środa, 10 września 2014

Co tam panie w polityce? - sierpień 1914

     Zanim jednak przejde do omówienia pobytu ochotników w Bochni i złożonej tam przysięgi, musimy dla pełnego obrazu nakreślić kilka szkiców sytuacji zarówno na froncie, jak i w polskiej polityce NKN oraz działaniach Józefa Piłsudskiego.

                                           Plany a przebieg pierwszych miesięcy wojny

    Plany wojny, które niemieckie dowództwo miało przygotowane od dawna zakładały, zgodnie z doktryną Schlieffena i Moltkego, pokonanie Francji w sześć tygodni, a później przerzucenie zasadniczych sił na wschód, aby rozbić Rosję. Carat, po doświadczeniach wojennych z 1905 roku, uważano za słabszego przeciwnika, jednak dysponującego olbrzymim terytorium i sporymi zasobami ludzkimi, którego pokonanie wymagało większego czasu.

    Zgodnie z tymi założeniami zasadnicze siły niemieckie uderzyły na Francję, a tylko 9 dywizji pozostawiono na wschodniej granicy, aby zabezpieczyć się przed wschodnim sąsiadem. Ochrona wschodniej granicy państw centralnych spoczęła na 41 dywizjach austriackich. Sprawa wyglądała bardzo pomyślnie, bowiem już 31 lipca Rosjanie wysadzili mosty na granicznej rzece Przemszy i wszystkie swoje posterunki straży granicznej cofnęli w głąb Królestwa.

    O ile operacja na froncie zachodnim przebiegała zgodnie z planem (Schlieffena i Moltkego), to sytuacja na wschodzie zaskoczyła sztabowców. Rosjanie jeszcze przed zakończeniem mobilizacji rozpoczęli ofensywę, która doprowadziła do zajęcia 3 września Lwowa. W tym samym czasie na prośbę Francji Rosjanie otworzyli drugi front i uderzyli na teren Prus. Zaskoczeni tym faktem Niemcy wysłali do Prus Wschodnich dodatkowe dwa korpusy pod wodzą Paula von Hindenburga. Odniosły one spore sukcesy, jednak miały one znaczenie bardziej propagandowe, gdyż w decydującym momencie zabrakło tych żołnierzy pod Paryżem, aby zadać ostateczny cios Francji.

    Kiedy Niemcy odnosili sukcesy na wszystkich frontach, wojska austro-węgierskie prawie same klęski cofnęły się na linię Sanu. To zmusiło kolejny raz niemieckich generałów do zmiany planów. Na ratunek Austrii w październiku Niemcy uderzyli od strony Śląska w kierunku Warszawy, co pozwoliło złapać oddech rozbitej i mało mobilnej armii Franciszka Józefa.  Warto w tym miejscu nadmienić, że Rosjanie na rok przed wybuchem wojny znali doskonale plany operacyjne wojsk austriackich, a stało się to za sprawą zdrady Redla, oficera austiackiego szt
     Rządy Niemiec i Austro-Węgier popełniły w lipcu roku 1914 jeszcze jeden ciężki błąd. Nie zawiadomiły rządu włoskiego o swych zamiarach względem Serbii. Tym samym już na początku wojny rozwiązy­wały ręce Włochom, które w tych warunkach nie miały żad­nego obowiązku do zbrojnego solidaryzowania się z pań­stwami centralnymi. Trójprzymierze miało charakter defensywny, z tego też powodu Włosi pozostali głusi na późniejsze nawoływania płynące z Berlina i Wiednia i zachowali neutralność, by w roku 1915 wystąpić przeciwko państwom centralnym.

Kielecki poker brygadiera Piłsudskiego

    Wybuch wojny nie zaskoczył Józefa Piłsudskiego. Już 30 lipca wydał polecenie mobilizacyjne dla swoich Strzelców i Związku Strzeleckiego. To miało ochronić jego ludzi przed wcieleniem do armii austriackiej.
Piłsudski zakładał, że Rosjanie, zgodnie ze swoją doktryną wojskową, w początkowej fazie wojny wycofają zasadnicze siły za linię Wisły. Na ten teren przez Zagłębie wkroczą jego oddziały, aby wyprzedzić Niemców i doprowadzić - poprzez fakty dokonane - do powstania zalążka państwa polskiego. Ukoronowaniem tych działań miało być zdobycie Warszawy. Taki scenariusz miał doprowadzić do tego, że to Piłsudski wysunie się na czoło wszystkich organizacji politycznych zrzeszających Polaków.
W tym celu przeprowadzenia swojego planu odbył on szereg tajnych rozmów dowództwem armii austriackiej. Pierwszym, pospiesznym pracom mobilizacyjnym i organi­zacyjnym towarzyszyły rozmowy z dowództwem austriackie­go drugiego korpusu, które reprezentował oficer oddziału wywiadowczego kapitan Józef Rybak. 2 sierpnia podczas konferencji Piłsudskiego z Rybakiem ustalono, iż po rozpo­częciu działań wojennych oddziały strzeleckie wkroczą do Królestwa, ale nie do Zagłębia, które zajęli już Niemcy, lecz w kierunku na Miechów i Kielce. Do tego czasu Komendant miał prawo wysyłać do zaboru rosyjskiego grupy dywersyjne, nie większe jednak niż dziesięcioosobowe. Rybak oficjalnie zaaprobował w imieniu przełożonych mobilizację strzelecką.

Wskazanie przez Austriaków nowego pasa działań skom­plikowało realizację zamierzeń Piłsudskiego. Rolnicze, ubogie ziemie, na których działać mieli Polacy, pozbawione były ośrodków przemysłowych, a tym samym strzelcy nie mogli li­czyć na poparcie robotników i lokalnych komórek PPS.  
6 sierpnia 1914 roku I Kadrowa składająca się prawie w całości z królewiaków przekroczyła granice i rozpoczęła działania zaczepne. Dodać należy, że  formalne wypowiedzenie wojny Rosji przez Austrię nastąpiło do­piero w tym dniu. Słabo przygotowane i wyekwipowane oddziały w wielkiej tajemnicy opuszczały Kraków. Świadek tamtych wydarzeń Konstanty Srokowski tak wspomina tę akcję: Temu wyekwipowaniu wyruszających oddziałów odpowia­dała także podstawa polityczna i prawna ich imprezy. Piłsudski, wyprawiając swoje oddziały, nie tylko nie miał ze strony rządu austrjackiego żadnych gwarancyj politycznych, ale na­wet żadnego układu, normującego pod względem wojskowym stosunek jego oddziałów do komend austrjackich. Jedynym do­kumentem, który znajdował się wówczas w ręku Piłsudskiego była - przepustka na przekroczenie granicy rosyjskiej, wysta­wiona przez szefa oddziału wywiadowczego przy komendzie twierdzy krakowskiej, kapitana Rybaka... Na tym dokumencie oparta była cała inicjatywa. Nic też dziwnego, że już w kilka dni później kruchość tej podstawy dała się odczuć przede wszystkiem samemu Piłsudskiemu bardzo dotkliwie. To nagłe wyru­szenie w pole bez jakichkolwiek zastrzeżeń i bez ustalenia sto­sunku do armji austriackiej wywierało potem przez długi czas ujemny wpływ na tok spraw Legjonów, utrudniało w wysokim stopniu politykę polską wobec Austrji.
    Jednak w tym momencie obu stronom zarówno Piłsudskiemu, jak i Austrii, taki stan był na rękę. Rząd w Wiedniu nie chciał mieć żadnych zobowiązań politycznych czy też militarnych względem społeczeństwa polskiego, więc akcje skrycie popierał, a komendant, licząc na wielki sukces, nie chciał wiązać sobie rąk jakimikolwiek zobowiązaniami. O swojej roli i dylematach „kieleckich” tak wspomina komendant: Wódz każdy wszystkie wątpliwości zdusić w sobie musi i zachować je tylko dla siebie, a dać innym pew­ność siebie, siłę wytrwania w najcięższych chwilach. Ten tylko wart imienia wo­dza, a ja się śmiało do tego przyznaję, że jestem nim, który takie rzeczy i takie rachunki, chociaż bolesne, sam z sobą zrobić potrafi, i milczeć przed innymi, i tych rzeczy przed innymi nie wypowiadać.

Blef rządowy

W tym samym czasie brygadier, mając w ręku, jak wspomniano powyżej,  bardzo słabe karty, rozpoczął wielką licytację. Zaskakuje wszystkich informacją, że właśnie w Warszawie powstał Rząd Narodowy, który mianował go Komendantem Głównym Wojska Polskiego. Blef ten był skierowany zarówno w stronę Wiednia, jak i w stronę wszystkich stronnictw politycznych w Galicji, obliczony na to, że i one w ślad za nieistniejącym Rządem Narodowym uznają jego zwierzchnictwo. Tak opisuje ten fakt Konstanty Srokowski: Posiedzenie Komisji rozpoczęło się o go­dzinie 12-ej w południe na życzenie Piłsudskiego, który zapowie­dział, że ma ważną komunikację dla Komisji. Komisja zebrała się niemal w pełnym składzie. Piłsudski, zabrawszy głos, za­komunikował Komisji, że w dniu 3 sierpnia utworzył się w War­szawie Rząd Narodowy, który jego, Piłsudskiego, mianował na­czelnym wodzem polskich sił zbrojnych. Wiadomość o tem otrzymać miał Piłsudski drogą konspiracyjną.
Oświadczenie swoje zakończył Piłsudski słowami: Wy­baczcie państwo, stałem się względem was, jako mej władzy politycznej, nielojalnym. Poddałem się rozkazom Rządu Naro­dowego w Warszawie. Nie mogę wam jego składu wymienić, ale ja tych ludzi znam, ufam im, jestem z nimi związany. Pro­szę was o — udzielenie mi dymisji!
    Ta prośba o dymisję była oczywiście ze strony Piłsud­skiego ironją. Wojsko jemu już złożyło ślubowanie posłuszeń­stwa. Na jego rozkaz wyszło ono do Królestwa. Nie Komisja Piłsudskiemu, ale Piłsudski Komisji dawał teraz temi słowy dy­misję. W każdym razie stawiał ją wobec drugiego faktu doko­nanego -  mianowicie uniezależniał się od Komisji.
    Zaskoczenie dla wszystkich było ogromne, jednak niedowierzanie było jeszcze większe, dlatego zarówno Wiedeń, jak i organizacje polityczne zajęły stanowisko wyczekujące. Tymczasem na wieść o walczących Polakach w Królestwie na terenie Galicji rozpoczął się niespodziewany dla wszystkich, wielki wybuch powszechnego entuzjazmu. W dużej mierze był on inspirowany przez środowiska lewicowe, jednak nierzetelnością byłoby stwierdzić, że to ono go wywołało. To raczej powszechne oczekiwanie i marzenia o wolnej Polsce zaszczepione w sercach, zawładnęły całkowicie umysłami większości. Co rusz spontanicznie organizowały się grupy obywateli i tłumnie wybierały się pod siedziby partii z pytaniem: co robią, aby wspomóc już walczących. Racjonalne stanowiska partii politycznych, opierające się na fundamencie daleko idącej ostrożności i wyczekiwania na to, co przyniesie los, z każdym dniem pod naporem żądań, działań ze strony zwykłych ludzi, powoli topniało. Nacisk był tak wielki, że nie tylko zwolennicy pełnej współpracy z monarchią zaczęli snuć śmiałe plany przyszłościowe, ale nawet Narodowa Demokracja, na co dzień niechętna współpracy z Wiedniem, nie tylko, że nie protestowała, ale uważała, że coś jednak trzeba uczynić. Z tych powodów 9 i 10 sierpnia Juliusz Leo, prezes parlamentarnego Koła Polskiego i prezydent Krakowa rozpoczął tajne rozmowy z szeregiem polityków, tak, aby stworzyć maksymalnie dużą platformę polityczną dla swoich działań. Jednak ani politycy, ani tym bardziej „ulica” nie mieli prawdziwych informacji o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja w zaborze rosyjskim i na froncie. Wszyscy oni działali po omacku i kierowali się nie rozumem, lecz tzw. chciejstwem.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz