piątek, 13 lutego 2015

Straż pożarna w akcji cz. 13



( Rok 1913)

   We wtorek po północy zaalarmowano straż pożarną z powodu wybuchu pożaru w fabryki firmy Gustawa Molendy w Bielsku. Płonęła jasnym płomieniem suszarnia wełny, rozprzestrzeniając wielką łunę na oba miasta. Straż lała wodę z sześciu pobliskich hydrantów, prócz tego jednym wężem z sikawki fabrycznej i dwoma wężami z sikawki straży pożarnej bielskiej. Okolicznością pomyślną był śnieg leżący obficie na dachach i na ulicy i gorliwa pomoc ze strony właściciela fabryki i pogotowia batalionu piechoty, który utrzymywał porządek.   Po dwugodzinnej walce udało się w końcu ogień zlokalizować, a nawet ocalić niektóre maszyny z płonącego budynku.
   W domu K. A. Zipsera.w Lipniku wybuchł onegdaj o godz. 11 przed południem pożar. Zniszczeniu uległ dach i pokoje strychowe.
    We wtorek po południu wybuchł w domu cechowym w Bielsku pożar, który straż pożarna natychmiast ugasiła.

    16 października 1913 roku doszło do dużego pożaru domu kupca Gichnera w Aleksandrowicach. Miejscowa Straż Pożarna nie mogła sobie poradzić z żywiołem i dopiero pomoc jednostki z Bielska sprawiła, że ogień opanowano nad ranem. Przy czym dom i stodoła spłonęły doszczętnie. 
Kolejny pożar schroniska na Klimczoku wstrząsnął opinią publiczną. W poniedziałek po godzinie pierwszej po południu zauważono na zamglonym Klimczoku pożar. Okazało się, iż spaliło się schronisko, odbudowane po pierwszym pożarze przez barona K1obusa.


Tym razem kronikę kryminalną rozpoczniemy od serię pożarów jaką dotknęła Podbeskidzie. Najpierw 5 listopada przy ulicy dworcowej w hotelu „Norbahn” cały dach stanął w płomieniach. Przybyła na miejsce straż dzielnie się spisała nie pozwalając się rozprzestrzenić pożarowi, niemniej z powodu dużej ilości wody zalane zostały poniższe mieszkania.

W Aleksandrowicach spaliła się stodoła pana Cienciały. W stodole były nagromadzone wielkie masy zboża, paszy i słomy. Spaliły się również 4 świnie i jeden pies. Stodoła ta miała 137 lat i była 30 m długa. Pożar miał miejsce z 5 na 6 listopada i ugasiła go miejscowa ochotnicza straż pożarna.  Końcem miesiąca spłonęła stodoła, a w niej maszyna do młócenia, której właścicielem był Rudolf Schädla. Ogień szalał przy ulicy Gizeli i wyrządził szkody na 12 tyś koron. Spalony obiekt był ostatnią stodołą jaka przechowała się do naszych czasów.   Pożar ugaszono również u majstra ślusarskiego Pilarzego.  Bielsko dotknęły też pożary sklepowe. W ostatnim czasie wybuchł pożar w handlu papieru Silberberga i w sklepie bławatnym Marienstraussa w Białej. Ogień powstał każdym razem tuż po zamknięciu sklepu i miał spowodować wielkie szkody w nagromadzonych materyałach. Widocznie ciężkie nastały, dla kupców żydowskich czasy, jeżeli zbyt towarów na większą skalę tylko ogień może spowodować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz