Innej konstrukcji był Jan Kubik. Z powodu osobistego urazu do konkretnych duchownych uważał, że instytucja kościoła to forma zniewolenia, a „religia to opium dla mas”. Z każdym rokiem jego poglądy się radykalizowały, wobec czego, jak łatwo się domyślić, drogi polityczne ks. Stojałowskiego i Kubika musiały się rozejść. Dobitnie zostanie to ukazane w dalszej części tego przeglądu pasy. Natomiast w tym momencie zobaczmy, czym zajmował się nasz poseł w 1898 r.
W styczniu Jan Kubik i ks. Stanisław Stojałowski szli ręka w rękę. Kubik był przekonany, że pojednanie się z Rzymem to dla księdza Stojałowskiego tylko zagrywka taktyczna, by móc swobodnie działać. Kiedy w styczniu 1898 r. odbywały się wybory uzupełniające, wspierał na spotkaniach i wiecach jego walkę o mandat. Nieprzychylny im „Kurier Lwowski” zamieścił 3 stycznia relację ze spotkania przedwyborczego w Leżajsku (przedstawiam cały artykuł, abyś, Drogi Czytelniku, mógł poczuć klimat i realia).
Agitacja przedwyborcza w okręgu
Leżajsk 3. stycznia. Spokojny i cichy zwyczajnie powiat łańcucki zaroił się po ogłoszeniu wyborów uzupełniających do Rady państwa. Roi się, ale nie ludność miejscowa, tylko wysłańcy ks. Stojałowskiego z pow. jarosławskiego i rzeszowskiego, którzy torują drogę mistrzowi, zapowiadając przyjazd wielu a wielu innych gości, posłów i nieposłów. Takiej agitacji jeszcze świat ni korona polska nie widziała. Nic dziwnego, pomimo zachwalania ze wszystkich stron, lud zdrowym swym rozumem osądził, że dla niego nie będzie chleba z tej mąki. Ks. Stojałowski będzie musiał każdemu wyborcy do boku dodać dwóch stróżów, aby zwyciężyć.
Dowodem tego wczorajsze zgromadzenie, jakie się tu u nas odbyło, a na którem ks. Stojałowski raczył okazać ludowi swe męczeńskie oblicze w asystencji posła Kubika. Przygotowywali na nie umysły ludu przez kilka dni emisarjusze z Sieniawy pow. jarosławskiego Andrzej Wilk i Chmiel. Zgromadzenie dość liczne, a odbywało się w sali magistratu. Ks. Stojałowski po odprawieniu sumy i wizycie na probostwie wszedł do sali w otoczeniu kilku swoich wyznawców. Zagaił obrady poseł Kubik, którego następnie wybrano zastępcą przewodniczącego, a przewodniczącym burmistrza p. Zawilskiego. Następnie zabrał głos ks. Stojałowski, przedstawił się jako kandydat do mandatu po śp. Hompeschu. Zamiast programu opowiadał nam ks. Stojałowski swoje koleje przez 23 lata, ile on to znosił cierpień, a wszystko z poświęcenia dla dobra włościan. Teraz już wszystko zwyciężył i nie lęka się nikogo, bo lud ma za sobą. Z kościołem się pojednał i ze społeczeństwem, bo mu to nakazywała wiara. Ludzie słuchali tego wszystkiego obojętnie, bo przecie znamy ks. Stojałowskiego nie od dzisiaj. Tylko agitatorzy bili brawa z całych sił.
Po nim wystąpił z mową poseł Kubik. Ochrypłym głosem, zacierając ustawicznie ręce i kręcąc się na wszystkie strony, opowiedział jeszcze raz poświęcenie ks. Stojałowskiego, a potem rzucił się na stronnictwo ludowe i posłów tego stronnictwa, zarzucając im, że nie mają litości dla ludu. Tylko posłowie ks. Stojałowskiego są doskonali, mądrzy, pracowici i poświęceni dla ludu.
Następny mówca Jędrzej Wilk z Sieniawy mówił przez godzinę przeciw notarjuszom i także wynosił pod niebiosa ks. Stojałowskiego. Tak samo z Sieniawy sprowadzony Chmiel dowodził, że jedynie ks. Stojałowski wszystko złe na świecie zniszczyć potrafi. I tak prawił dalej, aż nawet burmistrzowi, przewodniczącemu brakło cierpliwości i wezwał go do porządku, a gdy to nie pomogło, ustąpił przewodnictwo p. Kubikowi.
Przerwał tę zabawę gosp. Józef Hospod z Wulki Grodziskiej. Otrzymawszy z kolei głos wykazywał Hospod nieprawdziwość twierdzeń poprzedników, a w końcu zainterpelował ks. Stojałowskiego, jak się zapatruje na niepodzielność gruntów i kredyt włościański. Interpelacje te były bardzo nie w smak ks. Stojałowskiemu i odpowiedział na nie ni tak ni siak. Jako ratunek dla ludu wskazał ks. Stojałowski, aby długów nie płacić, niech wierzyciele czekają. Odpowiedź ta nie zadowoliła włościan, więc jeden z nich odpowiedział, że zła to rada i zapytał, co ma zrobić gospodarz, który ma 3 morgi ziemi i troje dzieci, jak mu ich gruntem nie będzie wolno obdzielić.
Dalszy mówca p. Szelewicz z Leżajska przyznał, że ks. Stojałowski jest mądrym człowiekiem, ale i na miejscu w okręgu są ludzie mądrzy i do poselstwa zdatni, więc nie potrzeba im ks. Stojałowskiego.
Rozgniewany tem ks. Stojałowski wszedł na mównicę i z całą pasją począł tym wszystkim ubliżać, którzy są przeciw niemu. Powstało zamieszanie.
Wychodzili dalej na mównicę to p. Kubik, to Wilk i Chmiel, aby sprawę załagodzić, a w końcu p. Kubik zapytał gosp. Hospoda, czy on kandyduje, ten odpowiedział, że nie kandyduje. Na raz posypały się interpelacje ze wszystkich stron, ale poseł Kubik jako przewodniczący, załatwił rzecz krótko, oświadczając, że ks. Stojałowski zmęczony i odpowiadać nie może, a zresztą już się zmierzchło i światła nie było, więc na niczem rozeszli się zgromadzeni do domów. Po napitku w szynku Fr. Karasińskiego odjechał ks. Stojałowski w asystencji Kubika, Wilka i Chmiela do Niska. Tak się skończyło zgromadzenie w Leżajsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz