czwartek, 27 lutego 2014

Ciąg dalszy problemów teatru w Bielsku - luty 1914

Dla śmiertelnie chorego trudno znaleźć środki lecznicze, czyli dalszy ciąg kłopotów bielskiego teatru.


    30 stycznia 1914 roku w tzw. „Strzelnicy” w Bielsku, odbyło się wielkie spotkanie ludowe, które miało wypracować sposoby zaradzenia kłopotom finansowym teatru w Bielsku. Przedstawiam je w przeglądzie lutowy, gdyż prasa opisał to właśnie wtedy.
    Katastrofalna sytuacja tej placówki kultury sprawiła, że atmosfera w sali Domu Strzeleckiego była bardzo napięta. 400 osób odpowiedziało na zaproszenie burmistrza Hoffmana, którego zarazem wybrano na przewodniczącego zebrania. Radca handlowy Gustav Josephy, który był nieformalnym przywódcą ówczesnego niemieckiego ruchu nacjonalistycznego, został powitany gorącymi oklaskami.  Wskazał on na tragiczne wręcz skutki zamknięcia teatru dla Bielska i Białej. Taki smutny fakt zaowocowałby, jak przekonywał, regresem kulturalnym, narodowym i gospodarczym, we wszystkich obszarach obu miast. W przeciwieństwie do czasów sprzed 25 laty, gdy obserwowaliśmy fascynacje teatrem dzisiaj widzimy przeciwne tendencje. Jest to zawstydzające, szczególnie gdy porówna się to z wypełnionymi po brzegi salami kinowymi. W której jest pełno kiczu. Mimo tego wszystkiego, dyrekcja pod przewodnictwem Richtera podniosła teatr na wysoki poziom artystyczny, który nie istniał za dyrekcji Wolfa ani Urlta.
Istnieje duża część publiczności, która ostentacyjnie stroni od teatru. Nie jest też dobrze, gdy wini się za wszystko lepiej sytuowanych, bowiem przeciwnie do lansowanej opinii publiczność w lożach jest na ogół dobrze reprezentowana. Brakuje natomiast publiczności w galeriach, gdzie mocno sfatygowane krzesła wymagają wymiany-.

    Mówca wyraził nadzieję, że starania i trud dyrektora będzie efektywnie zwiększał nie tylko liczbę widzów teatralnych, ale też sprawi zmianę ich gustu artystycznego by nie preferowali tylko operetek, ale również ogólnie uznane sztuki teatralne. Gustav Josephy przekonywał: Przy liczbie 30.000 mieszkańców Bielska i Białej można spokojnie zapełnić od 800 do 1000 miejsc teatralnych. Obserwując jednak drugie przedstawienie pt. Jodłowe domy, to uzyskały one jedynie 150 K dochodu. W tym względzie, to nawet optymistom przyszłość teatru przedstawia się w ciemnych barwach. Abonament  z pierwszych trzech miesięcy przyniósł jedynie 5765 koron. To jest 70 koron za przedstawienie wówczas gdy do utrzymania teatru koniecznym byłoby wpływu z abonamentów co najmniej 300 koron za wieczór.
    W interesie ogólnym społeczeństwa leży uzupełnienie do 300-400 abonamętów. Winnym za powstanie niedoboru teatralnego są wzrastające ogólne koszty utrzymania. Sama tylko muzyka za sezon wynosi ponad 24.000 koron. Inna rzecz, że różne aktorskie i muzyczne związki mogłby swoje żądania nieco obniżyć. Utrzymanie siedziby (mieszkania) dyrektora Richtera wynosi 21.000 koron deficytu. Jak należy temu zaradzić. Gmina przeznaczyła 21.000 koron. Do tego dochodzą jeszcze koszty utrzymania budynków teatralnych i ruchomości, ubezpieczenia, amortyzacja, spłacanie odsetek budowlanych. Zamknięciem można będzie najwyżej 1/3 wszystkich wydatków zaoszczędzić. Gmina miejska może przyczynić się do uzdrowienia sytuacji finansowej teatru, przy zwyżkujących wpływach z kina dla teatru przewiduje się 5000-6000 kor. A też Biała, która też teatrem się interesuję przyzna teatrowi jakąś subwencje. Będzie można spróbować, aby krajowa subwencja z 2000 k, na 4000 k została podwyższona. Głównym wsparciem teatru leży jednak po stronie społeczeństwa poprzez liczniejsze uczestnictwo w imprezach teatralnych. Mówca odniósł się do wyeliminowania z programu operetek i oper. Spotkało się to jednak z dezaprobatą zgromadzonych. Wszystkie podjęte środki zaradcze będą mało znaczące o ile mieszkańcy nie wyjdą naprzeciw, wówczas nie pozostanie nic innego, jak teatr zamknąć. Ten eksperyment nie pozostanie jednak wolny od ryzyka. W miejsce głodu teatralnego społeczeństwa pojawi się zupełny brak zainteresowania sztuką teatralną, wówczas Bielsko do poziomu Wadowic i Kęt spadnie. Oprócz tego wynikną również duże gospodarcze szkody. Obcy będą trzymać się z dala od Bielska. Ok. 120.000 koron wnoszonych przez teatr wpływów znikną z gospodarczego obrotu handlowego. Tyleż samo strat poniosą kupcy, przemysłowcy i rzemieślnicy. Teatr podupadnie, a znim wszyscy ogólnie zostaną dotknięci kryzysem. Mówca podniósł pomysł powołania Towarzystwa Teatralnego, którego członkowie nie tylko przez własne składki, lecz również przez osobisty udział w spektaklach będą teatr wspierać.  Za swoją wypowiedź mówca otrzymał rzęsiste brawa.

    Dyrektor teatru Richter potwierdził mobilność swojego zespołu, jednak stwierdził, że wycofanie operetek nie znajdzie powszechnego zrozumienia, a deficyt musi znaleźć pokrycie. Również Dr Stekel był przeciwny wycofaniu operetek z programu, jak również połączenia placówki z innym teatrem oraz jego zamknięciu. Co ciekawe stwierdził on, że dalsze „ofiary” ze strony gminy również nie znajdują jego akceptacji. Z tych powodów postawił wniosek: dzisiejsze zebranie winno gruntownie wszystkie problemy utrzymania teatru omówić, powołać Towarzystwo Teatralne i do pyrzygotowania całego przedsięwzięcia utworzyć komitet z odpowiednimi kompetencjami. 

    Piesch wysunął propozycje, aby Rada Gminy wysokie zyski z kina sięgające ponad 10 000 koron przeznaczyć dla teatru, a równocześnie przedłożyć wniosek do krajowego Parlamentu o zwiększenie subwencji do ok. 4000 k. Dla całościowego obrazu tego spotkania trzeba wspomnieć o pełnym temperamentu i zaangażowania wystąpieniu aktora Eugeniusza Preisa. Chwalił on starania dyrektora. Jednak pod koniec swojej wypowiedzi wprawił zebranych w zdumienie, gdyż aktor złożył wniosek o...podwyżkę pensji dla aktorów!!! Taki postulat, w momencie, gdy brakowało pieniędzy na zapłacenie podstawowych rachunków za prąd zabrzmiał jak kiepskie motto tragikomedii. W tych okolicznościach Jankowski w pełnych ironii słowach stwierdził, iż to nie miejsce na przedstawianie takich żądań. Natomiast kończąc serie pomysłów uzdrowieńczych pan Bartuszka stwierdził, że jest przeciwny dalszym nakładom, z strony gminy na teatr i proponuję by Kasy Oszczędnościowe związków kupieckich i stowarzyszeń brakujące sumy dopłaciły. Vice burmistrz Eichler nie chciał powiększać deficytu miasta poprzez podnoszenie opłat i podatków, gdyż jak słusznie zauważył podatnicy tego nie zniosą. Natomiast Rabinowicz syjonista podniósł mocne słowa przeciwko Białej. Jako żydowski idealista życzył narodowi niemieckiemu powrotu do uświęconej prawdziwej sztuki teatralnej. Radca handlowy pan Josephy w swoim podsumowaniu odparł zarzuty mówców, w tym ataki Rabinowicza na Białą i znieważenie przez pana Bartoszkę Rady Kupieckiej wyrażając nadzieję na złagodzenie kryzysu teatralnego.
    W tych okolicznościach Dutsch przedstawił następujące wnioski:
Zebranie ustaliło, że zamknięcie teatru przyniosłoby duże szkody dla Bielska i Białej. Tak w narodowych, kulturowych i gospodarczych stosunkach, środkami jakimi dysponujemy rozporządzamy pragniemy temu zapobiec..
Rad gminna z Bielska będzie próbować w ramach posiadanych środków uzdrowić stosunki teatralne i pokryje istniejący deficyt. Zebranie żywi nadzieję, że również Śląski Krajowy Związek przez podniesienie oraz wsparcie do tego się przyczyni. Zebrani są przekonani, iż społeczeństwo przez podniesienie liczby abonamentów do teatru przyczyni się też do trwałej stabilności teatru i powołuje do tego celu, pod patronatem Rady Gminnej, Towarzystwo Teatralne. Wszystko to w porozumieniu z gminą miejską w Białe przynieść powinno wymierzony efekt. Zebranie zakończono o ½ 12 godzinie nocą.

Pisząc o tym spotkaniu „Nowy Czas” stwierdził: Jest wiele głosów za zamknięciem teatru, który już od kilku lat walczy z ustawicznym niedoborem; atoli większość zebranych oświadczyła się za tem, wszystkimi środkami dążyć do tego, aby teatr został utrzymany. Dla śmiertelnie chorego trudno znaleźć środki lecznicze. Smutna to perspektywa dla 25-letniej rocznicy tego zakładu. 

    W akcie desperacji sprowadzono do Bielskiego teatru operetkę pt. Polska Krew.  Przedstawienie to końcem 1913 roku święciło sukcesy na wiedeńskich scenach. Jego twórcą był Oskar Nedbal, a libretto napisał L. Stein. Komentatorzy polscy zgodnie oceniali, że autorzy wybrali polską otoczkę, aby przyciągnąć widzów. Treść sztuki, choć atrakcyjne i z nerwem napisana, lansuje stereotyp Polaka utracjusza i lekkoducha. Akcja „Polskiej krwi” rozgrywa się przed stu laty ( czyli z dzisiejszej perspektywy sprzed 200-lat) w warszawskiej rezydencji arystokratycznej. O względy polskiego hrabiego utracjusza ubiegają dwie panny. Jedna piękna, druga trochę mniej jednak niedostatki urody kompensuje sobie gospodarnością i energią. Po licznych perypetiach szlachcic wybiera mądrzejszą i dzięki jej zapobiegliwości ratuję resztkę rodzinnej fortuny. To przedstawienie sprawiło, że po raz pierwszy na scenie bielskiego teatru widzowie mogli zobaczyć polskie stroje narodowe i usłyszeć polską muzykę narodową. Pewnie dla wielu nie będzie w tym żadnej rewelacji, jednak biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory Polak na scenie pojawiał się tylko jako podmiot drwin, to ten spektakl trzeba przyznać stał się wydarzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz