Demonstracje we Lwowie
W tym samym czasie we Lwowie młodzież akademicka zażądała rozprawy z nacjonalistami niemieckimi i zdemolowała niemieckie sklepy. Na wieść o krwawych zamieszkach w Bielsku i zakazaniu święta sokolego zorganizowano w trybie pilnym zebranie studentów. Uczestnicy wyrazili swoje oburzenie ze względu na godne ubolewania zajścia i zachowanie Niemców. Po zakończonym wiecu większe grupki studencie zaczęły demolować witryny niemieckich sklepów, szczególnie obuwniczych. Wybili również okna w niemieckiej ewangelickiej szkole. Policja rozpędzała te grupy, a one na nowo zbierały się w innych miejscach. Dopiero nadejście burzy i złej pogody położyło kres zgromadzeniom. W trakcie interwencji policji 3 studentów zostało rannych.
„Welt Blatt” donosił: Wczoraj wieczorem odbyło się tu polskie zgromadzenie studentów, na którym w gorącej atmosferze dyskutowano na temat zajść podczas festynu „Sokoła” w Bielsku. Następnie kilkuset studentów udało się grupami na ulicę Akademicką (Akademiestraße), ulicę Karola-Ludwika (Karl-Ludwig-Straße) i inne ulice centrum miasta, gdzie powybijali szyby w niemieckich sklepach i niemieckiej szkole ewangelickiej. Policja z miejscowego posterunku wkroczyła do akcji odpierając kilkakrotnie napierających studentów przy czym dokonano 3 aresztowań.
Dopiero późnym wieczorem udało się zaprowadzić porządek. Powyższy komunikat został w całości skopiowany przez „Fremden-Blatt“ Również „Arbeiterwille” „Pester Lloyd“, „Deutsches Volksblatt” bardzo krótko o tych wydarzeniach wspominają. Natomiast dłuższą i ciekawszą relację przedstawia „Czernowitzer Allgemeine Zeitung”: Lwów. 30. czerwiec. Na wiadomość o krwawych starciach w Bielsku odbył się tu wiec polskich studentów, na którym zaprotestowano w formie kilku ostro sformułowanych rezolucji przeciwko postępowaniu władz miejskich Bielska i tamtejszej ludności niemieckiej. Następnie uczestnicy wiecu zorganizowali przemarsz przez miasto, na temat którego przebiegu poinformował nas naoczny świadek jak następuje:
Znajdowałem się właśnie w towarzystwie pewnej pani na ulicy Karola-Ludwika (Karl-Ludwig-Strasse) we Lwowie, kiedy podszedł do nas mój krajan, pan Hochstadt, Czernowiczanin i zwrócił naszą uwagę na donośny hałas zbliżający się do ulicy Karola-Ludwika. Słychać było okrzyki: „Precz z Niemcami”, „Precz ze Szwabami!” Przy tym demolowano sklepy niemieckich firm. Dwoma pierwszymi niemieckimi firmami, które padły ofiarą tych dewastacji, były: „Humanic” i sklep obuwniczy „Salamander”. Siły policyjne były bardzo niewielkie, było 2 komisarzy i około 15 albo 20 szeregowych policjantów. Przyglądali się oni obojętnie temu niszczeniu. Na to reagowali demonstranci okrzykami „Wiwat!” na cześć policji i próbowali podrzucać komisarzy do góry. Przywódcy skierowali swoich ludzi w kierunku pomnika Mickiewicza, wygłaszali do nich mowy i zachęcali ich do nowych działań. Działaniom tym padła teraz ofiarą wiedeńska firma Kawa Meinl. Zostały tu potłuczone nie tylko szyby i szklane szyldy, ale również połamano wykonane z metalowych prętów zabezpieczenie wejścia. Następnie z okrzykami „Precz z Niemcami!” pomaszerowali demonstranci dalej, intonując przy tym polskie pieśni patriotyczne i obrażając przy tym czynnie każdego, kto nie zdjął kapelusza z głowy. Naraz jeden z demonstrantów zauważył, ze nasz krajan Hochstadt mówi po niemiecku i natychmiast zawołał: „Tu jest jakiś Szwab!” i od razu posypały się uderzenia kijów na głowę nieszczęśnika. Próbował on bezskutecznie przekonywać o swojej niewinności, próbował powtórzyć swoje słowa w języku rosyjskim, ale wtedy spadło na niego jeszcze więcej uderzeń. Pożałowania godny próbował uciekać, wbiegł do polskiego sklepu, został jednak stamtąd wyrzucony. Z jego głowy ciekła krew strumieniami, demonstranci nie zwracali na to uwagi i dalej tłukli go po głowie. Wreszcie krzyknął biedak po rumuńsku, który to język znal: „Ja jestem Rumunem i jestem niewinny!” Przypadkowo miedzy demonstrantami znajdował się bukowiński medyk, który tez znal rumuński i poprosił wściekłych (demonstrantów) o zaprzestanie. Zabrano rannego do apteki, opatrzono jego rany na głowie i ja i moja towarzyszka odprowadziliśmy go do domu. Już na początku napadu na naszego ziomka stanąłem ja i moja towarzyszka w jego obronie. Jej wybito ząb, mnie groził jednak ten sam los, jak mojemu krajanowi. Tylko szczęśliwemu zrządzeniu losu zawdzięczam, ze skończyło się to dla mnie na kilku uderzeniach kijami.
„Arbeiter Ztg” powtórzył tę relację, na koniec dodając:
O! Austrio! Niemiec dostaje porcję polskich kijów, kiedy mówi po niemiecku, podwójnie polską porcję, gdy mówi po rusku – a dopiero zbawia go kłamstwo, że jest Rumunem! Odnosząc się do tej relacji prasa polska pisała:
Nikt z nas nie będzie zachwalał podobnych wybryków, jakich widownią było nasze miasto w poniedziałek, gdyż tłuczenie szyb i lamp sklepów oraz domów niemieckich lub pseudoniemieckich nie jest żadnym aktem sprawiedliwości czy odwetu, tembardziej, że do demonstrantów tego rodzaju miesza się zawsze niepożądany czynnik wybryków żakowskich, a rozmaite osobniki wyzyskują taką okazję do wyrządzania szkody najmniej winnym jednostkom.
„Kurier Lwowski” pisząc o tych zajściach wspomina również, że podczas manifestacji doszło do wybicia szyb w sklepie Królikiewicza i u fotografa Benesza. Manifestanci uznali to za prowokację i sprawcom tych czynów natychmiast wymierzyli sprawiedliwość.
„Tages Post” w swej relacji ze specjalnego zebrania studentów we Lwowie, którego przyczyną były zajścia, do jakich doszło podczas święta „Sokolego” w Bielsku podkreśliła: Zebrani w ostry sposób potępili zachowanie Niemców w Bielsku. Wiele setek studentów udało się na ulice miasta i centrum dewastowali sklepy niemieckie. Interweniowała policja, która aresztowała trzy osoby. W tych okolicznościach przewodniczący Zrzeszenia Narodowego Niemieckiego dr Gustaw Gross odbył rozmowę z premierem hrabią Stürgthem na temat wystąpień antyniemieckich, jakie miały miejsce we Lwowie, Stanisławowie, Białej i innych miejscowościach. Zażądał ochrony dla życia i własności prywatnej niemieckiej na terenie Galicji. Premier nakazał dogłębne sprawdzenie tych zajść, na które złożono zażalenia, i zlecił surowe ukaranie winnych, tak aby w przyszłości do takich wydarzeń nie dochodziło.
O wydarzeniach tych rozpisywała się prasa galicyjska jeszcze długo po zaistniałych faktach.
Artykuł powstał w ramach stypendium Marszałka Województwa Śląskiego. Jest to fragment większej publikacji, którą autor przygotowuje na wrzesień w oparciu o ówczesną prasę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz