O sile niemieckich fabrykantów i ich nastawieniu do Polaków najlepiej świadczy ich reakcja na otwarcie szkoły polskiej w Białej. Świeżo założony oddział hakatystycznego towarzystwa Bürgerverein dla miasta Bielska i Białej w październiku 1898 roku potępił ten fakt, a fabrykant Gülcher, będący jednocześnie prezesem tego towarzystwa, oświadczył: Polską szkołę w Białej należy wszelkimi środkami zwalczać i nawet bojkotem zagrozić tym, którzy do niej dzieci swoje posyłają. (...) Musimy uchwalić, aby wszystkich ojców, którzy dzieci swoje posyłają do tej szkoły, wpisano na czarnej desce; żaden chłopiec, wychodzący z tej szkoły, nie powinien być przyjęty za ucznia, żaden robotnik, popierający tę szkołę, nie śmie być przyjęty do fabryki .
Wtórując mu, jeden z najbogatszych przedsiębiorców, a zarazem nieprzejednany hakatysta Josephy zapowiedział rychły upadek szkoły, gdyż w wyniku bojkotu przez uczniów i ich rodziców nie będzie chętnych do pobierania tam nauki. Pozostaniemy twardzi, chociażby Polacy na gwałt krzyczeli. Szkołę, mającą na celu walkę, musimy zwalczać środkami gwałtownemi, i zwycięstwo będzie po naszej stronie, jeżeli pozostaniemy i użyjemy środków, któremi jako mocniejsi rozporządzamy.
O tym, że te groźby były realizowane w praktyce, najlepiej świadczy fakt, że - jak informował Miesięcznik Towarzystwa Szkół Ludowych w 1904 roku - z całej Białej, z takiego znacznego miasta, uczęszcza do szkoły polskiej tylko 47 dzieci, a reszta chodzi do szkół niemieckich. Większość dzieci w polskiej szkole pochodziła z wsi sąsiednich.
Pomimo jednak tych represji polska myśl narodowa zyskiwała każdego roku. I tak w 1901 roku Zarząd Krakowski Szkół Ludowych otwierał 1 czerwca 5 nowych czytelni; jedna z nich to czytelnia w Ligocie.
Co roku nasi przodkowie czynili starania, aby w każdej miejscowości powstawały polskie szkoły, a te już istniejące miały lepszy poziom nauczania. Nie było to łatwe. O ile po stronie galicyjskiej na przeszkodzie stały głownie sprawy ekonomiczne i organizacyjne, to po stronie śląskiej dochodziły jeszcze dwa czynniki - językowy i religijny. „Nowy Czas” - pismo założone jeszcze przez dr Theodora Haasego - propagowało schemat, wedle którego katolik to Polak, a ewangelik to Niemiec. Prawdą jest, że w Bielsku były tendencje, by tak przedstawiać sprawę. Natomiast zupełnie inaczej, co trzeba wyraźnie podkreślić, było na Śląsku Cieszyńskim. Tam ewangelicy byli pionierami odrodzenia narodowego i krzewicielami języka polskiego, o czym, patrząc przez pryzmat stosunków w Bielsku, często się zapomina. Paweł Stalmach, Andrzej Cinciała, Franciszek Michejda są tego najlepszymi przykładami.
Wspomniana wcześniej gazeta tak pośrednio uzasadnia trzymanie się ewangelików przy niemczyźnie: Naród polski ewangelików nie uznawa za obywateli tej samej kategoryi co katolików, i że ich ma w podejrzeniu. (...) Nie dziwi nas to, że ewangelicy Niemcy w Polsce się polszczą, a gdy ich społeczeństwo jednak nie uznawa dla wiary za zupełnych Polaków w 2. najpóźniej 3. pokoleniu się katoliczą.
Z powyższego rozumowania jasno wynika, że dla ewangelika polskość miała oznaczać w przyszłości odrzucenie wiary i przejście do kościoła katolickiego. Jak to rozumowanie było bałamutne, świadczy dobitnie dzisiejsza siła protestantów na Śląsku Cieszyńskim. Wszak nieprzypadkowo mówi przysłowie: Trzyma się jak luterska wiara pod Cieszynem...
Najlepszym przykładem takiego myślenia jest walka o szkołę w Jaworzu w 1910 roku. Kiedy chciano tam założyć polską szkołę, rozpoczęły się nie lada podchody. Na wieść o tych planach do Jaworza przyjechali księża Bartling i Schmitt.
I kto wie, jak się skończy ta walka o polskie dusze w Jaworzu. Renegat Jaworski jest kier. szkoły w Jaworzu Dolnem, członkiem rady gminnej i poplecznikiem Schulvereinu. A renegatowi Jaworskiemu przychodzi w pomoc niemiecki rząd, niemiecki Wydział krajowy, wyłącznie niemiecka hakatystycznie usposobiona i działająca wielka własność ziemska, wyłącznie niemiecki wielki i średni handel i przemysł, jednem słowem zorganizowane moce ducha i mamony niemieckiej, pracujące z planowym wytężeniem nad ostatecznym wymazaniem z ziemi śląskiej polskiego czucia i imienia. Dopomaga mu w końcu na wstępie wspomniany ruch Kożdoński. Mimo to ustępować z pola walki niepodobna. Społeczeństwo zrobi swoje. W Jaworzu musi stanąć polska szkoła i wszędzie gdzie są czysto polskie gminy, stanąć muszą czysto polskie szkoły. Społeczeństwo polskie od końca do końca stworzyć musi opinię, która by pod pręgierz klątwy narodowej stawiała Kożdoniów i czyniła im życie niemożliwem albo zniewalała ich do zejścia z drogi najwyższego moralnego nierządu na drogę świętego narodowego obowiązku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz