Szlifowanie diamentu,
czyli pierwszy poważny angaż
W 1896 roku po raz pierwszy Selma poczuła się ważna. Niemieckie sceny operowe rywalizowały o to, kto ją zatrudni. Zwyciężył Frankfurt nad Menem, głównie ze względu na swoją dobrą reputację. Co ciekawe, ofertę sceny wrocławskiej odrzuciła od razu sama Selma, gdyż uznała ją za prowincjonalną... Kontraktowe szczegóły dopinali prof. Ress i dr Julius Baum. Ostatecznie Słowik z Bielska podpisał umowę z dyrektorem frankfurckiej opery Emilem Claarem. Kontrakt opiewał na trzy lata, począwszy od 16 września 1896 roku. W pierwszym sezonie śpiewaczka miała zarabiać 3500 marek, w drugim 4500, a w trzecim 5500. Dla Selmy było to prawdziwe zrządzenie losu, bo po raz pierwszy w życiu mogła liczyć na niezależność.
Podwójny debiut na frankfurckiej scenie okazał się sukcesem głównie dlatego, że widzowie dostrzegli w Selmie osobowość sceniczną. Od tego momentu zaczęła się liczyć jako wiodący głos tamtejszej opery. 4 grudnia była już Rosalindą w „Zemście nietoperza” Straussa, a koniec roku żegnała rolą w operze komicznej Bizeta pt. „Djamileh”.
Sukcesy śpiewaczki potwierdzone relacjami krytyków nie umknęły uwadze Bernarda Polliniego, który pospieszył z przypomnieniem o umowie z operą hamburską. Jednak wiedząc, że przymuszony pracownik źle pracuje, doświadczony dyrektor zgodził się, by swoje zobowiązania w Hamburgu śpiewaczka wypełniła po zakończeniu kontraktu we Frankfurcie.
Pod koniec pierwszego sezonu na etacie Selma po raz pierwszy w życiu poczuła stabilizację finansową. Nie tylko miała za co żyć, ale mogła wspomóc rodzinę i oszczędzać w banku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz