28 czerwca 1914 roku „Niemcy zmobilizowali siły aż z pruskiego Śląska i postanowili do pochodu nie dopuścić”. Przybyłe z Krakowa hufce „Sokołów” zostały na bielskim dworcu przyjęte przez władze miejskie, które zabroniły wstępu na teren miasta umundurowanym ludziom oraz zakazały zorganizowanego pochodu. Do pierwszych starć doszło już w czasie przyjazdu Sokołów na dworcu w Bielsku.
Kolejno przybywały pociąg po pociągu z druhami Sokoła, którzy wysiadali w Bielsku i dopiero pod presją bagnetów żandarmerii i policji ustępowali. Szczególnie męskie stanowisko zajął Sokół krakowski i podgórski, który ustąpił dopiero, gdy żandarmerija otoczyła drużynę z najeżonemi bagnetami i wobec zapewnień inspektora p. Bezdeka, że po porozumieniu się starostwa z Bielska i Białej zezwoli na przejście z Białej do Bielska. Niemiecka „Silesia” widziała to tak: Polacy przybyli już porannymi pociągami do Bielska z Krakowa, Lwowa, Stryja i innych miast galicyjskich. Nie dopuszczono do ich wysiadania i wszystkie pociągi skierowano na dworzec do Białej. Peron był gęsto obsadzony przez Niemców, Polacy przybyli z bezgraniczną złością i wykrzykiwali z okien wagonów najnieprzyzwoitsze przekleństwa. Około godziny 9 przed południem pojawili się na głównej ulicy w Białej pierwsi umundurowani Sokoli. Chcieli oni przejść na stronę Bielska, zostali jednak zatrzymani przez stojących po stronie galicyjskiej żandarmów. Tymczasem w Białej było coraz więcej przybyłych z okolic polskich stowarzyszeń Sokołów, Harcerzy, Strzelców i Strażaków, w sumie 4 000 mężczyzn (...). Wiedeński zaś „Fremden-Blatt” doliczył się raptem 500 umundurowanych „Sokołów”. „Welt Blatt” natomiast stwierdził: Sokoły sformowali pochód, w skład którego weszło prawie 3500 osob i ruszyli w kierunku Bielska.
Pierwsza prowokacja Niemców rozpoczęła się już wczesnym rankiem. Grupa „wszechniemców” napadła na nauczyciela Towarzystwa Szkół Ludowych p. Olecha pod Domem Polskim. Napadnięty wezwał na interwencję policję, ta jednak... odmówiła mu pomocy.
Nawet postronni obywatele, niewtajemniczeni w niemieckie plany, mogli odczuć, iż „coś wisi w powietrzu”, gdyż od wczesnego ranka na mieście ukazywali się licznie członkowie niemieckiego Czerwonego Krzyża z podręcznymi apteczkami.
Równocześnie hakatyści zabezpieczyli się ze wszystkich stron i zadbali o to, aby żołnierze z 13. Galicyjskiego Pułku Piechoty (tzw. „Jung tarhemberg”) i 3 p. ułanów, w którym większość stanowili Polacy, otrzymali surowy zakaz opuszczania w tym dniu koszar. Władze Bielska zmobilizowały również niemiecką straż pożarną i rozlokowały ją przy ulicy Pasternak, gdzie znajdowała się kładka, którą mieli kroczyć Polacy. Zdaniem „Silesi”: Niemcy byli skłonni do pokojowego kompromisu. Chcieli zezwolić na przemarsz Polaków przez Bielsko, gdy Polacy zdejmą wszystkie swoje odznaki związkowe, czerwone koszule itp. Ta propozycja nie została przyjęta. Właściciel młyna Dobija, jeden z najbardziej znanych agitatorów, podburzał Polaków w swojej przemowie do nie przyjmowania tych warunków, lecz aby przemocą wedrzeć się do miasta Bielska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz