wtorek, 10 maja 2016

Stadt Theater in Bielitz nr 63.

Ekonomia to nie wszystko,
czyli prawdziwej sztuki blask


    Jednak świat teatralny, na przekór rzeczywistości, w tych trudnych warunkach osiągał artystyczne wyżyny. Najlepszym tego przykładem było sprowadzenie do Bielska aktorki Lotte Medelsky, wielkiej wiedeńskiej gwiazdy, która oszałamiającą karierę rozpoczęła mając zaledwie 17 lat.

Już pierwszy jej występ w sztuce Ludwiga Anzengrubera pt. „G’wissenswurm” zakończył się owacją na stojąco. Również następnego dnia w dramacie Ernsta von Wildeubrucha pt. „Rabensteinerin” pani Medelsky dostarczyła widzom wielu wzruszeń. Entuzjazmu widzów nie przyćmiły kłopoty z udźwignięciem niektórych ról przez miejscowych artystów.

 Nie minęły jeszcze echa występu pani Medelsky, a już u drzwi bielskiego teatru zjawił się Alfred Gerasch na dwa występy. 6 lutego zagrał w „Die Judin von Toledo” (Żydówka z Toledo), a 7 w „Rosenmontag”.

Gerasch jest przedstawicielem nowoczesnej strony Hof-burgtheater. Jego cała gra, elegancka powściągliwość i fizyczne piękno robi efekt nieporównywalny – donosiła prasa. Gdy gwazdor miał wyjeżdżać, widzowie zażyczyli sobie, aby tego artystę jak najszybciej sprowadzić z powrotem.

13 lutego zjechała do miasta nad Biała Grete Petrovitzs z Raimundtheater in Wien. Pod koniec lutego przyjechała kolejna wiedeńska gwiazda pierwszego formatu Pepi Glöckner. Występ gościnny Pepi Glöckner z niemieckiego Teatru Narodowego w Wiedniu. Era Rübsama dobiega końca, ale daje on nam na pożegnanie udane występy jeden po drugim. (...) To już nie była aktorka, która stała na scenie, ale artystka, która dzięki doskonałej technice nawiązała kontakt z publicznością i ją uwiodła – pisał recenzent po pierwszym spektaklu

Po drugim spektaklu „Die Försterchristl” recenzent zachwycał się: W zatłoczonym wnętrzu teatru Pepi Glöckner zakończyła wczoraj swój gościnny występ (...) Prawda, wizytówką najlepszych kreacji jest to, że ona wie, jak doprowadzić do właściwego efektu najmniejsze, najbardziej nieistotne szczegóły. Pracowała starannie przy użyciu najprostszych śro-dków z naturalnością i wdziękiem
Paradoksalnie to właśnie kryzys gospodarczy sprawił, że gwiazdom wiel-kiego formatu chciało się jeździć na prowincję. W Wiedniu było dużo wielkich artystów, którzy aspirowali o sympatię coraz mniejszej widowni.

   W cieniu tych wielkich wydarzeń artystycznych o godziwe pieniądze walczyli członkowie orkiestry miejskiej. Skarżyli się, że od lat nie widzieli podwyżki, a inflacja sprawiła, że nie stać ich na zakup odzieży, szkołę dla dzieci czy wizytę u lekarza. W mieście rozważano różne koncepcje ratunkowe, m.in. zastanawiano się, czy nie przemianować orkiestry miejskiej na wojskową, bo wtedy przeszłaby na garnuszek państwa...
    Na kilka tygodni przed końcem sezonu 1912/13 Wilhelm Hopp wpadł na pomysł zorganizowania w teatrze wieczoru historycznego. W założeniach miało to być przedstawienie wybranych wydarzeń z lat 1813-1913 o wielkim lokalnym znaczeniu; miały się w nim znaleźć m.in. najważniejsze etapy z życia teatralnego w Bielsku. Zaplanowano je na sobotę 1 marca. W realizację tego przedsięwzięcia zaangażowali się reżyserzy Paulmann, Loibner i Torelly, kapelmistrz Leschetitzki i koncertmistrz Josef Umlauft oraz cały personel teatru. Zgromadzono liczne materiały historyczne, rozmawiano z organizatorami występów teatralnych, również tych na strzelnicy czy w teatrze zamkowym. Po wielu dniach przygotowań nadszedł historyczny wieczór ukazujący przeszłość i teraźniejszość Bielska i Białej. Zgrabny dobór elementów sprawił, że wieczór był majstersztykiem. Hopp bardzo żywo i w jasny dla publiczności sposób przedstawił dzieje lokalnej sceny. Zmianę czasu i smaku, wzrost roszczeń i oczekiwań publiczności. (..) Początek operetki w Bielsku (…,) udokumentowane wykonanie operetki „Magiczne skrzypce” Johanna Straussa. (...) Program był bogaty, aplauz na koniec przypominał huragan. (...) Beneficient został nagrodzony za swoje wysiłki obficie. Bielsko-Biała po raz kolejny udowodniło, że potrafi docenić sztuki czyste i wypływające z serca.
W połowie lutego Eduar Loibner obchodził swój jubileusz. Co ciekawe, ten aktor i reżyser w kontrakcie miał zapisane dwa benefisy! Na 18 lutego zaplanowano „Króla Edypa”. Niestety, jego starania i kunsztu nie zauważyła nasza publiczność i musiał grać przed prawie pustą widownią.
Dużo lepiej przeszedł podczas „Nocy w Wenecji” jubileusz Toniego Conrada – grał przy prawie pełnej widowni, która nie zapomniała o kwiatach i podarkach.

    W marcu z Wiednia do Bielska wybrał się z gościnnym występem Karl von Zeska z Vienna Hofburg Theater. W tym samym czasie nasza sławna krajanka Selma Kurz koncertowała w Berlinie, a sala filharmoni, mieszcząca ponad dwa tysiące ludzi, była wypełniona do ostatniego miejsca.
17 marca grano komedię pt. „Dopasowany surdut”. Prasa zapowiadała wizytę aktorki dramatycznej Agnieszki Symra Royal z National Theatre w Norwegii. W Bielsku gość wystąpił w poemacie Henryka Ibsena pt. „Peer Gynt”.
   Pożegnalny wieczór kapelmistrza Leszetyckiego, który udawał się do konserwatorium w Trieście, odbył się 11 marca 1913 r..
    23 marca, w niedzielę Wielkanocną, pojawiła się w bielsku Ida Sinek z Teatru Miejskiego w Morawskiej Ostrawie. Występowała w sztuce pt. „Magdalena” Ludwiga Thoma741. 26 marca gościła na bielskiej scenie Elsa Galafres, która niedawno wielki sukces odniosła w Berlinie.
Duże zainteresowanie widzów wzbudzał ostatni występ dyrektora Carla Rübsama, który zamierzał całkowicie wycofać się ze sceny. Na pożegnanie wybrał „Der Raub der Sabinerinnen” (Porwanie Sabinek). Publiczność doceniła doskonałe przygotowanie i bardzo serdecznie podziękowała za prawie 5 lat prowadzenia teatru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz