Marzenia się spełniają,
czyli warto być wytrwałym
Powrót z Frankfurtu do stolicy był niezwykle radosny. Selma nareszcie dostała szansę spełnienia marzeń. Nie tylko wracała do ukochanego Wiednia, ale miała oficjalnie stanąć na scenie cesarsko-królewskiej opery. W prasie spekulowano na temat jej udziału w obsadzie spektakli zaplanowanych na nowy sezon. Ostatecznie Mahler zadecydował, że nie będą ryzykować i podczas pierwszego występu na wiedeńskiej scenie Selma zaśpiewa to, co już dobrze przećwiczyła we Frankfurcie, czyli „Mignon”. Trema i niepewność, jak przyjmą ją widzowie, były duże, jednak śpiewaczka i tym razem oczarowała publiczność. Również krytycy, zazwyczaj niezadowoleni, dali jej duży kredyt zaufania.
30 września 1899 roku nasza bohaterka miał swoją kolejną premierę. Tym razem Selma śpiewała partię Małgorzaty w „Fauście”, partnerował jej Erik Schmedes. Prasa zgodnie chwaliła spektakl. Pismo „Österreichische Illustrierte Zeitung” napisało, że główni wykonawcy - oboje – odnieśli triumf. „Neue Freie Presse” chwaliło harmonię, intonację i wrażliwość oraz ruch sceniczny Selmy. „Neues Wiener Tagblatt” przepowiadało, że jest ona na najlepszej drodze do stania się wielką artystką. Natomiast „Neues Wiener Journal” uznał, że panna Kurz porwała publiczność i błysnęła próbką swojego talentu, dokładając przy okazji, że debiutantka dużo zawdzięcza dyrektorowi Mahlerowi i że jeszcze dużo musi się nauczyć.
Jesienne wieczory w Wiedniu upływały Selmie szybko. Próby, występy, spotkania towarzyskie zajmowały dużo czasu, a do starych znajomych doszli nowi. Najbardziej znaczącą znajomością z tego okresu była księżniczka Paulina Metternich-Sandor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz