poniedziałek, 24 marca 2014

Sprawy oświatowe – marzec 1913 cz. 1



    Tym razem sprawy edukacyjne rozpoczniemy bardzo nietypowo od artykułu o ciężkich tornistrach jakie uczniowie muszą dźwigać do szkoły. Tych których zaniepokoiła ta zapowiedz uspakajam, że nie ma tu mowy o pomyłce autora, ale jest to autentyczny zapis sprzed stu lat, a oto jego treść: Jedną z bardzo rozpowszechnionych chorób w wieku szkolnego jest skrzywienie kręgosłupa. Nie da się wprawdzie zaprzeczyć, że cierpienie to spotyka się takie w wieku przedszkolnym i pewna ilość dzieci z tem zboczeniem wstępuje do szkoły. Jednak Jest rzeczą udowodnioną, ze naj­więcej przypadków skrzywienia kręgosłupa wy­stępuje w okresie przymusowego wieku szkolnego, głownie między 8 a 11 rokiem życia, i ze liczba tych przypadków zwiększa się w każdej klasie. Gdy nieznaczne już zmiany w ustawieniu kręgo­słupa rażą pod względem estetycznym, to każda cięższa forma tego zboczenia wywołuje upośledze­nie zdrowia w mniejszym lub większym stopniu, a doprowadzić może do kalectwa, „Obowiązkiem szkoły jest chronić dzieci przed tymi czynnikami, które takie zboczenie wywołują, lub też do rozwo­ju Jego się przyczyniała. Jednym z tych czynników obok krótkowzroczności, nieprawidłowych ławek i złego oświetlenia izb szkolnych, jest nieodpowiednie noszenie: książek szkolnych w zwieszonej ręce lub pod pachą. Oba sposoby są szkodliwe. — Przez dźwiganie- w ręce zwieszone dość znaczne­go ciężaru, a więc wskutek jednostronnego obcią­żenia kręgów, dziecko przychyla się w przeciwną stronę dla utrzymania równowagi. Wskutek tego przychodzi zwolna do nierównego rozrostu kręgosłupów, kręgosłup krzywi się, i klatka piersiowa sta­je się niesymetryczną. Nadto przy noszeniu ksią­żek pod pachą utrudnione jest oddychanie. Złe skutki takiego noszenia książek pojawiają się tem pewniej, gdy dziecko nawykułe do noszenia ksią­żek zawsze w tej samej ręce. Należy przeto wpły­wać na młodzież szkół miejskich, aby bezwarun­kowo nie przynosiła więcej książek i przyborów do szkoły niż nauka szkolna koniecznie wymaga, oraz pouczać rodziców przy wpisach, że Biedniejszym sposobem noszenia książek u jest używanie tornistra na plecach, O ile dzieci nie miałyby tornistrów, należy im przypominać, że idąc do sokoły z miejsc odległych powinny często przekładać ciężar z jednej ręki do drogiej.
    Po tej informacji, która równie dobrze mogłaby się dzisiaj ukazać warto wrócić do specyficznych realiów ówczesnego życia. Szczególnie nieprzyjazne dla polskiej oświaty było koło miejscowego niemieckiego „Schulvereinu” Bielska-Białej.  Działało ono pod przewodnictwem pastora bielskiego Dra Schmidta, znanego germanizatora i hakatysty oraz wiceburmistrz dr. Eichlera. Jak informowała prasa postanowiono ogłaszać publicznie dwie listy. Na jednej tych Niemców, którzy odważyli się odmówić przyjęcia karty członka „Schulvereinu”, i ogłaszać ich jako szkodników narodowych. Równocześnie dla przeciwwagi stworzone listę Polaków, którzy są członkami tej organizacji.
Dla zobrazowania co to była za organizacja wystarczy tylko wspomnieć, że „Schulverein” bielsko-bialski liczył w r. 1912. 947 członków, a dochody jego około 7000 kor. Członek tej organizacji Sonnenberg stwierdził: „że my Niemcy nie prowadzimy polityki zaczepnej, — bo bronimy tylko swego stanu posiadania, — Szkoły niemieckie zakładamy tylko tam gdzie są potrzebne, gdzie proszą o nie,, a nie tak jak Polacy, którzy zakładają tylko „Hetz = und Trutzschulen" jak n. p. w Białej. — (!) Niemcy w Austryi zdaniem tego czarno-żółtego dzioba — mają tylko jeden obowiązek, t. j. stworzyć mur ochronny, za którym by potężne państwo niemieckie (czytaj pruskie) rozwijać się mogło." !
Członek tej organizacji Piesch narzekając, że do tej pory nie udało się zahamować rozwoju polskiego ruchu narodowego zwracał uwagę, na to, że coraz więcej posiadłości niemieckich przechodzi w ręce polskie, a na dodatek następuję ciągły odpływ Polaków ze szkół niemieckich do Polskich, co oczywiście dla niego jest skandalem...
    W tych okolicznościach regularnie w prasie krajowej pojawiają się apele o pomoc dla oświaty na zachodnich kresach Galicji. Lud kresowy prosi o książki.(...) Do koła T. S. L. w Bielsku na Śląsku cieszyńskim nadchodzą liczne prośby o założenie bibliotek polskich w sąsiednich wio­skach powiatu bielskiego, objętych gwałtowną germanizacją niemieckiego „Schulvereinu” i „Nordmarku”. Kolo TSL w Bielsku pracujące w naj­bardziej zgermanizowanem mieście Śląska cieszyń­skiego, ma z natury rzeczy bardzo ograniczone dochody i mimo najskrzejnlejszycli zabiegów, nie tylko, ze nie może obdarzyć sąsiednich wiosek książkami, ale samo nawet odczuwa brak ksią­żek w miejscowej wypożyczalni. Z tego kłopo­tliwego położenia może wybawić koło jedynie ofiarność publiczna naszych P. T, nakładców księgarń, zamożniejszych kół TSL, towarzystw czytelnianych, kasynowych, oraz poszczególnych sfer obywatelskich, które rozporządzają jakimś zapasem książek polskich, przeczytanych lub mniej potrzebnych. Zwraca się też Kolo TSL. w Bielsku z gorącą prośbą do szan, rodaków w kraju o łaska­we nadsyłanie książek do czy t. zwłaszcza histo­rycznych i obyczajowych, Z książek tych ułoży zarząd koła kilka bibliotek ruchomych, umieści Je w gminach najbardziej zagrożonych pod wzglę­dem narodowym koło Bielska na Śląsku. Lud pra­gnie światła, wola o książkę polską, a spełnienia tych żądań odmawiać mu nie wolno! Przesyłki książek adresować należy: Zarząd koła T. S. L. na ręce przewodniczącego p, Wincentego Sierakowskiego w Bielsku (Śląsk austr.) tu Stadtberg 3.

W Białej TSL zorganizowało liczna odczyty. Alfred Horodyski omówił temat p t. „Rozwój malarstwa w Polsce aż do Jana Matejki”, a inż. Stanisław Majewski. „O fabrykacyi cukru”. Natomiast prof. St. Pszon wygłosił odczyt z obrazami świetlnymi „O Krakowie”. W tym czasie w Zabłociu w ramach Uniwersytetu Ludowego serie odczytów wygłosili: dr Woroniecki, „Poezja polska o r. 1863”, inż. Glücksmann, „Granice między życiem , a śmiercią”, Mężyński, „O pracy oświatowej”, prof. Michejda, „O oświetleniu gazowym”, inż. Skoflega, „Drogii wodne, a dr Brodera, „Z dziedziny prawa”. Największą popularnością cieszył się wykład Szczepańskiego „O życiu i obyczajach w Japonii”. Prezesem Uniwersytetu Ludowego w Zabłociu został Łopatka, sekretarzem Szczepańska i Broderówna, a skarbnikiem Mężyński. Natomiast w Żywcu Koło Towarzystwa szkół wyższych wybrało na przewodniczącego prof. M. Radwańskiego, zast. Prof. J. Felę, do zarządu weszli prof. Bauer, Biliński, Michejda, Osowicz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz