czwartek, 25 października 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 30.



Jak długo można być panienką,
czyli rodzina jest najważniejsza

   Już kilka razy wspominałem o porywach serca, jakich doznawała Selma lub też jakie budziła u mężczyzn. Za każdym razem wszystko kończyło się stosunkowo szybko, gdyż dla niej najważniejsza była kariera. Jednak w miarę upływu czasu, powoli coś się zmieniało. Szczególnej relacji nabrała jej przyjaźń z drem Josefem Halbanem znanym ginekologiem wiedeńskim. To już nie były młodzieńcze zauroczenia, lecz ugruntowana znajomość, która zmieniła się z czasem w miłość. Poznali się na balu w operze w 1900 roku, a od 1905, jak wspomina córka Désire, ich kontakty miały bardzo serdeczny charakter. Ich relacje utrzymywane były w tajemnicy. Jednak dla opinii publicznej primadonna była niezwykle ciekawym tematem. Każdy mężczyzna, którego widziano w jej towarzystwie kilka razy, natychmiast stawał się potencjalnym mężem. Ot, taki los dobrze znanej, troszkę już leciwej panny. Nigdy jednak Selma nie odnosiła się do tego typu plotek, oczywiście aż do czasu. Kiedy w sierpniu 1910 roku prasa poinformowała o jej zaręczynach z Benem (Bernhardem) Tieberem, właścicielem wiedeńskiego teatru Apollo, artystka zareagowała zdecydowanym dementi, oświadczając, że szerzenie plotek o jej zaręczynach, jakie miały się dokonać podczas wyjazdu do Paryża, jest całkowicie pozbawione sensu.

   Przyczyny tej stanowczej reakcji wyjaśniły się już na początku listopada, kiedy to liczne tytuły prasowe ogłosiły jej zaręczyny z drem Halbanem.

Narzeczony był niezwykłą postacią. Urodził się w Wiedniu 10 października 1870 roku, jednak jego rodzina miała swoje korzenie w Krakowie. On zaś był znanym położnikiem i ginekologiem, a 22 grudnia 1909 roku otrzymał tytuł profesorski. Chociaż państwo młodzi planowali kameralną imprezę, to cała stolica monarchii przygotowywała się na ten dzień. Ślub w magistracie odbył się 4 grudnia 1910 roku. Udzielił go sam dyrektor urzędu Appel. Panna młoda nosiła czarną aksamitną toaletę, a na głowie miała niebieski kapelusz. Natomiast pan młody ubrany był klasycznie na czarno, z cylindrem na głowie. Oczywiście gości przybyło dużo więcej, niż zostało zaproszonych, z tego powodu w ostatniej chwili trzeba było zmienić salę.

 Nowożeńcy zaraz po ślubie wyjechali do Szwajcarii. Przy tej okazji pojawiło się też trochę dezinformacji. Szczególnie przestrzelił się „Kurier Lwowski”, który poinformował, że Selma pochodzi z Krakowa i wyszła za Polaka, brata posła do parlamentu Alfreda Halbana. Co do jej pochodzenia – tłumaczyć nie trzeba, jednak wspomniany Alfred nie był bratem, lecz kuzynem Josefa. O ile kontrakt cywilny odbył się w świetle fleszy, to ślub w obrządku rzymskokatolickim skromnie i bez rozgłosu. Państwo Halban ślubowali sobie miłość i wierność 7 kwietnia 1911 roku.


Halbanowie zamieszkali razem w Wiedniu, w zapisie kontraktu cywilnego znalazł się paragraf, że każde z nich ma prawo do prowadzenie niczym nieograniczonego życia zawodowego. Z tego powodu Selma już jako mężatka dalej występuje, uczestniczy w balu sylwestrowym. Mało tego, pomimo konfliktu z dyrektorem Gregorem podpisuje szczegółową umowę na kolejny sezon. Zobowiązuje się do 28 występów. Jednak artystka ma w pamięci, że jej zegar biologiczny bije i jeżeli chce zostać matką to teraz. Możemy przypuszczać, że konflikt z nowym dyrektorem ułatwił jej podjęcie decyzji o zajściu w ciążę. Niewiele osób wie, że potrafiła ona błogosławiony stan pogodzić z pracą zawodową. Ukrywała ten fakt przed wścibskimi. Będąc w 8 miesiącu ciąży, występuje w premierze sztuki pt. „Dame im smaragdgrünen Kleid” (Dama w szmaragdowej sukience) i odnosi triumf. Z tego powodu informacje o urodzeniu córki Désire w dniu 10 kwietnia 1912 roku były dla wielu zaskoczeniem.


 Bardzo szybko po porodzie pani Kurz-Halban wraca do aktywności zawodowej. Nagrywa kolejną płytę. Podpisuje też sporo zobowiązań na gościnne występy. Jesienią wraca do opery. Małżeństwo i macierzyństwo sprawiają, że jest bardziej uległa i skora do kompromisów. Tym bardziej, że w operze pojawiła się świeża krew i ktoś inny zajął jej miejsce. Rzadziej obsadzana w głównych rolach, często pojawiała się na gościnnych występach w Budapeszcie i Pradze. W grudniu zachwyciła wiedeńską publiczność w „Rigoletcie”. Czy to oznacza, że w operze doszło do pojednania? Nic takiego! Wojna przeszła do podziemia. W trakcie podjazdówki dyrektor Georg oficjalnie uśmiechał się do primadonny, ale równocześnie dawał jej mniej możliwości do zaistnienia na scenie, a także obsadzał ją w przedstawieniach, które nawet on uznawał za średnie. To oczywiście powodowało frustracje, aż w końcu artystka nie wytrzymała i dała „skandaliczny” wywiad dla „Neues Wiener Journal”. Jak mówi dzisiaj młodzież, Selma „pojechała po całości”. Czy zespół Opery Dworskiej pod obecnym dyrektorem stał się gorszy, nie śmiem twierdzić. Nikt nie jest nieomylny w sprawach sztuki i nie ma jednego miernika. Jednak ja jestem przekonana, że Opera prowadzona przez dyrektora Gregora mogłaby mieć wyższy poziom. (...) Jest tu dużo dobrych artystów, jednak mało gwiazd. Pozostają karni i posłuszni, natomiast ludzie wielkiego formatu, jak choćby Slezak, uciekają, co powoduje, że wiedeńskiej scenie coraz trudniej konkurować z Paryżem i Londynem, a coraz częściej przypomina prowincjonalną fabrykę. (...) Ja już dawno wyjechałabym do Ameryki, która stale się o mnie upomina, ale na razie nie mogę. Mam maleńką córeczkę i męża, który może być nieobecny w pracy najdłużej 2 miesiące, więc Ameryka musi poczekać!. Jak łatwo się domyślić, po takim ostrzale w wykonaniu Selmy dyrektor Hans Gregor okopał się jeszcze bardziej, a równocześnie przeszedł do wojny pozycyjnej i postanowił „zagłodzić” artystkę, ograniczając jej występy do niezbędnego minimum przewidzianego kontraktem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz