czyli jak mieszkańcy Podbeskidzia do wojny się przygotowywali.
Wojska niemieckie na terenie Podbeskidzia pojawiły się już w pierwszych godzinach wojny. Jednak tak naprawdę działania militarne rozpoczęły się na tym terenie na klika miesięcy przed wojną. O ile spodziewano się ataku na linii Skoczów - Pszczyna, o tyle południową granicę uważano za bezpieczną. Teren ten do połowy 1938 roku nie budził wielkiego zainteresowania wojskowych, plany obrony przygotowywany był dla wschodniej i zachodniej granicy. Sytuacja geopolityczna wyraźnie się zmieniła, kiedy w 1938 roku Niemcy zajęli Czechosłowację. Od tego momentu zabezpieczenie naszej południowej granicy stało się bardzo ważnym elementem przygotowań do ewentualnej wojny.
W nowej sytuacji Sztab Główny Wojska Polskiego postanowił na terenie działań Armii Kraków przygotować się do ewentualnego ataku z terenu Słowacji. Zamierzano wybudować silne rygle w okolicy Węgierskiej Górki i w rejonie Korbielów - Krzyżowa. W rejonie Węgierska Górka planowano budowę 16 bunkrów (wzniesiono 5), a w Krzyżowej 4 (wzniesiono 3). Pomimo ekspresowego wręcz tempa prac w sierpniu 1939 roku nie udało się ich nawet wykończyć. Brakowało wież pancernych, łączności, właściwego oświetlenia oraz wentylacji i wody pitnej. Dodatkowo na teren Żywiecczyzny sprowadzono dwa bataliony Korpusu Ochrony Pogranicza z Wileńszczyzny, każdy po 500 osób, z których utworzono ostatecznie w lipcu I Brygadę Górską, którą dowodził płk dypl. Janusz Gładyk.
Przygotowania szły dwutorowo - obywatele, odpowiadając na apele, ofiarnie wpłacali datki na fundusz obronny i pracowali przy wznoszeniu umocnień obronnych, a równocześnie wojsko pospiesznie ściągało dodatkowe siły ze wschodu i przygotowało w miejscach strategicznych umocnienia (czego najlepszym przykładem są umocnienia w Węgierskiej Górce).
Organizowano regularne zajęcia z szeroko rozumianej obrony cywilnej dla ludności. Prowadzono kursy obrony przeciwlotniczej, przeciwchemicznej. W sklepach pojawiły się specjalne hermetyczne opakowania, a obok domów budowano schrony, pojawiły się też skrzynie z piaskiem i beczki na wodę.
Bielsko to mały Wiedeń, a może Berlin,
czyli o niemieckich przygotowaniach do wojny.
Przygotowania niemieckiej V kolumny do działań wojennych.
Bielsko przed wojną było zwane drugim Wiedniem ze względu na architekturę, a małym Berlinem z uwagi na sprawy narodowościowe. O tym, że żywioł niemiecki był tu mocny, najlepiej świadczy informacja zapisana w pamiątkowej encyklopedii wydanej z okazji 10-lecia odrodzenia państwa polskiego, czytamy w niej: Bielsko pozostało jedynym okręgiem miejskim o przewadze niemieckiej, która znikła już i w Katowicach i Królewskiej Hucie. Podtrzymywanie przez niemiecką propagandę twierdzenia o tymczasowości i sezonowym charakterze polskiego państwa skutkowało tym, że: Żywioł niemiecki wśród mniejszości narodowych, wchodzących w skład ludności Rzeczpospolitej, odgrywa rolę niewspółmierną z jego liczebnością. Rozproszony w morzu polskiem, nie posiadający w żadnym powiecie ( poza niewielkiem miastem Bielskiem) większości, tworzy jednak grupę nie tylko zwartą i solidarną, ale też reprezentującą niemałą siłę ekonomiczną i polityczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz