Za dużo mi było tego dobrego, więc odzywam się: „Nie wyprowadzaj mnie człowieku z równowagi, bo może się to źle skończyć!” – Ten zdrajca wstaje i podchodzi do mnie i dalej kpi ze mnie, a nawet zaczyna mi się odgrażać. _ Tedy wstaje na nogi i ja, a uniesiony oburzeniem daję mu w tę gębę, którą się ośmielił drwić z Chrystusowego krzyża. To poskutkowało – bo miałem już spokój aż do końca mej drogi. – Taki to był napad Fijaka na Kubika!
Nikt tego nie widział, więc ja sobie postanowiłem nic o tem ani pisać ani mówić, ale ten zuch sam zaraz to oznajmił „Naprzodowi”, aby się przed swoimi „towarzyszami” poskarżyć. Nie miał się biedak czem pochwalić – lepiej było to zaniechać, zwłaszcza skoro tylko raz liznął. Może teraz wnieść interpelacye do Ministra sprawiedliwości – lecz na przyszłość niech się strzeże zaczepiać ludzi spokojnie jadących, a tem bardziej naśmiewać się z krzyża.
Pietrzykowice 27 grudnia 1905, Maciej Fijak, poseł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz