Plany a przebieg pierwszych miesięcy wojny
Kiedy Niemcy odnosili sukcesy na wszystkich frontach, wojska austro-węgierskie prawie same klęski cofnęły się na linię Sanu. To zmusiło kolejny raz niemieckich generałów do zmiany planów. Na ratunek Austrii w październiku Niemcy uderzyli od strony Śląska w kierunku Warszawy, co pozwoliło złapać oddech rozbitej i mało mobilnej armii Franciszka Józefa. Warto w tym miejscu nadmienić, że Rosjanie na rok przed wybuchem wojny znali doskonale plany operacyjne wojsk austriackich, a stało się to za sprawą zdrady Redla, oficera austiackiego szt
Rządy Niemiec i Austro-Węgier popełniły w lipcu roku 1914 jeszcze jeden ciężki błąd. Nie zawiadomiły rządu włoskiego o swych zamiarach względem Serbii. Tym samym już na początku wojny rozwiązywały ręce Włochom, które w tych warunkach nie miały żadnego obowiązku do zbrojnego solidaryzowania się z państwami centralnymi. Trójprzymierze miało charakter defensywny, z tego też powodu Włosi pozostali głusi na późniejsze nawoływania płynące z Berlina i Wiednia i zachowali neutralność, by w roku 1915 wystąpić przeciwko państwom centralnym.
Kielecki poker brygadiera Piłsudskiego
Wybuch wojny nie zaskoczył Józefa Piłsudskiego. Już 30 lipca wydał polecenie mobilizacyjne dla swoich Strzelców i Związku Strzeleckiego. To miało ochronić jego ludzi przed wcieleniem do armii austriackiej.
Piłsudski zakładał, że Rosjanie, zgodnie ze swoją doktryną wojskową, w początkowej fazie wojny wycofają zasadnicze siły za linię Wisły. Na ten teren przez Zagłębie wkroczą jego oddziały, aby wyprzedzić Niemców i doprowadzić - poprzez fakty dokonane - do powstania zalążka państwa polskiego. Ukoronowaniem tych działań miało być zdobycie Warszawy. Taki scenariusz miał doprowadzić do tego, że to Piłsudski wysunie się na czoło wszystkich organizacji politycznych zrzeszających Polaków.
W tym celu przeprowadzenia swojego planu odbył on szereg tajnych rozmów dowództwem armii austriackiej. Pierwszym, pospiesznym pracom mobilizacyjnym i organizacyjnym towarzyszyły rozmowy z dowództwem austriackiego drugiego korpusu, które reprezentował oficer oddziału wywiadowczego kapitan Józef Rybak. 2 sierpnia podczas konferencji Piłsudskiego z Rybakiem ustalono, iż po rozpoczęciu działań wojennych oddziały strzeleckie wkroczą do Królestwa, ale nie do Zagłębia, które zajęli już Niemcy, lecz w kierunku na Miechów i Kielce. Do tego czasu Komendant miał prawo wysyłać do zaboru rosyjskiego grupy dywersyjne, nie większe jednak niż dziesięcioosobowe. Rybak oficjalnie zaaprobował w imieniu przełożonych mobilizację strzelecką.
Wskazanie przez Austriaków nowego pasa działań skomplikowało realizację zamierzeń Piłsudskiego. Rolnicze, ubogie ziemie, na których działać mieli Polacy, pozbawione były ośrodków przemysłowych, a tym samym strzelcy nie mogli liczyć na poparcie robotników i lokalnych komórek PPS.
6 sierpnia 1914 roku I Kadrowa składająca się prawie w całości z królewiaków przekroczyła granice i rozpoczęła działania zaczepne. Dodać należy, że formalne wypowiedzenie wojny Rosji przez Austrię nastąpiło dopiero w tym dniu. Słabo przygotowane i wyekwipowane oddziały w wielkiej tajemnicy opuszczały Kraków. Świadek tamtych wydarzeń Konstanty Srokowski tak wspomina tę akcję: Temu wyekwipowaniu wyruszających oddziałów odpowiadała także podstawa polityczna i prawna ich imprezy. Piłsudski, wyprawiając swoje oddziały, nie tylko nie miał ze strony rządu austrjackiego żadnych gwarancyj politycznych, ale nawet żadnego układu, normującego pod względem wojskowym stosunek jego oddziałów do komend austrjackich. Jedynym dokumentem, który znajdował się wówczas w ręku Piłsudskiego była - przepustka na przekroczenie granicy rosyjskiej, wystawiona przez szefa oddziału wywiadowczego przy komendzie twierdzy krakowskiej, kapitana Rybaka... Na tym dokumencie oparta była cała inicjatywa. Nic też dziwnego, że już w kilka dni później kruchość tej podstawy dała się odczuć przede wszystkiem samemu Piłsudskiemu bardzo dotkliwie. To nagłe wyruszenie w pole bez jakichkolwiek zastrzeżeń i bez ustalenia stosunku do armji austriackiej wywierało potem przez długi czas ujemny wpływ na tok spraw Legjonów, utrudniało w wysokim stopniu politykę polską wobec Austrji.
Jednak w tym momencie obu stronom zarówno Piłsudskiemu, jak i Austrii, taki stan był na rękę. Rząd w Wiedniu nie chciał mieć żadnych zobowiązań politycznych czy też militarnych względem społeczeństwa polskiego, więc akcje skrycie popierał, a komendant, licząc na wielki sukces, nie chciał wiązać sobie rąk jakimikolwiek zobowiązaniami. O swojej roli i dylematach „kieleckich” tak wspomina komendant: Wódz każdy wszystkie wątpliwości zdusić w sobie musi i zachować je tylko dla siebie, a dać innym pewność siebie, siłę wytrwania w najcięższych chwilach. Ten tylko wart imienia wodza, a ja się śmiało do tego przyznaję, że jestem nim, który takie rzeczy i takie rachunki, chociaż bolesne, sam z sobą zrobić potrafi, i milczeć przed innymi, i tych rzeczy przed innymi nie wypowiadać.
Blef rządowy
W tym samym czasie brygadier, mając w ręku, jak wspomniano powyżej, bardzo słabe karty, rozpoczął wielką licytację. Zaskakuje wszystkich informacją, że właśnie w Warszawie powstał Rząd Narodowy, który mianował go Komendantem Głównym Wojska Polskiego. Blef ten był skierowany zarówno w stronę Wiednia, jak i w stronę wszystkich stronnictw politycznych w Galicji, obliczony na to, że i one w ślad za nieistniejącym Rządem Narodowym uznają jego zwierzchnictwo. Tak opisuje ten fakt Konstanty Srokowski: Posiedzenie Komisji rozpoczęło się o godzinie 12-ej w południe na życzenie Piłsudskiego, który zapowiedział, że ma ważną komunikację dla Komisji. Komisja zebrała się niemal w pełnym składzie. Piłsudski, zabrawszy głos, zakomunikował Komisji, że w dniu 3 sierpnia utworzył się w Warszawie Rząd Narodowy, który jego, Piłsudskiego, mianował naczelnym wodzem polskich sił zbrojnych. Wiadomość o tem otrzymać miał Piłsudski drogą konspiracyjną.
Oświadczenie swoje zakończył Piłsudski słowami: Wybaczcie państwo, stałem się względem was, jako mej władzy politycznej, nielojalnym. Poddałem się rozkazom Rządu Narodowego w Warszawie. Nie mogę wam jego składu wymienić, ale ja tych ludzi znam, ufam im, jestem z nimi związany. Proszę was o — udzielenie mi dymisji!
Ta prośba o dymisję była oczywiście ze strony Piłsudskiego ironją. Wojsko jemu już złożyło ślubowanie posłuszeństwa. Na jego rozkaz wyszło ono do Królestwa. Nie Komisja Piłsudskiemu, ale Piłsudski Komisji dawał teraz temi słowy dymisję. W każdym razie stawiał ją wobec drugiego faktu dokonanego - mianowicie uniezależniał się od Komisji.
Zaskoczenie dla wszystkich było ogromne, jednak niedowierzanie było jeszcze większe, dlatego zarówno Wiedeń, jak i organizacje polityczne zajęły stanowisko wyczekujące. Tymczasem na wieść o walczących Polakach w Królestwie na terenie Galicji rozpoczął się niespodziewany dla wszystkich, wielki wybuch powszechnego entuzjazmu. W dużej mierze był on inspirowany przez środowiska lewicowe, jednak nierzetelnością byłoby stwierdzić, że to ono go wywołało. To raczej powszechne oczekiwanie i marzenia o wolnej Polsce zaszczepione w sercach, zawładnęły całkowicie umysłami większości. Co rusz spontanicznie organizowały się grupy obywateli i tłumnie wybierały się pod siedziby partii z pytaniem: co robią, aby wspomóc już walczących. Racjonalne stanowiska partii politycznych, opierające się na fundamencie daleko idącej ostrożności i wyczekiwania na to, co przyniesie los, z każdym dniem pod naporem żądań, działań ze strony zwykłych ludzi, powoli topniało. Nacisk był tak wielki, że nie tylko zwolennicy pełnej współpracy z monarchią zaczęli snuć śmiałe plany przyszłościowe, ale nawet Narodowa Demokracja, na co dzień niechętna współpracy z Wiedniem, nie tylko, że nie protestowała, ale uważała, że coś jednak trzeba uczynić. Z tych powodów 9 i 10 sierpnia Juliusz Leo, prezes parlamentarnego Koła Polskiego i prezydent Krakowa rozpoczął tajne rozmowy z szeregiem polityków, tak, aby stworzyć maksymalnie dużą platformę polityczną dla swoich działań. Jednak ani politycy, ani tym bardziej „ulica” nie mieli prawdziwych informacji o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja w zaborze rosyjskim i na froncie. Wszyscy oni działali po omacku i kierowali się nie rozumem, lecz tzw. chciejstwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz