czwartek, 5 grudnia 2019

Parafia w Godziszce cz. 15

Czasy II wojny światowej

Wojska niemieckie zajęły Godziszkę już 3 września. Nawet nie widziało się głównej armii niemieckiej. Polski opór był słaby i mało skuteczny. Niektórzy parafianie uchodzili przed inwazją niemiecką. Błąkali się po różnych powiatach z tą nadzieją, że wojsko polskie wstrzyma, a następnie wypędzi okupanta. Próżne były nadzieje. Ponieśli różne szkody i wrócili do swoich domów –niewolni. Parafianie byli bardzo zgnębieni nieustannymi najazdami żołnierzy niemieckich, którzy ukrywali broń po żołnierzach polskich. „Tutejszy duszpasterz był często nawiedzany przez żołnierzy niemieckich, gdyż przy kościele polscy żołnierze rozbrajali się, więc duszpasterz o polskiej broni dobrze wie, gdzie się znajduję. Z tych opresji duszpasterz wyszedł cało, ponieważ wcale nie był obecny przy rozbrajaniu polskich żołnierzy”.
Ludność parafii pracowała w fabrykach, a później została wyzuta z domów i pola. Do parafii zjechali koloniści, zwani tutaj Bauerami. Między innymi Rudolf Muhn zajął posesje pod numerem 217, Karl Weishaupt – 221, Klein – u Olka, Krygel – u Pawełka. Wszystkich było 15 – jak wynika z relacji ks. Rączki. Podczas wojny „volkslistę” podpisało 5 rodzin z Parafii. Pod względem religijnym w parafii były ograniczenia. Nie wolno było duszpasterzowi uczyć religii w szkole. Najczęściej uczył dzieci w kościele jako przygotowanie do I spowiedzi i komunii św. za zgodą rodziców”.
Na wszystkie procesje trzeba było mieć zezwolenie. Cmentarz kościelny przeszedł na własność zarządu gminy.


Czas wojny i powszechne zniewolenie doprowadziło do tego, że zdarzały się osoby, które ściśle współpracowały z władzami okupacyjnymi. Miejscowy duszpasterz miał wielkie problemy przez takie donosy. Jednym z nich był Wojciech J. Niemcy mówili o nim „to nasz człowiek”. On to doniósł o zbieraniu danin poza ustalonym limitem.  Inna osoba Marianna C. oskarżyła księdza przed sołtysem ustanowionym przez Niemców Janem Czernkiem z Kalnej, że: tutejszy duszpasterz kazał parafianom broń polską zakopywać do ziemi. Czernek zignorował jej oskarżenie, dzięki czemu kapłan uniknął aresztowania i wywózki do obozu koncentracyjnego. Podobne skargi na księdza złożył jeden z mieszkańców wsi, który podpisał listę przynależności do narodowości niemieckiej, który ze względów osobistych chciał proboszcza „usunąć z powierzchni ziemi”. Ten człowiek Józef  pisał również skargi po wojnie do Kurii. Nie miał ksiądz łatwego życia, gdyż 6 innych podobnie pisało do Urzędu bezpieczeństwa! Do dzisiaj pozostały ich donosy... 
Podczas działań wojennych w 1945 roku komenda wojsk niemieckich znajdowała się na plebani w Godziszce ks. przebywał w piwnicy. Tuż po przejściu frontu zostały skradzione zasłony z ołtarzy i obrazów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz