Miasteczkowy pejzaż,
czyli plac niestety nie był ryneczkiem.
Pierwszą osobliwością na jaką trafiamy odwiedzając Łodygowice, jest regularny plac u podnóża kościoła. Często przewodnicy oprowadzający wycieczki, a nawet historycy podkreślają, że to swoisty rodzaj rynku, który zawdzięczamy Niemcom, a mówiąc precyzyjniej kolonistom osiadłym tu na tzw. prawie niemieckim w XIII wieku. Chociaż powyższe twierdzenia rozmijają się z rzeczywistością, to jednak jest w nich odrobina prawdy, gdyż regularny kształt placu faktycznie zawdzięczamy Niemcom, ale nie tym z XIII wieku, a tym, którzy przybyli tu na „wycieczkę z biurem podróży Wermacht”.
Oto podczas II wojny światowej, kiedy Niemcy przeprowadzili pierwszy etap wysiedlania ludności Łodygowic, mieli już dobrze przemyślany plan zagospodarowania miejscowości. Urzędowy Komisarz dla rejonu Łodygowic, mający swoją siedzibę we Wrocławiu, wysyła 25 marca 1941 roku nader uprzejme zawiadomienie, a raczej list, do miejscowego proboszcza Henryka Lichoniewicza, w którym informuje: W najbliższym czasie zamierzam na działce 2350/2352, leżącej w Łodygowicach i należącej do parafii w Łodygowicach wybudować: plac sportowy, schronisko młodzieżowe, otwarty basen. Plac powinien służyć młodzieży szkolnej do nauki gimnastyki. Schronisko młodzieżowe byłoby jednocześnie miejscem kąpieli i przebieralnią dla korzystających z placu sportowego i basenu. Powinno mieć około 80 miejsc noclegowych. Poza tym mogłyby się tu odbywać kursy. Basen byłby dopełnieniem placu sportowego, miejscem ćwiczeń, ale jednocześnie miejscem wypoczynku dla przebywających w schronisku młodzieżowym oraz mieszkańców. Proponuję inwestycje te wykonać na Pana gruncie, ponieważ nie jest on rolniczo wykorzystywany. Prosiłbym Pana o darowiznę 5 hektarów potrzebnych gruntów na rzecz Amtsbezirk. Myślę, że z powodu niemożliwości rolniczego wykorzystania tego gruntu oraz podatków jest on dla Pana nieopłacalny. Jeśli darowizna nie byłaby możliwa, proszę o propozycję cenową na te grunty. Sprawa była bardzo poważna, gdyż ks. Henryk Lichoniewicz osobiście rozmawia w tej sprawie z kardynałem Adamem Stefanem Sapiehą, a później wysyła list do Kurii, w którym zawiadamia, że ten wysoki urzędnik sam osobiście chce przyjechać z Wrocławia, aby sfinalizować przedsięwzięcie. Równocześnie proboszcz informuje, że na gruntach, którymi zainteresowani są Niemcy, obecnie jest uprawiana wiklina, która daje ok. 500 marek zysku, a równocześnie służy on jako pastwisko dla biednych, którzy tam wypasają swój przychówek.
Na tym etapie badań nie udało się ustalić, jak szczegółowo potoczyły się uzgodnienia. Faktem jest to, że na terenie gminy miejscowe władze energicznie wzięły się do porządkowania tych terenów. Dlatego też pod koniec 1941 roku Zarząd Gminy w Łodygowicach wydaje decyzję, o rozbiorze dwóch domów mieszkalnych, stajni i stodoły, które znajdowały się w pobliżu kościoła.
Rozbiórka nastąpiła w 1942 roku. Plac utwardzono, a z kamieni fundamentowych z rozebranych domostw został wykonany murek, który miał za zadanie wstrzymywanie osuwania się skarpy. Powstały ryneczek został tak wyprofilowany, aby kolumny marszowe mogły swobodnie przegrupowywać swoje szyki.
Na terenie całej wsi przeprowadzono daleko idące prace związane z prostowaniem ulic, co skutkowało tym, że nowe trakty wytyczono na przykład pomiędzy domem a stodołom właściciela lub też sytuowały studnie na środku skrzyżowania dróg. O pierwotnym wyglądzie placu przykościelnego i jego zwykłej zabudowie najlepiej świadczą fotografie z początku XX wieku, na których widać gęstą i nieregularną zabudowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz