środa, 16 października 2013

Sprawy narodowe listopad 1912

    Dom Polski w Bielsku zagrożony. Tak „Dziennik Cieszyński” po raz kolejny rozpoczyna akcję wspierającą zbieranie datków na podtrzymanie tej narodowej instytucji w Bielsku. W odezwie napisano:
W Bielsku przedewszystkiem dotychczas panuje niepodzielnie germanizm. W szkołach nie tylko nie uczą po polsku, ale wprost wpajają zaprzaństwo narodowe. Polska dziatwa zmuszona jest w obcej mowie uczyć się pacierza, jak pod Prusakiem. W zarządzie miasta, które ma swój własny statut, dający przewagę Niemcom, język polski jest zupełnie wykluczony; nawet prywatne napisy polskie bywają zamazywane lub obrzucane błotem, nawet afiszów polskich nie wolno rozlepiać na murach biurom ogłoszeń! W kościele również polski język jest tylko cierpiany, bo tylko ranne niedzielne nabożeństwa i kilkanaście świąt w roku, przeznaczone są dla Polaków, chociaż przeważnie polska ludność zapełnia dom Boży.
    A przecież polski lud pracujący stanowi tu niewątpliwie większość pod pokostem i terrorem niemieckim — i jego twardą i znojną pracą bogacą się tutejsi fabrykanci Niemcy bez różnicy wyznania. Mieszczaństwo w większości pochodzenia również polskiego o polskich nazwiskach, zahukane przez hakatystów, niechętnie przyznaje się do polskości i często idzie razem; z
najzaciętszymi wrogami.
    W takim mieście zdobyć i utrzymać dla polskości jaki taki posterunek i stworzyć z niego ognisko, w któremby przygnębiona a jednak budząca się ludność polska mogła: się skupiać, uczucia narodowe pielęgnować i strzasnąć z siebie jarzmo niemieckie, — wymagało twardej i wytrwałej pracy choćby wśród najbardziej bolesnych bo niezasłużonych i potwarczych pocisków.
Tej pracy podjął się ś. p. ks. Stanisław Stojałowski w r. 1902, organizująca, „Spółkę ochrony i pomocy narodowej", stowarzyszenie z ogr. por. w Białej dla utrzymania „Domu polskiego" w Bielsku. (...) Bielsko i Biała to szańce graniczne w odwiecznem „Drang na osten” 
Germanów. Gdy padniemy w Bielsku-Białej — Niemcy pójdą bez przeszkody w głąb Galicyi. Lud miejscowy załogą kresową, — walczącą ostatnim wysiłkiem.
    Zwracamy się przeto z gorącą prośbą do wypróbowanej ofiarności Rodaków o łaskawe nadsyłanie datków na „Dom polski" w Bielsku pod adresem Filia Banku Krajowego w Białej. Prosimy również o zapisywanie się na członków „Spółki pomocy i ochrony narodowej w Bielsku” z wkładką dowolna,  począwszy od 2 K rocznie.

    Na potwierdzenie tej nacjonalistycznej tendencji „Kurier Lwowski” informował, że musiano zlikwidować oddział Uniwersytetu Ludowego w Sporyszu i przenieść go do Zabłocia, gdyż tamtejszy zarząd fabryki śrub zwolnił wszystkich Polaków z dozoru technicznego, których podejrzewał o polskie sympatie narodowe i zastąpił je nowo sprowadzonymi Niemcami. 
    Podobne rozwiązanie zastosował Schancer, właściciel fabryki w Bielsku, który został przez Polaków mianowany dyrektorem fabryki sukna w Rakszawie. W prasie pojawiły się żale na: fabrykę p. Szancera i majstrów z tej fabryki, że nie chcą z polskimi robotnikami mówić po polsku, choć umieją. Przed kilku tygodniami wydalono za to robotnika, że nie, rozumiał, co mu majster z farbiarni po niemiecku mówił, a kiedy robotnik dostał papiery i po szedł do kancelaryi się zapytać, czemu go puszczono, oświadczono mu, że był nieposłuszny wobec majstra. Robotnik bronił swego stanowiska, a pisarz kazał mu iść majstra przeprosić. Za co? Za to, że pan Szancer Niemiec, bierze wysoką pensyę z polskiej fabryki? Robotnik nie usłuchał, bo nie miał za co przepraszać i został pracy pozbawiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz