Początkiem sierpnia prasa lokalna właściwie całkowicie zaniechała publikowania informacji regionalnych, a w całości skupia się na sprawach wojny. „Dziennik Cieszyński” zamieścił rozkaz sokoli ze Lwowa: Do Komendy miejscowej S. D. S. Stanowisko Sokolstwa ustalone: Przystępujmy do walki z Rosyą jako osobne ochotnicze bataliony. Naczelna Komenda należy do naczelnego sztabu armii austryacko węgierskiej. Mobilizacya Sokolstwa nastąpi w najbliższych dniach. Oczekiwać w pogotowiu. Od tej chwili obowiązuje „Sokoli stan wojenny”.
Największą informacją krzepiącą serca była ta o walkach I kadrowej pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. „Czas” z dumą donosił, że: Atak wykonany przez polskich Strzelców pod Miechowem dowodzi, że Strzelcy mogą skutecznie popierać operacyw siły zbrojnej i że odznaczają się sprawnością wojskową. „Dziennik Cieszyński” „Gwiazdka Cieszyńska” z dumą donosili o tym wydarzeniu, a „Poseł Ewangelicki” pozwolił sobie na jeszcze większy hura optymizm pisząc: STRZELCY POLSCY PIERWSI W OGNIU. Oddział Strzelców polskich przekroczył granicę i zajął miasteczko Miechów.
Miechów jest jednem z najpiękniejszych miasteczek w Królestwie Polskiem. Liczy z goni 5.000 mieszkańców. Strzelcy w liczbie 800, pod dowództwem kapitana Franka, napadli tam na 1.000 Kozaków, po części drzemiących na ziemi. Rozpoczęła się bitwa, w której zginęło 400 Kozaków i 140
Strzelców. Reszta Kozaków uciekła w popłochu. Strzelcy zajęli miasto i zorganizowali tam milicyę narodową.
Wrogi Polakom „Nowy Czas” sceptycznie podsumował: Nieprawdopodobne są wiadomości o walce polskiej młodzieży w ilości 800 głów, które pod wodzą jakiegoś kapitana Franka miała napaść na 1000 śpiących Kozaków, z których miało zginąć 400. Niestety tym razem to właśnie ta gazeta była najbliżej prawdy, bowiem jak się okazało bitwie pod Miechowem była tylko mistyfikacją!!! Zamieściła ja najpierw gazeta „Naprzód”, a z której czytelnicy mogli się dowiedzieć, że Piłsudski ze swoimi ludźmi rozgromił Rosjan, z czego aż 500 padło trupem przy własnych stratach 150 ludzi... Informację tę powieliły gazety wiedeńskie, dodając życzliwe komentarze o waleczności Polaków. Niestety chwile później wywiad Austrii był w tym wypadku bezlitosny. Przekaz do centrali wiadomość, że zdarzenie zostało wielokrotnie przeinaczone... Co ciekawe, pomimo tego, że powyższe wydarzenie szybko zostało „odbrązowione” do dzisiaj w wielu publikacjach pojawia się jako wielka bitwa pod Miechowem.
Dużo lepiej zaprezentowali się legioniści polscy, którzy w liczbie 170 wymaszerowali w Wiedniu na wojnę przy wielkim aplauzie zebranych. W szkole realnej przy Waltergasse, gdzie były koszary legionistów polskich, zebrała się prawie w komplecie wiedeńska kolonia polska, jakoteż bardzo liczni
dygnitarze, między nimi także Dr. Hierhammer. wiceburmistrz miasta.
dwojakiem uczuciem, bólu i żalu, bo niejeden idzie na pewną śmierć, ale także z uczuciem radości, wiary i ufności, bo idziecie w obronie naszej ukochanej Ojczyzny walczyć z największym naszym wrogiem, wrogiem nie tylko naszym, ale całej kultury i cywilizacyi. Wierzymy i ufamy, że idziecie w zwycięstwo i cześć, miłość i wdzięczność całego narodu idzie z Wami. Tdźcie walczyć w szeregach armii austryackiej. Jej ufamy i jej nasz los zawierzamy. Więc w chwili tej wielkiej zwróćmy myśl i serce nasze ku Najwyższemu tej armii Władcy, ku naszemu ukochanemu cesarzowi i Królowi i wznieśmy okrzyk, który z górą pół wieku wznosim z głębokiego przekonania i wdzięczności: Najjaśnieiszy Pan Cesarz i Król Franciszek Józef T. niech żyje!
Okrzyk ten powtórzyli trzykrotnie z zanałem, poczem muzyka weteranów zagrała hvmn cesarski a następnie „Jeszcze Polska nie zginęła", które to pieśni obecni zaintonowali. Kiedy potem legioniści wyruszyli, publiczność wiedeńska utworzyła wzdłuż drogi szpaler i zgotowała im owacyę. Największa była jednak owacya przed ministerstwem wojny, gdzie ustawione były tysiączne tłumy publiczności, które obrzuciły legionistów kwiatami. Również z balkonów witano legionistów sympatycznymi okrzykami i powiewaniem chustek. Wiele pań przerwało sznaler i wręczało legionistom kwiaty. Na balkonie ministerstwa wojny ustawieni byli oficerowie, którzy witali legionistów.
Na dworcu kolei północnej pożegnał ich wiceprezydent austriackiego Czerwonego Krzyża. były prezydent ministrów baron Beck, otoczony paniami i członkami austryackiego Czerwonego Krzyża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz