środa, 3 października 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 26.



Obyś cudze dzieci uczył,
czyli występy w rodzinnym mieście

Każdy artysta w sposób szczególny traktuje występy u siebie. Są one zawsze obarczone dużym ryzykiem, gdyż „swoi” przeważnie są największymi krytykami. Pierwszy występ Słowika z Bielska w sali Strzelnicy, tak jak i późniejszy, w 1902 roku, już opisałem. Również następnemu koncertowi towarzyszyło dużo emocji, nie tylko artystycznych. Jego zapowiedzi pojawiły się już w 1904 roku.
Miał się odbyć w listopadzie 1905 roku. Spodziewając się dużego zainteresowania, odpowiednio wcześnie rozpoczęto sprzedaż biletów. Jakież było zdziwienie organizatorów, gdy okazało się, że zainteresowanie koncertem jest słabe. Na szczęście szybko się zorientowano, że ktoś złośliwie rozpuścił plotki o jego odwołaniu przez artystkę. Uruchomiona szybko kontrakcja reklamowa przyniosła pożądany skutek. W sobotę wieczorem wielkie rzesze ludzi przyszły, aby podziwiać rosnący z roku na rok talent Selmy Kurz. Teatr pękał w szwach, a artystka kilkakrotnie bisowała.
Jednak jej wspaniały występ przyćmił niefortunny incydent po spektaklu. W szatni po koncercie panował wielki tłok. Nie zważając na to, wiele osób paliło cygara i papierosy. Jak łatwo się domyślić, chwila nieuwagi sprawiła, że niedopałek strącony na tiulową damską garderobę spowodował niewielki pożar. Na szczęście nie doszło do paniki, ogień ugaszono, a „podpalonej” nic się nie stało. Jednak to wydarzenie sprawiło, że wszyscy dziennikarze w relacji z tego wieczoru skupili się nie na Selmie i jej śpiewie, lecz na pożarze w szatni... Jak widać, w świecie mediów nic się nie zmienia.
Ten koncert był ostatnim oficjalnym, jaki gwiazda dała w Bielsku przed I wojną światową.


Następne wizyty w rodzinnym mieście odbyły się, gdy już weszło ono w skład Polski. Selma śpiewała tu wiosną 1920 roku i w lutym 1922. Ten ostatni pobyt był dla niej emocjonalnie niezwykle trudny. Wprawdzie występy udały się świetnie, ale nastrój artystki nie był najlepszy. Oto odwiedzając grób ojca, uświadomiła sobie, że więcej osób zna z nekropolii niż z ulic swojego rodzinnego miasta. Jej melancholijny nastrój pogłębiły szczytne cele koncertów. W jednym wystąpiła na rzecz sierocińca ewangelickiego (było to podziękowanie dla dra Theodora Haasego), a w drugim – kilku instytutów działających przy tutejszej Gminie Żydowskiej. Było to swoiste pożegnanie artystki, która weszła w etap podsumowań swojego życia. Jednak zanim do tego doszło, nasza gwiazda prowadziła niezwykłe, barwne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz