czwartek, 11 września 2014

Rzeczpospolita Kielecka

  

12 sierpnia Piłsudski na czele ok. 400 strzelców zajmuje Kielce. Wtedy to Wiedeń, używając terminu karcianego, powiedział: sprawdzam! Z wielkiego powstania narodowego i poparcia dla Piłsudskiego nic nie wyszło. Mało tego do Austriaków zaczęły docierać informacje o ciepłym stosunku Królewiaków do przybywających na front rosyjskich dywizji i o konfliktach strzelców z ludnością cywil­ną, do których dochodziło na tle rekwizycji, a nawet usuwa­nia napisów rosyjskich. W tej sytuacji akcja militarna zapo­czątkowana przez Piłsudskiego i towarzyszące jej tworzenie administracji cywilnej -  komisariatów wojskowych, stały się dla austriackiej Naczelnej Komendy (AOK) niewygodnym faktem politycznym. 
    Jednocześnie na terenie Kielc i okolicy strzelcy nakazali  w ciągu 24 godzin usunąć wszystkie godła i napisy rosyjskie,  wy­wiesić chorągwie narodowe, a wszystkich zdrajców i szpiegów oddawać żandarmerii polowej. Równocześnie towarzyszyły temu re­kwizycje, aresztowania, a nawet niekiedy stracenia, oraz pró­by przymusowego ściągania rekrutów. Przy tej okazji zdarzało się, że załatwiano partyjne porachunki z cza­sów rewolucji lat 1905 i 1906.
    W obliczu tych faktów generał H. Kummer von Falkenfeld, z którego armią zobowiązane były współ­działać polskie oddziały, postawił jasno Piłsudskiemu ultimatum. Nakazał rozwiązanie się w ciągu 24 godzin oddziałów strze­leckich, albo włączenia ich do formacji pospolitego ruszenia. W tym drugim wypadku strzelcy mieli nałożyć opaski czarno-żółte i złożyć przysięgę przypisaną dla ck pospolitego ru­szenia. Sytuacja jego żołnierzy była dodatkowo trudna z tego powodu, że nie mieli oni żadnych oficjalnych uzgodnień i w każdej chwili mogli zostać uznani za buntowników, których należy zlikwidować. Piłsudski znalazł się w potrzasku. Na wyjście z twarzą z tej opresji dostał trzy dni, na które udało się mu ultimatum przedłużyć. 
Nie pomogła nawet kolejna mistyfikacja, tym razem o bitwie pod Miechowem, którą zamieściła gazeta Naprzód, a z której czytelnicy mogli się dowiedzieć, że Piłsudski ze swoimi ludźmi rozgromił Rosjan, z czego aż 500 padło trupem przy własnych stratach 150 ludzi...

 Informację tę powieliły gazety wiedeńskie, dodając życzliwe komentarze o waleczności Polaków. Niestety wywiad Austrii był w tym wypadku bezlitosny. Przekaz do centrali wiadomość, że zdarzenie zostało wielokrotnie przeinaczone. 
    Na szczęście ten blef i wcześniejsze zagrywki Piłsudskiego szybciej odkryli Polacy w Galicji i z misją ratunkową wysłano do Wiednia dr Juliusza Leo, prezesa parlamentarnego Koła Polskiego i prezydenta Krakowa. On to pomiędzy 10 a 13 sierpnia negocjował powstanie legionów i wyjaśnienie, co dalej z żołnierzami Piłsudskiego. Misję podjęto, gdyż dalsze wyczekiwanie mogłoby się stać totalną kompromitacją, skoro już tak się stało za sprawą Piłsudskiego, że na polskiej ziemi równocześnie z wojną rosyjsko-niemiecko-austriacką toczyła się, choć nie bezpośrednia, ale jednak wojna domowa Polaków z Polakami. Trzeba jednak pamiętać i przyjąć obiektywnie, że ta dwoistość tak naprawdę została stworzona przez sytuację geopolityczną naszego narodu. Poszczególni zaś zwolennicy konkretnych orientacji działali w dobrze pojętym interesie narodowym, gdyż nikt nie mógł przewidzieć jak zakończy się ta wojna, dlatego dualizm naszych działań narodowych był w tym okresie, polską racją stanu. Świadomość tragizmu tej sytuacji mieli jednak tylko nieliczni.
 Po gorączkowych rozmo­wach 13 sierpnia Leo wrócił do Krakowa i wie­czorem tego dnia spotkał się z grupą polityków i ogłosił: Polska może uzyskać bar­dzo wiele, ale musi także ważyć się na wiele. Powinno się wystawić wojsko, powołać do służby zbrojnej przy boku Au­strii Legiony, które by walczyły o sprawę lepszej przyszłości dla ojczyzny. Na tym spotkaniu poinformował, że Wiedeń ap­robuje utworzenie Naczelnego Komitetu Narodowego oraz utworzenie dwóch Le­gionów: Zachodniego w Krakowie i Wschodniego we Lwo­wie, liczących razem około 17 tysięcy żołnierzy.
Znajdujący się w sytuacji prawie beznadziejnej Piłsudski o planach  powstania Legionów i utworzeniu NKN dowiedział się zaraz 13 sierpnia, kiedy wycofywał się z Kielc. Po naradach uznał, że jedyną szansą na przetrwanie jest podporządkowanie się NKN.

Nie udało się...

 Na porażkę Piłsudskiego złożyło się kilka czynników. Na pewno miał na to wpływ przebieg wojny, jednak decydującym było to, że zabór rosyjski, ten mityczny, który pamiętał Brygadier jeszcze sprzed 1905 roku, zmienił radykalnie swoje oblicze. Ustępstwa cara względem Polaków, ograniczona demokracja, postępująca swoboda w korzystaniu z języka polskiego i rozwój lokalnych samorządów spowodowały, że carat przestał być synonimem całego zła, a stawał się trudnym, ale jednak partnerem. Natomiast „czarna” sława Organizacji Bojowej PPS i nazwiska Piłsudskiego jako terrorysty i rewolucjonisty, dodatkowo powielana przez propagandę pozostała. Kiedy do tego dodamy rozbicie PPS na wiele frakcji i wzajemne ich zwalczanie się, to dopiero wtedy mamy właściwy pełny obraz zaistniałej sytuacji.
Trzeba pamiętać, że legioniści noszący na czapkach orła bez korony jednoznacznie byli podejrzani o tendencje socja­listyczne i to, że nie jest ich celem wyzwolenie Polski, lecz przewró­t społeczny. Ludzie ciągle mieli jeszcze w pamięci pamiętne starcia z 30 października 1905 roku z Warszawy, kiedy to socjaliści z PPS pod czerwonym sztandarem, a tzw. „budnyści” spod czarnego sztandaru wspólnie wykrzykiwali „precz z krzyżem, precz z białą gęsią! Piłsudski miał tego świadomość, aby poprawić wizerunek swoich ludzi, wychodząc z założenia, że „Polska jest warta Mszy” zarządził powszechny udział legionistów we Mszy świętej. Jednak nawet ten gest nie zmył z jego ludzi łatki terorystów socjalistycznych.   Wyrazicielem takiego poglądu był przede wszystkim biskup kielecki Łosiński, który wyraźnie przestrzegał podległe mu duchowieństwo przed jakimkolwiek współdzia­łaniem z ludźmi o światopoglądzie socjalistycz­nym. W swej odezwie do duchowieństwa die­cezji kieleckiej z dnia 29 sierpnia 1914 pisał m. in.: w obecnych chaotycznych co do zarządu miast, miasteczek, wsi czasach raz po raz rozpowsze­chniane są odezwy za podpisem osób, należących do partyj socjalistycznych, np. Ignacego Daszyńskiego itp., nawołujących do zapisów w poczet wojska polskiego robotników oraz włościan i do rozmaitych innych spraw krajowych. Polecam przeto Wielebnym Księżom Diecezji Kieleckiej, by sami tych namów nie słuchali i parafian swej pieczy powierzonych ostrzegali, aby na wszel­kie, wskazania partvj socjalistycznych lub in­nych, nie katolickich, nie zwracali uwagi pod karą odmówienia rozgrzeszenia.

                                                                         Zapraszam!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz