czwartek, 11 kwietnia 2013

Tato strzygoń


    Niecodzienne stosunki musiały panować w rodzinie Szymona Bułki z Rycerki. Prawdopodobnie trzymał on żelazną ręką cały ród. Lubił postawić na swoim, co prowadziło do ciągłych kłótni i sporów. Gdy zachorował, synowie i zięciowie, wykorzystując niemoc „starego ojca nie szanowali i jemu złośliwości wyrządzali”.
    Kiedy senior Bułka zasnął w pokoju Pańskim w 1722 roku, pochowano go przy kościele w Rajczy. Nocą, nazajutrz po pochówku, w domu gdzie mieszkał, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Doszło do tego, że coś lub ktoś „kamieniami od chust warzelnych ciskał i niejednego uderzył”. Przerażona rodzina, pamiętając złośliwości umarłego, stwierdziła, że stał on się strzygoniem i mści się za wszystkie zniewagi. Dlatego „wykopano go i głowę, także ręce po pięści a nogi po kostki mu ucięto”.
 Mimo tego i kolejna noc pełna była niepokojów. Powtarzano więc zabieg - skracając kończyny - raz drugi i trzeci. Kiedy i to nie pomogło „wywieziono go na granicę i (...) spalono”.
    Domowe sposoby okazały się nieskuteczne. Zawezwano więc siły fachowe. Przybył ksiądz, pomodlił się za duszę, odmówił egzorcyzm, po czym wszystko ustało, gdyż to „dusza czegoś pragnęła”, a wszystkie zabiegi wykonywane przez rodzinę były zbędne. Bowiem „wystarczyło tylko za duszę Pana Boga prosić".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz