środa, 10 kwietnia 2013

Kronika kryminalna styczeń 1911

Styczeń 1911




    Powrót z balu sylwestrowego bez względu na wiek bywa trudny, a nawet bolesny. Przypomniał o tym „Ślązak” wspominając niejakiego R. Laske z Bielska, który powrócił do domu z tak wielkim animuszem, że sąsiedzi zmuszeni byli wezwać policje. Przy aresztowaniu opierał się tak, że musiało być zawezwanych więcej policyantów, przy których pomocy jakoteż i osób cywilnych udało się nareszcie rozochoconego wielbiciela nocy sylewstrowej oddać do kozy. Przy tym Laske złamał policyantowi Kobieli szablę i rozdarł mu płaszcz, jakoteż i surdut.


    Natomiast „Gwiazdka Cieszyńska” szeroko rozpisuje się na temat zamordowania i pogrzebu ks. Antoniego Macoszka z Dziedzic. Tym bardziej, że nieudolnie prowadzone śledztwo sprawiło, że podejrzani przez nikogo nie nękali zdołali opuścić kraj. Gazeta biła na alarm, gdyż podobne groźby otrzymał również ks. Józef Waligóra z Komorowic. Sytuacja dla duchownych była nieciekawa, gdyż całkiem nie dawno dokonano napadu z użyciem rewolweru na ks. Warmuza z Kęt. Z tych powodów starostwo w Bielsku wyznaczyło nagrodę 500 K za pomoc w schwytaniu morderców ks. Macoszka. „Czas” krakowski ujawnia:


    Policja zbierała dokładny rysopis zbrodniarzy: dwaj z nich są wysokiego wzrostu, jeden niski; ubrani są w czarne palta. Są to rosyjscy poddani.  Natomiast „Robotnik Śląski” przypomniał okoliczności zbrodni: Po godzinie 5 wieczorem, jacyś nieznani i dotąd niewyśledzeni sprawcy wtargnęli do mieszkania proboszcza i podczas gdy dwaj zrabowali zawartość kasy, około 2.000 K, trzeci rzucił się na bezbronnego ks. Macoszka i strzałem w twarz ciężko go zranił.




    Napady z bronią w ręku stały się plagą, oto w Chybiu doszło do napadu na pocztę. Jak donosi „Czas”: Do biura weszło czterech mężczyzn zamaskowanych i dwóch z rewolwerami otoczyło urzędnika, nakazując mu milczeć i podnieść ręce do góry. (...) Urzędnik nie stracił przytomności, chwycił za rewolwer i błyskawicznie strzelił kilkakrotnie do stojących przed sobą bandytów. (...) Przybyła żandermerya i otoczyła leżących na ziemi poranionych bandytów. Za pozostałymi dwoma zarządzono pościg. Wstępne śledztwo wykazało, że rabusiami byli robotnicy fabryczni z powiatu bielskiego.
Pozostając przy tragicznych zdarzeniach, trzeba odnotować pożar jaki miał miejsce w domu robotniczym Zipsera w Lipniku. Kiedy Kajetan Drzewiecki wraz ze swoją żoną Stefanią powrócili do swojego mieszkania po pracy, zastali widok okropny. Z mieszkania wydobywał się dym, po wejściu do niego zobaczyli straszny widok. W kołysce, w której siennik i pościel jeszcze tlały, leżał trupek Stefanii, ręce, nogi i brzuch były zupełnie zwęglone, z czego wnościć można, że biedne dziecko paliło się powoli zupełnie przytomnie. Mały Piotr leżał na podłodze uduszony dymem. Zapałki znajdowały się w zwykłym miejscu schowane, wnosić więc należy, że mały Piotr, grzebiąc pod kuchnią, gdzie jeszcze nie wygasł ogień od śniadania, wyjął żarzący się węgiel i zaniósł Stefce do kołyski.

Bibiografia:

„Ślązak” nr 1, 7.01.1911, s. 5.
„Gwiazdka Cieszyńska” nr 4, 14. 01.1911, s. 1-2 oraz „Gwiazdka Cieszyńska” nr 6, 21. 01.1911, s. 3.
„Wieniec i Pszczółka” nr 1, 1.01.1911, s. 8-9.
„Nowy Czas” nr 3, 15.01.1911, s. 18.
„Czas” nr 5, 4.01.1911, s. 1.
„Robotnik Śląski” nr 1, 6.01.1911, s. 4.
„Czas” nr 6, 4.01.1911, s. 2.
„Czas” nr 7, 5.01.1911, s. 1.
„Poseł Ewangelicki” nr 1, 7.01.1911, s. 4.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz