Z 15 na 16 pod osłoną nocy ruszyły długie kolumny w kierunku Rarańczy. Austrjacy nie orjentowali się w podjętym planie. Chrzęst taborów zwrócił uwagę na nieprawdopodobny ruch Korpusu Polskiego. Zniszczone połączenia telefoniczne powiedziały resztę. Padły pierwsze strzały i rozpoczęło się forsowanie przejścia pod Rarańczą...
Przed samą północą legioniści rozbili dwa bataliony austriackiego 53. pułku piechoty. Nad ranem 100 oficerów z Józefem Hallerem na czele oraz około 1500 żołnierzy otworzyło sobie przejście bagnetem. Oni w marcu połączyli się w Sorokach nad Dniestrem z II Korpusem Polskim. Niestety, większości ta sztuka się nie udała. Z około 5500 ludzi, połowa po przesłuchaniach została wcielona do wojsk austro-węgierskich i wysłana na front włoski. Natomiast resztę internowano w obozach w Hust, Marmaros-Sziget, Busty-haza, Dulfalva, Szeklencze. Natomiast 91 oficerów i 25 podoficerów i spora grupa ok. 250 szeregowych stanęło przed sądem. Postawiono im najcięższe zarzuty - zbiorowy spisek i bunt oraz dezercję. Złapani przeżywali prawdziwe piekło i ich los ważył się aż do 24 września 1918 roku, kiedy aktem łaski cesarza Karola postępowanie zostało umorzone. Wszystkich oficerów w drodze łaski zdegradowano na sierżantów, a podoficerów na szeregowców oraz wyznaczono im front włoski jako miejsce pokuty.
W tym samym czasie, gdy toczył się proces, żołnierze Hallera połączeni z II Korpusem Polskim prowadzili nierówne walki przeciw swoim niedawnym sojusznikom. 18 kwietnia hallerowcy na rozkaz generała Osińskiego, świeżo mianowanego przez Radę Regencyjną dowódcy wojsk polskich na Ukrainie, zatrzymali się w okolicach Masłówki niedaleko Kaniowa. Osiński zaklinał Hallera, aby nie bił się z Niemcami i czekał na rozwój wypadków. Pod presją tego rozkazu Haller istotnie zatrzymał swój marsz i rozpoczął rokowania z Ukraińcami. To jednak pozwoliło Niemcom na przegrupowanie sił i przygotowanie manewru oskrzydlającego. 8 maja skierowali do Polaków ultimatum nie do spełnienia, a później dla fortelu, aby doprowadzić do wyjścia Polaków z Masłówki, gdzie byli oni przygotowani do obrony, wycofali się. 11 maja Polacy ruszyli w stronę Kaniowa, tam jednak w nocy z 11 na 12 maja zostali znienacka zaatakowani. Ostatecznie II Korpus Polski dowodzony przez generała Hallera, po kilkugodzinnej zaciętej bitwie, stoczonej 12 maja 1918 roku pod Kaniowem, przestał istnieć. Z 7 tysięcy żołnierzy korpusu Niemcy ujęli 250 oficerów i niespełna 3000 szeregowych. Jednym z nich był sierżant Aleksander Koutny z Żywca, któremu w trakcie transportu do obozu udało się mu uciec. Reszta z Hallerem przez tereny Rosji dociera do Francji i tam formuje się jako „błękitna armia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz