czwartek, 11 kwietnia 2019
Ludzki los fotografią pisany cz.2 Pułkownik Franciszek Raczek
Franciszek Raczek urodził się 20.11.1897r. w Okrajniku w małej, ubogiej wiosce na ziemi żywieckiej. Mając 12 lat przeniósł się do Łodygowic. Tam była 4-klasowa Szkoła Podstawowa. Po maturze w 1916 roku został powołany do wojska austriackiego. Tak wspomina jeden z epizodów tej wojny. Po udanej ofensywie niemiecko-austriackiej w jesieni 1917 r. groziła Włochom katastrofa. Aby ich ratować wysłali Alianci na ich pomoc kilka dywizji, z których dywizja francuska wzięła do niewoli na Monte Tomba nad Pilawą około 80 oficerów i 1500 szeregowych m.i. mnie. Aby podnieść ducha ludności włoskiej i podkreślić swą skuteczną pomoc zarządzili Francuzi przemarsz wziętych jeńców przez ulice miasta Castelfranco. Ja byłem świeżo upieczonym chorążym (Faehnrich) wiec miałem nowe pozłacane naszywki na kołnierzu i jedna gwiazdką na nich. Miałem również na piersi dwa medale za waleczność. Ponieważ wyglądałem jak chłopaczek i to w dodatku małego wzrostu, wiec kazali mi Francuzi zdjąć płaszcz i postawili mnie na czele tego pochodu, w czasie którego jeden z podoficerów francuskich szedł w przyzwoitym odstępie, z rewerencją wskazywał raka publiczności moją osobę i powtarzał: - „generale austriaco”, a ludność omal na mnie nie pluła.
W swoich wspomnieniach Raczek nie tylko mówi o chwalebnych sytuacjach. Znajduję się tam też historia obyczajowa. Po zdobyciu przez mój patrol włoskiego, podręcznego magazynu żywnościowego, raczyli się moi żołnierze zdobycznym winem, a ja Raczek nadmiernie się uraczyłem. Upiłem się po raz pierwszy w swym życiu. Przeleżeliśmy cała noc, zamiast zgodnie z rozkazem dołąyć do kompanii, która posuwała się innym przejściem. Zasłużyłem więc na sąd polowy.
Gdy nazajutrz połączyłem się z kompanią, wylegitymowałem się tabliczką tożsamości zabitego sierżanta, co moi żołnierze skwapliwie potwierdzili, podał mnie dowódca do drugiego już medalu za waleczność. Nagroda zamiast sądu polowego.
Po zakończeniu I wojny światowej brał on udział w wyprawie na Kijów. Tam też jak młody dowódca miał też „ułańską fantazje”. Mój ryzykowny, głupi zryw pod Kapuściami na Ukrainie w 1920 r., kiedy na czele kilkunastu konnych zwiadowców ruszyłem przeciwko nacierającej kompanii bolszewickiej. Głupstwo zrobiłem, zagalopowałem się, lecz powróciłem bez strat pomimo gęstej strzelaniny.
Później walczył praktycznie na wszystkich frontach wojennych w Polsce.
Był oficerem marszałka Józefa Piłsudskiego do spraw aprowizacyjnych w latach 1922-1935. Towarzyszył często marszałkowi w jego wyjazdach.
Wspomina też jak uniknął losu polskich oficerów w Katynu.
Będąc ewakuowanym z Departamentem Piechoty do Małopolski wschodniej w 1939 roku otrzymałem rozkaz udania się z kpt. Tafelskim do Dubna dla zorganizowania kursu obrony przeciwpancernej. W czasie jazdy furmanką do stacji zauważyliśmy niespotykane dotąd lecące samoloty. Z naprzeciwka nadjechał rowerem policjant z wiadomością o wkroczeniu bolszewików. Dojechaliśmy do stacji, gdzie na szczęście stał pociąg komórki meteorologicznej naszego lotnictwa, z personelem, który rozprószył się na skutek przelotu tych samolotów. Gdy człowiek jest zagrożony to i umysł sprawniej działa. Ogłosiłem „koniec alarmu” odebrałem dowództwo niezaradnemu oficerowi, kazałem Tafelskiemu zająć miejsce obok maszynisty i zamiast do Dubna jechać do Czortkowa. Tam alarmowałem telefonicznie kogo należy, a potem po zabraniu do pociągu urzędnikowi osób zagrożonych dojechaliśmy — zamiast do Dubna, a w przyszłości Katynia — na Węgry.
Następnie Walczył w 2 Dywizji Strzelców Pieszych m.in. we Francji w 1940r. Był wzorowym dowódcą u generała Stanisława Maczka. W czasie walki 2 Dywizji Strzelców Pieszych we Francji w 1940 roku, otrzymałem rozkaz obsadzenia i obrony ważnej miejscowości Damprichard, oddalonej o kilkanaście kilometrów. Przy zatarasowanych Francuzami drogami i zmęczeniu mego batalionu nie mógłbym na czas spełnić zadania.. Zaryzykowałem: Kazałem wyładować ze samochodów większość sprzętu, załadowałem na nie kompanią i sam jadąc na czele z rewolwerem w ręku zmuszałem Francuzów do ustąpienia mi drogi. Dojechałem na czas, a resztę batalionu dowiózł w nocy podesłanymi samochodami kpt. Tomicki i Daniszewski- wspominał pułkownik Raczek.
Był internowany w Szwajcarii w 1944r.
Gdy zakończyła się wojna ze względów politycznych nie mógł wrócić do Polski z tego powodu zamieszkał w Anglii. Pułk. Raczek był autorem wielu książek.
Pomagał rodzinie i ludziom w potrzebie. Pod koniec życia opiekowała się nimi Rozalia Wolny.
20 lutego 1987 zmarł.
Na podstawie dokumentów i wspomnień Rozalii Wolnej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz