czwartek, 17 maja 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 3.



Życie wśród trumien,
czyli przeprowadzka z Białej do Bielska

   Zanim do tego wszystkiego dojdziemy, warto przypomnieć, że rodzina Kurz przenosi się z Białej do Bielska i wynajmuje dwupokojowe mieszkanie w domu stolarza Stoklassa, którego głównym zajęciem było wyrabianie trumien. Życie wśród tych specyficznych mebli nie było łatwe. Jednak z czasem mała Selma przywykła.
   Jej ojciec Wilhelm był niewysokim, małomównym człowiekiem, który trudnił się produkcją i naprawą parasoli. Mój ojciec był prawie ślepy. Kiedyś cegła spadła mu na głowę i to stało się przyczyną jego ślepoty. (...) Kiedy miałam dziesięć lub jedenaście lat, jechałam na rynek, aby pomóc ojcu w sprzedaży parasoli. Pomimo trudów w noc poprzedzającą wyjazd nie mogłam się doczekać tych podróży, taka byłam szczęśliwa i zadowolona, że mogę pomóc –wspominała Selma Kurz. Zajęcie ojca, zapewne ciekawe, było niestety sezonowe i mało płatne, z tego powodu ciężar finansowy utrzymania rodziny spoczął na matce.

Ernestyna, matka Selmy, była przeciwieństwem ojca. Energiczna, dużych rozmiarów kobieta, której nigdy usta się nie zamykały, bowiem, jak wspominają ją znajomi, albo mówiła, albo się śmiała. To ona zarabiała jako rękodzielnik i sprzątaczka, a po pracy... zarządzała domem. Taka symbioza rodziców doskonale wpływała na atmosferę i harmonię domową, chociaż sytuacja materialna rodziny była kiepska.


Duchowe rozterki,
czyli jak klaps zmienił bieg historii

Państwo Kurzowie bardzo dbali o dobre wychowanie swoich dzieci. Z tego powodu, gdy tylko pojawiła się możliwość, wysłali je do przyklasztornej szkoły prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Nasza bohaterka uczyła się w niej do 13 roku życia. Atmosfera panująca w tej placówce oświatowej imponowała młodej i wrażliwej dziewczynie. Chóralne śpiewy, wspólne modlitwy sprawiły, że zapragnęła zostać... jedną z zakonnic. Gdy o swoim zamiarze poinformowała rodziców, zdarzyło się coś niebywałego. Małomówny i spokojny ojciec najpierw wysłuchał córki, a potem krótko i kategorycznie powiedział: NIE! Następnie, by dobrze zapamiętała jego wolę, dał jej pierwszego i jedynego w życiu klapsa. Wilhelm nawet nie przypuszczał, że ten jego mało wychowawczy czyn w sposób zasadniczy wpłynął na rozwój wielkiej operowej kariery Selmy, o czym przekonał się później. Teraz zaś, by wybić córce z głowy te niedorzeczne marzenia, wysłał ją na przyuczenie do zawodu szwaczki, po to, by w przyszłości miała fach w ręku.
Selma śpiewała dużo i chętnie, jednak początkowo prawie nikt nie zwracał uwagi na jej piękny głos. Może poza dwoma rzemieślnikami. Wspomnianym już wcześniej trumniarzem i mistrzem ze szwalni. Jednak obaj mieli różne oczekiwania. Stolarz Stoklassa prosił, aby ze względu na rodziny zamawiające trumny śpiewała głośno tylko spokojne i poważne utwory. Natomiast właściciel szwalni chciał, aby śpiewała wesołe i rytmiczne piosenki, gdyż zauważył, że wtedy wszyscy szybciej pracują!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz