środa, 25 września 2019

1939 rok w Bielsku i Białej cz. 10



Nie wszyscy pamiętają, że sportowe lotnisko w Aleksandrowicach miało swój epizod wojenny. 31 maja 1936 roku z wielką pompą otwarto tu stosunkowo niewielkie szkolne lotnisko i zainaugurowano szkołę pilotażu. Podczas uroczystości wojewoda Michał Grażyński i generał dywizji Berbecki w swych przemówieniach pełnych poetyckich zwrotów o polskich rycerzach przestworzy podkreślali, że powstała nowa, ważna dla obrony narodowej placówka. Nikt wtedy nie przypuszczał, jak prorocze będą te słowa.

Kiedy przyszedł 1939 rok, wśród wojskowych nikt nie miał wątpliwości, że wybuch wojny jest tylko kwestią czasu. W sierpniu niemieckie samoloty zwiadowcze regularnie naruszały polską przestrzeń powietrzną. W sztabie Armii Kraków, która była odpowiedzialna ze ten odcinek frontu, powstał pomysł, aby wykorzystać przeciwko niemieckiemu lotnictwu element zaskoczenia. Aleksandrowickie lotnisko doskonale się do tego nadawało, bo o jego walorach wojskowych od chwili otwarcia piloci mówili z uśmiechem. Teraz jednak to, co było wadą, stało się nagle zaletą. Brak infrastruktury i obrony przeciwlotniczej sprawiał, że wywiad niemiecki mało się interesował Aleksandrowicami. Do Bielska bez rozgłosu przyleciały cztery myśliwce PZL P11 zwane popularnie Jedenastkami wraz z obsługą. Dla bezpieczeństwa zostały zamaskowane i ukryte w pobliskim w ogrodzie, a z pobliskiego domu uczyniono tymczasowy sztab. Żołnierze nie korzystali z budynku administracyjnego i hangaru. Wszystko po to, aby uniknąć strat, jakie mogłyby zrobić niemieckie bombowce, które w pierwszej kolejności atakowałby hangar, a później pas startowy. Poczynione środki ostrożności bardzo się przydały.
Kiedy nad ranem 1 września rozpoczęła się wojna, Niemcy zgodnie z przewidywaniami zbombardowali lotnisko w Rakowicach, gdzie mieściła się główna siedziba 121. eskadry, z której wyłączono tzw. bielskie samoloty. Tym posunięciem załatwili sobie, jak sądzili, całkowicie wolną przestrzeń powietrzną.

 Na wszelki wypadek bombowce, które nadleciały nad Bielsko, miały zrzucić bomby również na bielskie lotnisko. Jak się jednak okazało, pilot się pomylił i zamiast na Aleksandrowice zrzucił bomby na nieodległe błonia w Mikuszowicach. Ten szczęśliwy traf wykorzystali piloci myśliwców z Bielska. Wzbili się w powietrze i czekali na samoloty wroga. Jedenastki nie miały większych szans z nowoczesnymi myśliwcami Luftwaffe, takimi jak Messerschmitt, nasi piloci polowali więc na stalowe ptaki mniejszego formatu. Ostatecznie strącili dwa bombowce Heinkel He-111, Dornier Do-17M oraz samolot rozpoznawczy Henschel Hs 126. Po tych udanych strąceniach lotnicy mieli ochotę na dalszą walkę, niestety element zaskoczenia przestał już działać. Sytuacja, jaka wytworzyła się w rejonie walk armii Kraków sprawiła, że wojsko polskie, przygotowane do obrony na linii Bielsko - Skoczów, musiało prawie bez walki opuścić przygotowaną linię obrony, aby ujść okrążeniu. Wszystko z powodu pęknięcia frontu w innym rejonie walk. Po heroicznym boju w rejonie Pszczyny, gdzie udało się nawet zatrzymać niemiecką 5 Dywizję Pancerną, powstał plan kontruderzenia. Generał Mieczysław Boruta-Spiechowicz nakazał nacierać na tę wyczerpaną i odpoczywającą dywizję. Żołnierze wyszli na pozycje i czekali na zatwierdzenie ataku ze sztabu. Minuty upływały, a rozkaz nie nadchodził. Wieczorem zamiast do ataku żołnierze otrzymali nakaz odwrotu. Tak w dużym skrócie zakończył się wojskowy epizod lotniska sportowego w Aleksandrowicach.

2 komentarze:

  1. film uroczystości otwarcia lotniska mój wujek zarejestrował na kamerze 8 mm. Moja rodzina dysponuje tą taśmą. Taki materiał potrafił wzbudzić u mnie zainteresowanie historia na dłużej :)
    Lukasz Loranc Wilkowice

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam relacje filmową z oficjalnej kroniki, ale bez dźwięku. Bardzo zainteresowała mnie informacja o filmie, czy można by go było zobaczyć?
    Pozdrawiam Jacek

    OdpowiedzUsuń