poniedziałek, 18 listopada 2013

Sprawy narodowe cz. 1 - listopad 1913



    Polskie sprawy narodowe na terenie Bielska toczył w ramach środowiska skupionego wokół „Domu Polskiego”. Gazety podkreślały: Specyalnie doniosłe znaczenie ma jednak „Dom polski” w Bielsku, ze względu swoje położenie w centrum niemczyzny, w centrum tak zwanego małego Berlina. W Bielsku bowiem panuje niemczyzna o zabarwieniu prusko-hakatystycznem. Hakatyści miejscowi, podżegani nadto z zewnątrz tępią polskość doszczętnie. W szkołach panuje wszechwładnie język niemiecki, szkoły bielskie krzewią renegactwo w szeregach polskich, uczą nienawiści do tego, co dziatwa z domu rodzicielskiego wyniosła. Rządy miasta spoczywają w rękach polakożerców, którzy zakazują nawet rozlepiać polskich afiszy, podżegają do tępienia polskich szyldów przez zamazywanie lub obrzucanie ich błotem, przez szykanowanie śmiałków.
Podobnie dzieje się i w kościele, gdzie hakatyści ograniczają język polski do minimum. Dzieje się to wszystko w mieście, w którem nawet urzędowe spisy wykazują 14% Polaków, podczas gdy faktycznie jest ich drugie tyle.

Terror wywierany przez Niemców zabija mieszczaństwo polskie, które ginie w oczach, bo dzieci polskich rzemieślników pod wpływem roboty, nacisku ekonomicznego wynaradawiają się zupełnie. Robotnik polski pracujący w fabrykach miejscowych zahukany przez wszechpotężnego Niemca pracodawcę uciekał codziennie lub przynajmniej raz w tydzień na wieś do rodziny, by odetchnąć świeżem polskiem powietrzem, przez tydzień zaś, czy w wolnych godzinach błąkał się po mieście, lub zapijał się w szynku. 
Jak łatwo się domyślić w takich okolicznościach Dom Polski i jego patron śp. ks Stanisław Stojałowski urastali do miana symboli. Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że było on osobą ważną tylko na naszym terenie. Jego działalność narodowa i społeczna zjednywała mu wielu szczególnie prostych ludzi, a namacalnych dowodów pamięci w postaci pomników na terenie Galicji pojawia się bardzo dużo. W listopadzie odsłonięcie krzyża pamiątkowego odbyło się w pobliżu wsi Góra Luszowska w powiecie Chrzanowskim. Na poświęcenie, którego dokonał ks. Kamiński z Chrzanowa przybyła ludność z okolicznych wsi, razem ze swoimi strażakami.
    Jednak dzień powszedni działalności Domu Polskiego nie był łatwy. Nawet, gdy był organizowany wieczorek połączony z zabawą, a wszystko to po to, aby zasilić dochód Zarządu Głównego TSL, władze „swojego ajenta śledczego”. Pan ten zobaczywszy, z daleka jak zaproszeni goście bawili się w „kotka i myszkę” dopatrywał się w tern przekroczenia i chcąc dobrze zbadać, koniecznie chciał dostać się do środka. Wtem jak to w zabawie, jeden z młodych Panów uciekając przed „kotkiem" potknął się; przypadkowo i potrącił sobą ciekawego ajenta, tak, że ten, usuwając się przewrócił się na progu, jaki zawsze między drzwiami się znajduje. Zrobiono zaraźliwy krzyk Niemy w gazetach krzyknęli, Niemców biją....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz