Także i Lucjan Bastgen brał czynnie udział w starciach: Akurat w dzień zamachu [na arcyks. Franciszka Ferdynanda - przyp. J.P.] byłem w Białej, gdyż tamtejsza PPS zażądała pomocy. Miano zrobić wspólną demonstrację nie tylko w Białej, ale i w Bielsku i mieli wziąć w niej udział Polacy, bez różnicy przekonań politycznych. Przyznaję ze skruchą, że strasznie lubiłem bójki i awantury, toteż z kilkoma „niezawodnymi chłopczykami” pojechaliśmy do Białej. (...) Był wiec, który bezskutecznie próbowano rozwiązać a potem zaczęła nas atakować policja miejska, ubrana w pikelhauby i mundury podobne do pruskich, licząca jakich trzydziestu najmniej ludzi. Gdy pochód znalazł się u wejścia do mostu, powstała zabawa na całego. Dotarłem do połowy mostu gdy policjant, słuszny chłop, trzepnął mnie kułakiem w szyję. W furii złapałem go za pas i z bojowym okrzykiem - „pływaj sk.........” — przerzuciłem go przez poręcz mostu do Białki. Zleciał parę metrów i wpadł do wody. Miał szczęście, jak się wiele lat później od niego dowiedziałem, potłukł się co prawda i leżał w szpitalu parę tygodni, ale wyszedł cało. Ale „nec Hercules”, drogę zabarykadowało ostatecznie wezwane wojsko, przybyła liczna żandarmeria i o przebiciu się do Bielska nie było mowy. Wycofaliśmy się ostatecznie, bez poważniejszych strat, aby dowiedzieć się wieczorem o tym, co się zdarzyło w Sarajewie.
Artykuł powstał w ramach stypendium Marszałka Województwa Śląskiego. Jest to fragment większej publikacji, którą autor przygotowuje na wrzesień w oparciu o ówczesną prasę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz