piątek, 17 października 2014
Pierwsze rozdanie, czyli polityka w legionach
W połowie września Piłsudski przygotowując się do rozgrywki, zapowiedział swoim oficerom, że powinni się liczyć z możliwością rozwiązania oddziałów lub złożenia przez niego dymisji. Konsternacja piłsudczyków była wielka, lecz wiara w to, że brygadier wie co robi, jeszcze większa, dlatego komendant mógł być pewien lojalności swoich. Inaczej było z Komendą Legionów i „Żelazną Brygadą”, w której miał wielu przeciwników politycznych jeszcze sprzed wybuchu wojny.
Rozpoczęła się swoista walka o władzę. Oficerowie I i III Brygady sabotowali lub lekceważyli rozkazy i zarządzenia Komendy i Departamentu Wojskowego NKN. nie ukrywając przy tym faktu, że te działania mają charakter antyaustriacki. Piłsudski prowadził grę nie tylko przeciw NKN, ale również po to, aby uwolnić się z kurateli Austrii i przejść bezpośrednio pod skrzydła niemieckie. Na tę grę mógł sobie śmiało pozwolić, gdyż to legioniści pochodzący z Królestwa byli z każdym dniem wojny coraz cenniejsi dla obu armii centralnych. Natomiast NKN złożony z bądź co bądź polskich polityków, ale obywateli C.K. jak również II Brygada w ponad 90% utworzona z galicjan nie miała dla Generalnego Dowództwa żadnej wartości, a tylko i wyłącznie kłopot, bowiem wszyscy oni jako obywatele C.K. mogli być zgodnie z prawem w każdej chwili powołani pod broń i zasilić wielonarodową armię C.K.
Podwójna licytacja
Dlatego też, aby wzmocnić w tej rozgrywce swoje karty, dodatkowo zalicytował na pod stoliku „niemieckim”. Podporządkowany jemu Komitet Naczelny Zjednoczonych Stronnictw Niepodległościowych postanowił odroczyć dalszy werbunek do... legionów! To była mocna karta, prawdziwy JOKER, bowiem Niemcom bardzo zależało na pozyskaniu nowych żołnierzy. Za jednym posunięciem upiekł dwie pieczenie. Jak się okazuje, na terenie Królestwa niewielu wstępowało do legionów, a przecież brygadier zapowiadał, że ochotników może być i milion. Z tego powodu groziła mu kompromitacja i tu kolejny raz Piłsudski pokazał, jest doskonałym graczem, ze swej klęski uczynił triumf. Kiedy okazało się, że odzew „królewiaków” jest marny sam, ogłosił... bojkot werbunku z przyczyn politycznych. Bowiem dla niego polityka była grą: Podnośmy stale grę; ale trzymajmy się, na miły Bóg, obowiązku, że ten, co najwyżej licytuje, ten gra, ten gra i temu pomagają. Polska mimo, ze nie o Polskę wojowano, zaczynała być czymś w grze polityczno-wojskowej pomiędzy zaborcami. Jadę natychmiast do Warszawy, jak tylko będzie wzięta, bez względu na przepustki, jadę zaraz do Warszawy, spróbuję, aż mi się bridge uda urządzić. W bridge'a grać nie umiem, bridge mi się nie udał najzupełniej i musiałem z niego zrezygnować. Zasłużyłem tylko wówczas na manifestację, przed moim mieszkaniem i natychmiast wyrzucono mniej przez Niemców z Warszawy. Bridge mi się nie udał.
Wówczas powziąłem moją nową decyzję, decyzję zatrzymania Legionów. O nas powinni się dobijać, starać, jak o kapryśną pannę, bądźmy kapryśnymi. Wobec tego, też byłem jeden, zdecydowałem grać sam, podbijając do góry te czy inne wymagania, te czy inne rzeczy, które były związane z Polską.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz