Kasa wydana, a sala pusta,
czyli modernizacja to nie wszystko
czyli modernizacja to nie wszystko
Pod koniec listopada zaniepokojona „Silesia” pisała: Dyrektor naszego teatru Blasel nie wywiązuje się z umowy. Z tego powodu komitet teatralny postanowił zwolnić go wraz z zakończeniem sezonu i zażądać od niego zapłacenia grzywny. Jako podstawę niedospozycji dyrektora podano zbyt duże tempo pracy. Smutne jest to, że nadzieje wiązane z przebudową teatru nie przyniosły oczekiwanych efektów. Po trzech tygodniach przyzwoitego grania, pojawiły się propozycje z poprzedniego sezonu, a im bliżej Wigilii, tym gorsze i rzadsze występy. Jeżeli po nowym roku coś się nie poprawi, to będzie naprawdę źle.
W drugiej części artykuł gazeta dostrzega inną stronę problemu: Patrząc jednak na propozycje teatralne trzeba również poszukiwać przyczyn realistycznych. Najważniejszym jest ogólny kryzys ekonomiczny, brak wszystkich niezbędnych do życia środków, zwłaszcza mieszkań, i wzrost znaczenia cen oraz podatków sprawił, że cała populacja pracujących cierpi. Wszystkie pieniądze przekazuje na podatki i opłaty. Opłaty wyrównawcze powodują, że ludzie uciekają z miasta i w ogóle z kraju. Ludność ma teraz tak wiele innych palących problemów, które są naprawdę ważne i dlatego teatr znalazł się w ostatnim rzędzie potrzeb.
Kiedy do tego dołożymy nieprzyjemny fakt dużego spadku dochodów własnych teatru, to musimy się liczyć, że jego koszt spadnie na nas pośrednio. Gdyż bezpośrednio teatr dostaje subwencje od miasta Bielska. Czy jednak miasto będzie chciało go dotować, gdy ostatnia modernizacja pochłonęła około 120. 000 koron.
Cytowana kwota, która jest dużo wyższa niż koszty ostatniego remontu, zapewne uwzględniała wszystkie środki, jakie na modernizację teatru przekazano.
Nic dziwnego, że na sesji na sesji rady miejskiej było gorąco, gdy pojawił się temat sprawozdania finansowego teatru. Temperaturę dyskusji podgrzał dodatkowo pan Gutwiński, który w imieniu komitetu teatralnego wyraził zadowolenie z osiągniętych wyników finansowych i rekomendował przyjęcie sprawozdania. Burmistrz Steffan wyraził wielkie swoje zdziwienie tą rekomendacją, zwłaszcza, że dyrektor Blasel nie wywiązywał się z podpisanej umowy, a w ostatnich dniach swoją nieporadność ukrywał pod płaszczykiem choroby. Burmistrz proponował więc, aby w ramach kary pozbawić dyrektora połowy kaucji przez niego złożonej. W podobnym duchu wypowiadał się radny Förster. Gutwiński nie składał broni i przekonywał, że średnie wpływy ze sprzedaży biletów wzrosły z 5 do 6 tysięcy, a to jest maksimum, które można dzisiaj w lokalnych warunkach uzyskać. Rozmowy toczyły się długo, a radni przerzucali się faktami i liczbami.
W końcu przytoczono przykład wielokrotnie większego od Bielska miasta Barmen-Elberfeld, jednego z głównych ośrodków Nadrenii Północnej-Westfalii, w którym teatr osiąga podobne zyski z biletów, a mieszkańców jest tam 260 tysięcy. Wobec tego argumentu postanowiono warunkowo uznać, że sprawozdanie finansowe teatru jest zadawalające, a komisja ma bacznie przyglądać się poczynaniom dyrektora.
Znamienne, że żaden z radnych nie zaproponował, aby sięgnąć po zupełnie niewykorzystanego polskiego widza, a warto przypomnieć, że codziennie do Bielska i Białej przybywało ok. 14 tysięcy polskich robotników do pracy. Przy racjonalnym założeniu, że co najwyżej co dziesiąty z nich byłby zainteresowany wizytą w teatrze, można by liczyć na dodatkowe 1400 osób, które – chodząc na komedie i dramaty – mogłyby zasilić kasę.
Do końca roku na scenie pojawiły się sztuki: „Vergelt’s Gott!” (Niech Bóg błogosławi), „Wien bei Nacht” (Wiedeń nocą) „Winer Frauen” (Wiedeńskie kobietki) Lehara, „Man lebt nur einmal” (Żyje się tylko raz).
Dyrektor Blasel najwyraźniej wziął sobie do serca życzenia komitetu teatralnego i magistratu, bo od stycznia nastąpiła zdecydowana ofensywa informacyjno-reklamowa kierowanej przez niego placówki. Na pierwszy ogień poszło przedstawienie „Der Sohn der Wildnis” (Syn pustyni).
Było to dzieło Friedricha Halma (naprawdę nazywał się baron Franz Joseph von Münch-Bellinghausen), austriackiego poety, prozaika i dramaturga rodem z Krakowa. Przy okazji wystawienia tej sztuki pani Fabry miała swój benefis, a jej gra została oceniona bardzo wysoko.
W ramach akcji promocyjnej prasa regularnie zamieszczała repertuar teatru, ale i długie, przeważnie bardzo pozytywne relacje z premier. Kolejną z nich był dramat Hermanna Sudermanna pt. „Stein unter Steinen” (Kamień wśród kamieni).
Tym razem autor okrzyknięty największym dramaturgiem naturalizmu i skandalistą stworzył dramat społeczny. Utalentowany uczeń kamieniarza Jakub Biegler zabija w gniewie właściciela warsztatu i idzie do więzienia. Po powrocie ma duże trudności z znalezieniem pracy. Jego życie się zmienia, gdy pomocną dłoń wyciągna do niego dobroduszny mistrz kamieniarski.
W styczniu w teatrze przygotowano jeszcze „Der Opernball” (Bal w operze) Richarda Heubergera i komedię pt. „Weh dem, der lügt” (Biada temu, kto kłamie!)
znaną też jako „Die Journalisten” (Dziennikarze) Gustawa Fraytaga.
Dużą recenzję tej sztuki „Silesia” zamieściła dopiero końcem marca 31 stycznia na scenie pojawił się dramat Oskara Bendienera pt. „Die Strecke” (Odcinek). W przedstawieniu zagrali m.in. pani Fabry oraz aktorzy Wonger, Mieland, Skal, Zich, Fink, Meninger.
Następna sztuka wywołała sporo fermentu w wielowyznaniowym społeczeństwie Bielska i Białej. Dyrektor Blasel wystawił „Die Krenzelschreiber” (Kruncel pisarzem), dzieło austriackiego pisarza Ludwiga Anzengrubera, który skłaniał się do przekonań ateistycznych.
Autor połączył w sztuce aktualne problemy społeczne z tradycyjnym teatrem ludowym. Mieszkańcy małej wsi piszą list otwarty do papieża, sprzeciwiając się dogmatowi o papieskiej nieomylności. Proboszcz namawia małżonki rolników, aby poprzez strajk od „obowiązków małżeńskich” nakłoniły mężów do zmiany stanowiska. Wynika z tego cały ciąg perypetii. Przedstawienie to musiało wywołać sporo dyskusji, gdyż ewidentnie wymierzone było w jeden z dogmatów kościoła katolickiego.
W prasie odnajdujemy dużą recenzję nowej adaptacji sztuki „Rosenmontag” Otto Hartlebena, która po raz pierwszy była w Bielsku grana w 1901 roku.
Na początku lutego premierę miał spektakl „Romeo i Julia”, szerokie jego omówienie znajdujemy cztery dni później w „Silesii”. W rolę Julii wcieliła się pani Fabry, a partnerował jej jako Romeo pan Wonger. Recenzent wróżył przedstawieniu dużą popularność i zapowiadał, że nie zejdzie ono z afisza do Niedzieli Palmowej.
Luty to również premiery sztuk „Die Schüssenliesel” i „Das Heimchen an Herd” Goldmarka.
W repertuarze pojawiły się również spektakle: „Die Puppenfee” – balet Josefa Bayera – oraz „Bastien und Bastienne” – przedstawienie z muzyką W.A. Mozarta i tekstem Friedricha Weis-kerna. Spektakl składa się z 12 arii przeplatanych dialogami.
W Bielsku główną rolę żeńską zagrała pani Clbert.
Dużo miejsca poświęciła prasa premierze dramatu Schillera „Räuber” (Zbójcy). Końcem miesiąca zaproponowano natomiast widzom operę Mozarta „Die Zauberflöte” (Czarodziejski flet). Tutaj gwiazdą był pan Skal.
Kontrowersyjne przedstawienie pt. „Die Krenzelschreiber” Ludwiga Anzengrubera zostało chyba dobrze przyjęte przez widzów, gdyż miesiąc później, w marcu, dyrektor Blasel zaproponował kolejną jego sztukę pt. „Der Pfarrer von Kiechselb” (Kapłan z Kirchfeld). I tym razem jej treść jest zdecydowanie antyklerykalna. Kapłan katolicki ma problemy i dylematy związane z celibatem, ślubami cywilnymi, grzebaniem samobójców oraz związkami państwo-kościół. Długą recenzję spektaklu zamieściła „Silesia” 6 marca. Przygotowanie w tak krótkim czasie dwóch przedstawień skierowanych przeciw kościołowi katolickiemu można interpretować jako włączenie się bielskiego teatru w toczącą się wówczas gorącą dyskusję.
Początkiem marca grano sztukę Gustava Davisa pt. „Die Jakonsleiter” (Jakubowa drabina). Podczas jednego z przedstawień swój benefis miał aktor Graselly. Ciekawą propozycją były przygody Sherlocka Holmesa w adaptacji Franza von Schönthana, wystawiane pod tytułem „Drei Erlebnisse eines englischen Detektivs” (Cztery przygody angielskiego detektywa). W repertuarze pojawia się też sztuka pt. „Fatintza”, podczas której benefis miała pani Poldi Czakolczay.
W marcu dziewczęta z żydowskiej organizacji charytatywnej rozpoczęły przygotowania do występu, z którego dochód miał być przeznaczony na pomoc najbiedniejszym.
Dużo uwagi gazety poświęciły „Wilhelmowi Tellowi” Gioacchina Rossiniego. Oparta na sztuce Schillera opera cieszyła się dużym zainteresowaniem. Podobnie dużą recenzję poświęcono komedii Eugeniusza Fschirikoffa pt. „Die Juden” (Żydzi).
Amatorzy zaprezentowali w teatrze adaptację bajki braci Grimm pt. „Köng Drosselbart” (Król Drozdobrody). Recenzent „Silesii” w sposób szczególny wyróżnił grę Sali Herszlikiewicz.
Na koniec sezonu, w marcu, przypomniano widzom „Fausta” Goethego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz