środa, 2 stycznia 2019

Droga do Niepodległości mieszkańców powiatu bielskiego cz.2

To nasza mała ojczyzna

Swego czasu marszałek Józef Piłsudski powiedział: „Naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”. Te znamienne słowa odpowiadają na pytanie, dlaczego powstała ta publikacja.
Po długich dyskusjach z władzami powiatu bielskiego postanowiliśmy przedstawić zarys drogi do niepodległości naszego regionu i mieszkających w nim ludzi. To ich determinacja i umiłowanie ojczyzny sprawiły, że te ziemie na powrót stały się częścią Rzeczypospolitej. O tym, że nie było to łatwe i wymagało wielu wyrzeczeń, dzisiaj niewielu pamięta, a przecież w wielką narodową historię wpisują się nie tylko Józef Piłsudski czy Roman Dmowski, ale i nasi przodkowie, którzy każdego dnia swoją postawą musieli zdawać egzamin z polskości.


Podbeskidzie i niemiecka wyspa językowa
Przedstawione powyżej dane ukazują stan rozwoju poszczególnych miejscowości pod koniec XIX wieku, natomiast nie dają obrazu sytuacji społeczno-politycznej, jaka tu się utworzyła. Przy okazji warto kilka zdań poświęcić poświecić określeniu „Podbeskidzie”, które tak naprawdę pojawiło się już w 1894 roku i od tego czasu funkcjonuje w języku wbrew oficjalnym nazwom geograficznym i politycznym. Podbeskidzie to dziwna kraina, której nie sposób znaleźć w atlasach czy na mapach, ale istnieje w mowie potocznej, nazwach firm czy instytucji oraz w sercach mieszkańców ziemi leżącej pod Beskidami. Z powyższego względu trudno jednoznacznie określić granice tego regionu, dlatego w tym opracowaniu zajęto się terenem leżącym w najbliższej okolicy dzisiejszego Bielska-Białej. Obszar, który autor będzie nazywał Podbeskidziem, ma swoją specyfikę, krzyżowały się tutaj wpływy Małopolski, Śląska i Śląska Cieszyńskiego z ich kulturą i, co bardzo ważne, uwarunkowaniami historyczno- polityczno-religijnymi.

Przy okazji warto pokusić się o nakreślenie różnicy pomiędzy Galicją a tzw. Podbeskidziem. Galicyjskie wsie zazwyczaj mogły się pochwalić posiadaniem co najwyżej kościoła, karczmy, a te większe jeszcze szkoły i straży pożarnej. Tymczasem w większości miejscowości Podbeskidzia działały nie tylko wymienione instytucje, ale także biblioteki, kasy samopomocy, teatry ludowe, koła Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, partie polityczne, a nawet zakłady pracy. Na terenie dzisiejszych Czechowic-Dziedzic było aż 7 teatrów amatorskich. W Mazańcowicach działały trzy chrześcijańskie organizacje: Związek polityczny Chrześcijańsko-Społeczny, Związek Tkaczy i Związek Katolickiej Młodzieży. A w Łodygowicach i Buczkowicach działało kilka dużych przedsiębiorstw. W Łodygowicach Zipser miał dużą fabrykę włókienniczą, a w Buczkowicach działała np. fabryka mebli giętych.

Osoby nie znające tutejszej specyfiki pytają, skąd taka aktywność tutejszych mieszkańców. Paradoksalnie można powiedzieć, że wyzwolił ją niemiecki nacjonalizm panujący zarówno w Bielsku, jak i w Białej. W bielskich i bialskich fabrykach pracowało ponad 10 tysięcy mieszkających w sąsiednich wsiach Polaków. Opanowana przez niemiecką burżuazję rada miejska konsekwentnie nie zgadzała się na osiedlanie robotników w obawie przed wzrostem siły ruchu robotniczego, jak i napływem ludności polskiej, która mogłaby zachwiać przewagę narodowościową Niemców (w 1910 r. Polacy stanowili tylko15% mieszkańców miasta).
Robotnicy nie mogli się osiedlać na terenie Bielska, więc po pracy udawali się do swoich rodzinnych wsi i to tam organizowali sobie życie towarzyskie. Co równie ważne, tam też wydawali zarobione w mieście pieniądze. Dodatkowo, uczestnicząc pośrednio w życiu miasta, podpatrywali, jak zorganizowane są kluby sportowe, czytelnie czy kasy pożyczkowe i na wzór niemiecki tworzyli je u siebie. Można pokusić się o stwierdzenie, że mimowolnymi inicjatorami polskiego odrodzenia narodowego we wsiach okalających Bielsko i Białą byli... niemieccy nacjonaliści. I to oni na przełomie XIX i XX wieku zahamowali rozwój tych miast w obawie, że staną się one polskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz