środa, 22 października 2014

Karty na stół - Kto tu kogo przetrzyma w legionach

   Wreszcie 15 września Trzaska-Durski nie wytrzymał nerwowo i kiedy Piłsudski po raz kolejny zlekceważył jego rozkaz, wystąpił do dowództwa 4 armii: Stawiam przeto ka­tegoryczny wniosek o zwolnienie brygadiera Piłsudskiego z dowództwa z powodu niesubordynacji, niedozwolonych podróży na tyłach, obejścia drogi służbowej i niezdyscypli­nowanego zachowania się. Jego zastępcą może być podpuł­kownik Sosnkowski.  Jednak ani w AOK, ani w 4. armii nie zamierzano pozby­wać się Piłsudskiego. Popularność komendanta i otaczająca go tajemniczość stanowiła o jego sile. Licząca wtedy ok. trzech tysięcy żołnierzy I Brygada była niewielką formacją, którą sto­sunkowo łatwo byłoby zastąpić na froncie, jednak jej znaczenie polityczne i propagandowe dla zaborców było bardzo wielkie. AOK wiedziało, że zdymisjonowanie Piłsudskiego wywoła reakcję w polskim społeczeństwie i w efekcie wydatnie utrudni im, a być może nawet uniemożliwi, korzystanie z polskiej karty w przedłużającej się, wyniszczającej siły i zaso­by państwa wojnie. Z tych względów żądanie Trzaski-Durskiego nie zostało spełnione, jednak spór między Piłsudskim a Trzaską-Durskim trwał i doprowadził do podzielenia Brygady. U Komendanta pozostawały 4 i 5 pułk piechoty, na­tomiast Trzaska-Durski dowodził pułkami 1, 7 i 6.
  
   Pod koniec października na Wołyniu znalazły się długo oczekiwane ostatnie pułki II Brygady, przetransportowane drogą kolejową do stacji Maniewicze. Pomiędzy 20 a 24 października „na ziemie poleską przybyła radośnie powitana karpacka II-ga Brygada”.  I tutaj kolejny raz powtórzył się los tułaczy, którzy niemal bezpośrednio po wyładowaniu z wagonów zostali skierowani na pobliski front, aby ratować oddziały austro-węgierskie z XXI brygady, stojące pod Kostiuchnówką.


 W tej sytuacji Komenda Legionów przygotowała kontr-uderzenie. Oddziały legionowe razem ze wspierającymi je węgierskimi, austriackimi i niemieckimi, ponosząc znaczne straty, odbiły część utraconych pozycji. Rosjanie utrzymali jednak Kostiuchnówkę i pobliskie wzgórze 195,45. Rozkaz zdobycia ich rankiem 5 listopada odebrały kompanie z 2 i 3 pułków piechoty. Przeciwko wysyłaniu żołnierzy, którym nie zapewniono wsparcia artylerii, na umocnione pozycje wroga protestował komendant 3 pułku podpułkownik Henryk Minkiewicz. Jednak Komenda, zobowiązana przez dowództwo austriackie, potwierdziła rozkaz szturmu. „Karpadczycy” w trudnych warunkach pogodowych, nie znając terenu, ruszyli w stronę nieprzyjaciela, korzystając z mroku i mgły. Kiedy od okopów przeciwnika dzieliło ich zaledwie 150 metrów mgła się rozproszyła i tyraliera legionistów idących przez otwarte pole, stała się wymarzonym celem dla Rosjan. Idący na czele por. Łysek poderwał ludzi do ataku, a podchor. Lejczak dobył szabli i krzyknął: Naprzód! Niech psiekrwie wiedzą, że idą polskie oficery!. Chwilę później on i jego pluton opuścili na zawsze swoich towarzyszy.

Jak łatwo się domyślić bez odpowiedniego wsparcia żołnierze legionowi zostali podczas tej bitwy zdziesiątkowani. Jednak ich męstwo, wola walki i profesjonalizm zostały zauważone przez niemieckich „towarzyszy broni”, którzy pobliskie wzgórze koło Kostiuchnówki nazwali Polską Górą, a pobliski lasek Polskim Laskiem. Posypał się też cały deszcz wysokich bojowych odznacze­ń od państw centralnych dla legionistów. Nastąpiła rów­nież wyraźnie wyczuwalna zmiana stosunku wyższych do­wództw austro-węgierskich i niemieckich do legionów. W dokumentach, rozkazach zaczęto używać powszechnie, i co ważne oddolnie, bez rozkazu, określenia Wojsko Polskie!!! Szczególnie Niemcy widzieli jak na korzyść wyróżniali się Polacy na tle wielonarodowej armii C.K. Gdy wojna i oku­pacja Królestwa się przeciągała, a równocześnie próby po­zyskania Rosji dla pokoju odrębnego spełzły na niczym, dobro Niemiec wymagało pozyskania narodu polskiego, a w szczególności społeczeństwa Królestwa Polskiego, by ono dostarczyło Niemcom żołnierza na kontynuowanie wojny, a po wojnie stanowiło dla Niemiec wał ochronny w stosunku do Rosji. Z tego też powodu rozpoczynają się pertraktacje z Austro-Węgrami, dotyczące przekazania legionów pod dowództwo niemieckie. Podczas walk pod Kostiuchnówką legionista z Żywca Jan Urbaniec trafia do niewoli rosyjskiej, z której udaje się mu uciec. O jego ucieczce z niewoli krąży legenda, że aby nie zostać schwytanym, podróżował z wędrownym cyrkiem. Nie mając zaś żadnego popisowego numeru występował jako dyrygent cyrkowej orkiestry.

Po tych walkach front na tym odcinku zastygł. Jedynie w nocy z 7 na 8 listopada 1915 roku II Brygada toczy cię­żki bój pod Bielgowem z nieprzyjacielem, który wdarł się na jego tyły. Pułki II i III Brygad spędzały zimę na pozycjach nad rzeczką Garbach w rejonie Kostiuchnówki, Optowej oraz Kołodja.  Zimujące oddziały intensywnie szkolono, poza tym prowadzono wśród żołnierzy szeroko zakrojoną akcję oświatową, otwarto szkoły podoficer­skie i kursy oficerskie. W działaniu na polu edukacyjnym wyróżniał się porucznik Józef Kustroń. Dopiero teraz można było w całej krasie zobaczyć, jak poszczególne Brygady się różnią, gdy chodzi o mundury, krój i kolor, odznaczenia stopni. Dodatkowo ofi­cerowie, którzy przeszli do legionów z armii austro-węgierskiej, musieli zachować swoje dotychczasowe mundury z różnych formacji, co powodowało, że obozowisko legionistów przypominało bardziej jakiś zlot wojskowych, a nie regularne oddziały. Wszelkie próby ujednolicenia wyglądu napotykały na wielki opór. Nawet próba ujednolicenia odznaki legionowej na wzór II Brygady się nie udała.

    Podczas walk pozycyjnych legioniści postarali się nawet o to, aby zorganizować zaledwie dwa kilometry od linii frontu prawdziwe kino. Uzyskali stosowne pozwolenia, zdobyli sprzęt i zaadaptowali pobliską szopę, od które zapożyczyli nazwę dla swojego Iluzjonu. Kinoteatr „Szopa” stał się miejscem wielu spotkań, gdzie oficerowie i lekarze przekazywali legionistą swoją wiedzę z dziedziny wojskowości i sanitarnej. Legioniści wystąpili do stosownych władz o przysłanie filmów szkoleniowych. Na razie, nim nadejdą tamte, kino dające przedstawienia już od kilku dni, poświęcone jest wyłącznie rozrywce, z której legioniści korzystają masowo i w wojskowym porządku...  Przedstawienie odbywały się trzy razy dziennie, a jedyne kino na całym froncie wschodnim budziło zachwyt i zazdrość innych oddziałów. Na przedstawienia przyjechał nawet niemiecki komendant korpusu. 
    To zamiłowanie do „X” muzy legionistów docenili szybko filmowcy, którzy przygotowali specjalny film dotyczący II Brygady. 10 kwietnia 1916 roku w kinoteatrze Hötzendorf w Wiedniu odbyła się premiera filmu, na którą przybyła między innymi Arcyksiężna Izabella. Przesunęły się przed widzami rozmaite epizody z dziejów 2-giej brygady na polach bessarabskich. (...) Były tam sceny z walk – odparcie Moskali zbliżających się nagłym atakiem, artyleria legionów w ogniu, schytanie jeńca. (...) Były i sceny z życia obozów, ranna toaleta w źródełku przed pozycyą, „menaż” z kuchni polowej, koncert legionistów- muzykantów z instrumentami własnej prodykcyi, transport rannych itp. Autorem tych oryginalnych i pięknych zdjęć jest chor. Legionów polskich Maksymilian Staransky.

Pod koniec 1915 roku arcyksiąże Karol Stefan z Żywca razem z rodziną przebywał w Wiedniu. Dowiedziawszy się, że w „Allgemeines Krankenhaus” przebywają ranni legioniści udał się do nich 28 grudnia. Arcyksiąże przywiózł ze sobą opłatek z żywca i łamał się nim z dzielnym polskim żołnierzem, składając mu życzenia szybkiego wyzdrowienia i zwycięstwa przez nas wszystkich tak upragnionego. Obdarzył go również wybornymi piernikami z żywieckiej kuchni pałacowej, a wśród dłuższej rozmowy wypytywał troskliwie o rany i przebieg leczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz