czwartek, 13 września 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 22.



Selma symbolem cesarstwa,
czyli primadonna prawie jak instytucja państwowa

    Osobnym wątkiem wartym rozwinięcia jest propaństwowa postawa Selmy. W drodze na szczyt, jak mówi mądrość ludowa, talent ma za przyjaciół pot i przeciwności. Im więcej się ich pokona, na tym większą górę uda się wejść. Wcześniej pokazałem artystkę jako celebrytkę. Jednak wnikliwy czytelnik na pewno zauważył jej liczne występy charytatywne i – co ważne – brak skandali obyczajowych z jej udziałem. Zapewne doceniał to cesarz Franciszek Józef, który jako senior domu habsburskiego bardzo dbał o morale.
    13 października 1903 roku za swoje zasługi i osiągnięcia Selma otrzymała zaszczytny tytuł solistki cesarsko-królewskiej Opery Wiedeńskiej. Z tej okazji została zaproszona na audiencję u najjaśniejszego pana. Gazety pisały o tym to szeroko, zazwyczaj bowiem posłuchania u cesarza były krótkie i bardzo oficjalne, tym razem jednak Franciszek Józef pozwolił sobie na dłuższą pogawędkę. Zapytał artystkę, nad czym teraz pracuje. Odpowiedziała skromnie, że śpiewa główne partie w „Łucji z Lammermooru” oraz w „Cyganerii”. Kiedy dobrotliwy monarcha zatroszczył się, czy tak wielkie jej zaangażowanie nie jest ponad siły, Selma odpowiedziała: Praca jest dla mnie wielką radością. Lepszej odpowiedzi nie mogła udzielić, cesarz niezwykle cenił ludzi, którzy dużo pracują i nie narzekają.

    Śpiewaczka musiała dobrze się zapisać w pamięci monarchy, bo odtąd zapraszano ją, by występowała na wszystkich ważnych uroczystościach państwowych. Cesarz stał się jej tarczą, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Selma zwracała się nawet do niego w sprawie swojej kariery.
Pomiędzy śpiewaczką Selmą Kurz a dyrekcją Opery Dworskiej panuje już od grudnia nieporozumienie. Artystka czuje się znieważona przez dyrektora Mahlera i zwróciła się do Generalnej Dyrekcji ze skargą na dyrektora, z równoczesną prośbą o zwolnienie. Prośba do tej pory nie została załatwiona.

   Panna Kurz zamierza swoje zwolnienie załatwić bezpośrednio na audiencji u cesarza.
Z powodu niedyspozycji panny Selmy Kurz tytułową rolę w dzisiejszym przedstawieniu „Łucji z Lammermoor” zaśpiewa panna Grete Forst.


   Kiedy po tym nieporozumieniu w 1905 roku artystka wyjechała do Londynu, sam cesarz dopytywał dlaczego, dając do zrozumienia dyrektorowi, że nie jest z tego zadowolony.
W tym czasie Selma mocno zaangażowała się w pomoc dla Japońskiego Czerwonego Krzyża. Przypomnijmy, że trwała wówczas wojna rosyjsko-japońska, a naddunajska monarchia – działając w myśl zasady, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem – nie ukrywała, że kibicuje w tym starciu Azjatom.
    Cesarsko-królewska artystka potrafiła też niechcący doprowadzić do ostrych zgrzytów dyplomatycznych. W maju 1908 roku zaproszono ją do Paryża. Na miejscu okazało się, że podczas jej występu mają być zbierane datki na rzecz żołnierzy francuskich, którzy ucierpieli podczas walk w Maroku. Pomoc inwalidom jest rzeczą chwalebną, ale tym razem mogła namieszać w międzynarodowej polityce. W tym zawiłym konflikcie o wpływy w północnej Afryce Francuzi walczyli bowiem z Niemcami – najważniejszym sojusznikiem c.k. Austrii. Śpiewając na rzecz poszkodowanych Francuzów, Selma wspierałaby wrogów Niemiec! W tych okolicznościach na życzenie samego cesarza Wilhelma II dyrekcja Opery Wiedeńskiej cofnęła śpiewaczce urlop i zmusiła ją do powrotu do kraju. Po aneksji Bośni i Hercegowiny Austria chciała mieć pełne poparcie Niemiec, a w sprawie Maroka postanowiła być neutralna, aby nie drażnić sojusznika. Niezręczną sytuację załagodziło dopiero spotkanie przedstawicieli dyplomacji obu krajów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz