Morderca po Pietrzykowicach chodził
Chwile grozy przeżyli mieszkańcy Pietrzykowic w grudniu 1907 roku. Kilka dni wcześniej z prasy dowiedzieli się, że w Kętach i Czańcu w nocy z niedzieli na poniedziałek popełniono trzy morderstwa.
Mianowicie ofiarą zbrodniczego czynu padł w Czańcu karczmarz Konior i jego żona, a w Kętach pono dziewczyna. Trzech tych morderstw dokonało 2 zbrodniarzy, z których jednym jest Andrzej Kurek, morderca Wspomniany osobnik był dobrze znany policji, gdyż przed laty zyskał niechlubną sławę mordercy. Z tego powodu hucznie świętowano jego pochwycenie, gdyż zabił on między innymi policjanta Dietricha. Schwytał Kurka i jego wspólnika policjant Franciszek Zygmunt, który otrzymał za to krzyż zasługi.
Jednak Kurek nie mógł wysiedzieć za kratami i szybko uciekł z więzienia w Wiśniczu. Po czym zaczął na nowo terroryzować całą okolicę. Miał on też fantazję. Szybko omotał młodą dziewczynę spod Oświęcimia i obiecał jej ożenek. Udając się na ślub pożyczył pieniądze od świadków, a gdy je otrzymał, zeskoczył z wozu i tyle go widziano. Opuszczona narzeczona dopiero na posterunku policji dowiedziała się, jakiego to sobie kawalera wybrała. Taki właśnie człowiek, mający na swoim koncie nie tylko oszustwa, ale i morderstwa, przeniósł się z Oświęcimia na ziemię żywiecką. W grudniu na granicy z Łodygowicami, sierżant (wachmistrz) żandarmerii Regel z Żywca natknął się na dwóch podejrzanie zachowujących się ludzi. Stróż prawa zaskoczył nieznajomych, a równocześnie zachował zimną krew i pochwycił jednego z poszukiwanych. Panika zbiegów była duża, gdyż byli przekonani, że ten wachmistrz to tylko jeden z wielu uczestniczących w obławie. Z tego powodu Kurek uciekając, zgubił swój rewolwer. Pochwycony jego towarzysz o nazwisku Mrowiec zapewniał, że on nigdy nikogo nie zabił, a strzelającym był niejaki Kostrzeba. Z późniejszych doniesień wynika, że informacje z Czańca były przesadzone. Prasa prostowała:
Z Czańca Wiadomość podana przez nas o zamordowaniu 3 osób w Czańcu i w Kętach jest na szczęście o tyle mylna, że ofiary morderczego zamachu na dzierżawców gospody, — Konior i jego żona, żyją i ich życiu nie zagraża poważne niebezpieczeństwo. Kule rewolwerowe dane przez zbrodniarzy zraniły tylko ciężko Koniorów. Wiadomość zaś o zamordowaniu dziewczyny w Kętach jest zupełnie nieprawdziwa. W Pietrzykowicach jednego ze zbrodniarzy ujęła już żandarmerya. Pościg za Kurkiem, który jak się okazało z fotografii przedłożonej świadkom zamachu w Czańcu, był jednym z bandytów, odbywa się dalej. Niemniej Kurek siał postrach, a prasa w artykułach pt.
Kurek – latający Holender? Ciągle informowała o jego wyczynach. Przeprowadzono nawet na niego obławę z udziałem 60 żandarmów, ale zbrodniarz jak przystało na latającego holendra pojawiał się i znikał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz