W grudniu 1913 roku informowałem o decyzji zmieniającej nazwę stacji kolejowej Żywiec na „Żywiec — Saybuscha”. Ta decyzja wywołała liczne protesty, a 28 stycznia w sali żywieckiego ratusza z inicjatywy żywieckiego „Związku młodzieży akademickiej”, Rada miasta Żywca uchwaliła protest i rozesłała go do wszystkich władz.
Trwała prawdziwa walka pomiędzy Polakami i Niemcami szczególnie o oszczędności. Zaostrzała to wszystko podział zysków, które były przekazywane tylko na cele niemieckie. Z tego powodu Polacy organizowali własne kasy, co znacząco osłabiało Bialską kasę oszczędności, która wykazywał coraz mniejszy stan wkładek. W grudniu zeszłego roku wyjęto z kasy o 182.825 koron więcej gotówki, aniżeli złożono wkładek oszczędnościowych. Twierdza hakatystów bialskich słabnie. Tego jej życzyć należy za jej zapędy germanizacyjne i łajdackie frymarczenie zyskami rocznemi. Kasa oszczędności popiera tylko niemieckie cele narodowe, niemieckie szkoły i niemieckie stowarzyszenia.
Kasa oszczędności daje fabrykantom i kupcom niemieckim w Białej hojne podarunki, bo po kilka tysięcy i kilka set koron rocznie w ten sposób, że utrzymuje niemieckie szkoły miejskie, które fabrykanci i kupcy niemieccy mają obowiązek utrzymywać. W ostatnich czasach kasa oszczędności wysyła swoich urzędników do walki przeciw Polakom, do walki politycznej na śmierć i życie, umieszczając ich bezprawnie w pierwszem kole wyborczem. Jeżeli wobec tego, rodzaju nadużyć kasa oszczędności straci zupełnie zaufanie u ludności polskiej i upadnie, to sama sobie będzie musiała przypisać winę tego upadku. Polakom przypominamy hasło: Swój do swego. Popierajmy nasze instytucys finansowe, popierajmy polskie banki i towarzystwa zaliczkowe, tudzież wiejskie kasy i spółki oszczędnościowe. Pamiętajmy zarazem, że każdy grosz oddany kasie oszczędności niemieckiej wspomaga i popiera naszego wroga narodowego, który z nami postępuje bez litości i bezwzględnie nas w prawach naszych ukróca.
Ta zdecydowana niechęć do Polaków prezentowana w różnych okolicznościach przez nacjonalistów niemieckich w Bielsku i Białej odbijała się ekonomicznie na kondycji tutejszego przemysłu. Najlepszym tego przykładem jest uchwała Izby Handlowej i Przemysłowej we Lwowie, która zaleciła, aby nie współpracować z firmami niemieckimi z regionu Podbeskidzia i nie sprowadzać stąd surowców do produkcji. Jaki był to cios można pokazać na przykładzie zapałek. Oto do tej pory polskie firmy były w stanie wyprodukować zapałek za 1,5 mikona koron rocznie, gdy rynek zużywał ich za prawie 4 miliony. Teraz Galicja postanowiła się obywać, bez półproduktów z Bielska i Białej, co najlepiej pokazuję, że nacjonalizm niemiecki, którym kierowały się tutejsze magistratu nie służył rozwojowi regionu, ale wręcz go hamował...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz