czwartek, 22 października 2020

Kalendarium gminy Bestwina cz. 39

 


 

 1911

Edukacja
Rok 1911 był ważny dla całej gminy. Bestwina posiadała już szkołę czteroklasową, w której uczyli Józef Merta, Roman Tryhubczak oraz Janina i Emilja Wdowiszewskie. Jednoklasową szkołę miały Janowice, uczyły tu Wanda Godyniowa i Marya Narowska; Bestwinka, gdzie uczyli Józefa i Walenty Ozga (raz występuje jako Ozga, a innym razem jako Ożga – JK), oraz Kaniów, gdzie nauczycielką była Władysława Gąsiorowska.
Od tego roku szkoły we wszystkich wsiach miały uprawnienia szkoły państwowej.

Zaraza
10 lutego władze znów zakazały sprzedaży bydła i świń na terenie Bestwiny, Bestwinki i Kaniowa starego. Redakcja „Ślązaka” informowała w lipcu o występowaniu w poszczególnych wsiach zarazy pyskowo-racicowej.
W celu podniesienia wiedzy i świadomości rolników zorganizowano kurs rolniczo-hodowlany w Jawiszowicach. Słuchaczami kursu byli w największej czyści miejscowi rolnicy gminy Jawiszowice, kilka gospodyń i po kilku rolników z okolicznych gmin jak Dankowice, Stara Wieś, Janowice, Hecznarowice, Brzeszcze, Włosienica; liczba słuchaczów wynosiła od 48 do 60-ciu i charakterystycznem jest, że się nie zmniejszała, lecz zwiększała.
19 marca w Bestwinie prof. Regiec miał odczyt „O pielęgnowaniu drzew owocowych”.
„Dziennik Cieszyński” na swoich łamach przedstawił sprawozdanie z działalności kółek rolniczych w powiecie bielskim. Wynika z niego, że działało tu wtedy 37 lokalnych kółek, tylko 12 powiatów w całej Galicji mogło się poszczycić podobną liczbą, a w większości przypadków na powiat przypadało jedno kółko. Do trzydziestu siedmiu Kółek należy 2150 członków, przeciętnie po 56 członków, najwięcej członków ma Kółko w Szczyrku, bo 280, najmniej Czaniec –15. W bibliotekach kół znajdowały się 984 książki i prenumerowano 76 czasopism. Najwięcej czasopism posiadano w Hałcnowie (6) i Wilkowicach (5). W 1910 roku sprowadzono 244 drzewka owocowe, w czym przodowali sadownicy z Babic, Bestwinki, Rybarzowic, Starej Wsi i Witkowic. Koła bielskiego powiatu miały na wspólny użytek 25 maszyn rolniczych. Przeprowadziły drenacje na obszarze 432 morgów. Jedyną rzeczą, na którą narzekano, był fakt, że posiadano tylko 16 sklepów, co było związane z tym, że brakowało przyjaznego im punktu sprzedaży hurtowej. Z tego też powodu zainicjowano w Białej utworzenie składnicy towarowej.
    Mocno we znaki dała się rolnikom pryszczyca. W powiecie bialskim odnotowano 5 ognisk choroby, a w żywieckim aż 25. Ograniczenia sanitarne i nadzór weterynaryjny nad sprzedażą i ubojem zwierząt na zagrożonych terenach spowodowały bardzo duże straty finansowe.


W Bestwinie pod Białą otworzyli p. Ślosarczyk Antoni i Spółka parowy tartak. Przed rokiem byli założyli parową cegielnię z nowoczesnym francuskiem piecem pierścieniowym. W ubiegłym roku wypalili i sprzedali przeszło 1 ½ miliona cegły. W tartaku wyrabiają deski, łaty, gotowe więźby i całkowite budynki drewniane. Każdy zatem, kto chce budować, niechaj wpierw zażąda cen materyałów budowlanych od p. Antoniego Ślosarczyka i Spółki w Bestwinie.

Propinacja nowa po staremu
Tygodnik „Wieniec i Pszczółka” w marcu bardzo dużo miejsca poświęca planom zmian dotyczących produkcji i dystrybucji napojów alkoholowych. Sprawa była ważna, również „Silesia” poświęciła jej dużo miejsca. W 1910 roku wprowadzono nowe prawo podatkowe i nowe zasady udzielania koncesji, które miały zmienić dotychczasowy układ sił w tej branży. Jak łatwo się domyślić, stary układ przetrwał, lecz został zachwiany - wymieniono właścicieli karczm w poszczególnych wsiach, poza tym niewiele w tej materii się zmieniło. Tygodnik informował, że nowe prawo wprowadza bezpośrednią kontrolę nad osobami, obowiązanemi do uiszczenia krajowej opłaty konsumpcyjnej od piwa, a zamieszkałem w gminach, położonych w pasie granicznym od Śląska, aby tym sposobem położyć skuteczną tamę wprowadzaniu w granice kraju piwa niezameldowanego i tem samem nieopodatkowanego, wyrządzającemu przez to materyalne straty skarbowi krajowemu.
Kontrolę tę powierzył Wydział krajowy dzierżawcy opłaty komunalnej w Białej, Samuelowi Rappaportowi, który ją przy pomocy osób zaufania godnych tudzież odpowiedniej ilości strażników ma wykonywać.
Celem łatwiejszego, a dla interesowanych stron dogodniejszego sposobu wykonywania kontroli, ustanowiono na razie 7 biur meldunkowych.
Biura powstały w Białej, Bystrej, Szczyrku, Łodygowicach, Bestwinie, Kaniowie i Jawiszowicach. Osoby wprowadzające wszelkie piwo z poza granic kraju, bez względu na to czy piwo, to jest galicyjskiej prowencji (wyrobu), czy też obcokrajowej, mają je w najbliszem biurze meldunkowem zgłosić do opłaty i okartkowania zgłoszenia. Biuro meldunkowe wciągnie zgłoszoną ilość do wykazu, celem zawiadomienia Wydziału krajowego, dla wymierzenia opłaty, a beczki, względnie flaszki okartkuje, na dowód, ze piwo zameldowane. Na przeszło dwóch stronach redakcja rozpisuje się o wszystkich uprawnieniach kontrolerów i ich nieograniczonym wpływie na działalność całej branży. Kończy zaś artykuł stwierdzeniem: Kierownikiem głównym został zamianowany żyd Samuel Rappaport z Białej, który sobie przybrał do pomocy samach żydów, dawnych pod-propinatorów. Dla okrasy wzięto również 3 katolików Jakóba Płonkę, Józefa Grygierczyka, Jana Chlebka, ale nad tymi dwoma ostatnimi ustanowiono nadkontrolera w sławetnej osobie żyda Henryka Feliksa. To powierzenie tych biur meldunkowych samym żydom i powołanie na strażników prawdopodobnie również samych żydów, będzie miało tę stronę ujemną, a dla chrześcijańskiego przemysłu gospodnio-szynkarskiego wprost zabójczą, że ci kontrolerzy i strażnicy będą naszym chrześcijańskim szynkarzom wpychali trunki wyrobu żydowskiego, a biada temu szynkarzowi, który im się oprze, będzie miał rewizyi co niemiara. W Bestwinie było biuro nr 5 dla gmin Bestwina, Bestwinka, Janowice i Dankowice. Biuro nr 6 działało w Kaniowie dla gmin Kaniów i Kaniów dankowski. Kierownikiem biura w Bestwinie był Józef Grygierczyk zamieszkały pod numerem 5. Nad wszystkim czuwał Henryk Feliks z Bestwiny jako zastępca Rappaporta.

O tym zjawisku osobliwie donosi satyryczne pismo „Kikeriki”, pokazując żydowskich karczmarzy w podwójnej roli - zarabiają na pośrednictwie, bowiem załatwiają sobie koncesje u posła Paducha, i rozpijają polskiego chłopa. Gazeta nieprzypadkowo zajęła się tym posłem, gdyż „wsławił” się on sprzedawaniem koncesji - brał łapówki za przyznanie propinacji. Klub Polski odciął się od jego praktyk, jednak Paduch próbował nadal uczestniczyć w pracach klubu. Cały parlament protestował, a Polski Klub mówi: fuj... Pismo „Bie Bombe” zajmujące się sprawami parlamentu podsumowało te fakty następująco: W Polskim Klubie doszło do rozłamu. Wielkim odkryciem było, że koncesje zostały sprzedane. Nie ukarano jednak winnych, lecz pomimo tego przedłożono rządowi koncesje. Bowiem bez koncesji Polski Klub nie mógłby istnieć. Ponieważ w większości zgromadzili się tam koncesjonowani politycy . Gazeta „Der Floh” zamieściła prześmiewczy wierszyk dotyczący tej sprawy pt. „Szlachetni Polacy”, który zaczynał się od słów: W wysokim domu siedzą szlachetni szlachcice, / Którzy powinni siedzieć gdzie indziej.... Sprawa była poważna, gdyż faktycznie Klub Polski lobbował za tym, aby jak najwięcej koncesji otrzymali na terenie Galicji Polacy; chodziło o zmianę ówczesnego stosunku sił w branży alkoholowej. Niektórzy posłowie zapominali, że cel nie uświęca środków, i postępowali skandalicznie, wcale się z tym nie kryjąc. Oprócz Paducha, szczególnie mocno działał w tej materii poseł Stapiński, który tak tłumaczył swoje racje: Drogi kolego. Proszę wziąć ze mnie przykład. Nie można kurczowo zawsze trzymać się zasad, bowiem musimy robić koncesje dla swoich, musimy wspierać swoich. I ja nadal będę robił koncesje.
 
Kubik wraca na salony
W 1911 roku doszło do rozpisania nowych wyborów. Najwięcej miejsca prasa poświęcała wyborom do Sejmu. Wielki przedwyborczy artykuł w „Wieńcu i Pszczółce” zakończono słowami: W Imię Boże, pomni, że wszystko powinno się czynić dla dobra wiary, ojczyzny i ludu, zacznijcie na nowo pracę, natężcie siły, nie szczędźcie trudu i przejęci myślą, że musicie wygrać, musicie postawić na swojem, idźcie ku zwycięstwu chrześcijaństwa nad socyaldemokratyzmem, ludowcostwem i stańczykami! Bóg z Wami, Bracia! Wasi byli posłowie: ks. Stanisław Stojałowski, Stanisław Stohandel, Maciej Fijak, Tomasz Szajer, Ludwik Dobija. Redakcja, która równocześnie była sztabem wyborczym partii chrześcijańsko-ludowej, zapowiedziała zjazd SChLna 9 kwietnia do Domu Polskiego w Bielsku. Wezwała również członków stronnictwa, aby sprawdzili, czy są umieszczeni w spisie wyborców.  
Swoje listy w regionie szybko ułożyli ludowcy. I tak z okręgu Biała - Oświęcim kandydował Franciszek Maślanka i były poseł Jan Kubik, natomiast z okręgu Żywiec – Maków – Jordanów - Sucha Stanisław Szczepański i poseł sejmowy Szwed. PSL zapowiedziało zjazd Rady Naczelnej do Krakowa na 9 kwietnia. Przez cały maj pojawiali się nowi kandydaci, a ich liczba i „jakość” sprawiły, że „Czas” bez ogródek pisał: Ponadto jest kilka jeszcze wręcz humorystycznych słabszych kandydatur, zachęconych pewnie przez garstkę „dobrych znajomych przy kieliszku”. Satyryczne pismo „Kikeriki” studziło rozgrzane głowy wyborców, pokazując starą prawdę, że politycy przed wyborami kłaniają się wyborcom w pas, a po wyborach pokazują dobitnie, gdzie elektorat mają.
Tym razem w obozie ks. Stojałowskiego doszło do rozbicia. W trzeciej turze, która odbywała się 28 czerwca, w okręgu bielskim zmierzyli się ze sobą Kubik (ludowiec), Dobija (w tym momencie chrz. soc.) Stohandel (Stoj), a w okręgu żywieckim Rusin (ludowiec), Fijak (Stoj) i Haller (praw. nar). Posłami, wg wstępnych danych, zostali Jan Kubik, Ludwik Dobija, Cezary Haller i Józef Rusin. Jak łatwo się domyślić, to bratobójcza walka pośród „pobożnych socjalistów” pozwoliła wrócić do gry Janowi Kubikowi.
Na łamach „Wieńca i Pszczółki” pojawiają się długie artykuły na ten temat po wymownymi tytułami: Wybrani czy mianowani posłowie?, Upadliśmy, czyśmy zostali ograbieni?, Gwałty wyborcze. Wiernym — i niezłomnym cześć i dzięki!, Pokłosie wyborcze, Złodzieje. Czytając je, warto po raz kolejny zwrócić uwagę, że ocena polityczna z rzeczywistą niewiele ma wspólnego. Przyzwyczailiśmy się, że Jan Kubik odsądzany był od czci i wiary, teraz jednak czarnym bohaterem stał się Ludwik Dobija, jeszcze w kwietniu wzór cnót i kryształowy człowiek godny naśladowania.
W lipcu ogłoszono wynik wyborów w Białej: dwaj kandydaci rządowi: osławiony bluźnierca i zawadyjaka Jan Kubik oraz zaprzaniec, geszefciarz Ludwik Dobija, mianowani zostali posłami na powiat bialski. Wiadomość tę powitała radośnie czekająca w knajpach hałastra pijacka, razem z Niemcami, żydami i częścią rządowo-ludowcowej polskiej tak zwanej inteligencyi bialskiej. Szczególnie mocno gazeta stojałowczyków piętnowała tych posłów, ponieważ Kubik wystąpił z partii ks. Stojałowskiego kilka lat temu, a Dobija zaledwie miesiąc wcześniej był kandydatem mocno popieranym przez stronnictwo.
Ludwik Dobija szukał sobie miejsca w nowym parlamencie i, jak donoszono z Wiednia, podobno przystępuje do formującego się centrum. „Kurier Lwowski” potwierdzając tę informację pisał, że Dobija robi kolejną woltę - w trakcie wyborów, gdy zmieniał barwy partyjne zobowiązał się, że w parlamencie wejdzie do klubu ludowców i na tę okoliczność podpisał odpowiedni cyrograf. Teraz oświadczył, że nie ma takiego zamiaru. Jak widać, rzeczywistość była płynna...
Ostatecznie w lipcu 1911 roku do Rady Państwa w Wiedniu wybrano 511 posłów na 516 mandatów. Czterech, w tym Daszyński, zostało wybranych w dwóch okręgach i mieli dwa mandaty, a jeden z wybranych - dr Löwenstin - złożył mandat. Do parlamentu weszło 120 posiadaczy ziemskich, 59 adwokatów i tyleż samo dziennikarzy i literatów. Komentując ten skład i pojawienie się po raz kolejny w parlamencie różnego rodzaju pieniaczy, satyryczny tygodnik „Kikeriki” zaproponował, aby obrady posłów przenieść do parku rozrywki na Praterze, by były rozrywką dla gawiedzi.

W październiku umarł ks. Stanisław Stojałowski, który był również posłem do parlamentu krajowego we Lwowie. Na 19 grudnia rozpisano wybory do Sejmu krajowego na miejsce zmarłego ks. Stojałowskiego. Zamiar kandydowania zgłosili dr Łazarski, Dobija, Śmieszek, Kubik i Weyde. Wśród chętnych wymieniano również dr. Mayzela i dyrektora szkoły rolniczej Ponińskiego..
Ostatecznie stronnictwo chrześcijańsko-ludowe, które po śmierci ks. Stojałowskiego przejął poseł Jan Zamorski, uznało, że nie wystawi własnego kandydata, a najlepiej reprezentować region będzie dr Stanisław Łazarski. Można śmiało powiedzieć, że był on jak na owe czasy prawdziwym mężem stanu.

O sokołach z Janowic
W sierpniu gazety wróciły do ubiegłorocznego napadu na członków Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” z Janowic. „Gwiazdka Cieszyńska” przypomniała proces, do jakiego doszło przed sądem okręgowym w Wadowicach po napadzie 5 czerwca 1910 roku w Hałcnowie na polskich sokołów z Janowic wracających z uroczystości 10-lecia TG „Sokół” w Białej. Jak relacjonował „Kurier Lwowski”, 150 osób napadło wtedy na kilku sokołów niedaleko gospody Olmy. Teraz za ten czyn przed sądem stanęło 13 nordmarkowców w wieku od 15 do 27 lat. Sąd skazał Rudolfa Ditte i Jana Jenknera na 2 miesiące ciężkiego więzienia, a Karola Fialka, Józefa Dyczka, Rudolfa Becka, Franciszka Becka oraz Franciszka Juszczaka na 6 tygodni ciężkiego więzienia oraz zapłacenie kosztów postępowania. Adwokat oskarżonych Korn w swojej mowie końcowej stwierdził: Kto akta tej sprawy czytał, musiał przyjść do tego przekonania, że głównych sprawców całego zamieszania tu nie ma, ale są to tylko małoletnie dzieci, które mają zielono w głowie, żółto w dziobie, a których szowinistyczna gazeta wezwała, aby pili i bili. Sprawcy główni wyszli cało, a zasądzeni tutaj mają być ludzie, którzy nawet świadomości nie mieli, co robili. Warto zaznaczyć, że z opinią obrońcy w pełni zgadzali się polscy oskarżyciele i polskie gazety, które jako głównego winowajcę wskazywały prof. Piescha. Na łamach „Ostschlesische deutsche Zeitung” Piesch zamieścił cały cykl artykułów, w których nawoływał do czynnej napaści na sokołów. To samo wydarzenie i późniejsze postępowanie sądowe tak pogardliwie przedstawiał polskojęzyczny „Ślązak”: Zleciało się wszechpolskie „sokolstwo” do Białej, aby ludności bialskiej pokazać swoje (niejeden pożyczane) buty i rogate „mycki”. Dziewięciu nadzwyczaj odważnych „braci sokołów” przejeżdżało, po całodziennej pracy w szynkach bialskich, wieczorem przez Hałcnów. Kilku wyrostków hałcnowskich zobaczywszy śmieszne miny odważnych, przepędziło kijami marsowych „braci sokołów” poza wieś. Dnia 18 i 19 z.m. zasiedli chłopcy jako oskarżeni przed sądem w Wadowicach. Nie lada była to rozprawa, kiedy aż 28 świadków musiało coś nagadać, by jakąkolwiek winę wynaleźć. I myślicie czytelnicy, że chłopców uwolniono? Gdzie tam...


Kanałowa inwestycja
27 grudnia 1911 r. w Brzeźnicy nad Wisłą ruszyła ważna dla całej Galicji inwestycja - budowa systemu kanałów, które miały połączyć Wisłę nie tylko z Dunajem, ale również z Odrą i Dniestrem. Inicjatywę taką zgłoszono już w 1901 roku, ale plany był wielokrotnie modyfikowane. W tym konkretnym dniu rozpoczęto pracę nad tzw. Kanałem Galicyjskim, czyli podstawową drogą wodną o długości ponad 125 kilometrów, która miała być osią całego systemu. Konkretne decyzje, czy trasa pójdzie na południe, wschód czy zachód, zgodnie z „austriackim porządkiem” pozostawiono na później. W uroczystości poświęcenia przedsięwzięcia wzięli udział między innymi starostowie Biesiadecki z Białej i Kulisz z Bielska. Projekt dotyczył m.in. Kaniowa. Kilka lat wcześniej przemianowano drogę z Kaniowa do Dziedzic. Ten trakt miał połączyć port rzeczny ze stacją kolejową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz