poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dla każdego coś miłego

    Świat polityki raz po raz nas zadziwia, a nowe standardy mówiące o tym, czym jest „prawda”, honor i wierność swoim poglądom wprawiają nas w pełne zdziwienie. Tym bardziej, że gdy słyszymy pewnych polityków, to mamy wrażenie, że traktują nas delikatnie mówiąc, jako „pożytecznych idiotów”. Niedawno jeden z czytelników poprosił mnie, abym przypomniał, jakąś postać sprzed wieku z naszego regionu tak, aby mogła posłużyć dla dzisiejszych polityków za wzór.  

    Zasugerował mi równocześnie postać dr Theodora Haase. Dr. Haase był na pewno wybitną postacią i wpisał się w pamięć poprzez swoją działalność w historie nie tylko Bielska, ale całego regionu i kraju. Jednak czy można go postawić za wzór do naśladowania osądźcie państwo sami.  
Wystarczy tylko wziąć po uwagę początek 1881 roku. W owym czasie świat polityki żył dwoma sprawami. Pierwsza, to rozpowszechniający się, głównie w niemieckim protestantyzmie antysemityzm oraz sprawa równouprawnienia języka polskiego na tzw. Śląsku Austriackim. W obu kwestiach dr Haase wypowiadał się bardzo ostro, jednak gdy przyjrzymy się źródłom, zauważymy „drobne” różnice.

Zanim przejdę do konkretów jeszcze jedno przypomnienie dr Haase, który często pisał artykuły wspólnie z Kazimierzem Stanisławskim i publikował je w niemieckim dzienniku „Silesia” jak również w tygodniku „Nowy Czas”, którego był założycielem- właścicielem. Pisząc o antysemityzmie protestantów w Niemczech, który rozlewał się na całą Europę stwierdził, że: Jako protestancki duchowny oświadczam, iż ruch antiżydowski jest hańbą i sromotą dla protestantyzmu. („Silesia” Nr. 12 z d. 28. I. 1881.) O czym mogli przeczytać katoliccy i żydowscy czytelnicy w „Silesi” natomiast w swoim ewangelickim piśmie nie był już tak stanowczy i ograniczył się tylko do stwierdzenia: Agitacja przeciw żydom to zjawisko dziwaczne na pierwszy rzut oka, a jak się pokazuje tak naturalne wśród niezdrowych stosunków społecznych Niemiec. („Nowy Czas” nr. 2 z d. 8. I. 1881.) 

    Jednak prawdziwy pokaz rozdwojenia jaźni, na wzór Wałensowskiego „Jestem za, a nawet przeciw” pokazał w kwietniu tego samego roku, gdy zajmowano się sprawą równouprawnienia języka polskiego. Oto na łamach „Silesi” pisał: Nie możemy pojąć, jakim prawem klub polski może się mieszać w sprawy innych krajów. Byłaby to wcale niepowołana  interwencja, gdyż ze Śląska nie odezwał się żaden uprawniony głos z żądaniem językowych reform. (...)Uważam za swój obowiązek bronić w szkołach i urzędach język i interesa niemieckie. („Silesia” nr. 41. z 6. IV. 1881.)

 
    Natomiast na łamach „Nowego Czasu” ten sam człowiek stwierdzi: W kole polskiem poruszono kwestję równouprawnienia językowego na Śląsku. (...)Chodzi głównie o zniesienie  dziwacznego rozporządzenia ministerjalnego z roku 1852, które ustanawia język niemiecki jako urzędowy na Śląsku. My od dawna w naszem piśmie  wykazywaliśmy niesprawiedliwość tego stanu rzeczy i domagaliśmy się równouprawnienia. („Nowy Czas” nr. 15 z 9. IV. 1881.)  „Gwiazdka Cieszyńska” oceniając jego zachowanie stwierdziła: Czy p. Haase na ostatku sam nie wie, czem jest?(...)  Jest po trosze Niemcem a po trosze Polakiem, po trosze centralistą, a po trosze autonomistą, czy „czuje dwie dusze w piersi swojej?” któryż Haase jest prawdziwym Haasem, czy Haase poseł centralistyczno-liberalny, czy Haase autonomistyczny „Nowego Czasu?” Zaiste byłoby się z czego śmiać, gdyby rzecz nie była tak smutną.

    Na pierwszy rzut oka trudno nie zgodzić się z opinią „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Lekarz specjalista pewnie określił by w tym wypadku stopień schizofrenii, a zwykł człowiek brak spójności. Jednak, gdy przełożymy to na „logikę polityczną”, to wychodzi nam – o zgrozo -  całkiem logiczne i klarowne rozumowanie. Oto dr Haase będąc politykiem zachowywał się „racjonalnie”. Chcąc mieć szerokie poparcie pisał czytelnikom poszczególnych gazet to, co oni chcieli przeczytać...Dzięki czemu zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy równouprawnienia językowego uważali, że jest orędownikiem ich poglądów!
    Takie działanie w dużym stopniu ułatwiał mu fakt, że w owym czasie ci którzy umieli czytać czynili to tylko w jednym języku i dzielili się nabytymi informacjami z analfabetami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz