada miasta Białej uznała uchwałą, że zarządzenie burmistrza i magistratu zabraniające radnemu miejskiemu wglądu do aktów reklamacyjnych za słuszne i usprawiedliwione.  W odpowiedzi Polacy tłumaczyli w memoriale przedłożone wydziałowi krajowemu:
1. Asesor miejski Bartling wbrew § 35 14. ordynacyi wyborczej piastuje od szeregu lat te godność asesorską, gdyż był nauczycielem, a obecnie jest dyrektorem miejscowej szkoły ewangelickiej, którą to szkolę rada gminna corocznie z funduszów gminnych subwencyonuje.
2. Sekretarz gminny Zagórski sprawuje ten urząd, aczkolwiek niema żadnych studyów prawniczych, ani egzaminów, to zaś sprzeciwia się § 51. ustawy gminnej dla miast i rozp. wydziału krajowego z 28. II. 1893 1: 24 Dz. u. kr.
3. Należy stwierdzić, czy pożyczkę inwestycyjną i konwersyjną z roku 1910 w kwocie 1,250.000 koron obrócono wyłącznie na cele przez Wydział krajowy oznaczone, gdyż na radzie miejskiej wyrażano niejednokrotnie ze strony wodzących rej hakatystów zapatrywanie, że pożyczki tej można użyć na
inne cele bieżące, a zwłaszcza na budowę szkoły niemieckiej t. zw. jubileuszowej.
4. Przy lustracyi należy wyjaśnić stratę 70.000 koron przy uzyskaniu powyższej pożyczki poniesionej.
5. Wymaga zbadania i napiętnowania sprawa obrócenia trzech funduszów gminnych dla ubogich w kwocie 150.000 na wybudowanie miejskiego kina, bez zezwolenia władz przełożonych. Gmina Biała ma 3 miliony koron długu, a tylko 230.000 koron dochodów, skutkiem tego każda pożyczka lub zobowiązanie ma zatwierdzić wydział krajowy po myśli § 102 ustawy gminnej dla miast, zmienionego ustawą z 13. VII. 1898 1: 24 Dz. u. kr. Bialski magistrat zaś o takie
pozwolenie się nie postarał. Poręka zaś osobista burm. Wenzelisa całym swym majątkiem nie wystarcza, i może po jego śmierci zawieść ze strony spadkobierców. ,Spraw tak doniosłych tyle funduszów publicznych pochłaniających nie można fundować na zachciankach i obietnicach.
6. O wadliwej gospodarce świadczy i to, że gmina niema funduszów na budowę osobnej szkoły żeńskiej, aczkolwiek jej to z góry polecono.
-7. Gmina teroryzuje rodziców przy zapisach do szkoły ludowej, wydziałowej i przemysłowej, utrzymuje w dalszym ciągu kurs uzupełniający handlowej szkoły niemieckiej, choć go wydział krajowy rozwiązał.
8. Magistrat i jego komisya reklamacyjna tendencyjnie celem obdarcia ludności polskiej z przynależnych jej praw obywatelskich wpisuje na listę wyborczą 12 obywateli honorowych, podobnie jak z końcem 1912 r. bezprawnie wbrew opozycyi polskich radnych ich zamianowała, choć nic dla miasta ważnego ni ciekawego nie zrobili, a nawet połowa ich nie mieszka, nie przynależy
do Białej.
9. Burmistrz Wenzelis i wiceburmistrz Ocbsner zasiadają w wydziale powiatowym, i rozstrzygają tam o rekursach od uchwał rady miejskiej.
10. Gmina bialska nie mając koncesyi na założenie niemieckiej szkoły handlowej opróżniła i adaptowała lokal, a wszystkie wydptki z tem połączone przekroczyły kwotę 2000 K. Robiono to na złość Polakom, by zniszczyć zakładaną przez wydział krajowy szkołę handlową.
11. Magistrat bialski ze względów hakatystyeznych sprzeciwia się upaństwowieniu gimnazyum realnego T.S.L. i Seminaryum, działa w ten sposób na szkodę rzemieślników i kupców bialskich, którzy ciągną z kilkunastu rodzin polskich znaczne zyski. Niechęć do wszystkiego co polskie dyktuje radzie gminnej niechęć do otwarcia w Białej sądu obwodowego, aczkolwiek na tem samo miasto i jego handel wyszliby jak najlepiej.
12. Kasa oszczędności daje po 60 do 70.000 koron rocznej subwencyi gminie wbrew statutowi tejże kasy. Winę ponosi tu także pierwszy komisarz rządowy, który przed 8-miu laty zezwolił na tskie subwencyonowanic gminy z funduszów, które winny iść na cele dobroczynne.
Zapewne, panom z magistratu zgodzą się poszczególne pozycye kasowe z kwitami, ale to nie jest dowodem wzorowej gospodarki. 


Wiec polski ani żaden radny polski, czy poszczególny obywatel nie zarzuca burmistrzowi Wienzelisowi, czy Bartlingowi, Ochsnerowi, Rosnerowi i t. d. że ukradli fundusze gminne, ale zupełnie słusznie podnoszą, że gmina źle gospodarzy, zużywając fundusze zapasowe dobroczynne na cele bieżące, że
gospodarzy na korzyść Niemców z krzywdą ludności polskiej, że puszcza się na przedsiębiorstwa ala kino bardzo lekkomyślnie. Miarą zaś tego że panowie z magistratu mają nieczyste sumienie jest cała kampania prasowa, gdzie pienią się ze złości, iż rozruszano mrowisko, które osłonięte milczeniem gospodarzyło w swój. gr. bez kontroli władz przełożonych i opinii publicznej. Prawda światła
się nie boi, jeżeli zaś prawdziwy, sumienny jest stan gospodarki to niema uzasadnienia rzucać kalumnii na tych co podejrzywali tę prawdę; lustracya w każdym razie przyniesie nam wiele wyjaśnień, a Niemcy bialscy przekonają się, że nie mają monopolu na wzorową gospodarkę. Polacy mogą spokojnie znosić krzyki i wydrwiska, w myśl przysłowia „wolno psu na Pana Boga szczekać”. Czas pokaże nam jeszcze nie jedno.
Po tych kolejnych protestach polskich namiestnik galicyjski Korytowski złożył posłowi Zamorskiemu następujące zobowiązanie imieniem rządu:
1. Sprawa pryw. gimnazyum T. S. L. w Białej zostanie najrychlej uregulowana w ten sposób, że rząd upaństwowi je od dn. 1. lipca 1914. Starostwo w Białej otrzymało polecenie zniesienia nadużyć, które zostały popełnione podczas obecnych wyborów do Rady miejskiej w Białej przez większość niemiecką.
3. Zostanie przeprowadzona lustracya gospodarki gminnej w celu skrupulatnego jej zbadania. W ogóle p. namiestnik przyrzekł pilne śledzenie przez władze
administracyjne sprawy niemieckiej w Białej. Możemy się tylko domyślać, że ceną za to było ciche przyzwolenie na utrzymanie mandatu dla posła Niemieckiego z Białej.

    Patrząc na te działania, aż cisną się porównania do meczu pięściarskiego, w którym każdej ze stron udaje się zadać kilka ciosów. Kiedy wydawało się, że po kolejnej rondzie zapanował remis, niespodziewanie doszło do kolejnego osłabienia polskiej drużyny. Jak nas okazało dr. Stanisław Łazarski, poseł sejmowy do Rady Państwa zrezygnował ze stanowiska prezesa Rady Powiatowej bialskiej, którą to godność piastował od lat czternastu. Szeroko o tym rozpisywała się niemiecka „Silesia”.   Przyczyną rezygnacyi mają być nieustanne napaści Niemców, którzy nie mogą przebaczyć drowi Łazarskiemu, że w Wydziale powiatowym przeprowadził uchwalę, znoszącą dwunastu honorowych obywateli miasta Białej, mianowanych w celach utrącenia żywiołu polskiego przy wyborach miejskich. W dalszym ciągu nie bez wpływu były tu też rozdźwięki, panujące wciąż jeszcze w Pożyciu inteligencyi w Białej.
Jeden z nauczycieli szkoły ewangelickiej w Białej zaproponował, aby w następnej rundzie przed zadaniem decydującego ciosu wygłodzić Polaków. Niechaj wszyscy fabrykanci, przemysłowcy i handlarze pozamykają sklepy i fabryki, a wówczas ludność polska pozbawiona zarobków i chleba, zaprzestanie swej pracy narodowej.  W odpowiedzi na to Polacy przypomnieli, że w ubiegłym roku był lokaut, który przyczynił się kilku spektakularnych bankructw fabrykantów.

czwartek, 27 lutego 2014

Ciąg dalszy problemów teatru w Bielsku - luty 1914

Dla śmiertelnie chorego trudno znaleźć środki lecznicze, czyli dalszy ciąg kłopotów bielskiego teatru.


    30 stycznia 1914 roku w tzw. „Strzelnicy” w Bielsku, odbyło się wielkie spotkanie ludowe, które miało wypracować sposoby zaradzenia kłopotom finansowym teatru w Bielsku. Przedstawiam je w przeglądzie lutowy, gdyż prasa opisał to właśnie wtedy.
    Katastrofalna sytuacja tej placówki kultury sprawiła, że atmosfera w sali Domu Strzeleckiego była bardzo napięta. 400 osób odpowiedziało na zaproszenie burmistrza Hoffmana, którego zarazem wybrano na przewodniczącego zebrania. Radca handlowy Gustav Josephy, który był nieformalnym przywódcą ówczesnego niemieckiego ruchu nacjonalistycznego, został powitany gorącymi oklaskami.  Wskazał on na tragiczne wręcz skutki zamknięcia teatru dla Bielska i Białej. Taki smutny fakt zaowocowałby, jak przekonywał, regresem kulturalnym, narodowym i gospodarczym, we wszystkich obszarach obu miast. W przeciwieństwie do czasów sprzed 25 laty, gdy obserwowaliśmy fascynacje teatrem dzisiaj widzimy przeciwne tendencje. Jest to zawstydzające, szczególnie gdy porówna się to z wypełnionymi po brzegi salami kinowymi. W której jest pełno kiczu. Mimo tego wszystkiego, dyrekcja pod przewodnictwem Richtera podniosła teatr na wysoki poziom artystyczny, który nie istniał za dyrekcji Wolfa ani Urlta.
Istnieje duża część publiczności, która ostentacyjnie stroni od teatru. Nie jest też dobrze, gdy wini się za wszystko lepiej sytuowanych, bowiem przeciwnie do lansowanej opinii publiczność w lożach jest na ogół dobrze reprezentowana. Brakuje natomiast publiczności w galeriach, gdzie mocno sfatygowane krzesła wymagają wymiany-.

    Mówca wyraził nadzieję, że starania i trud dyrektora będzie efektywnie zwiększał nie tylko liczbę widzów teatralnych, ale też sprawi zmianę ich gustu artystycznego by nie preferowali tylko operetek, ale również ogólnie uznane sztuki teatralne. Gustav Josephy przekonywał: Przy liczbie 30.000 mieszkańców Bielska i Białej można spokojnie zapełnić od 800 do 1000 miejsc teatralnych. Obserwując jednak drugie przedstawienie pt. Jodłowe domy, to uzyskały one jedynie 150 K dochodu. W tym względzie, to nawet optymistom przyszłość teatru przedstawia się w ciemnych barwach. Abonament  z pierwszych trzech miesięcy przyniósł jedynie 5765 koron. To jest 70 koron za przedstawienie wówczas gdy do utrzymania teatru koniecznym byłoby wpływu z abonamentów co najmniej 300 koron za wieczór.
    W interesie ogólnym społeczeństwa leży uzupełnienie do 300-400 abonamętów. Winnym za powstanie niedoboru teatralnego są wzrastające ogólne koszty utrzymania. Sama tylko muzyka za sezon wynosi ponad 24.000 koron. Inna rzecz, że różne aktorskie i muzyczne związki mogłby swoje żądania nieco obniżyć. Utrzymanie siedziby (mieszkania) dyrektora Richtera wynosi 21.000 koron deficytu. Jak należy temu zaradzić. Gmina przeznaczyła 21.000 koron. Do tego dochodzą jeszcze koszty utrzymania budynków teatralnych i ruchomości, ubezpieczenia, amortyzacja, spłacanie odsetek budowlanych. Zamknięciem można będzie najwyżej 1/3 wszystkich wydatków zaoszczędzić. Gmina miejska może przyczynić się do uzdrowienia sytuacji finansowej teatru, przy zwyżkujących wpływach z kina dla teatru przewiduje się 5000-6000 kor. A też Biała, która też teatrem się interesuję przyzna teatrowi jakąś subwencje. Będzie można spróbować, aby krajowa subwencja z 2000 k, na 4000 k została podwyższona. Głównym wsparciem teatru leży jednak po stronie społeczeństwa poprzez liczniejsze uczestnictwo w imprezach teatralnych. Mówca odniósł się do wyeliminowania z programu operetek i oper. Spotkało się to jednak z dezaprobatą zgromadzonych. Wszystkie podjęte środki zaradcze będą mało znaczące o ile mieszkańcy nie wyjdą naprzeciw, wówczas nie pozostanie nic innego, jak teatr zamknąć. Ten eksperyment nie pozostanie jednak wolny od ryzyka. W miejsce głodu teatralnego społeczeństwa pojawi się zupełny brak zainteresowania sztuką teatralną, wówczas Bielsko do poziomu Wadowic i Kęt spadnie. Oprócz tego wynikną również duże gospodarcze szkody. Obcy będą trzymać się z dala od Bielska. Ok. 120.000 koron wnoszonych przez teatr wpływów znikną z gospodarczego obrotu handlowego. Tyleż samo strat poniosą kupcy, przemysłowcy i rzemieślnicy. Teatr podupadnie, a znim wszyscy ogólnie zostaną dotknięci kryzysem. Mówca podniósł pomysł powołania Towarzystwa Teatralnego, którego członkowie nie tylko przez własne składki, lecz również przez osobisty udział w spektaklach będą teatr wspierać.  Za swoją wypowiedź mówca otrzymał rzęsiste brawa.

    Dyrektor teatru Richter potwierdził mobilność swojego zespołu, jednak stwierdził, że wycofanie operetek nie znajdzie powszechnego zrozumienia, a deficyt musi znaleźć pokrycie. Również Dr Stekel był przeciwny wycofaniu operetek z programu, jak również połączenia placówki z innym teatrem oraz jego zamknięciu. Co ciekawe stwierdził on, że dalsze „ofiary” ze strony gminy również nie znajdują jego akceptacji. Z tych powodów postawił wniosek: dzisiejsze zebranie winno gruntownie wszystkie problemy utrzymania teatru omówić, powołać Towarzystwo Teatralne i do pyrzygotowania całego przedsięwzięcia utworzyć komitet z odpowiednimi kompetencjami. 

    Piesch wysunął propozycje, aby Rada Gminy wysokie zyski z kina sięgające ponad 10 000 koron przeznaczyć dla teatru, a równocześnie przedłożyć wniosek do krajowego Parlamentu o zwiększenie subwencji do ok. 4000 k. Dla całościowego obrazu tego spotkania trzeba wspomnieć o pełnym temperamentu i zaangażowania wystąpieniu aktora Eugeniusza Preisa. Chwalił on starania dyrektora. Jednak pod koniec swojej wypowiedzi wprawił zebranych w zdumienie, gdyż aktor złożył wniosek o...podwyżkę pensji dla aktorów!!! Taki postulat, w momencie, gdy brakowało pieniędzy na zapłacenie podstawowych rachunków za prąd zabrzmiał jak kiepskie motto tragikomedii. W tych okolicznościach Jankowski w pełnych ironii słowach stwierdził, iż to nie miejsce na przedstawianie takich żądań. Natomiast kończąc serie pomysłów uzdrowieńczych pan Bartuszka stwierdził, że jest przeciwny dalszym nakładom, z strony gminy na teatr i proponuję by Kasy Oszczędnościowe związków kupieckich i stowarzyszeń brakujące sumy dopłaciły. Vice burmistrz Eichler nie chciał powiększać deficytu miasta poprzez podnoszenie opłat i podatków, gdyż jak słusznie zauważył podatnicy tego nie zniosą. Natomiast Rabinowicz syjonista podniósł mocne słowa przeciwko Białej. Jako żydowski idealista życzył narodowi niemieckiemu powrotu do uświęconej prawdziwej sztuki teatralnej. Radca handlowy pan Josephy w swoim podsumowaniu odparł zarzuty mówców, w tym ataki Rabinowicza na Białą i znieważenie przez pana Bartoszkę Rady Kupieckiej wyrażając nadzieję na złagodzenie kryzysu teatralnego.
    W tych okolicznościach Dutsch przedstawił następujące wnioski:
Zebranie ustaliło, że zamknięcie teatru przyniosłoby duże szkody dla Bielska i Białej. Tak w narodowych, kulturowych i gospodarczych stosunkach, środkami jakimi dysponujemy rozporządzamy pragniemy temu zapobiec..
Rad gminna z Bielska będzie próbować w ramach posiadanych środków uzdrowić stosunki teatralne i pokryje istniejący deficyt. Zebranie żywi nadzieję, że również Śląski Krajowy Związek przez podniesienie oraz wsparcie do tego się przyczyni. Zebrani są przekonani, iż społeczeństwo przez podniesienie liczby abonamentów do teatru przyczyni się też do trwałej stabilności teatru i powołuje do tego celu, pod patronatem Rady Gminnej, Towarzystwo Teatralne. Wszystko to w porozumieniu z gminą miejską w Białe przynieść powinno wymierzony efekt. Zebranie zakończono o ½ 12 godzinie nocą.

Pisząc o tym spotkaniu „Nowy Czas” stwierdził: Jest wiele głosów za zamknięciem teatru, który już od kilku lat walczy z ustawicznym niedoborem; atoli większość zebranych oświadczyła się za tem, wszystkimi środkami dążyć do tego, aby teatr został utrzymany. Dla śmiertelnie chorego trudno znaleźć środki lecznicze. Smutna to perspektywa dla 25-letniej rocznicy tego zakładu. 

    W akcie desperacji sprowadzono do Bielskiego teatru operetkę pt. Polska Krew.  Przedstawienie to końcem 1913 roku święciło sukcesy na wiedeńskich scenach. Jego twórcą był Oskar Nedbal, a libretto napisał L. Stein. Komentatorzy polscy zgodnie oceniali, że autorzy wybrali polską otoczkę, aby przyciągnąć widzów. Treść sztuki, choć atrakcyjne i z nerwem napisana, lansuje stereotyp Polaka utracjusza i lekkoducha. Akcja „Polskiej krwi” rozgrywa się przed stu laty ( czyli z dzisiejszej perspektywy sprzed 200-lat) w warszawskiej rezydencji arystokratycznej. O względy polskiego hrabiego utracjusza ubiegają dwie panny. Jedna piękna, druga trochę mniej jednak niedostatki urody kompensuje sobie gospodarnością i energią. Po licznych perypetiach szlachcic wybiera mądrzejszą i dzięki jej zapobiegliwości ratuję resztkę rodzinnej fortuny. To przedstawienie sprawiło, że po raz pierwszy na scenie bielskiego teatru widzowie mogli zobaczyć polskie stroje narodowe i usłyszeć polską muzykę narodową. Pewnie dla wielu nie będzie w tym żadnej rewelacji, jednak biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory Polak na scenie pojawiał się tylko jako podmiot drwin, to ten spektakl trzeba przyznać stał się wydarzeniem.

Sprawy kryminalne i nadzwyczajne – luty 1913



    Luty 1913 roku nie był wspominany dobrze przez przywódcę socjaldemokratycznej partii w Bielsku Donnerkajla zwanego potocznie Arbajtlem. Nie dość, że szef Bielskiej Policji Bezdek wpakował go do więzienia na 14 dni, to zaraz po wyjściu z więzienia został on spoliczkowany w Grand hotelu przez pana Bauera. W tych okolicznościach przywódca socjaldemokratów wystąpił od magistratu w Bielsku o wydanie pozwolenia na noszenie broni. Urzędnicy jednak pozostali głusi na jego prośby. 12 lutego spotkało go kolejne niepowodzenie. Oto Unia Tkacka, której przewodził do tej pory podziękowała mu za przywództwo. Z 200 członków tylko 11 głosowało za nim, lista jego opozycjonistów uzyskała 148 głosów. Podobnie nie miło było na zebraniu partyjnym w Aleksandrowicach. Tam gdy chciał zabrać głos 29 towarzyszy wyszło z sali, a zostało ich tylko 11. Dużo światła na ten ciąg niepowodzeń rzuca informacja, iż w socjalistycznej spółce spożywczej wykryto manko w wysokości 10.000 K.
    Defraudacją zarzucono też inkasentowi handlarza w świń z Białej, który zabrał 2.500 K i ulotnił się... Na cudze połakomił się też Warczak z Lipnika, który ukradł rzeźnikowi Burkowskiemu kilka kawałków słoniny wartych 80 K. Amatorzy cudzej własności połakomili się też na zegar w poczekalni dworcowej w Bielsku i sprzedali go później zegarmistrzowi w Białej.
Do śmiertelnego potrącenia przez pociąg doszło w Bielsku. Tam 26 letniemu robotnikowi Józefowi Gawendor z Dziedzic, pociąg pospieszny odciął obie nogi i odrzucił je tak daleko, że nie można było ich odnaleźć. Na przystanku kolejowym Biała –Lipnik znaleziono zamarzniętego 97 letniego Wojciecha Bojdysa z Wilkowic.
    Żandarmeria  odnotował sukces, gdyż udało się jej pochwycić Schaudera, który trudnił się kłusownictwem między innymi w lasku fabrykanta Piescha.
    Na koniec kroniki kryminalnej szokująca informacja o małym samobójcy. Oto z jednopiętrowego domu przy ulicy parkowej skoczył z zamiarem samobójczym 10 letni chłopak. Doznał ciężkich obrażeń i został przewieziony do szpitala. Jak się okazuję, dziecko targnęło się na życie z powodu tego, że został srodze skarcony przez nauczyciela w szkole, za to, że nie wziął do szkoły książki do czytania.
    Bliscy Franciszka Łaszczoka z Mazańcowic na pewno będą mieli dużo zastrzeżeń do hasła ruch to zdrowie. Oto ten 14-letni uczeń wracał z Bielska wozem razem z Jane Strońskim. Mróz był siarczysty, więc chłopak postanowił rozprostować kości i zagrzać się idąc koło wozu. Gdy się już rozgrzał, chciał znów wsiąść na wóz i chwycił się drążka od drabiny, by w ten sposób wskoczyć na wóz. Drążek na nieszczęście pękł, a chłopiec padł na ziemię tak nieszczęśliwie, iż tylne koło przejechało mu po głowie. Nieszczęśliwy chłopak zmarł wkrótce wskutek zmiażdżenia czaszki.

środa, 26 lutego 2014

Sto lat temu w Bielsku i Białej. 28


Sprawy narodowe cz. 2 – luty 1913

   Patrząc na tą sytuację organizacje narodowe  w Białej coraz poważniej zaczęły snuć plany budowy tam Domu Polskiego. Do tej pory bowiem liczne organizacje polskie ograniczały swój rozwój ze względu na braki lokalowe.  Organizacye zawodowe rękodzielników i robotników mogą w szybkim tempie potroić swoje szeregi, skoro tylko zyskają duże, wygodne sale na zebrania, prace i wiece ludowe.
Szybkie ziszczenie nadziei powyższych zależy w Białej przedewszystkiem od „Polskiej Czytelni”, która dzięki poparciu całego społeczeństwa, zebrała kapitał 58.000 K. i kapitał ten może każdej chwili uruchomić. Inne towarzystwa polskie pospieszą „Czytelni” z możliwą pomocą a z pewnością i poszczególni obywatele poprą udziałami zbożne dzieło, które stanowić będzie granitowe podwaliny dla sprawy narodowej na kresach.
    TSL w Krakowie godzi się na sprzedam nie parceli budowlanej tuż obok seminaryum a zatem największa trudność znika i przy dobrej woli obywateli Dom polski w Białej może stanąć jeszcze w tym roku.
    O język polski w sądach. Nieraz poruszaliśmy sprawę Języka polskiego w sadach na Śląsku wogóle, a w szczególności w Bielsku, gdzie język polski wbrew ustawom jest zupełnie lekceważony przez sam sąd, który chyba w pierwszym rzędzie powinien stać na straży sprawiedliwości.
Dziś na podstawie licznych doniesień z samej Białej i Bielska pragniemy kwestyę powyższą wyjaśnić jeszcze z innej strony: Są ustalone fakta, że adwokaci niektórzy w Białej a prawie wszyscy w Bielsku sami wnoszą do sądu podania niemieckie w zastępstwie klientów Polaków. — Wygląda to tak, że za polskie pieniądze panowie ci przyczyniają się do utrącenia polskiego języka w c. k. urzędach, wiadomą bowiem jest rzeczą, że urząd jest zobowiązany odpowiadać w tym języku, w jakim podanie było napisane.
    Adwokaci Niemcy lub żydzi niechętnie posługują się językiem polskim — wolą zawsze niemczyznę, zwłaszcza, że nie zawsze polskim językiem poprawnie władają.
   Rezultat tych adwokackich praktyk jest ten, ze nawet sąd w Białej musi załatwiać mnóstwo skarg niemieckich, chociaż stronami interesowanemi są Polacy. Winę ponoszą tu adwokaci Niemcy i żydzi, poniewierający językiem polskim. Pisząc o tem, zwracamy uwagę polskiej ludności, żeby udawała się tylko do tych adwokatów, którzy znają gruntownie język polski.
Adwokatów zaś wnoszących skargi niemieckie i zastępujących w sądzie polskich klientów po niemiecku, — będziemy ogłaszali w gazetach jako szkodników sprawy polskiej.
    Popierajmy tych tylko adwokatów, którzy naszą narodowość szanują!
Pism i druków niemieckich z c. k. urzędów nie przyjmujmy, — żądajmy polskich, jak przepisuje ustawa.

wtorek, 25 lutego 2014

Sprawy narodowe – luty 1913



    „Dziennik Cieszyński” w bardzo dużym artykule pt. Stara obłuda, porównuje działania nacjonalistów niemieckich w Bielsku i okolicy do krzyżackiego podboju ziem słowiańskich.
    Od zamierzchłych czasów przedhistorycznych aż po dzień dzisiejszy cisną się ludy germańskie w głąb słowiańszczyzny, szukając zdobyczy i panowania. (...)
Krzyż na piersiach teutońskich rycerzy i krwią niewinnego ludu zbroczony miecz — to symbole Krzyżaków i ich obecnych następców Prusaków. Wszak przed paru tygodniami dopiero na zgromadzeniach hakatystów pruskich padały słowa, „że zwalczanie i tępienie Polaków leży w interesie kultury” — my dodajemy, że jedynie w interesie kultury pruskiej, którą zrodzona jest z barbarzyńskiej zaborczości, gwałtu i bezprawia. My Polacy nic wspólnego z taką kulturą nie mamy i mieć nie chcemy!
Wyrzucanie Polaków z ich własnych domostw, odbieranie im ojczystej roli, zmuszanie dziatek polskich do modlenia się w języku wrogów, więzienia za pieśń i mowę polską — oto kultura pruska!
Dla rzekomej cywilizacyi stosuje się z całym cynizmem ucisk innych narodów, tak, że dziś porządny Niemiec wstydzić się musi, że i jest Niemcem.
    Bielsko nasze, aczkolwiek leży w Austryi, j duchowo jednak pozostaje pod przeważającym wpływem kultury pruskiej. I tu pod hasłem postępu z jednej strony, a chrześcijaństwa z drugiej, dokonuje się bezwzględnego ucisku i germanizacyi ludności polskiej.
Pomówić dziś chcemy o t. zw. chrześcijańskiej i katolickiej propagandzie bielskich Niemców: Wiadomo jest, że liczba Polaków w Bielsku dochodzi faktycznie do 4 tysięcy, otóż chcąc tę ludność zgermanizować imają się Niemcy najrozmaitszych sztuczek organizacyjnych. „Nordmarki" i „Nationalbundy" nie przemawiają bynajmniej do upodobania polskiego, rzemieślnika i robotnika, wymyślili więc Niemcy inną dla nich przynętę. Tą przynętą mają być „chrześcijańskie i katolickie organizacye”.
Niemcy wiedzą, że lud nasz głęboko religijny, łatwiej da się do tych organizacyi wciągnąć, które mają bodaj firmę chrześcijańską.
    Niemcom też rzeczywiście w organizacyach tzw. chrześcijańskich i katolickich głównie chodzi o cele niemieckie, a frazesy religijne są tym samym płaszczykiem, pod jakim dawni germanowie i Krzyżacy wycinali w pień plemiona słowiańskie.
    Metoda tzw. chrześcijańskich Niemców w Bielsku jest stokroć niebezpieczniejszą dla polskości — bo obłudną. Hakatyści wprost głoszą nienawiść do Polaków. Chrześcijańsko-społeczni Niemcy pomału ale skutecznie połykają masy ludu polskiego, omotawszy je w sidła chrześcijańskich organizacyi.
Że im o religię nie chodzi, świadczą liczne fakta, chociażby to tylko, że propagandy chrześcijańskiej wśród samej ludności polskiej nie szerzą w polskiej mowie, ale w niemieckiej.
    Polskiego śpiewu kościelnego też nie popierają, owszem, zwalczają i to sami księża w rodzaju ks. Klisza, przewodniczącego „Bractwa Różańcowego”. Nawet tu, gdzie większość członków stanowią Polacy — gdy chodziło o zapłacenie organisty, grającego na polskich, nieszporach, — mniejszość niemiecka z przewodniczącym sprzeciwiła się temu stanowczo. A przecież ks.
Klisz jako człowiek wykształcony rozumie dobrze, że pierwszą podwaliną religijności jest modlitwa w ojczystym języku. Kto modlitwę w ojczystym języku zwalcza, nie jest gorliwym chrześcijaninem. Ten sam ks. Klisz ma się za filar chrześcijańsko - socyalnego stronnictwa Niemców w Bielsku i choćby gwałtem pragnąłby wciągnąć doń wszystkich Polaków.
    Stronnictwo to założyło w tym roku swoje pismo „B. B. Volksblatt” i tak samo w pierwszej linii wciskają je znów Polakom; czyby to także dla agitacyi katolickiej? Z pewnością nie!
Bo gdyby tego pragnęli Niemcy, przesyłaliby Polakom polskie gazety chrześcijańskie, a oni tego najbardziej się boją.
    Dalej z Wiednia sprowadzili sobie chrześcijańsko-socylani Niemcy agitatora i polecili polować mu na Polaków; niestety pan ten za mało był obłudny i zdradził swoich chlebodawców, bo wprost częstował polskich robotników tytułem „Polnische Bandę”.
Mają Niemcy w Bielsku także stowarzyszenia jak „Katholischer Qesellenverein“, „Katholischer Schulverein“, „Katholischer Jugendbund“, „Katholischer Manner- und Frauenverein“, „Christlicher Arbeiterverein” itd., a wszędzie najmniej połowę członków stanowią Polacy, jako gorliwi katolicy.
Ten szczery katolicyzm nieuświadomionych Polaków wyzyskują Niemcy do germanizacyi.
Boć nic dla Polaków w tych organizacyach nie czynią Niemcy, przeciwnie wszystko jest obliczone dla korzyści Niemców. Śpiewy niemieckie, odczyty, książki, gazety, zaproszenia, zabawy i t. d. wszystko to są sidła na duszę polską.
    Chrześcijaństwo i prawdziwa religijność ludu polskiego zaciera się tu tylko ale nie rozbudza.
Na zakończenie należy dodać, że Polacy o ile pragną utrzymania swej staropolskiej religijności, powinni odłączyć się od organizacyi niemieckich, gdzie ich poniewierają tylko, a stworzyć swoją organizacye. Zwłaszcza dziś. kiedy nie ulega żadnej wątpliwości, że chrześcijańsko-socyalni, a nawet sami księża czynią to samo, co i hakatyści.
Właśnie donoszą nam, że w restauracyi Domu polskiego w gronie pięciu księży niemieckich, jeden z nich pozwolił sobie pod adresem Polaków, rozmawiających po polsku, na taką prowokacyę, że zaczepił ich głośno: „Was wollen hier die dummen Polen?” Tylko wzgląd na powagę stanu duchownego powstrzymał słusznie oburzonych Polaków od wyrzucenia pro-
wokatora za drzwi. Jeśli i ten fakt zachowania się chrześcijańskich Niemców w Bielsku ma być oznaką wyższej kultury, to Boże zachowaj nas od niej na zawsze.
W podobnym tonie również jest zredagowane informacja o zniszczonej figurze św. Jan Nepomucena. Obecnie figura ta jest strasznie zaniedbaną; a i że stoi na Rynku, w miejscu publicznem, więc i zaniedbanie to musi oburzać ludność katolicką zupełnie słusznie na magistrat, który zdaje się i z rozmysłu nie chce zaopiekować się pamiątkową figurą, — bo jak rozumuje — Św. Nepomucen nie należał do „Nordmarku”, ani też szkół „Schulvereinu” nie zakładał na Śląsku. — Św. Jan Nepomucen był z rodu Czechem a Niemcy bielscy, choćby byli i katolicy — świętych czeskich nie uznają. — Odnowienie figury czeskiego świętego byłoby naruszeniem niemieckiego „Bezitzstandu” w Bielsku...
    Jak łatwo się domyślić szerząca takie informacje gazeta nie była mile widziana z Bielsku i często się zdarzało, że pocztowcy mieli „obiektywne problemy” aby dostarczać ją prenumeratorom. Na co skarżyło się czasopismo..
    I dalej w swoim stylu pisało: Trzeba raz z tem skończyć! Sąd powiatowy w Bielsku na podania wnoszone w języku polskim odpowiada uparcie po niemiecku. Sąd w powiecie zamieszkałym przez ¾  ludności polskiej ma obowiązek postarać się o urzędników kancelaryjnych, władających językiem polskim. Świeżo zaszedł wypadek takiego nadużycia, które powinno mieć dalsze następstwa, strona bowiem pokrzywdzona av ten sposób wniosła zażalenie do c. k. Sadu Obwodowego w Cieszynie, a równocześnie także do c. k. Sądu krajowego w Bernie i do Ministeryum Sprawiedliwości. Tak powinien postąpić każdy, kto od sądu bielskiego nie może się doczekać rezolucyi w języku polskim.
Trzeba raz skończyć z karygodnem lekceważeniem naszego języka.
Papier ten zgrozą przejął miejscowych Niemców fabrykantów, znanych ze życzliwości dla T. S. L. Oni bowiem już nieraz zaznaczyli, że w Białej niepotrzeba żadnych szkół polskich, seminaryum czy gimnazyum.
Bo fabrykanci mają swoje szkoły niemieckie w Bielsku, a dla polskiej hołoty nie potrzeba żadnej szkoły, łatwiej ją bowiem wyzyskiwać, gdy jest ciemną. Niemej rządzą w naszej gminie mimo, że ich jest zaledwie kilkunastu, a wina temu ustawa wyborcza, która dopuszcza, że jeden fabrykant wybiera czterech radnych, a setki ludu często ani jednego. 

Opisane powyżej działania miały miejsce na przykład w Mikuszowicach gdzie całe I koło wybiera firma „Edward Zipser i Syn”.
Drugie koło wybierają mniejsi fabrykanci t. j. Pluczar, Bruell, Suchy, Wagner i kilku rolników. Trzecie koło dopiero wybierają mali gospodarze i chałupnicy, którzy przy dobrej agitacyi są w możności przeprowadzić swoich radnych. Dawniej i tu mieli wpływ duży fabrykanci.
Rada gminna obecna ma skład w większości niemiecki, lub uległy wpływom niemieckim.
I. Koło: 1. Emil Lasota buchalter fabryki Zipsera hakatysty; 2. Andzrej Tin kancelista z tej samej fabryki; 3. Tomasz Kubica robotnik również u Zipsera; 4. Henryk Sehwar (Niemiec).
II. Koło : Edward Zipser, Erwin Zipser, Pluczar i Suchy (wszyscy fabrykanci Niemcy).
III. Koło: Józef Krysta rzeźnik, Józef Krupiński gospodzki, Jan Klimczak gospodarz i Paweł Gębala gospodarz.


Sokół w Bielsku – luty 1913



    Prasa informowała, że: IX. Walne zgromadzenie „Sokoła” w Bielsku odbyło się przy udziale 43 druhów pod przewodnictwem dra prezesa Trepki. W zagajeniu obrad poświęcił prezes klika słów wspomnienia zmarłym druhom: św. p. Drowi Mrdaczkowi i św. p. Franciszkowi Roszkowskiemu.
Przedłożone drukowane sprawozdanie z rocznej działalności wykazu z końcem roku 84członków, z tych 30 umundorowanych, 40 ćwiczących i 7 druhiń. Ćwiczenia odbywały się intenzywnie mimo pewnych trudności z lokalem. Dom polski bowiem z powodu trudności finansowych nie mógł w ostatnim roku dać dogodnego pomieszczenia „Sokołowi” Wspólnie z Kołem TSL lub samodzielnie urządził „Sokół” kilka wieczorków narodowych, zebrań, wycieczek i zabaw. Ogół członków rekrutuje się głównie z warstwy robotniczej i rękodzielniczej. Sprawozdanie kasowe wykazuje 1316 K. 60 h w dochodach a 881 K. 13 h w wydatkach, saldo kasowa 435 K. 47 h. Majątek czysty Towarzystwa 1300 K. 97 h. Walne zgromadzenie członków po krótkiej dyskusyi przyjęło sprawozdanie do wiadomości i udzieliło ustępującemu Zarządowi absolutoryum. Następnie dokonano wyboru całego Wydziału w następującym składzie: Dr. Zygmunt Podgórski prezes; Dr. Władysław Trepka zastępca; członkami Wydziału zaś dhowie Biechowiak Józef Sikorski Alfred, Figna Karol, Zontek Andrzej, Matłosz Jan, Wierzbicka Elżbieta i Wolski Feliks. Zastępcami: Olearczyk Jan, Ficoń Jan i Wolny Paweł. Do komisyi kontrolującej: dhowie Sierakowski Wincenty, dr. Mikułowski Tadeusz i Łosiowski Leon. Przy wnioskach uchwalono podjąć żywą akcyę jednania członków z gmin śląskich, zwłaszcza z Bielska i intenzywniej prowadzić ćwiczenia drużyn wojskowych.

    Na zakończenie spraw osobistych informacja ze świata polityki. Umieszczam ją w tym podrozdziale, chociaż mówi o sprawach politycznych, bowiem tak naprawdę polityka jest tylko tłem dla prywatnego sporu pomiędzy Janem Zamorskim, a Janem Stapińskim. Ten ostatni, jak informowałem już kilka razy w roku 1912, nie mógł zapomnieć Zamorskiemu, iż ten przedstawił na forum Klubu Polskiego i parlamentu w Wiedniu kilka mało chwalebnych czynów prezesa PSL. Od tego momentu jest on wrogiem numer 1 i prawie w każdym numerze „Przyjaciel Ludu” dostaje się mu od ludowców. W lutym Zamorski na łamach „Wieńca i Pszczółki” uwiarygodniając swoje wcześniejsze zarzuty dokłada również nowe podane przez członka PSL Wąsowicza. Jak łatwo się domyśleć riposta była duża i cięta. Jednocześnie Stapiński i jego zwolennicy przedstawiają Zamorskiego jako wroga nie tylko czechów i banków, ale nawet odbudowy wolnej Polski poprzez czyn zbrojny.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Sprawy osobiste – luty 1913



    Sprawy osobiste tym razem zaczynamy od osoby ks. Józefa Londzina. Ten poseł i przywódca stronnictwa katolicko-narodowego na Śląsku cieszyńskim obchodził pięćdziesiątą rocznice urodzin. Przypomnijmy, że jubilat urodził się 2 lutego w Zabrzegu i był bliskim współpracownikiem i kontynuatorem pracy narodowej Pawła Stalmacha czy ks. Świeżego. W lutym w parlamencie interpelował on w sprawie braku poszanowania języka polskiego w urzędach administracji państwowej. Jednym z przykładów takich praktyk, było wydanie decyzji sądu bielskiego dotyczące Spółki pomocy i ochrony narodowej w Białej tylko w języku niemieckim. Sąd pomimo tego, że sprawę wniesiono w języku polskim i wszystkie strony postępowania były Polakami ignorując wytyczne ministerstwa „zapomniał” ogłosić swoją decyzję również w języku polskim.  W tym czasie jubileusz 60 lecia obchodziła również Berta Wilke, przewodnicząca ewangelickiego związku pań w Bielsku. Jubilatka dużo serca i pracy poświęcała sierotom.
    Personalne zmiany nastąpiły w Mikuszowicach.   W niedzielę 19 stycznia odbyło się zaś Walne zgromadzenie „Bratniej Pomocy”. Po przyjęciu do wiadomości sprawozdania z działalności całorocznej, wybrano nowy Wydział w następującym Składzie: P. Marcin Klimczak, prezes; Stanisław Okulski. zastępca; p. Wilhelm Czernek, sekretarz; p. Franciszek Kulnca, skarbnik. Członkami Wydziału pp- Dudys Jan, Wipel Jan, Kelner Antoni, Gębala Paweł, starszy. Do Komisyi rewizyjnej:, pp. Witek Józef, Klimczak Jan, Dobija Michał.
    Ta sama gazeta informowała, że: nabożeństwo żałobne za spokój duszy św. p. Maryi Podgórskiej, żony profesora Zygmunta Podgórskiego odbędzie się w rocznicą śmierci, w poniedziałek dnia 17. b. m. rano. o godz. wpół do siódmej w kościele parafialnym w Białej. Gazety wspominały też umarłą w zeszłym roku Herminę Gülcher, dzięki której fundacji szereg instytucji teraz otrzymało środki na działanie. Wśród obdarowanych znaleźli się: Fundusz ewangelicki szkolny 2000 k, ew. dom sierot w Białej 1000 K, a w Bielsku 500 K.
    Podczas obrad Magistratu w Białej przewodniczący pan burmistrz Franciszek Wenzelis otworzył dzisiejsze zebranie informując, że pani Eveline Pollak, wdowa po zmarłym przemysłowcu Theodorze Pollaku, przekazała mu kwotę 150 k. do wykorzystania na cele ubogich.
   W lutym Śląski rząd krajowy w Opawie ogłosił wysokość opłat za leczenie chorych w śląskich publicznych szpitalach. W Cieszynie, w śląskim szpitalu, dziennie: Klasa I. 20 K, klasa II. 8 K, klasa III. 2 K 80 h. W Bie1sku w szpitalu ces. Franciszka Józefa: Klasa I. 20 K, klasa II. 10 K, klasa III. 2 K 80 h.
    Minister sprawiedliwości przeniósł sędziego powiatowego Piotra Krystka z Żywca do Tarnobrzega, Na jego miejsce przyszedł Michał Widlarz z Dąbrowy.
    Zmiany nastąpiły też na poczcie. Posadę ekspedyentą pocztowego w Bystrej otrzymał oficyał Wilibald Slezak z Cieszyna, zaś taką samą posadę w Rudzicy otrzymała ekspedyentka Kazimiera Wodzik z Bystrej.
Pobór do wojska 1913. Z powiatu bielskiego w poszczególnych okręgach odbędzie się następująco: Miasto Bielsko 22. i 23. kwietnia. Wsie powiatu sądowego bielskiego 17.19 i 21. kwietnia. Powiat Biała od 31 marca do 2 kwietnia, Żywiec od 17 do 23 kwietnia, a Milówka od 12-15 kwietnia.
Na posiedzeniu Rady miejskiej w Białej 7. b. m. Adolf Bartling, nauczyciel szkoły ewangelickiej został pierwszym asesorem magistratu. „Dziennik Cieszyński” skomentował to krótko: Jest to nagroda za kłamstwa rzucane pod adresem polskich radnych.
Dużym wydarzeniem dla polskiego ruchu „sokolego” było walne zgromadzenie Polskiego Towarzystwa gimnastycznego„Sokół” w Bielsku, które odbyło się  12. lutego wieczorem w Domu Polskim.

Sprawy gospodarcze budowa kolei – luty 1913



    Biurokratyczne młyny administracji Austrii po raz kolejny zajmowały się sprawami lokalnych kolei. Krakowska Izba Handlowa w swym moratorium zażądała rozpoczęcia prac na nowych liniach lokalnych. Między innymi na trasie Łodygowice-Buczkowice. 
    21 lutego w Wiedniu obradowała komisja parlamentarna Koła polskiego. Na posiedzeniu teym ustalono ostatecznie szereg kolei lokalnych, których przyjęcia do przedłożenia rządowego domaga się Koło polskie. Są to mianowicie koleje: Wieliczka-Mszana Dolna, Łodygowice-Buczkowice, Jasło-Zmigród, Jasło-Dembica, Krosno-Brzozów, Rymanów-Rymanów Zdrój, Przemyśl-Krasiczyn, Stary Sącz-Szczawnnica, Rzeszów-Nisko, Podhajse-Wiśniowczyk, Zloczów-Sassów, Zakopane-Świnica, Kolomyja- Kuty. Udział państwa w kosztach budowy tych kolei preliminowano na 52,537.000 koron.
Po skończeniu obrad komisyi parlamentarnej odbyła się narada prezydyum Koła polskiego z ministrem kolei Forsterem i ministrem skarbu Zaleskim. Konierencya ta trwała dwie godziny i — jak słychać — zakończyła się bez rezultatu. Rząd bowiem obstaje przy swojej propozycyi, sięgającej maksimum 47 milionów koron, podczas gdy prezydyum Kola obstawało przy uchwale, powziętej przez komisyę parlamentarną Kola. Dalsze pertraktacye odbędą się w najbliższych dniach. Na wniosek posła Białego, przyjęła komisya parlamentarna wniosek, aby wpłynąć na rząd, by koleje bośniackie nie wcześniej zaczęto budować, zanim nie będzie rozpoczęta budowa kolei lokalnych w Galicyi.
    Przypuszczać należy, że dalsze pertraktacye skończą się na tem, iż Galicyi przyzna rząd 50 milionów koron, tak, że jedna lub dwie linie kolejowe z powyższego planu będą musiały być usunięte aż do drugiego okresu budowy. Pozostając przy inwestycjach kolejowych trzeba przypomnieć, że Minister kolei nadał ponownie pozwolenie na prowadzenie prac technicznych dla inwestorów trasy Żywiec- Oświęcim.

Sprawy gospodarcze na Radzie Gminy w Białej– luty 1913




   Na lutowej Radzie Miejskiej w Białej uchwalono wybudować gmach kino teatru. Budynek za 78.000 K ma stanąć obok gmachu miejskiej kasy w Białej. Troczę inne sumy podaje niemiecka „Silesia”: W dalszym toku radny dr Plessner, w imieniu komisji prawnej, finansowej i budowlanej  poinformował o projekcie utworzenia miejskiego kinoteatru, na którego prowadzenie gmina posiada już koncesję. Komisja poleciła realizację projektu i budowę po wysłuchaniu ekspertów. Jako miejsce budowy polecone zostały nieruchomości na wschodnim końcu Augasse (ul. Nad Niwką) nr 73, 74 i 75, zakupione przez Kasę Oszczędności za 53 178 Koron. Nadto, kosztem 8000 Koron, potok Niwka będzie musiał być zasklepiony na 25 metrów w dół poniżej mostu ratuszowego i przykryty ogrodami. Wejście do kina powinno następować bezpośrednio z mostu na Niwce. Budowla powinna pomieścić 528 osób, w 24 lożach, 60 miejscach w parterze, 80 na pierwszych, 120 drugich i 145 trzecich miejscach siedzących, 40 na pierwszych i 60 na drugich miejscach stojących. Warunki budowy zostały oszacowane na 60 000 koron. Wydatki na ogrzewanie zostały przyjęte w wysokości 5000 K. Przyjmując wysokie koszty utrzymania, po 360 dniach sezonu, corocznego czystego zysku, wpłynie przypuszczalnie co najmniej 30 000 K. Oczekuje się dochodu brutto 85 000 K, z czego akurat po potrąceniu oprocentowania i amortyzacji powinno zostać 30 000 K. nadwyżki. Komisja wniosła także aby uchwalić: budowę i prowadzenie kina miejskiego, kupno przez Kasę Oszczędności trzech nieruchomości za 57 178 K., budowę kinoteatru za 65 000 Koron z przekazaniem kierownictwa budowy zgodnie z nagrodą Austriackiego Stowarzyszenia Inżynierów i Architektów panu inżynierowi Corazzy z Igławy; wyłożenie 8000 K na zasklepienie potoku Niwka, pokazywanie tylko i wyłącznie spektakli kinowych i wykorzystanie spodziewanego zysku na cele tutejszych biednych. Jako pierwszy mówca przeciwko temu przemawiał radny Kohn, za projektem przekonująco radny Scholz, G. Hess i burmistrz Wenzelis, ostatni z powodu wywołanych zachęcających pytań. W szczególności bardzo skutecznie za projektem przemawiali radni Scholz i Strzygowski. W przeprowadzonym głosowaniu całe zgromadzenie, za wyjątkiem radnego Kohna, głosowało za przedsięwzięciem. Równą liczbą głosów podjęta została uchwała o zakupie gruntu przez Miejską Kasę Oszczędności.

piątek, 21 lutego 2014

Sprawy gospodarcze na Radzie Gminy w Bielsku – luty 1913

    Również posiedzenie Rady miejskiej w Bielsku, które odbyło się 20. lutego 1913 zajmowało się sprawami gospodarczymi. Uchwalono subwencję roczną 150 K dla Krajowego instytutu popierania drobnego przemysłu i rękodzieła w Opawie. Pobieranie opłat targowych wydzierżawiono p. Gustawowi Hoinkes, cukiernikowi w Bielsku za 2400 K rocznie. Radca Dr. Stefan stawia wniosek nagły aby znieść poprzednią uchwałę Rady miejskiej odnośnie do pobierania opłat od wódki według stopni alkoholometrowych a zostawić wymiar dawny t.j. 12 K od hektolitra wódki bez względu na jej siłę alkoholowa. Wymierzanie opłat według stopni alkoholowych — zdaniem mówcy byłoby bardzo kosztowne i z wieloma trudnościami połączone. Wniosek ten przyjęto. Następnie po załatwieniu kilku drobnych spraw uchwalono nową ustawę gminną odnoszącą się do wynajmu i do wypowiadania mieszkań.


Sprawy gospodarcze – luty 1913

Sytuacja gospodarcza na terenie c.k. Austrii nie napawała optymizmem. Wojna na Bałkanach, wyścig zbrojeń oraz inflacja sprawiała, że zasobność portfeli zamieszkujących Podbeskidzie była mocno przetrzebiona, tym bardziej, że zeszłoroczny lokaut dodatkowo dokonał drenażu kieszeni. Wraz z mniejszym popytem kartele pozbywały się fabryk o małym dochodzie netto. Taki los potkał w tym czasie żywiecką fabrykę zapałek znajdującą się w Zadzielu. Po zamknięciu fabryki 100 robotników zostało bez środków do życia. W ich sprawie w Kole Polskim w parlamencie w Wiedniu interweniował poseł Cezary Haller, który domagał się powtórnego uruchomienia zakładu, albo też znalezienia innego zajęcia dla bezrobotnych. Jak łatwo się domyślić działania posła i jego szczere chęci nie przyniosły żadnego skutku. 
Z tego też powodu magistrat Bielska nie czekając na cudowne recepty z Wiednia sam przeprowadził akcje pomocową. Aprowizyjna komisya miasta Bieska ogłasza, że jak długo starczy zapas będą sprzedawane ziemniaki 100 kg po 6 K 50 h w piwnicach magistratu. Węgle jak dotąd przez „Eskompteu Wechslerbank” ze szybu Emanuela po 1 K 93 h loco dworzec kolejowy, przywóz do domu.
    Jak łatwo się domyślić w takiej sytuacji rywalizacja ekonomiczna się zaostrzała. Odczuła to również Składnica Towarowej Kółka Rolniczego w Białej. Z tego powodu dyrekcja wydała komunikat: Doszły nas wieści, że miejscowi kupcy korzenni, prowadząc w dalszym ciągu zacięta walkę przeciw Składnicy, bojkotują, jej stałych odbiorców i jeśli który zjawi się w ich sklepie, to odsyłaj go z niczem mówiąc: „Mam towar, ale nie dam, idzźcie do waszej Składnicy”. Trzeba przypomnieć, że polska składnica całkowicie zaburzyła dotychczasowy przepływ gotówki i w sposób zasadniczy uszczupliła zyski dotychczasowych potentatów handlowych, co wywoływało ich wściekłość. Tym bardziej, że przeprowadzona lustracja handlu, którą przeprowadził starszy lustrator handlowy p. Sadowski ze Lwowa i orzekł, że: Składnica minio obecnego kryzysu finansowego, lokautu i zaciętej walki kupców, ogniową próbę roczną wytrzymała i dała poważny zysk.  Zwyczajne Walne zgromadzenie Składnicy Kółka Rolniczego w Białej odbyło się 19. b. m. w auli Seminarium pod przewodnictwem prezesa dra prof. Mikułowskiego.
Sprawozdanie z rocznej działalności składali dyrektorowie prof. Podgórski i prof. Dziedzic. Nad sprawozdaniem toczyła się długa dyskusya, wykazująca wielkie przywiązanie ludności do tej instytucyi ekonomicznej.
Przedewszystkiem na plan pierwszy wysunęło się zapatrywanie, że składnica, — chociażby żadnych zysków nie dawała w gotówce, to i wtedy daje olbrzymią przysługę ludności kupującej, bo reguluje ceny w całem mieście. Dziś kupcy stanowczo nie mogą drożej sprzedawać niżeli Składnica sprzedaje, — a to jest niemała rzecz, owszem o wiele ważniejszą, niżeli wysokie dywidendy i premie. Składnica bialska jednak nie tylko reguluje ceny, ale wydaje i czyste zyski w gotówce.
Na wniosek Dyrekcyi uchwaliło zgromadzenie jednomyślnie 6 procent dywidendy, od udziałów i 1 i pół procent premii spożywczej od pobranych towarów.
Dyrekcyę Składnicy na rok przyszły stanowić będą pp. prof. Pogórski, prof.
Dziedzic i p. Kazimierz Micherdziński; zastępcy: pp. Skul i Miodoński. Komisyę kontrolującą: prof. Rybarski, inżynier Majewski i prof. Sierakowski. 

Sprawy oświatowe – luty 1913

Wracając do spraw oświatowych i kulturalnych warto wspomnieć, o powstaniu
w Wilkowicach na Leśniczówce Czytelni Tow. Oświaty Ludowej. Jak również o tym, że walne zgromadzenie „Ogniska” w Żywcu dokonało wyboru swoich władz do których weszli: W. Seweryn, W. Jenke, A. Bałut, J. Pawłowicz, B. Florek, J. Wiśniewski, P. Czerwicz, A. Sewerynówna, A. Tournelle, M. Funkówna. Prezesem „Ogniska” był Julian Milewski.

W ramach odczytów Koła TSL w Białej odbyły się również odczyty: 10. b. m. „Podróż do Włoch” (z obrazami świetlnymi) wypowiedział prof. Ksawery Bułkowski; 13. b. m. „O w spółdzielczość” dyrektor dr. Kazimierz Niżyński. Wstęp wolny, początek o godz. 6Vz wieczorem.  18. b. m. Teodor Sadlik nauczyciel z Leszczyn, mówił o Palestynie i Ziemi świętej.
Natomiast dr. Kazimierz Nitsch, profesor Uniwersytetu wygłosił odczyt pt. Granica polsko-niemiecka w państwie pruskiem”. Jak podkreślały gazety: Przybycie Dra K. Nitscha, profesora Wszechnicy Jagiellońskiej, powinno się spotkać z żywem zainteresowaniem zwłaszcza! w sferach inteligencyi miejscowej, która już zdawna domagała się odczytów o charaketrze naukowym. Profesor Nitsch, znany jako zajmujący prelegent, jest zarazem uczonymi o europejskim pokroju, słynnym jako najwybitniejszy dziś badacz dyalektów polskich. Prace profesora Nitscha poświęcone gwarze Kaszubów lub książka „Mowa ludu polskiego” odznaczają się nadzwyczajną gruntownością i znakomitą metodą naukową. Chcąc dojść do trwałych wyników profesor Nitsch pieszo zszedł spory płat ziem dawnej Rzeczypospolitej. Zna go dobrze i Śląsk, a Jego praca „O granicy czesko-polskiej” dostarczyła, nam cennego materyału w sporze czesko-polskim. Naporowi pruskiemu, o którym będzie mówił w niedzielę, przyjrzał się również naocznie w długich wędrówkach po Wielkopolsce. Miejmy nadzieję, że liczny udział słuchaczy ze wszystkich sfer będzie wyrazem wdzięczności za uprzejmość, z jaką prof. Nitsch przyjął zaproszenie Koła TSL w Białej.
17. b. m. Karol Rybarski wygłosił referat z obrazami świetlnymi „O wyrobie papieru”. 20. b. m. Stanisław Pszon wykład pt. „Katedra na Wawelu”. W Komorowicach odczyty wygłosili: prof. Dzuś z Białej pt. „Miłość macierzyńska wśród zwierząt” oraz p. Jaślar p. t. „O budowie ciała człowieczego”.

    Po tylu informacjach dotyczących odczytów warto kilka słów poświęcić „Towarzystwu Szkoły Ludowej” w Bielsku. Jak wynika z rozesłanego członkom sprawozdania z działalności Koła TSL w Bielsku za r. 19l2. organizacja ta wykazuje 1075 K 41 h dochodu, a 1052 koron 32 h wydatków. Mimo tego, że liczył tylko 66 członków to urządziło 36 odczytów 2 wiece oświatowe, jeden festyn ogrodowy i kilka zebrań poufnych w Bielsku w sprawach narodowych.
    Szczególnym momentem na podsumowanie było Walne Zgromadzenie Koła Tow. Szkoły Ludowej, które odbyło się dnia 25. lutego. Na walne do Domu Polskiego odbywające się pod przewodnictwem prezesa p. Wincentego Sierakowskiego przybyło 40 członków i liczni goście.
Sprawozdanie z rocznej działalności podaliśmy już przed tygodniem. Tu należy uzupełnić tylko pomyślny rozwój wypożyczalni książek, prowadzonej z wielką gorliwością przez p. nauczycielkę M. Surowiecką. Wypożyczalnia liczy 337 dzieł w 374 tomach. Korzystało z niej 115 czytelników i ci wypożyczyli w ciągu roku 2645 dzieł w 2726 tomach.
    Rok ubiegły w Bielsku nie był pomyślnym dla pracy oświatowej wśród robotników, bo dwukrotny zastój ekonomiczny w przemyśle tkackim (lokaut i kryzys wojenny) zwracały uwagę ludności w inną stronę. Również zbieranie pieniędzy na zagrożony Dom polski osłabiało akcyę za zyskiwaniem członków dla Koła TSL Rok przyszły o ile przeminie febra wojenna dość rychło, zapowiada się lepiej, zwłaszcza wobec uratowania Domu polskiego, który jest siedzibą Koła TSL.
Po sprawozdaniu uchwalono absolutoryum i podziękowanie dla ustępującego Zarządu, a następnie wybrano nowy Zarząd w następującym składzie: p. Wincenty Sierakowski przewodniczący; p. Józef Biechowiak zastępca; p.Olech Jan sekretarz; p. Jadwiga Zębatówna zastępca; p. Hankus Józef skarbnik; p. Surowiecką Marya zastępca. Członkowie Zarządu: pp. Karol Figna, Losiowski Leon. Ślosarczyk Franciszek, Płonka Józef, Szuperniak Wojciech i Olszowski, do zastępstwa: pp. Zatorski Józef i Urbanowski Aleksander.
Do Komisyi kontrolującej weszli: pp. prof. Podgórski, Andrzej Zontek, Makowski Aleksander, Głowacki Karol i Zięba Jakób. Delegatem na Walny Zjazd TSL wybrano posła p. Zamorskiego, a zastępcą p. Józefa Matłosza. Przy wnioskach uchwalono I.) rozwinąć energiczną agitacyę celem jednania członków dla TSL z Bielska i okolicy śląskiej; 2.) Dążyć do otwarcia bibliotek ludowych w kilku gminach powiatu bielskiego. 3.) Rozpocząć starania o zorganizowanie w Bielsku polskiej ochronki a bezpośrednio po ochronce szkoły polskiej. Szkoła polska w Bielsku jest dziś kwestyą dojrzałą i powinna stanąć na pierwszym planie TSL po upaństwowieniu szkół Średnich w Białej.
Po przemówieniach p. Olecha i p. Matłosza, wzywających do jednania członków nowych i do popierania polskiej prasy narodowej, zamknął przewodniczący obrady.  


czwartek, 20 lutego 2014

Ochronka w Białej – luty 1913

    Chociaż luty to czas karnawału, to jednak w prasie nadal pojawiają się informacje związane z okresem Bożego Narodzenia. „Nowości Ilustrowane” na przykład zamieszczają informacje o działalności Towarzystwa Dobroczynnego im. św. Salomei w Białej. Redakcja nie tylko opisuje działającą tutaj ochronkę im. hr. Andrzeja Potockiego, ale zamieszcza kilka zdjęć z jasełek jakie przygotowali podopieczni z tej placówki.
    Natomiast „Dziennik Cieszyński” teraz dopiero znalazł miejsce aby zamieścić informacje o opłatku „Bratnia Pomoc” w Mikuszowicach.  Stowarzyszenie to w niedzielę 5. stycznia urządziło Towarzystwo Opłatek we własnym lokalu. Na program złożyły się śpiewy kolęd, przemówienia i zabawy towarzyskie. Zarząd Koła TSL w Białej na łamach gazet zamieścił podziękowanie ofiarodawcom, którzy szczodrymi datkami przyczynili się do obdarowania dzieci polskich w Białej na Gwiazdkę. Obdarowano ze szkoły ćwiczeń ze szkoły Kościuszki, ze szkoły żeńskiej i ze szkoły przemysłowej uzupełniającej razem 260 dzieci. Rozdzielono 110 par bucików, 66 sukienek, 55 surdutów i 28 par spodni.
Dużym wydarzeniem kulturalnym był koncert w wielkiej sali „Pod Czarnym Orłem”. Tam 9 lutego odbył się nadzwyczaj urozmaicony koncert krakowskich artystów p. Wandy Hnedrichówny (sopran) p. Kaz. Ludwiga (baryton), p. Karola Urbanowicza (bas) przy akompaniamencie prof. B. Wallek-Walewskiego. Prasa pisała: Widownia była cała zajęta gośćmi z miejsca i okolicy. Zespół artystów niezwykle harmonijny obdarzył słuchaczów zachwycają cemi produkeyami.
    Sczególny poklask zyskał sobie prof. Ludwik i p. Hendriehówna, którzy zadziwili nie tylko pięknym głosem i wielką techniką ale i subtelnem wykształceniem artystycznem P. Urbanowicz, talent basowy niezwykły nie mógł rozwinąć przed widownią całej piękności i potęgi swego głosu, albowiem był poważnie zachrypnięty z przeziębienia.
   Powodzenie ostatniego koncertu powinno zachęcić naszych artystów z Krakowa do częstszych wycieczek na kresy zachodnie z polską Muzą, celem krzepienia walczących braci właśnie o niezależność i byt polskiej kultury.

Obchody powstania w okolicach Białej – luty 1913

    Duże zaangażowanie w jubileuszowe obchody wykazali członkowie TG „Sokół” w Komorowicach. Natomiast w Janowicach c. k. Starostwo w Białej zakazało „Sokołowi” urządzenia obchodu styczniowego. Jako powód podano, iż lokal nie spełnia wszystkich wymogów. 
    Również w Kozach wielkie uroczystości nie odbyły się w pełni, gdyż organizatorzy nie otrzymali pisemnego zezwolenia na ich odbycie. Z tego powodu zrezygnowano z pochodu i ograniczono się do nabożeństwa i okolicznościowych referatów. 
Publiczność, się zebrała licznie, godzina zapowiedziana minęła, a. pisma z c. k. Starostwa nic było, dlatego pos. Zamorski zagaił więc i w płomiennych słowach kreślił historyę powstania styczniowego. Mówił może dobru godzinę, aż nagle wkroczył na salę żandarm w towarzystwie naczelnika gminy i ogłosił zgromadzonym, że c k. Starostwo zgromadzenia zakazało ze względu na spokój publiczny, a mówcę wezwał do zejścia z trybuny- Nikt jednakaże nie miał ochoty pójść za radom c k. żandarma, (który nie miał żadnego polecenia na piśmie), a najmniej mówca poseł Zamorski  c. k. żandarm wrócił do Białej robić doniesienie karne na powstańców, ze zrobili powstanie w r. l863  a zgromadzenie obradowało dalej, podejmując piękne uchwały narodowe. Między innemi uchwalono zorganizować „Sokoła” w Kozach, któryby wychowywał lud pod hasłem: „Ramie krzep Ojczyźnie służ!”. Mówca poseł Zamorski za męskie stanowisko Wobec c k. nieuzasadnionych zadali c. k. żandarma, zyskał sobie u nas najgorętszą, wdzięczność i poważanie.

    Staraniem grona nauczycielskiego urządzono obchód rocznicy powstania styczniowego w Wilkowicach. O godz. 8. rano odprawił miejscowy duszpasterz uroczyste nabożeństwo, podczas którego śpiewała dziatwa szkolna: „Boże coś Polskę” i „Boże Ojcze”. Po nabożeństwie zgromadziła się dziatwa i starsi w dużej sali starej szkoły. Słowo wstępne wypowiedział do zebranych kierownik szkoły p. Krzemień, zaś odczyt o powstaniu styczniowem p. Zembatówna, nauczycielka. Odśpiewaniem pieśni patryotycznych zakończono ranną uroczystość. Wieczór o 7. godz., gdy pociąg robotniczy wjechał na stacyę kolejową, wzniecono wielki ogień na „kapli” i oddano 9 strzałów moździerzowych. Przy ogniu śpiewano długo pieśni patryotyczne i późno w nocy z pieśnią na ustach „Jeszcze Polska nie zginęła” tłumy ludu rozeszły się do domów.

Świątecznie w Buczkowicach – luty 1913



    Podobna uroczystość odbyła się w bardzo aktywnych społecznie i politycznie  Buczkowicach. I tutaj uroczystości rozpoczęła uroczysta msza święta odprawiona przez ks. Andrzeja Lenarta, który też wobec licznie zebranej młodzieży szkolnej, grona nauczycielskiego, kilku „Sokołów” i garstki tutejszej ludności wygłosił patryotyczne przemówienie. 

Podczas nabożeństwa odśpiewała młodzież szkolna kilka pieśni patryotycznych.
Na tem poprzestano w tym dniu, gdyż ludność tutejsza w przeważnej części robotnicza nie mogła z powodu zajęcia w fabrykach należycie uczcić 50-tej rocznicy.
Dopiero 2. lutego odbył się wieczorek, urządzony staraniem tutejszego grona nauczycielskiego. Na obfity program złożyło się: Słowo wstępne, wypowiedziane przez p. Karola Makucha, nauczyciela z Białej, chór 3-głosowy młodzieży szkolnej, deklamacye i dwie sztuczki teatralne: „Sen o Wiśle” i „Nieskończony bój”, odegrane również przez młodzież szkolną.
Dzięki staraniom i pracy tutejszego Grona nauczycielskiego a w szczególności p. St. Góreckiego całość „Wieczorku” wypadła pod każdym względem wspaniale. Sukces moralny ogromny i on też powinien zachęcić tutejsze i okoliczne nauczycielstwo do dalszej pracy...
Za pomoc w urządzeniu wieczorku należy się podziękowanie tutejszemu „Sokołowi”, a w szczególności prezesowi p. drowi Miodońskiemu za chętne i bezinteresowne wypożyczenie kostyumów i wynajęcie sali, oraz za scenę. Czysty dochód rozdzielono na cele narodowe. 




Przy tej okazji redakcja pozwoliła sobie na przytyk: „Sokół” w Buczkowicach w obchodzie styczniowym odegrał tylko rolę widza, podczas gdy on pierwszy powinien być tu z inicyatywą. Dziwnem się nam to wydaje tem bardziej, że wiemy, iż „Sokół” w Buczkowicach urządził 26. stycznia — bal.

środa, 19 lutego 2014

Sprawy oświatowe – luty 1913


    Również luty 1913 roku był bardzo pracowity dla Towarzystwa Szkół Ludowych. Liczne odczyty TSL odbywały się głównie w seminarium w Białej, a 3 lutego rozpoczął Eugeniusz Dzuś wykładem z obrazami świetlnymi pt: „Miłość macierzyńska wśród zwierząt”.
    Dużym echem odbiła się wystawa krajowego kursu majsterskiego dla stolarzy. Wystawa mieściła się w szkole ludowej polskiej na 1- piętrze, i obejmowała między innymi rysunki zawodowe, szkice mebli i robót budowlanych, oraz wzory bajcowania, politurowania i lakierowania drzewa. Kurs pod kierunkiem Stanisława Jamroża na który uczęszczało 14 stolarzy trwał przez 9 tygodni.
    Na zakończenie krajowego kursu dla stolarzy i uroczyste rozdanie świadectw, które odbyło się 2 lutego przybył: ze Lwowa radca dworu p. Nawratil jako reprezentant krajowej komisyi przemysłowej, z Białej p. K. Fedorowicz, c. k. starosta, p. Glattmann, radca budownictwa, p. dr. Woliński, radca miejski, p. dyr. Ignacy Stein i wiele innych osób. Po przemowie p. radcy dworu Nawratila rozdał instruktor kursu p. Stanisław Jamroż świadectwa uczestnikom. Świadectwa otrzymało 12 stolarzy.
    W lutowej prasie pojawia się cały ciąg informacji o różnego rodzaju obchodach powstania styczniowego. Przypomnijmy, iż wtedy to bardzo uroczyście uczczono pięćdziesiątą rocznicę jego powstania prawie, że w każdej miejscowości. Ja w tym przeglądzie prasy wspomnę tylko o tych uroczystościach, które z różnych powodów nie były tylko klasycznymi akademiami ku czci.
    Na początek informacja z Cięciny koło Żywca. „Kurier Lwowski” wspomina o tych obchodach podkreślając, że jeszcze niedawno wieś ta znajdował się pod całkowitą dominacją Niemców. Teraz nie tylko działał tam dom „Przyjaźni” ale powstało kilka organizacji polskich. Jubileusz rozpoczęto od eucharystii odprawionej przez ks. proboszcza Antoniego Wyrobka, podczas której kazanie wygłosił ks. Michał Chrzobik miejscowy wikary. Wieczorem zaś odbyły się okolicznościowe występy dzieci i zaproszonych gości. Przemawiał poseł Cezary Haller, sędzia z Jordanowa Gabryel, a wszystko okrasił śpiewem chór żywieckiego „Sokoła”.   Natomiast w niedzielę. 26. stycznia urządziła „Bratnia Pomoc” w Mikuszowicach obchód ku uczczeniu rocznicy Powstania styczniowego. Rano ruszył pochód z Domu Ludowego do kościoła na nabożeństwo, które odprawił ks. proboszcz Jurkowski. Następnie wrócił pochód do stów. „Bratniej Pomocy”, gdzie w pięknych słowach przedstawił styczniowi powstanie P- Michał Kaleta, kierownik szkoły miejscowej. Dzieci szkolne pod kierownictwem p. Kaletówny. nauczycielki wygłosiły wzruszające deklamacye i odśpiewały kilka narodowych pieśni- Całą uroczystość zakończyło przemówienie prezesa Tow. p. M. Klimczaka. Wieczór tego samego dnia odbyła się w Domu ludowym zabawa członków.

Sprawy narodowe cz.2 - luty 1912

 
    Powracając do głównego tematu w tym podrozdziale, czyli sprawie ratowana Domu Polskiego trzeba odnotować sukces. Oto we Lwowie zebrano 7000 k. A Sejm galicyjski przyznał subwencji 4000 k. W tych okolicznościach „Wieniec i Pszczółka” mógł triumfalnie pisać: Dom Polski w Bielsku ura­towany,
Wprawdzie nie całkowicie, ale przynaj­mniej na razie nic zagraża mu licytacy - ze strony stowarzyszenia niemieckiego, gdyż, rata terminowa, która wniesiona być miała w dniu 16 b. m. całkowicie drogą składek ofiarnych obywateli pokryta na czas została.
    Zakomunikował o tem zebranym w piątek w Domu polskim robo­tnikom, dyrektor gimnazyum miejscowego i prezes Spółki Ochrony i Pomocy Naro­dowej p. Stein. Mówca poinformował ze­branych jak się to stało, że tak poważna suma w dość krótkim stosunkowo czasie została zebrana, ratując Dom polski od zagłady. Stało się to dzięki niezmordowa­nej, jak mówił, akcyj posła Jana Zamor­skiego, który losem Domu polskiego zdo­łał zainteresować wschodnią Galicyę, a zwłaszcza Lwów, gdyż jak wiadomo, Kra­ków w pierwszym rzędzie powołany do sypania na tej granicy Śląska wałów ochronnych przeciw naporowi wojującego germanizmu, w akcyi ratunkowej żadnego udziału nie brał. Za to Galicya wscho­dnia stanęła do apelu, ofiarnością swą skła­dając dowód, że interes i potrzeby naro­dowe są tam rozumiane należycie i głę­boko odczuwane. W ostatnim momen­cie poprzedzającym termin płacenia raty, dniem i nocą płynęły od strony Lwowa na ręce posła Zamorskiego i dyrektora Steina sute ofiary, nadsyłane przekazami telegraficznemi i nadto dwie instytucye bankowe deklarowały się pokryć całkowi­cie pożyczką sumę potrzebną na spłacenie raty. To też, gdy dyrektor Stein zawia­domił zebranych robotników o tak rado­snym wyniku akcyi ratunkowej co chwila zrywała się burza oklasków i okrzyki na cześć znajdującego się w objeździe powia­tów posła Zamorskiego. Wybuchów rado­ści nie było wprost końca. Profesor Mikułowski w krótkich słowach podniósł za­sługi prezesa Spółki Ochrony i Pomocy Narodowej, dyrektora Steina, który wymie­niając nazwiska szlachetnych, odczytując ich depesze, oraz wskazując tych, którzy jak poseł Zamorski np. dzwonili na alarm i pukali gdzie się tylko dało o składki, całkowicie pominął swoje zasługi, usuwa­jąc się w cień, O jego wytężonej pracy wspomniał prof. Mikułowski, a zebrani, którzy własnemi oczyma mieli sposobność przyglądać się cichej owocnej działalności dyrektora Steina, wyrazili mu cześć i uzna­nie. W radośnem podniesieniu ducha, cho­wając w sercach wdzięczną pamięć o tych,(...)




wtorek, 18 lutego 2014

Sprawy narodowe cz. 1 - luty 1912


    Przechodząc od gospodarki do rywalizacji pomiędzy Polakami i Niemcami warto przyjrzeć się perypetiom z utrzymaniem Domu Polskiego, który był ostoją polskości w Bielsku. Sprawa stawała się bardzo pilna, gdyż zbliżała się kolejna rata spłaty kredytu. Kiedy środowiska krakowskie, związane zarówno ze „stańczykami” jak i „puzyniakami” pozostały głuche na wezwanie o pomoc, to Polska Liga Narodowa we Lwowie zaczęła działać. Bardzo energicznie podjął się misji ratowania Domu Polskiego Jan Zamorski, którego „Nowy Czas” zaliczył do religijnych fanatyków ziejących nienawiścią do ewangelików. Wspomniany tygodnik jako dowód przytaczał obszernie tekst Zamorskiego, jaki ten zamieścił w „Słowie Polskim” pt. „Przednia straż niemiecka”. Czytam w nim: Ostoją Niemczyzny są tak w Bielsku, jak i w Białej, Niemcy protestanci. Mniej liczni od katolików niemieckich czy zniemczonych, umieją sztucznie panować nad nimi, a przy ich pomocy nad nielicznymi Polakami. Protestanci prawie wyłącznie są właścicielami wielkich fabryk a więc przedstawiają nieprzepartą się pieniądza, przed którym ugina się wszystko. Sama jednak siła kapitału i niechęć do katolicyzmu „polskiego” nie wystarczyłaby, żeby im zapewnić panowanie. Zaptrzeni w Berlin, nie w Wiedeń, wzięli sobie do pomocy myśl narodową niem. I w imię teutonizmu zaprzęgli w swój rydwan wszystkich Niemców. Na idei narodowej robią protestanci z Bielska znakomity interes, któremu rząd aust. pomaga. O Białej pisze Zamorski: Na czoło miejscowej Rady szkolnej postanowiono ewangelika p. Bartlinga, kantora i nauczyciela z prywatnej szkoły ewang. Ten między zgłaszającymi się Niemcami (o posadę nauczycielską) wybiera najpewniejszych. Z 4476 Niemców bialskich jest tylko 1066 protestantów, a przecież właśnie tym protestantom daje się 12 mandatów do rady miejskiej i popełnia się nadużycia z dobroczynnemmi subwencyami, aby im dać możność mianowania nauczycieli w szkole publicznej. Czy to jest w interesie 2540 Polaków czy 1274 Żydów, czy też nawet 3410 niem. Katolików? Bynajmniej. Jest to interes panowania kliki protest. Fabrykantów; odbierającej rozkazy z Bielska i na te fantazye panowania kliki wciska się kupców, właścicieli i rzemieślników kat. niem. Polskich i żydowskich. A gdy się na ewang. znakomicie uposażoną szkołę, wydaję krwawe tysiące, to na polskie szkoły nie ma ani grosza subwencji. Należy Białą chronić od upadku, od zupełnego wyssania przez Bielsko i przez klikę prot. Fabrykantów. Można spodziewać, że katolicy niemieccy, zwłaszcza kupcy i rzemieślnicy zobaczą, jak pod płaszczykiem narodowości są wyzyskiwani i na rzecz Bielska i na rzecz kliki ewang. i że w przyszłości bronić będą swoich interesów narodowych. Tyle cytatu za „Słowem Polskim”, dalej redakcja stwierdza, że od Galicji i polskich katolików nie można się niczego więcej spodziewać. I dziwi się, że są silne środowiska ewangelików Polaków na Śląsku Cieszyńskim, którzy współpracują z nimi.
   W tym samym czasie, gdy wspomniany tygodnik wyśmiewał polskie dążenia narodowe „Poseł Ewangelicki” przekonywał, że: Pielęgnowania ojczystej mowy, zwyczaju, stroju, zapatrywania, literatury, przywiązania do ojczystej ziemi i do swoich instytucyi należy bezpośrednio do naszych chrześcijańsko - obyczajowych zadań.  „Nowy Czas” w swoich publikacjach często stawia się jako wzór wyczucia religijnego i tolerancji. Równocześnie jednak z uporem lepszej sprawy propaguje schematy wedle, których nie tylko Niemiec to ewangelik, a Polak to Katolik, ale dokłada i jeszcze jeden wedle którego pijak to katolik. A oto jeden z przykładów, który dzisiaj zaliczylibyśmy do urazy uczuć religijnych.

Oto redakcja ułożyła satyrę o pijaku i nie było by w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że ułożono to na melodię katolickiej pieśni pt. Kiedy ranne wstają zorze!
A oto wspomniany tekst:

Kiedy ranne wstają zorze
Do domu wracasz mi nieboże!
Już kogucia brzmi pobudka,
Tobie jeszcze pachnie wódka.
Żona płacze, lamentuje:
Bój się Boga! Bój się Pana,
W karczmie siedzi, aż do rana!

Wielu w sen śmierci popadli,
Co się w Łóżko spać pokładli,
My się w rowie obudzili,
Byśmy jeszcze wódkę pili,
Jeszczeby nie było sromu,
Gdybym wracał sam do domu.
To się tylko raz trafiło,

Bo wódki w karczmie nie było.
Zwyczajnie tak się dzieje,
Inne są pijaka dzieję.
Gdy w sobotę po wypłacie,
Już twój kamrat czeka na cię,
By się wódeczką posilić,
Chociaż chwilkę życie umilić.
Szczęśliwi, że w karczmie siedzą,
 O biedzie żadnej nie wiedzą,
Ni o dzieciach, ni o żonie,
Co ma wisieć, nie utonie.
Gdy w kieszeniach nic nie mają,
Do domu się zabierają.
Lecz co się dzieje, dla Boga!
Nie chce słuchać żadna noga.
Jednak po niewielkiej chwili,
Z karczmy się wygramolili,
Jak po dwóch iść nie zdołali,
Na czworakach próbowali.
Chociaż z trudem, z wielką biedą,
Wesoło do domu idą.
Nawet sobie podśpiewują,
Co kamień to podskakują.
Kamracie, co się stało?
Wszystko się powywracało!
Drzewa do góry nogami,
Stoją tu nad przekopami!
To, co wczoraj z prawej było,
Dziś się w lewo obróciło!
Nawet księżyc co nad nami,
Świeci, jakby był pijany!
Do domu pewnie nie trafimy,
W rowie nocować musimy!
Jeszcze trochę próbowali,
Jakby kaczki zaganiali,
To padli, to wstali,
Nosem po błocie pisali.
Gdy już nareszcie ustali,
Do rowu się powtaczali.
Teraz wracajmy do żony.
Jakie cierpliwe są ony!
Gdy duchów bije godzina,
Już męża szukać zaczyna.
Szukać go nie potrzebuje,
Wie, gdzie zwyczajnie nocuje.
Różnie już wypróbowała,
Nieraz jej siła ustała.
Dziś umie zaradzić biedzie,
Po męża tragaczem jedzie.
Aby się nie pomyliła,
W Światło się przysposobiła,
Bo się jej już tak trafiło,
Co nie bardzo miłem było,
Że zamiast męża swojego,
Przywiozła całkiem innego.
Wprawdzie nie jest nic lekkiego,
Z rowu wywlec pijanego,
Lecz miłości siły dodaje
W przedsięwzięciu nie ustaje.
Gdy go z trudem wydostała
I na targacz wpakowała,
Jakże szczęśliwa się czuje,
Aż się jej serce raduje!
W swojej wielkiej przezorności,
By mu nie połamać kości,
Nogi i ręce związała,
Jak mogła przymocowała,
Szczęśliwa, że do dom jedzie,
Myśląc, że już jakoś będzie;
Bo przecież jeszcze nie było,
Żeby jakoś nie było.
W domu inna procedura!
Śmiałaby się nawet kura.
Wreszcie ubranie zdejmuje
I do łóżka go pakuje.
Co za rozkosz, co za życie.
Tego nie pozazdrościcie.
Lecz wiedzcie, że taka żona,
Co tak żyć przyzwyczajona,
Jest jej i z pijakim miło,
Z innymi by się przykrzyło.
Z tem życiem tak się oswoi,
O inne nawet nie stoi.
Robak, co siedzi w pietruszce,
Nie zazdrości temu w gruszce;
Nie wie jak gruszka smakuje,
W pietruszce się szczęśliwy czuje.
Nawet nie wie żona taka,
Jakie szczęście bez pijaka!