piątek, 8 sierpnia 2014

Bitwa nad Białą cz 3

Niemieckie przygotowania do jubileuszu...

    W tym samym czasie, gdy Polacy w podniosłym świątecznym nastroju przygotowywali się do uroczystości, a drużyny sokole fasowały mundury, niemieccy nacjonaliści odbywali ostatnie narady przed wizytą niechcianych gości. Pod kierownictwem Gustawa Josephy’ego i dr. Förstera 27 czerwca o godzinie 8 wieczorem odbył się w Bielsku wiec stowarzyszeń hakatystycznych, na który przyszło 2000 ludzi do bielskiej Strzelnicy. Zebrani uchwalili czynnie, a więc gwałtem nie dopuścić do obchodu 10-lecia Sokoła bialskiego. Jako odznakę przyjęli bursze niemiecki bielski bławatek, który jest kolorem herbów pruskich, a ich prowodyry białe opaski na rękawy a jako hasło porozumiewawcze trzy krotny gwizdek, na który znak mieliby się zgromadzić w jednym punkcie. 

Dr Förster, który prowadził to spotkanie, tak przekonywał zebranych: Jeśli się raz taką prowokację dopuści, to będzie to pierwszym krokiem do narodowego upadku. W tym sensie musi się dać wyraz wyzwaniu do wspólnego poczucia buntu i oburzenia. (...) Nie chcemy dłużej tego znosić i chcemy wspólnie z Niemcami Bielska - Białej występować, abyśmy nie musieli na podobne zuchwałe ataki być narażeni, chcemy naszą małą ojczyznę ewentualnie sami strzec i pokażemy także, że to potrafimy.

Natomiast poseł do parlamentu Gustaw Josephy przedstawił świętowanie sokole w Bielsku jako zuchwałe i niecne wyzwanie rzucone niemieckiej ludności miasta. Garstka Polaków 8-10 osób utworzyła towarzystwo gimnastyczne, które nigdy się nie gimnastykowało, a na swojej liście mają zapisanych 200 członków, o których egzystencji nikt nic nie wie. Czym jest więc uzasadniona śmiałość do domagania się naszego kościoła, naszych ulic, naszych placów jako miejsca zabawy dla ich prowokacyjnych uroczystości. (...) Przywódcy (chodzi o polskich liderów życia społeczno- politycznego - przyp. JK), lepiej powiedzieć uwodziciele, zapominają przy tym o tym, że wreszcie kiedyś cierpliwość się skończy i może dojść od bezowocnej obrony do coraz skuteczniejszego ataku, biada wtedy mniejszości, gdy my skierujemy środki siły, które mamy do dyspozycji w mieście i w kraju, przeciwko naszym polskim prowokatorom. Na plakatach święta Sokołów w Brnie bije pięścią w bramę miejską Brna. Taka polska pięść puka także do bram Bielska i przypomina nam o niebezpieczeństwie, które leży przed nami, lecz to niebezpieczeństwo jest wskazówką dla nas, aby być świadomymi obowiązku wystąpienia przeciwko niebezpieczeństwu, aby mieć siłę nie tylko pięść odeprzeć, lecz także ją złamać (burzliwe oklaski). Wyrazem tej świadomości, jasnej i silnej woli jest, aby nasz obowiązek w pełni i całkowicie wypełnić i gdy my w tym sensie będziemy się razem trzymać, to wtedy pozostaniemy niemieckimi od stóp do głów (entuzjastyczne oklaski). Nasza wyspa językowa wciska się jak klin w polskie terytorium, dlatego niemieckie środowisko jest cierniem w oku. Niemieccy koloniści uczynili je żyznym, spełnili swój obowiązek i głodującej ludności również na obszarze kultury wnieśli dorobek i zasługi.
Charakteryzując mieszkających tu Polaków i liderów polskiego życia narodowego stwierdził: Ostatni spis ludności podawał, iż z 18 000 mieszkańców w Bielsku przyznawało się do posługiwania się potoczną mową polską ok. 2 000, nie są to żadni pełni Polacy czy wielcy Polacy a la Zamorski, Londzin i Podgórski, lecz w przeważającej części Ślązacy polskojęzyczni, którzy chcą z nami żyć i czują się Ślązakami lub Austriakami i ubolewają nad rażącymi nadużyciami. (...) 

Żyje jeszcze nadal coś z takich wskazań i mądrego ducha państwowego kardynała Koppa, który interesy kościoła, państwa i kraju zespala z obowiązkiem wobec religii. (...) księdzu Londzinowi i innych kapłanów podżegaczy, którzy jako księża miłości i zgody nie bali się głosić kazań o waśni, niezgodzie i narodowym podburzaniu, dążeniach, do czego mieli przy boku także urzędnika państwowego prof. Podgórskiego (burzliwe okrzyki oburzenia), który jest tak ciężko chory, który nie może działać jako nauczyciel, lecz przy pomocy swojej pensji znajduje dosyć czasu aby podjudzać i oczerniać władzę. (Okrzyki: Gdzie pozostaje rząd?) Trzecim z tej trójki jest pan Zamorski, który przystąpił stosownie do spadku po Stojałowskim i swoją pracę podjudzania do nas zaszczepić chce. (...)

Na Śląsku mamy dzięki Bogu w ręku kierownictwo i chcemy go także zachować na wieczny czas.  Jednocześnie dla przeciwwagi zaapelował: Partia -Kożdonia nie jest jeszcze wciąż przez nas należycie uznawana a jest ona jego warta, abyśmy stali po jej stronie. Polscy podżegacze poznali niebezpieczeństwo, które im grozi od rozważnie pracującej Kozdon-Partii i to ich popędza do coraz ostrzejszych, coraz bezwzględniejszych działań.  Trzeba pamiętać, że Kożdoń jego partia i gazeta zawsze krytycznie pisała o polskich dążeniach narodowych. Często na łamach „Ślązaka” odnajdujemy artykuły, które są polskim tłumaczeniem tekstów z niemieckich nacjonalistycznych gazet.

Na koniec mówca wezwał do popierania Niemców, którzy w całym państwie austriackim powinni trzymać się razem przeciwko słowiańskim wrogom, gdyż wspólna więź kultury i mowy obejmie wszystkich Niemców. Wystąpienie posła zakończyła entuzjastyczna owacja zebranych. Podsumowując te wystąpienia można śmiało stwierdzić, że Niemcy polskie świętowanie w Bielsku uznali za prowokację. Natomiast sami nie widzieli nic złego, ani też żadnej prowokacji, gdy niemieccy gimnastycy ze Śląska Austriackiego swoje zloty organizowali na terenie Białej czyli w Galicji. To oni również trzy tygodnie przed zlotem Sokolim 5 czerwca, również w Białej, zorganizowali spotkanie niemieckich górali karpackich, którym Polacy nie utrudniali wejścia na teren Galicji. Poseł do parlamentu Josephy mówiąc o tym zlocie stwierdził: Przy naszej pomocy niedawno odbył się w Białej zjazd Niemców karpackich i usłyszeliśmy tam wiele skarg.

Warto przypomnieć, że w tym samym czasie, gdy zebrani na strzelnicy obrażali się na pomysły świętowania polskich Sokołów w Bielsku, sami intensywnie przygotowywali się do święta niemieckich gimnastyków, których zlot oczywiście zaplanowano w galicyjskiej Białej na 19 lipca 1914 roku.
Artykuł powstał w ramach stypendium Marszałka Województwa Śląskiego. Jest to fragment większej publikacji, którą autor przygotowuję na wrzesień w oparciu o ówczesną prasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz